Motorola razr 40
Motorola Razr 40 (fot. Jakub Kordasiński | Tabletowo.pl)

Recenzja Motorola Razr 40. Sztuka kompromisów

Wielu z Was może się wydać to wręcz nieprawdopodobne, ale składane smartfony są z nami już od przeszło czterech lat (licząc od premiery pierwszego Samsunga Galaxy Fold). Serio, sam nie wiem kiedy to zleciało! Trzeba jednak otwarcie przyznać, że mimo upływu czasu, wciąż nie są one nad wyraz popularne i trudno spotkać w jednym miejscu więcej niż jedną osobę ze składakiem w dłoni. Oczywiście głównym tego powodem są wysokie ceny tych urządzeń.

Motorola za sprawą modelu Razr 40 chce przybliżyć składaki do bardziej akceptowalnego dla normalnych klientów pułapu cenowego. Oczywiście, co za tym idzie, firma musiała poczynić tu pewne kompromisy i cięcia kosztów, aby zaoferować atrakcyjniejszą wycenę. Tylko, czy aby na pewno zrobiono to we właściwy sposób i w zasadnych miejscach? Mam co do tego pewne wątpliwości, a dlaczego – tego dowiecie się już czytając niniejszą recenzję ;)

Specyfikacja techniczna Motorola Razr 40:

  • wyświetlacz:
    • wewnętrzny główny: pOLED 6,9 cala, rozdzielczość Full HD+ (2640 x 1080 pikseli), LTPO, częstotliwość odświeżania do 144 Hz, jasność do 1400 nitów, HDR10+,
    • zewnętrzny: OLED 1,5 cala, rozdzielczość 194 x 368 pikseli, częstotliwość odświeżania 60 Hz, jasność do 1000 nitów,
  • ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 7 Gen 1,
  • 8 GB RAM LPDDR4X,
  • 256 GB pamięci wewnętrznej UFS 2.2,
  • Android 13 z nakładką MyUX,
  • WiFi 6e (802.11 a/b/g/n/ac/ax), pasma 2,4 + 5 + 6 GHz,
  • 5G, 4G LTE i LTE-A, 3G, 2G,
  • eSIM, dualSIM (nanoSIM + eSIM),
  • Bluetooth 5.3,
  • NFC, Google Pay,
  • GPS, A-GPS, LTEPP, SUPL, GLONASS, Galileo, Beidou,
  • czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania,
  • aparat główny 64 Mpix, f/1.7, OIS + ultraszerokokątny 13 Mpix, f/2.2, 120°, tryb makro,
  • przedni aparat do selfie 32 Mpix,
  • akumulator o pojemności 4200 mAh, ładowanie przewodowe 30 W + indukcyjne 5 W,
  • USB typu C 2.0,
  • wymiary:
    • rozłożony: 73,95 x 170,82 x 7,35 mm,
    • złożony:  73,95 x 88,24 x 15,8 mm,
  • waga: 188,6 g,
  • IP52.

Cena Motorola Razr 40 w momencie publikacji recenzji wynosi 3999 złotych za konfigurację 8/256 GB – jest to jedyny dostępny w Polsce wariant.

Pachnąca zawartość zestawu

Może zabrzmi to dziwnie, ale gdy już kupicie Razr 40 lub jakikolwiek inny smartfon marki Motorola, otwierając pudełko pochylcie się nad nim i powąchajcie. Naprawdę, nie żartuję ;)

Przechodząc jednak do samej zawartości. W ekologicznie wyglądającym pudełku ulokowano wszystkie potrzebne akcesoria. Do dyspozycji otrzymujemy zarówno ładowarkę o mocy 30 W z przewodem USB-C, jak i plastikowe, przezroczyste etui. Choć, będąc zupełnie szczerym, ten smartfon wygląda na tyle ładnie, że szkoda wkładać go w jakiekolwiek futerały.

