Samsung Galaxy Note 20 – kontrowersyjny smartfon, kontrowersyjna cena (recenzja)

Wypuszczenie przez Samsunga w zeszłym roku dwóch modeli z serii Galaxy Note 10 uważałam za doskonały ruch. Dwa urządzenia o zbliżonej specyfikacji technicznej, ale różniące się od siebie przekątnymi ekranów – taki ruch był strzałem w, nomen omen, dziesiątkę. W przypadku Galaxy Note 20 koreański producent postanowił zmienić swoją politykę, w efekcie czego mniejszy z modeli jest dużo bardziej wybrakowany niż to było w roku poprzednim w przypadku mniejszej edycji. I to właśnie jego biorę dziś na warsztat.

Ostatnio mogliście przeczytać (i obejrzeć!) recenzję Samsunga Galaxy Note 20 Ultra autorstwa Miłosza. Dla siebie zostawiłam mniejszy z modeli – z jednej strony po prostu lubię mniejsze smartfony (choć trudno powiedzieć, by ten był “mały”), z drugiej – tylko mniejszy dostępny jest w zielonej wersji, która mi się bardzo podoba. Z trzeciej natomiast ;) – to właśnie Galaxy Note 20 jest bardziej intrygujący i aż zachęca, by się nad nim trochę poznęcać.

No, ale po kolei. Najpierw, standardowo, parametry techniczne.

Specyfikacja Samsunga Galaxy Note 20:

  • wyświetlacz Super AMOLED 6,7” 2400×1080 pikseli,
  • ośmiordzeniowy procesor Exynos 990 (2x 2,7 GHz M5 + 2x 2,5 GHz A76 + 4x 2.0 GHz A55) z Mali-G77 MP11,
  • 8 GB RAM,
  • Android 10 z OneUI 2.5,
  • 256 GB pamięci wewnętrznej,
  • aparat 12 Mpix f/1.8, ultraszeroki kąt 12 Mpix f/2.2 + teleobiektyw 64 Mpix f/2.1 (3x zoom optyczny i 30x zoom hybrydowy),
  • aparat przedni 10 Mpix f/2.2,
  • Bluetooth 5.0,
  • GPS / GLONASS / BeiDou / Galileo,
  • 5G,
  • NFC,
  • dual SIM,
  • USB typu C,
  • głośniki stereo,
  • czytnik linii papilarnych w ekranie,
  • akumulator o pojemności 4300 mAh, szybkie ładowanie, ładowanie zwrotne,
  • wymiary: 161,6 x 75,2 x 8,3 mm,
  • waga: 192 g,
  • odporność IP68.

Samsung Galaxy Note 20 kosztuje 4349 złotych w wersji 4G i 4849 złotych w wersji z 5G (dla porównania, Galaxy Note 10 w momencie premiery kosztował 4149 złotych). Za Samsunga Galaxy 20 Ultra (dostępnego jedynie z 5G) przyjdzie nam zapłacić… 5949 złotych (podczas gdy Galaxy Note 10+ w tej samej konfiguracji, tj. z 12 GB RAM i 256 GB pamięci, kosztował 4799 złotych).

Samsung Galaxy Note 20 w Media Expert

Wzornictwo, jakość wykonania

Jak już zapewne doskonale wiecie, obudowa Samsunga Galaxy Note 20 wykonana jest… z plastiku. Rozeszło się to szerokim echem nie tylko w branży, ale też poza nią. Odnoszę wrażenie, że wiedzą o tym wszyscy – w tym osoby niekoniecznie interesujące się smartfonami. Trudno zrozumieć jest fakt, że smartfon, którego cena zaczyna się od 4349 złotych, zamiast szklanych plecków ma tworzywo sztuczne.

Po wzięciu Galaxy Note 20 do ręki nie czuć, abyśmy mieli do czynienia z urządzeniem premium. Samsung tą jedną decyzją strzelił sobie w kolano, ale – jak się zaraz przekonacie – złych decyzji w przypadku tego modelu było więcej.

I choć nie zamierzam bronić Samsunga, bo uważam, że ten ruch to zagranie poniżej pasa, to muszę mu oddać jedno – dzięki plastikowi, który jest naprawdę świetnej jakości, Galaxy Note 20 może się okazać dużo bardziej trwały i wytrzymały niż jego większy i mocniejszy odpowiednik, zapakowany w szklaną obudowę. 

