call-of-duty-season-2-grafika
Grafika promująca sezon 2 w Warzone 2 (źródło: PlayStation)

Czy Call of Duty zmierza w dobrym kierunku?

Nadszedł ten czas, gdy do Call of Duty: Modern Warafe II zawitał wreszcie sezon 2, a razem z nim dość sporo zmian, nowa mapa dla DMZ oraz Odnowy w Warzone 2, a także świeży karnet bojowy. Postanowiłem więc ograć ten tytuł raz jeszcze i odpowiedzieć na kluczowe, dla fanów serii, pytanie: czy Call of Duty zmierza w dobrym kierunku?

Sezon 2 stoi pod znakiem samurajów

Pierwszy sezon w Call of Duty: Modern Warfare II to była istna sinusoida. Zaczęło się wybitnie, co też doceniłem w recenzji, ale później nie było już tak dobrze. Relatywnie mało contentu, co szybko przyczyniło się do znużenia po kilku wygranych meczach, sprawiło, że tytuł poszedł nieco w odstawkę. Oczywiście wracałem do niego raz czy dwa razy w tygodniu, ale bez większej ekscytacji.

Taki stan rzeczy był także spowodowany dość sporą liczbą błędów, jak np. nagłe wyrzucanie z serwerów, blokowanie się broni lub innych przedmiotów na ziemi, a także brak możliwości jakiegokolwiek ruchu po podniesieniu kolegi z zespołu.

Mocno liczyłem na to, że sezon 2 doda do Call of Duty nową zawartość, być może nawet tryb oraz naprawi liczne błędy. Czy tak się stało i jest po co wracać do tego Battle Royala? Okazało się, że tak, chociaż mogło być lepiej.

Zacznijmy od tego, że drugi sezon w tej grze stoi pod znakiem samurajskich klimatów i ja się z tego powodu niesamowicie cieszę.

Do DMZ i Odnowy zawitała nowa mapa

Przegląd drugiego sezonu zaczniemy od trybu DMZ. W kwestii samych zasad i gameplay’u niewiele się zmieniło, ale za to doszła nowa mapa – Wyspa Ashika. Jest to o tyle ważne, że teraz do wyboru mamy dwie areny: standardową, którą dobrze znamy z pierwszego sezonu, oraz właśnie Ashikę.

Charakteryzuje się ona samurajskimi klimatami, azjatyckimi budowlami i niewielką powierzchnią wyspy. Rozegrałem kilka DMZ na niej i muszę przyznać jedną rzecz. To jest absolutnie świetna alternatywa dla zwykłej areny. Mniejsza powierzchnia zapewnia więcej akcji, cały czas się coś dzieje, a w dodatku prościej natrafić na przeciwników.

Arena zmagań jest dopracowana, szczegółowa, a także świetnie odwzorowuje samurajskie miasteczko, co zresztą widać na powyższych screenach. Od teraz, wybierając DMZ, zapewne będę decydował się na Ashikę, ponieważ tutaj bawię się po prostu o wiele lepiej. Arena nie przytłacza tak swoją wielkością, jak klasyczna mapa.

Warto też odnotować fakt, że Ashika dostępna jest również w Warzone, a dokładnie to w „nowym-starym” trybie, znanym nam jako „Odnowa”. Ta wróciła do Warzone razem z drugim sezonem. Schemat zabawy jest prosty – dostajemy mniejszą mapę, gdzie rywalizujemy w czteroosobowych zespołach. Jeżeli zginiemy, odradzamy się tak długo, jak co najmniej jeden członek naszego zespołu jest przy życiu.

screen-mapy-w-warzone-2
Mapa do nowego trybu jest o wiele mniejsza niż ta „tradycyjna” (źródło: tabletowo.pl)

To wszystko brzmi jak świetny pomysł na zabawę, dopóki nie gramy z randomowymi osobami. W kwestii dobierania kolegów do gry, sezon 2 pozostawia u mnie taki sam niesmak, jak pierwszy, i to niezależnie od trybu. W ciągu tych zaledwie kilku dni nie zliczę, jak wiele razy ktoś wyszedł z gry zanim jeszcze zdążyliśmy wylądować, albo zrobił to tuż po pierwszej śmierci. Po co tacy gracze wchodzą do gry? Nie wiem, ale za to wiem, że psują innym rozgrywkę.

Co prawda jeszcze nie udało mi się wygrać meczu w nowym trybie czy też zostać na dłużej w DMZ na Ashika, ale i tak się świetnie bawiłem. O wiele lepiej niż w przypadku tradycyjnego Battle Royala w Warzone 2, gdzie po zagraniu około 100 meczów po prostu wiało nudą.

Tutaj pole walki jest o wiele bardziej chaotyczne, ponieważ drużyny muszą rywalizować na o wiele mniejszej niż standardowa arenie, strefy szybciej się przesuwają, a do tego zagęszczenie lootu jest o wiele większe. Wszystkie te rzeczy, przynajmniej dla mnie, są na plus.

Tryb multiplayer ma cztery „nowe” areny

Sezon 2 do multiplayera przyniósł aż cztery „nowe” areny. Nie bez powodu wrzuciłem to w cudzysłów, ponieważ jedna z map to Obserwatorium Zaya, które teraz będzie dostępne już na stałe. Akurat jest to jedna z moich ulubionych aren do szybkich meczów. Głównie ze względu na rozkład budynków, a także fakt, że nie jest zbyt duża. Mniejsza powierzchnia często równa się z większą intensywnością starć.

Oprócz Obserwatorium będziemy mogli zmierzyć się także w Muzeum, znanym nam z bety, Dome oraz Al Malik International. Nie jest to nic odkrywczego, ponieważ te mapy korzystają ze struktur znanych nam z Warzone czy DMZ. Tutaj mały kamyczek do ogródka deweloperów, ponieważ mogli się bardziej postarać i wprowadzić coś świeżego oraz unikatowego.