No właśnie, a skoro już przy tym jesteśmy…

Konstrukcja i wygląd

Korpus smartfona został wykonany w przeważającej części z połączenia aluminium i skóry ekologicznej. Całość wygląda naprawdę ładnie i zdecydowanie może się podobać – mi osobiście przypadła do gustu. Urządzenie dostępne jest w trzech wariantach kolorystycznych: testowanym przeze mnie fioletowym, ciemnozielonym oraz beżowym.

Patrząc od strony zewnętrznej, widzimy dwa panele ekoskóry, która ogólnie daje przyjemnie odczucie – jest miękka, ma fajną strukturę. Dzięki jej zastosowaniu telefon nie wyślizguje się z rąk, ani nie zjeżdża samoistnie np. ze śliskiego blatu. Co równie istotne, materiał ten nie brudzi się nadto, nie rysuje i (przynajmniej u mnie) nie wytarł się podczas testów.

Na górze umieszczono pokryty szkłem pasek, na którym znalazł się malutki zewnętrzny ekranik, a tuż obok niego dwa aparaty i dioda doświetlająca. Na dolnym fragmencie ulokowano mieniące się logotypy Motorola Razr.

Na lewej ramce mamy slot na jedną kartę nanoSIM – jako druga jest wirtualna eSIM. Po prawo z kolei widzimy odseparowane, małe przyciski regulacji głośności oraz odczuwalnie dłuższy od nich klawisz wybudzania z czytnikiem linii papilarnych. Od spodu naturalnie nie mogło zabraknąć złącza USB typu C i jednego z głośników.

Jednym z kluczowych elementów składanego smartfona jest oczywiście mechanizm składania. Urządzenie zamyka się zupełnie na płasko, a powstająca pomiędzy częściami szczelina jest minimalna. Sam zawias działa bez zarzutu, choć zaznaczam, że otwarcie jedną dłonią nie jest takie proste.

Telefon domyka się magnetycznie. Jeśli chodzi zaś o pozycje otwarcia, to poza pełnym rozwarciem na płasko, możemy ustawić go również pod kątem od około 45 do 120 stopni.

Smartfon po rozłożeniu jest naprawdę smukły – jego grubość wówczas wynosi nieco ponad 7 milimetrów. Złożony mierzy już ponad półtora centymetra, jednak zupełnie szczerze, nosząc go na co dzień w kieszeni nie odczuwa się tego.

Wyświetlacz zewnętrzny

Gdy patrzę na złożoną Motorolę Razr 40, a konkretniej jej górną część, przychodzi mi na myśl Samsung Galaxy Z Flip 4, a to z uwagi na bardzo mały ekran zewnętrzny. Razr 40 jest pod tym względem absolutnym przeciwieństwem Razr 40 Ultra.

O ile model Ultra możemy bezapelacyjnie uznać za urządzenie przełomowe pod względem rozmiaru ekranu zewnętrznego i mnogości funkcji z nim związanych, tak w testowanej przeze mnie czterdziestce, główną zaletą zewnętrznego wyświetlacza jest to, że… w ogóle się tu znalazł.

Oczywiście jestem w stanie zrozumieć, że nie każdy potrzebuje dużego ekranu z zewnątrz, że gdzieś musiano poczynić cięcia, nawet po to, żeby bardziej rozróżnić od siebie modele w portfolio. Mimo wszystko, mogło to wyglądać dużo lepiej.

Producent zastosował tutaj ekran (powinienem napisać ekranik) OLED o przekątnej 1,5 cala i rozdzielczości 194 x 368 pikseli. Ma on standardową częstotliwość odświeżania 60 Hz oraz jasność do 1000 nitów.

I, nie ma się co czarować. Oferuje on bardzo skromną ilość funkcji, zresztą jest po prostu zbyt mały, by dać cokolwiek więcej. Za jego pomocą możemy podejrzeć ostatnie powiadomienia (przesuwając w górę) czy szybko wyłączyć któryś z modułów łączności (w dół).

