TikTok

„For your page” nieskuteczne? Tak omija się algorytmy TikToka

TikTok ma własne sposoby na to, by zwiększyć popularność wybranych materiałów wideo. Nie chodzi tylko o dbanie o odpowiednie działanie algorytmów. W promowanie poszczególnych klipów mogą maczać palce pracownicy firmy.

Sprawiedliwy algorytm TikToka?

Przez długi czas wydawało się, że TikTok bardzo sprawiedliwie traktuje filmy wrzucane przez użytkowników plaftormy. Popularne materiały były proponowane kolejnym widzom, w miarę zdobywania polubień i wielokrotnych odtworzeń.

Wszystkim zarządzał algorytm, który nie tylko trafnie określał preferencje użytkowników, ale też pozwalał twórcom na przewidywanie, który z opublikowanych klipów ma większe szanse na zyskanie popularności, a który raczej nie.

Okazuje się jednak, że w całym tym procesie pracownicy TikToka odgrywają większą rolę, niż dotychczas myśleliśmy. O wszystkim dowiedziała się redakcja Forbes.

„Podpalanie” tiktoków przez pracowników serwisu

Ja dotąd nie było dowodów na to, że TikTok ręcznie promuje określone filmy niebędące reklamami. Przesłanek sugerujących takie działania nie brakowało, ale firma nie przyznawała się do tego.

Tym razem Jamie Favazza, rzecznik TikToka, przekazał, że niektórzy amerykańscy pracownicy mają możliwość zwiększania popularności wybranych filmów w celu „zaprezentowania społeczności TikToka nowych celebrytów oraz twórców”. Zdaniem Forbesa, praktyka ta pomaga zwiększyć liczbę wyświetleń na stronach Dla Ciebie z pominięciem algorytmu.

Favazza zaznacza jednak, że serwis nie decyduje się na takie działania zbyt często. Celem ręcznego podbijania popularności niektórych filmów jest „urozmaicenie treści”. Chodzi o to, by nasze kanały z nowościami nie składały się tylko z jednego czy dwóch trendów. Zgodnie z wewnętrznym dokumentem uzyskanym przez Forbesa, „podpalane” materiały stanowią ok. 1-2% całkowitej dziennej liczby wyświetleń wideo.

Funkcja łapka w dół na TikToku
Funkcja łapka w dół na (źródło TikTok)

Filmy, które są manualnie podrzucane na strony Dla Ciebie nie różnią się od innych. Nie mają żadnej dodatkowej etykiety, ani nie są w żaden sposób oznaczane. Wychodzi więc na to, że w niektórych przypadkach, to od pracowników TikToka zależy czyjeś „być albo nie być” na platformie.

W tym momencie twórcy nie muszą już więc zrzucać całej winy na kapryśne algorytmy, gdy sprawdzają postępy w pozyskiwaniu nowej widowni. Najwyraźniej przy tej okazji można ponarzekać także na pracowników TikToka.