Sezon 2 to świeża dostawa broni

Wraz z nowym sezonem deweloperzy przygotowali dla nas zestaw nowych broni. Cztery nowe zabawki to: ISO Hemlock, KV Broadside, Podwójne Kodachis oraz kusza. Miałem okazję już przetestować ISO Hemlock i KV-kę. To świetne alternatywy dla takiego Fennca czy też MP5. Z Kodachis, czyli po prostu dwóch mieczy, jeszcze nie walczyłem, ale jak tylko to zdobędę, mam zamiar pobawić się tym nieco dłużej. Podobnie zresztą jest z kuszą, która w takim DMZ przecież zapewni nam jeszcze więcej klimatu.

KV Broadside to świetny wybór na małe odległości i „szybki dojazd przeciwników”. ISO Hemlock to z kolei dobry wybór do pomieszczeń o średniej wielkości. W małych pomieszczeniach nie sprawdzi się tak dobrze, jak chociażby wspomniany wyżej Fennec, ale mimo wszystko warto to sprawdzić i wypróbować.

Karabiny możemy ulepszyć i zmodyfikować pod siebie w standardowy sposób. Wystarczy zajrzeć do rusznikarza oraz przypisać odpowiednie ulepszenia. Z jednej strony cieszę się, że twórcy dodali nowe zabawki do naszego arsenału, a z drugiej mam wrażenie, że mogli zapewnić ich nieco więcej. Być może w kolejnych miesiącach nas pozytywnie zaskoczą?

Karnet bojowy? Strzał w 10!

Kilka zdań należy także poświęcić karnetowi bojowemu. To już stały punkt sezonów w ostatnich odsłonach Call of Duty, dzięki któremu gracze dostają nową zawartość. Dlaczego napisałem, że to strzał w 10? Dlatego, że konwencja najświeższego karnetu mocno trzyma się azjatyckich klimatów, a – jak już wspomniałem wyżej – jestem fanem. Tym razem otrzymamy m.in. 8 nowych operatorów, 9 schematów broni, a także m.in. walutę do wykorzystania w grze.

Ja już tylko czekam aż odblokuję dwa schematy. Ten z B14 do KV Broadside, a także ISO Hemlock za skończenie całego karnetu bojowego. Malowania tych broni są po prostu świetne i mam nadzieję, że równie dobrze będzie mi się z nich strzelać.

Stara mechanika wraca na nowo

Jednej rzeczy nie potrafię jednak zrozumieć. Wraz z premierą Warzone 2 zdecydowano się na spore zmiany odnośnie lootowania. Przedmioty były zamknięte w skrzynkach, a z ciał rywali można je było podnieść z plecaków. W takich przypadkach nie leżały one luzem na ziemi, a przy podnoszeniu mieliśmy dostępne „sub menu”, z którego braliśmy itemy.

Teraz się to zmieniło i wracamy do punktu wyjścia, czyli tego, co dobrze znaliśmy w „jedynce”. Bronie oraz inne elementy ekwipunku znowu będą leżały na ziemi. Nie rozumiem takiej decyzji ze strony deweloperów, ponieważ mieszają trochę graczom w głowach i niepotrzebnie kombinują. Po co wracać do starego rozwiązania, skoro wszyscy się już przyzwyczaili do nowego?

Kierunek rozwoju to niewykorzystany potencjał

Wraz z premierą sezonu 2 w Call of Duty, a przede wszystkim w Warzone, wracamy trochę do punktu wyjścia. Obecny stan tej gry wygląda tak, że jest to mocno, szczególnie graficznie, podrasowana wersja poprzedniej części. O ile pierwszy sezon był rewolucyjny, tak drugi zamiast zostać jego ewolucją i wprowadzić kolejne, ciekawe zmiany w mechanikach, sprawił, że wróciliśmy do schematów sprzed dwóch lat.

Fanów serii, którzy oczekują czegoś więcej po Call of Duty, może martwić kierunek rozwoju. Z jednej strony niesamowicie mi się podoba azjatycki klimat, nowe skórki do postaci i broni, a także specjalnie zaprojektowana dla Odnowy oraz DMZ mapa, a z drugiej mam poczucie, że zmiany w gameplay’u mogły zajść dużo dalej, a sam silnik gry pozwala nam na o wiele więcej.

Screen postępu misji z DMZ
Jeszcze kilka zadań muszę zrobić (źródło: tabletowo.pl)

Jak oceniam zmiany? Są dobre, ale to dalej nie to

Sezon 2 w Call of Duty jest tym, czego potrzebowała ta gra, żeby nie zacząć szybko tracić na popularności. Nowe tryby oraz mapy sprawiły, że aż chce się grać, klimatycznie wszystko wpisuje się idealnie w moje gusta, a do tego jeszcze nie wyrzuca mnie aż tak często z gry (chociaż błędy dalej są i irytują jeszcze bardziej). Pomimo tego, że decyzje o zmianie systemu lootowania oceniam na minus, to i tak całościowo jest po prostu dobrze.

Martwi z kolei kierunek, w jakim zmierza rozwój serii, ponieważ trudno nie odnieść wrażenia, że teraz jest to „lifting” poprzedniej części. Widać, że deweloperzy pracują nad tytułem, ale nie do końca wiedzą, w którą „stronę chcą iść”.

Mam tylko nadzieję, że twórcy nie spoczną na laurach i dalej będą wprowadzać różne zmiany w trakcie drugiego sezonu. W innym wypadku znowu gra może się dość szybko znudzić dużej liczbie graczy…