W ustawieniach można dodać dodatkowe ekrany, takie jak np. pogoda, sterowanie odtwarzaniem czy kalendarz – nawigacja między nimi to przesunięcia w lewo i prawo. Możemy także podejrzeć kto do nas dzwoni i odebrać, bądź odrzucić połączenie. Jest również opcja zrobienia zdjęcia głównym aparatem mając podglą na ekraniku – musimy wykonać gest dwukrotnego, szybkiego obrócenia nadgarstkiem, aby uruchomić aparat.

Podstawowa funkcja to oczywiście wyświetlanie daty i godziny. Do wyboru mamy tu kilkanaście różnych stylów zegara, zatem każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Ekran nie działa w trybie Always On, a podświetla się, gdy weźmiemy telefon do ręki, bądź po tąpnięciu w niego. Co do jasności nie mam zastrzeżeń – jest czytelny nawet w słońcu.

Inną kwestią jest fakt, że w moim egzemplarzu działanie ekranu było mocno dyskusyjne. Notorycznie nie reagował na przesunięcia palcem w górę i w dół, a co za tym idzie, nie pozwalał mi sprawdzić powiadomień, za to przełączanie paneli w bok działało. Jedynym wyjściem było wówczas zrestartowanie telefonu, ale koniec końców po pewnym czasie błąd i tak powracał.

Wewnętrzny wyświetlacz

No dobrze, koniec pastwienia się nad mniejszym, bo ten większy jest zdecydowanie istotniejszym punktem tego telefonu. Gwoździem programu jest składany ekran pOLED mierzący 6,9 cala, w dość wydłużonych proporcjach 22:9. Jego rozdzielczość to Full HD+, a dokładniej 2640 x 1080 pikseli, natomiast z racji zastosowania technologii LTPO mamy tu także adaptacyjną częstotliwość odświeżania do 144 Hz.

Najistotniejsze jest jednak to, że w ogólnym rozrachunku to po prostu bardzo dobry ekran. Kolorystyka jest nasycona i cieszy oko podczas użytkowania, jasność minimalna oraz maksymalna (wynosząca do 1400 nitów) wypada świetnie również w słońcu, a kąty widzenia w pełni zadowalają. Pod tym względem, naprawdę trudno się tutaj czegokolwiek czepiać.

W ustawieniach urządzenia znajdziemy kilka opcji związanych z samym wyświetlaczem. Przede wszystkim, do wyboru jest tutaj wyświetlanie kolorów naturalnych bądź nasyconych, regulację temperatury barwowe oraz redukcję migotania. W przypadku odświeżania panelu, w ustawieniach wyświetlacza mamy dwa tryby działania – do 60 Hz i do 144 Hz, przy czym w obu przypadkach jest to odświeżanie adaptacyjne, w zależności od tego, co robimy.

Na górze ekranu ulokowany został aparat do selfie w postaci otworu o akceptowalnej wielkości. Co do zagięcia – odnotowuję, że wyświetlacz nie rozkłada się całkowicie na płasko, zatem zgięcie na środku jest widoczne i wyczuwalne pod palcem. Nie jest jednak aż tak ogromne i z czasem użytkowania jesteśmy w stanie o nim zupełnie zapomnieć.

Na ekranie naklejona jest folia ochronna – i tu ważna informacja – nie należy jej zdejmować samodzielnie. Wymiany na nową można dokonać w serwisie producenta, a jej zerwanie na własną rękę może poskutkować nawet uszkodzeniem wyświetlacza. Warto o tym pamiętać.

Wydajność i kultura pracy

Nad wydajnością Motoroli Razr 40 pieczę sprawuje procesor Snapdragon 7 Gen 1, wraz z 8 GB RAM i 256 GB pamięci UFS 2.2. No właśnie, i w tym miejscu powstaje pewien zgrzyt. Mówimy o urządzeniu kosztującym niemal cztery tysiące złotych, czyli kompletnie niemało, a wewnątrz otrzymujemy zeszłoroczny procesor ze średniopółkowców i pamięć UFS 2.2.