Jakkolwiek – w tej cenie po prostu nie przystoi.

O ile samo tworzywo z premium ma niewiele wspólnego, to muszę przyznać, że “kupił” mnie fakt, że Galaxy Note 20 jest matowy. Uwielbiam matowe obudowy, zwłaszcza w nieoczywistych kolorach, przez co zielony testowy model (Mystic Green) jest moim zdecydowanym faworytem, choć szary i miedziany też prezentują się bardzo dobrze.

Premium jest za to ramka otaczająca smartfon i trzymająca konstrukcję w ryzach. Świetnie wygląda, a dodatkowy szlif na krawędzi dolnej i górnej dodaje jej uroku. Sam fakt, że jest błyszcząca fajnie też kontrastuje z matową obudową, w efekcie czego całość tworzy zgraną, ciekawą koncepcję smartfona, w którym jeszcze dodatkowo w oczy rzuca się dość mocno wystający ponad poziom obudowy szklany, lustrzany wręcz moduł aparatów. Na tyle mocno wystaje, że korzystając z niego, gdy leży na pleckach, powoduje gibanie się całości – choć nie w aż tak dużym stopniu, jak ma to miejsce w Galaxy Note 20 Ultra.

Na prawym boku mamy przyciski do regulacji głośności i włącznik, na lewym jest zupełnie pusto. U góry znalazło się miejsce dla szufladki kryjącej w sobie dwa sloty kart nanoSIM (nie ma microSD) i mikrofon, natomiast na dole – od lewej – schowek na rysik S Pen, głośnik, USB typu C oraz drugi mikrofon.

Dzięki temu, że obudowa jest zaoblona i zachodzi na krawędzie, Galaxy Note 20 nieźle leży w dłoni, pomimo swoich sporych, jakby nie było, rozmiarów. Matowość pomaga też w pewniejszym chwycie smartfona, więc pod względem ergonomii jest lepiej, niż mogłoby się wydawać.

Na koniec tej części ważna uwaga – konstrukcja jest pyło- i wodoszczelna – spełnia normę IP68.

Wyświetlacz

Najbardziej rzucającym się w oczy elementem Samsunga Galaxy Note 20 jest oczywiście wyświetlacz Super AMOLED o przekątnej 6,7” i rozdzielczości 2400×1080 pikseli. Samej rozdzielczości nieszczególnie będę się czepiać, ale wspomnę jedynie, że Galaxy Note 10 Plus miał ekran o przekątnej zaledwie o 0,1” większej – 6,8” – i wyższej rozdzielczości – 3040×1440 pikseli. 

Słowa żalu wyleję natomiast ze względu na zastosowanie panelu o odświeżaniu jedynie 60 Hz. We flagowcu. W 2020 roku. Kosztującym ponad 4 tysiące złotych… W chwili, gdy na rynku już nawet średniaki oferują odświeżanie na poziomie 90 Hz i powoli przestaje nas to zaskakiwać… Nagle pojawia się on, Galaxy Note 20, z ekranem 60 Hz.

Ja wiem, że Samsung chciał maksymalnie zaakcentować flagowość Galaxy Note’a 20 Ultra (który ma adaptacyjne odświeżanie do 120 Hz), ale 60 Hz w mniejszym modelu to zagranie, którego nie rozumiem. 

Zwłaszcza, że oba modele różnią się od siebie nie tylko tym parametrem, ale także faktem, że w mniejszym zastosowano płaski ekran, podczas gdy w większym – zakrzywiony. I to akurat uważam za fajną decyzję, bo nie każdy lubi zakrzywione krawędzie wyświetlacza, na których załamuje się światło i niekiedy obniżają komfort wprowadzania treści na klawiaturze wirtualnej przy krawędziach.

Abstrahując od wszystkiego, co wymieniłam, ekran Galaxy Note 20 jest doskonały. Czernie rewelacyjne, kąty widzenia tak samo, jasność maksymalna bez zastrzeżeń – trudno jest tu znaleźć element, który stanowiłby punkt zaczepienia do wylewania żalu na tę matrycę. Poza odświeżeniem oczywiście, ale to już ustaliliśmy ;)

W ustawieniach ekranu znajdziemy tryb jasny/ciemny, filtr światła niebieskiego, tryb ekranu (żywy, naturalny, zmiana balansu bieli i poszczególnych składowych RGB), tryb ułatwienia, ekran krawędziowy, ochronę przed przypadkowym dotknięciem czy czułość dotyku. 