I tutaj muszę przyznać, że pierwotnie fragment o wydajności miał wyglądać zdecydowanie inaczej. Bowiem przez półtora tygodnia testów pozostawiała ona sporo do życzenia – bardzo często pojawiały się spadki płynności, przycięcia animacji, zarówno przy uruchamianiu, wychodzeniu z aplikacji, jak również podczas przewijania interfejsu systemu.

Na kilka dni przed ukończeniem recenzji pojawiła się aktualizacja systemu, która wniosła przede wszystkim poprawę wydajności – i to znaczącą. Po jej zainstalowaniu, smartfon działa zdecydowanie płynniej. Nadal zdarzają się pomniejsze chrupnięcia animacji, ale dużo rzadziej, przez co znacznie mniej irytują.

Zarządzanie pamięcią RAM niestety nie zachwyca i apki nie zostają w niej wybitnie długo. Często otwarcie paru aplikacji po sobie powoduje, że pierwsza z nich po powrocie do niej już musi przeładować się ponownie – a przecież mamy tu 8 GB, które w teorii dobrze powinno radzić sobie z utrzymywaniem programów w tle.

Nieidealna jest też kultura pracy. Odnoszę wrażenie, że tendencja do nagrzewania to domena układu Snapdragon 7 Gen 1, bowiem Razr 40 zachowuje się bardzo podobnie do testowanego niedawno Xiaomi 13 Lite na tym samym układzie. Z tą różnicą, że tutaj ta skłonność widoczna jest dużo bardziej.

Smartfon potrafi wyraźnie nagrzać się i odczuwalnie wydzielać ciepło podczas normalnych scenariuszy użytkowania. Chociażby przy oglądaniu filmów, przeglądaniu internetu czy mediów społecznościowych. Ciepłota wyczuwalna jest w górnej części telefonu, zatem na szczęście, jeśli chwytamy go bardziej za dół, nie czujemy tego tak bardzo.

System, oprogramowanie

Smartfon pracuje pod kontrolą systemu Android 13 z nakładką Motorola MyUX. Osobiście bardzo lubię ten interfejs, z uwagi na to, że należy do tych bardzo lekkich oraz dobrze zoptymalizowanych. Zawiera sporo fajnych i przydatnych rozwiązań, a wizualnie przypomina co najwyżej lekko zmodyfikowanego czystego Androida.

Oczywiście w dużej mierze system wygląda identycznie jak na każdej innej, nieskładanej Motoroli. Mamy tu między innymi świetne gesty Moto (takie jak np. potrząśnięcie telefonem czy stuknięcie w plecki), jak i mnogie możliwości personalizacji – motywy, czcionki, kształty ikon itd.

Jeśli chodzi zaś o opcje dla składanych ekranów. Na pokładzie znalazła się tutaj możliwość używania na wpół otwartego telefonu, jednakże możliwości tutaj są dość ograniczone. Działa z tym na przykład aparat, gdzie podgląd wyświetla się na górnej połówce wyświetlacza, a wszystkie przełączniki i spust migawki na dolnej.

Podobnie jest przy oglądaniu w aplikacji YouTube’a, wówczas samo wideo zajmuje wyłącznie górną część, a opis i pozostałe opcje – dolną. Szkoda tylko, że nie działa to tak samo w innych serwisach streamingowych, jak chociażby HBO Max czy Canal+.

W momencie publikacji recenzji, telefon ma zainstalowane poprawki zabezpieczeń datowane na 1 czerwca 2023 roku. Niemal pod sam koniec testów dostałem jedną aktualizację, która miała za zadanie poprawić stabilność oprogramowania.

Audio i haptyka

Motorola Razr 40 została wyposażona w głośniki stereo, z czego górny znajduje się na krawędzi ekranu, a drugi na dolnej ramce telefonu. Całość, podobnie jak w innych smartfonach Motoroli, sygnowana jest dźwiękiem przestrzennym Dolby Atmos.

Głośniki Razr 40 grają naprawdę dobrze. Słychać tutaj dużo wspólnego z testowaną jakiś czas temu Motorolą edge 40 Pro, choć ta oczywiście wciąż brzmi lepiej. Oba głośniki są bardzo donośnie, grają czysto, na niemal równym poziomie głośności, ze wskazaniem na ten dolny. Głównie da się tutaj usłyszeć tony średnie, dużo wysokich i najmniej, ale wciąż przyzwoitą ilość basów. Tych mogłoby być zdecydowanie więcej, ale anemicznie również nie jest.

Korzystając ze słuchawek Bluetooth możemy liczyć na wsparcie kodeków audio, takich jak te podstawowe SBC i AAC, aptX Adaptive oraz protokoły wysokiej rozdzielczości LDAC i LHDC.

Na koniec zostały nam wibracje – te w Motoroli Razr 40 stoją na bardzo dobrym, niemalże flagowym poziomie. Smartfon generuje przyjemne odpowiedzi haptyczne, we właściwy sposób zróżnicowane w zależności od tego, co robimy i co mają nam one zakomunikować.

Zabezpieczenia biometryczne

Podstawowym i zarazem najszybszym sposobem dostania się do smartfona jest czytnik linii papilarnych umieszczony na bocznej krawędzi, w przycisku wybudzania. W przypadku składaków, a zwłaszcza flipów, takie umieszczenie jest wręcz obligatoryjne z przyczyn technicznych.

Najważniejsze jest jednak to, że rozpoznawanie opuszków odbywa się rewelacyjnie szybko i w ogromnej większości przypadków bezbłędnie – sporadycznie zdarzały mi się błędy odczytu. Co więcej, możemy przyłożyć nasz palec jeszcze przy zamkniętym ekranie, zatem po jego otwarciu już całkowicie pomijamy ekran blokady.

Alternatywnie nie zabrakło rozpoznawania twarzy. Jak w lwiej części smartfonów, jest ono realizowane samym aparatem bez identyfikacji 3D, zatem nie należy do tak bezpiecznego rozwiązania, jak linie papilarne. Zatem tej metody nie możemy użyć do logowania biometrycznego, np. w aplikacjach bankowych czy mObywatel.

Sam proces identyfikacji rozpoczyna się w momencie, gdy otwieramy klapkę i z reguły jest szybki, ale nie aż tak jak skaner odcisków palców, zatem osobiście preferuję i polecam korzystanie właśnie z linii papilarnych.

Zaplecze komunikacyjne

Cięcia w specyfikacji nie objęły modułów łączności – mamy tu wszystko, czego potrzeba i czego oczekuję od smartfona z wysokiej półki. Motorola Razr 40 obsługuje zarówno sieci 5G, trzyzakresowe WiFi 6e, Bluetooth 5.3, NFC ze wsparciem Google Pay (płatności działają dopiero po otwarciu klapki), jak i GPS.

Na pokładzie jest również eSIM i slot kart nanoSIM – można z nich korzystać równocześnie, dając opcję dual SIM. Wszystkie moduły komunikacji przez cały okres testów działały bezproblemowo – zasięg sieci komórkowych i WiFi nie odbiegał od normy, podobnie jak prędkości internetu. Poniżej możecie zobaczyć przykładowe wyniki pomiarów.

Jeśli zaś mowa o połączeniach telefonicznych, ich jakość jest po prostu bardzo dobra i nie mogę na nią narzekać. Telefon w pełni wspiera połączenia głosowe poprzez VoLTE i VoWiFi w przypadku mojego operatora, tj. sieci Plus, działały bez przeszkód.

Bateria

Za zasilanie odpowiada akumulator o pojemności 4200 mAh. W tym miejscu warto rzucić okiem na konkurencyjne flipy: Samsung Galaxy Z Flip 5 ma 3700 mAh (identycznie jak jego poprzednik), a Oppo Find N2 Flip – 4300 mAh. Można więc powiedzieć, że Motorola Razr 40 plasuje się po środku.