Do naszej dyspozycji jest też Always on Display, który wyświetla godzinę, datę, poziom naładowania akumulatora oraz ikony aplikacji, z których mamy oczekujące powiadomienia. Świetnie sprawdza się w swojej roli.

Działanie, oprogramowanie

Do tego, że w europejskich wersjach flagowych smartfonów Samsung montuje procesory Exynos, zdążyliśmy się już przyzwyczaić i raczej dla nikogo nie jest zaskoczeniem, że w Galaxy Note 20 znalazł się Exynos 990 zamiast Snapdragona 865+, którego znajdziemy w edycji choćby amerykańskiej. Procesor ma być winowajcą nagrzewania się obudowy (do czego zaraz przejdę), krótszego czasu pracy na jednym ładowaniu, a nawet niższej wydajności, choć do tej akurat nie mam zastrzeżeń.

Exynos 990 – w połączeniu z 8 GB RAM i Androidem 10 z nakładką OneUI 2.5 – podczas codziennego użytkowania sprawdzają się świetnie. Jasne, nie jest tak błyskawicznie, jak w przypadku modelu z Ultra w nazwie, ale na szybkość działania trudno narzekać. Aplikacje uruchamiają się od ręki, przełączanie się pomiędzy nimi jest szybkie, wszelkie polecenia, wydawane smartfonowi zarówno za pomocą dotyku palca, jak również rysika S Pen, są wykonywane bez zbędnej zwłoki.

Jeśli chodzi o popularne benchmarki, Galaxy Note 20 uzyskał następujące wyniki:

AnTuTu (v8.3.4): 520272

GeekBench 5:
single core: 914
multi core: 2683

Wracając do nagrzewania się smartfona – spotkałam się z wieloma opiniami, według których obudowa Galaxy Note 20 Ultra się dość mocno grzeje, co zresztą potwierdził Miłosz w swojej recenzji. A jak to jest w przypadku jego mniejszego i słabszego odpowiednika? Cóż, bardzo podobnie – z tą jednak różnicą, że tutaj grzeje się (np. podczas grania) metalowa ramka, głównie w górnej części telefonu, a nie sama obudowa. Czyżbym właśnie znalazła zaletę tworzywa sztucznego? ;)

Oprogramowanie Samsunga Galaxy Note 20 opiera się na Androidzie 10 i nakładce OneUI w wersji 2.5. W samym interfejsie nie znajdziemy rewolucyjnych zmian i nowych funkcji, o których trzeba by było się jakoś specjalnie rozpisywać, więc pozwólcie, że zostawię Was ze znaczną liczbą screenów obrazujących poszczególne opcje, jakie znajdziemy w ustawieniach – dla tych najbardziej zainteresowanych – a sami przejdziemy dalej już do rysika S Pen, który w rodzinie Galaxy Note od zawsze odgrywa wielką rolę.

Choć nie, jeszcze koniecznie muszę wspomnieć, że Galaxy Note 20 obsługuje bezprzewodowy tryb DeX i jest to świetna wiadomość – dotychczas była to opcja wyłącznie przewodowa (a jeszcze wcześniej wymagała specjalnego akcesorium o tej samej nazwie). Bardzo ładnie DeX się rozwija i zdecydowanie idzie w dobrą stronę.

S Pen

Zanim przejdę do funkcji rysika, przez moment skupię się na niezrozumiałym przeze mnie ruchu Samsunga (kolejnym już w tym modelu, jak mogliście zauważyć), a mianowicie ulokowaniu schowka na S Pen w lewej części dolnej krawędzi. 

Dotychczas zawsze, w każdej kolejnej generacji Galaxy Note, schowek był po prawej stronie, dzięki czemu osobom praworęcznym korzystało się z tego prosto i intuicyjnie. Teraz, wierzcie mi, jest dużo gorzej. Być może jest to ukłon w stronę osób leworęcznych, ale jeśli tak, to zdecydowanie mi się to nie podoba – wybaczcie.