A jak jest z samym czasem pracy? Zazwyczaj dobrze, choć – jak zawsze – sporo zależy tu od sposobu użytkowania urządzenia.

W moich rękach telefon spokojnie wytrzymywał pełną dobę użytkowania. W cyklach mieszanych, gdy nieco więcej przebywałem w domu, korzystając z WiFi wyniki oscylowały w granicach 4,5-5,5h na włączonym ekranie. Nie udało mi się przekroczyć granicy 6h, choć w jednym z cykli było blisko i zabrakło dosłownie kilku minut. Jeśli w grę wchodziły sieci LTE/5G, SoT spadał już do około 4h.

Telefon naładujemy przy pomocy niespecjalnie szybkiej, ale na szczęście obecnej w pudełku ładowarki o mocy 30 W. Aby na ekranie pojawiło się pierwsze 50% musi upłynąć około 23 minuty. Pełne naładowanie zajmuje równo godzinę. Zatem nie jest źle.

Na plus odnotowuję również, że Motorola Razr 40 została wyposażona w ładowanie indukcyjne, choć obsługuje je z mocą wynoszącą zaledwie 5 W. Jak nietrudno się domyślić, przez to cały proces trwa bardzo, bardzo długo.

Aparat

Przez pewien czas jednym z problemów składaków, zarówno dużych foldów, jak i małych flipów, były aparaty. Z racji, że producenci poświęcali wszelkie nakłady finansowe oraz czasowe w to, aby smartfon był przede wszystkim jak najlepszym składakiem, możliwości fotograficzne schodziły na boczne tory. Tendencja ta z roku na rok się odwraca, choć nie w każdym wypadku.

Przejdźmy jednak do meritum. Motorola Razr 40 została wyposażona w dwa aparaty – główny 64 Mpix z optyczną stabilizacją oraz ultraszeroki 13 Mpix z możliwością robienia zdjęć makro. Ogólna jakość zdjęć wykonywanych telefonem jest po prostu dobra.

Za dnia, Razr 40 jest w stanie uchwycić naprawdę ładne kadry, które sporej rzeszy użytkowników mogą się spodobać. Kolorystyka jest naturalna i przyjemna dla oka, ale czasem zdarza się, że algorytmy mylą się i przesycają barwy. Bardzo przypadło mi do gustu rozmycie tła podczas robienia zdjęć obiektów z bliska. Szczegółowość również oceniam pozytywnie.

Niestety, odnotowuję, że telefon potrafi miewać problemy z autofocusem. Czasem też, mimo że teoretycznie na podglądzie sceneria wydaje się odpowiednio i we właściwym miejscu wyostrzona, finalne zdjęcie wychodzi albo nieostre, albo z ostrością skierowaną w inne miejsce kadru.

Ultraszeroki kąt jest mniej szczegółowy, co wychodzi na jaw w szczególności w ciemniejszych sceneriach. Mimo to, na spory plus uznaję bardzo zadowalającą spójność kolorystyczną pomiędzy ultraszerokim, a głównym obiektywem.

Z racji obecności autofocusu w obiektywie ultraszerokokątnym, do dyspozycji mamy też tryb makro. Niestety, wykonywane nim zdjęcia są co najwyżej w porządku – jest to lepszy poziom niż dedykowanych obiektywów 2 Mpix, ale wciąż ilość detali nie powala.

Jak mogliście zauważyć w specyfikacji, zabrakło jakiegokolwiek obiektywu dedykowanego zbliżeniom – te wykonujemy przybliżając z głównej matrycy. Efekt? Każde większe niż dwukrotne przybliżenie kończy się ogromną ilością szumów i brakiem jakichkolwiek detali. Maksymalnie telefon pozwala na zoom do 8x.

Fotki nocne cechują się sporą naturalnością, nic nie jest tutaj zbyt sztucznie przejaśniane. Czasem jednak tryb nocny nie do końca sobie radzi i potrafi pojawić się olbrzymie zaszumienie i drastycznie niska szczegółowość.