S Pen obsługuje 4096 poziomów nacisku, a opóźnienie wynosi 26 ms (w Ultra czas ten jest jeszcze krótszy i wynosi zaledwie 9 ms). Obsługa rysika jak była intuicyjna, tak jest dalej – w tej kwestii niewiele da się zmienić. Da się natomiast rozwijać dostępne funkcje związane z obsługą smartfona za pomocą S Pena i, muszę przyznać, Samsung robi to fenomenalnie, świetnie wykorzystując potencjał swojego unikatowego rozwiązania.

W Galaxy Note 20, jak również w Galaxy Note 20 Ultra, mamy do czynienia z pięcioma nowymi poleceniami wskazywanymi. Są to gesty wykonywane przez nas przed / nad ekranem. Pozwalają one, w zależności od aplikacji i gestu, przejść wstecz lub do ostatniej aplikacji, do strony głównej, zrobić screenshot lub włączyć pisanie po ekranie.

Zdecydowanie warto poświęcić chwilę, by zapoznać się z poszczególnymi gestami i przypisać wybrane akcje do często używanych programów – jak np. przewijanie zawartości strony internetowej w Chrome w górę lub w dół czy przechodzenie dalej i wstecz – niesamowicie wygodna sprawa.

Rysik rysikiem, ale sama aplikacja Notatki Samsung (Samsung Notes) również doczekała się usprawnień i nowości. Możemy między innymi eksportować notatki do PowerPoint, wprowadzać uwagi na dokumentach PDF czy nagrywać notatki głosowe podczas edytowania PDF-ów. Istotna jest też opcja synchronizacji notatek automatycznie w czasie rzeczywistym.

Nie sposób jest opisać wszystkie funkcje rysika S Pen, więc załączam poniżej screeny przedstawiające je – zwłaszcza, że wcześniejsze gesty prawdopodobnie są już Wam dobrze znane.

Zaplecze komunikacyjne obejmuje wszystkie moduły, których obecności wręcz wymagamy we flagowcach. Mamy tu zatem 5G (patrząc w ujęciu przyszłościowym), Bluetooth 5.0, WiFi 6, dual SIM (dwa fizyczne sloty kart nanoSIM, a warto zauważyć, że zamiast jednego z nich można skorzystać także z eSIM) oraz GPS. Podczas testów wszystkie moduły spisywały się wzorowo – żaden nie wykazywał najmniejszych problemów.

Podobnie było zresztą z zasięgiem sieci komórkowej, jakością połączenia z internetem mobilnym oraz jakością rozmów telefonicznych. Wszystkich rozmówców słyszałam bardzo wyraźnie i donośnie, a i w drugą stronę nie było żadnych utrudnień.

Na pokładzie Galaxy Note 20 znalazło się miejsce dla 256 GB pamięci wewnętrznej (do wykorzystania 226 GB), której – niestety – nie można rozszerzyć przez slot kart microSD. Mówię “niestety”, bo to spory minus zwłaszcza dla osób, które lubią przechowywać swoje archiwum zdjęć czy filmów na fizycznym nośniku (zamiast w chmurze).

Szybkość pamięci przetestowana w aplikacji Androbench:

  • szybkość ciągłego odczytu danych: 1632,61 MB/s,
  • szybkość ciągłego zapisu danych: 738,91 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 158,63 MB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 204,42 MB/s.

Audio

Już w zeszłorocznych Galaxy Note 10 i Galaxy Note 10 Plus zabrakło 3.5 mm jacka audio i, niestety, tym razem jest dokładnie tak samo, choć… patrząc na krawędzie smartfona widać wyraźnie, że miniJack spokojnie by się zmieścił – czy to na dole, czy też na górze. Wystarczy powiedzieć, że otwór na S Pen jest podobnej wielkości, co miniJack.

W zestawie sprzedażowym z telefonem dostajemy na szczęście słuchawki podłączane bezpośrednio przez USB C – w dodatku są całkiem niezłej jakości. Jeśli będziecie chcieli podłączyć swoje ulubione słuchawki, musicie zaopatrzyć się w przejściówkę z USB C na 3.5 mm jacka audio, bo takowa niestety nie znalazła się w pudełku ze smartfonem.

A co z głośnikami? Miłosz jakość głośników z Galaxy Note 20 Ultra określił mianem “wystarczających”. W przypadku Galaxy Note’a 20 opinia Kuby, który standardowo w moich recenzjach testuje audio, jest wyraźnie bardziej pozytywna. Uważa, że Samsung stanął na wysokości zadania i zapewnił użytkownikom świetną jakość audio wydobywającą się z głośników.

Zabezpieczenia biometryczne

W Samsungu Galaxy Note 20 zastosowano dwie metody zabezpieczeń biometrycznych – czytnik linii papilarnych zintegrowany z ekranem oraz rozpoznawanie twarzy. Pierwszy dzień testów był dniem nauki tych systemów współpracy ze mną – w pierwszych godzinach nam było mocno nie po drodze. Drugiego dnia testów skaner linii papilarnych zaczął odczytywać mojego palca dużo sprawniej niż pierwszego (co ważne, skaner jest aktywny, co oznacza, że nie trzeba podświetlać ekranu, by z niego skorzystać) i tak też zostało już do końca testów. 

Rozpoznawanie twarzy początkowo również miało swoje kaprysy, ale odnoszę wrażenie, że z każdym kolejnym dniem radziło sobie coraz lepiej. Ostatecznie jednak wolałam korzystać z czytnika linii papilarnych, które w moim przypadku sprawdzał się po prostu lepiej – działał szybciej i rzadziej się mylił (bo muszę przyznać, że nie był bezbłędny).

Czas pracy

Pod względem długości czasu pracy na jednym ładowaniu akumulatora Galaxy Note 20 jakoś szczególnie nie zaskakuje. Powiedziałabym nawet, że w większości przypadków mamy do czynienia z ledwo dobrymi wynikami jak na spory, jakby nie było, akumulator zastosowany w tym modelu – 4300 mAh. Zacznijmy jednak od pozytywów.

Przez większość dni testowany smartfon był w stanie dotrzymać mi kroku od rana do późnego wieczora, jeśli działał na WiFi – wtedy SoT dobijał do 6 godzin (SoT – czas na włączonym ekranie) – w dodatku niezależnie od tego, czy korzystałam z jasnego motywu czy ciemnego. Po przełączeniu się na LTE, czas wyraźnie spadał – najczęściej do 3,5-4 godzin i nie zawsze udawało się dociągnąć do końca dnia bez ładowania.

Gdy zdarzyły się słoneczne dni, które wymuszały korzystanie z telefonu z ekranem na maksymalnej jasności, bywało, że już ok. 16:30-18 smartfon wołał o podłączenie do ładowarki. Były to jednak sporadyczne przypadki.

W zestawie z Galaxy Note 20 znajdziemy ładowarkę 25 W, która pozwala naładować smartfon w pełni w równą godzinę, przy czym pierwsze 50% pojawia się po pół godzinie.

Urządzenie naładujemy również bezprzewodowo i, co warto też zaznaczyć, on sam może posłużyć jako indukcyjna ładowarka dla innych smartfonów czy też akcesoriów w postaci np. słuchawek Galaxy Buds Live czy zegarka Galaxy Watch 3. Oczywiście trzeba się liczyć z niską wydajnością tego rozwiązania, ale zawsze jest w stanie poratować w sytuacji awaryjnej.

Aparat

Samsung, za sprawą Galaxy Note’a 20, oddaje w nasze ręce zestaw aparatów składający się z trzech obiektywów:

  • główny 12 Mpix f/1.8,
  • ultraszerokokątny 12 Mpix f/2.2
  • teleobiektyw 64 Mpix f/2.1 (3x zoom optyczny i 30x zoom hybrydowy).

Zdjęcia z głównego aparatu zdecydowanie cieszą oko i przekonują do siebie dobrze odwzorowanymi kolorami, niezłą rozpiętością tonalną i kontrastem.

Bokeh też wygląda dobrze, choć oczywiście jeśli chcemy bardziej odseparować fotografowany obiekt od tła, należy skorzystać z funkcji Live Focus (tryb portretowy w wydaniu Samsunga).

Aplikacja aparatu jak na tacy podaje nam możliwość fotografowania standardowego, z ultraszerokiego kąta oraz z 3-krotnym zoomem optycznym, niejako podpowiadając, że to właśnie ta wartość jest najlepszą, jeśli chodzi o zoom. Dopiero przejście głębiej pozwala skorzystać także z innych opcji: 2x, 4x, 10x, 20x i 30x.