W kwestii selfie, warto pamiętać, że możemy je wykonać zarówno dedykowanym do tego przednim aparatem nad składanym wyświetlaczem, a także przy pomocy dwóch obiektywów na tyle, a posłuży nam do tego oczywiście ten maleńki ekran zewnętrzny. W obu przypadkach jakość selfiaków jest przyzwoita, choć czasem niebo i wszystkie pozostałe, jasne elementy kadru wychodzą przepalone.

Co do wideo – maksymalna jakość, jakiej możemy używać, to 4K przy 30 klatkach na sekundę (brak 4K 60 fps). Niestety, nie ma możliwości przełączania się między obiektywami podczas nagrywania, natomiast generalnie ultraszeroki umożliwia nagrywanie w 4K.

Samą jakość filmów oceniam pozytywnie – kolorystyka jest bardzo dobra, stabilizacja działa poprawnie, choć czasami pojawiają się płynnością nagrania i zacinaniem się. Autofocus działa celnie, ale czasem nieco powolnie.

Podsumowanie – dla kogo jest Motorola Razr 40?

Motorola chciała stworzyć składaka, który będzie dużo atrakcyjniej wyceniony względem konkurencji i będzie mógł stanowić dla potencjalnych klientów ciekawą alternatywę dla zakupu kolejnego zwykłego smartfona.

I, w aspekcie cenowym rzeczywiście się to udało – konkurencyjny Galaxy Z Flip 5 kosztuje 5599 złotych, a Oppo Find N2 Flip – 4999 złotych. Tu otrzymujemy flipa kosztującego o co najmniej tysiąc złotych mniej od wymienionych. Tylko cena to nie wszystko, bo jeśli już wydajemy taką kwotę na smartfon, mamy prawo sporo od niego oczekiwać.

Tymczasem, Motorola Razr 40 to fajne urządzenie, ale nie obyło się bez mankamentów. Pozytywnie oceniam sam główny wyświetlacz, głośniki, jakość wykonania i konstrukcję. Bateria także spisuje się nad wyraz dobrze. Możliwości fotograficzne nie należą do fenomenalnych aspektów telefonu, ale zdjęcia z Razr 40 mogą się podobać i wypadają zadowalająco.

Moim zarzutem jest tutaj mimo wszystko wydajność urządzenia i jego kultura pracy. Smartfon po wspomnianej aktualizacji działa już lepiej, relatywnie płynnie, ale nie do końca tak, jak można by tego oczekiwać w tym segmencie cenowym. Problematyczne jest też nagrzewanie się, które pojawia się nawet przy zupełnie zwykłym użytkowaniu.

Zewnętrzny wyświetlacz jest mały i nie oferuje nazbyt dużej ilości funkcji, a na tle Razra 40 Ultra, tudzież nowego Galaxy Flipa 5, wypada wręcz ubogo. Rozumiem jednak, że nie każdy potrzebuje tak dużego ekranu na zewnątrz i takie osoby najpewniej nawet nie zwrócą na to uwagi.

Koniec końców, jeśli zawsze patrzyliście z podziwem na składane smartfony, ale były one dla Was za drogie, to Motorola Razr 40 może być dla Was. Jeśli jednak oczekujecie flagowej wydajności i równie flagowego, świetnego aparatu – tutaj ich niestety nie znajdziecie.

Motorola razr 40
Recenzja Motorola Razr 40. Sztuka kompromisów
Zalety
bardzo dobry główny wyświetlacz
świetna jakość wykonania i wygląd
pełne zaplecze komunikacyjne
bardzo dobre głośniki
zadowalający aparat
kompletny zestaw, wraz z etui
Wady
wydajność powinna być lepsza
spore nagrzewanie się w codziennym użytkowaniu
niewielki zewnętrzny ekran z małą ilością funkcji
brak wodoodporności (konkurencyjne Samsungi ją mają)
7
Ocena