Jakość? Cóż, im większe przybliżenie, tym większe pole do narzekań na ostrość, szczegółowość czy poziom detali. Zresztą, zobaczcie sami:

Zdjęcia robione w nocy są przeciętnej jakości – na szczęście do naszej dyspozycji został oddany tryb nocny. Jeśli o niego chodzi, to muszę przyznać, że mnie nie zachwycił, aczkolwiek widać wyraźnie jego pracę względem automatu w trudnych warunkach oświetleniowych i to warto podkreślić. Zasada jest jednak prosta – im mniej światła, tym gorzej. A w przypadku ultraszerokiego kąta jest… jeszcze gorzej.

Jeśli chodzi o selfie, mamy możliwość manewru pomiędzy zwykłym obiektywem, a szerszym. W dodatku w obu dostępny jest tryb portretowy (Live Focus). Rezultaty są, moim zdaniem, bardziej niż zadowalające.

Wideo nagramy maksymalnie w jakości 8K (ale 24 kl./s.), choć aktualnie należy to traktować bardziej w formie ciekawostki. Niżej możemy zejść do 4K 60 kl./s. zarówno w głównym, jak i przednim aparacie.

Do naszej dyspozycji jest tryb wideo pro, w którym możemy, między innymi, wybierać mikrofon, który ma zbierać dźwięk – albo jeden z fizycznie dostępnych w telefonie, albo podłączony zewnętrznie – przez USB. W niższej jakości jest też dostępne automatycznie śledzenie ostrości. Sama jakość nagrywanego wideo jest bardzo dobra, aczkolwiek najlepsze efekty można uzyskać nagrywając w Full HD 60 kl./s. i w 4K.

Podsumowanie

Samsung Galaxy Note 20 jest smartfonem, który zbiera bęcki przede wszystkim za swoją cenę. 4849 złotych za wersję 5G i 4349 złotych za 4G w przypadku smartfona z, jakby nie było, tworzywa sztucznego, a także z ekranem o 60 Hz, jest przesadą i chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości.

Z drugiej jednak strony, sprzęt jest warty tyle, ile potencjalny klient jest w stanie za niego zapłacić – a na poziom sprzedaży mniejszego przedstawiciela serii Galaxy Note 20 Samsung, z tego, co wiem, raczej nie narzeka.

Abstrahując od ceny, Samsung Galaxy Note 20 jest smartfonem, który i tak będzie się sprzedawał. Wiem też, że ja – mając rozeznanie na rynku – będę się czepiać obecności ekranu 60 Hz czy tworzywa sztucznego, a dla wielu osób nie będzie to miało większego znaczenia. A na pewno nie ponad fakt, że ekran jest płaski, do naszej dyspozycji jest S Pen ze świetnymi możliwościami, a i nie można też zapominać o ekskluzywnej dla tego modelu wersji kolorystycznej – zielonej, dla której też sporo osób może się na niego zdecydować.

Z rzeczy „na nie” według mnie trzeba zwrócić uwagę na dwa braki – slotu kart microSD (jest w Galaxy Note 20 Ultra) i 3.5 mm jacka audio. Nie rozumiem też decyzji Samsunga o przeniesieniu slotu na S Pena z prawej części dolnej krawędzi na lewą, przez co wyciąganie rysika stało się mniej komfortowe.

A Wy co sądzicie na temat Samsunga Galaxy Note 20?

Samsung Galaxy Note 20 – kontrowersyjny smartfon, kontrowersyjna cena (recenzja)
Zalety
S Pen i jego rozszerzone możliwości
płaski ekran Super AMOLED
aparat za dnia (gorzej w nocy)
IP68
głośniki stereo
bezprzewodowy DeX
ładowanie indukcyjne - również zwrotne
nietypowa wersja kolorystyczna - zielona (ekskluzywna dla Galaxy Note 20)
matowa obudowa
Wady
schowek na S Pen przeniesiony z prawej części krawędzi na lewą
ekran 60 Hz
brak slotu kart microSD
brak 3.5 mm jacka audio
tworzywo sztuczne
jakość zdjęć po zmroku
7.8
Ocena