klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard
(fot. Mateusz Szymański - Tabletowo.pl)

Recenzja Wooting 60HE. Najlepsza klawiatura gamingowa!

Gracze, poszukujący najlepszej klawiatury, mają trudne życie. Często są oni bowiem bombardowani marketingowym bełkotem producentów, których produkty nie oferują niczego, co znacząco usprawniłoby rozgrywkę i zapewniłoby przewagę nad przeciwnikiem. Na szczęście jakiś czas temu światło dzienne ujrzał model Wooting 60HE niderlandzkiej marki, która od lat stara się wprowadzać na rynek coraz to więcej innowacji. Jako że sam kocham rozwój technologii, podjąłem się przetestowania tej klawiatury. Jak wypadła? Zapraszam do lektury!

Poczynania marki Wooting śledzę już od dawna. Pamiętam jeszcze klawiaturę Wooting One, która – wykorzystując technologię optyczną – była w stanie zaoferować analogowe działanie klawiszy. Nie była ona co prawda pionierem dodawania analogowości do klawiatur, ale z pewnością zrobiła to, jak na tamte czasy, najlepiej. Następnym krokiem było jednak zrobienie tego samego, ale z użyciem magnesów.

Tak narodziły się właśnie klawiatury Wooting z serii HE, w tym recenzowany dzisiaj 60HE. Korzystają one z przełączników Lekker, wykorzystujących magnesy i Zjawisko Halla do aktywacji. Czytając te wszystkie zapewnienia na stronie producenta o cudowności jego klawiatury można jednak pomyśleć, że to kolejna próba namówienia klienta na kupienie drogiego produktu oferującego niewiele więcej od standardowego modelu autorstwa RAZER czy Corsair.

Dlatego też postanowiłem sprawdzić na ile poprawnym jest stwierdzenie, że Wooting 60HE daje graczom realną przewagę. I nie tylko.

klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Opakowanie

Pudełko, w którym przychodzi do nas produkt, to zawsze pierwszy fizyczny kontakt z nim. Miło jest zatem być powitanym przez opakowanie, które wprowadza nas w urządzenie, zanim jeszcze je odpakujemy. Karton, w środku którego znajduje się Wooting 60HE pokazuje, w jakim kierunku chce podążać marka. Logo firmy, nazwie produktu i napisom z tyłu towarzyszy czarne tło, wypełnione połyskującymi pseudonimami osób, które zakupiły klawiaturę w wersji Founders Edition.

To forma ukłonu niderlandzkiego producenta w stronę osób, które wspierają ich działalność, a ja uważam to za coś pięknego. Widać dzięki temu, że mamy do czynienia z czymś więcej niż gigantycznym przedsiębiorstwem, które za nic ma sobie swoich klientów. Widać chęć współpracy ze społecznością w celu tworzenia jak najlepszych klawiatur, a takie postępowanie zawsze mi się podoba.

Niektórym może brakować obrazka wizualizującego produkt, a także krótkiej specyfikacji i wypisania podstawowych cech. Bądźmy jednak realistami: nikt nie czyta takich rzeczy na pudełku klawiatury za tyle forsy, na którą trzeba trochę poczekać i grubo się zastanowić przed jej zakupem. Postawa Wooting jest więc w tej kwestii w pełni przeze mnie zrozumiała.

Akcesoria

Dodatkowa zawartość w pudełku to element, który zawsze doceniam, ale nie jest on dla mnie kluczowy. Wooting, poza klawiaturą, dorzucił ładny przewód USB-A do USB-C w dwukolorowym oplocie, druciany keycap puller, dwa gratisowe przełączniki, dwie zapasowe śrubki, pasek wraz z potrzebnymi elementami do doczepienia go do obudowy, a nawet specjalnie zaprojektowaną pocztówkę.

Kable w oplocie to swego rodzaju zmora klawiatur, gdyż producenci bardzo rzadko przykładają do nich wystarczająco dużo uwagi. Często kończy się to trudnościami z wyprostowaniem fabrycznych zagięć. Cieszę się zatem, że w tym przypadku nie jest to żadnym problemem i oplot nie stawia prawie żadnego oporu przy odginaniu. Dzięki temu może on towarzyszyć mi na biurku od dnia odpakowania tej klawiatury.

Niezmiernie cieszy mnie też obecność drucianego narzędzia do zdejmowania nakładek, gdyż producenci znacznie częściej dorzucają do zestawu badziewny wariant wykonany w pełni z plastiku. Wariant z drucików jest nie tylko wygodniejszy w obsłudze, ale również nie uszkadza ścianek keycapów.

klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Od góry

Wooting 60HE, jak już sama nazwa wskazuje, jest klawiaturą w rozmiarze 60%. Oznacza to, że fizycznie do dyspozycji jest wyłącznie sekcja alfanumeryczna, a reszta klawiszy ukryta jest na cyfrowych warstwach. Format ten preferowany jest przez graczy, bo za jego pomocą można bez problemu grać w większość gier, a przy tym zaoszczędzić dużo miejsca na ruchy myszką. Ponadto uważam, że 60% jest bardzo ergonomicznym rozmiarem nawet do codziennego użytkowania, ponieważ chowając funkcjonalność pod skrótami klawiszowymi nie musimy sięgać palcami do oddalonych przycisków.

Gdyby ktoś ewentualnie chciał wymienić keycapy w tym modelu, to z pewnością ucieszy go informacja o zastosowaniu przez producenta układu ANSI ze standardowym rzędem dolnym. Jest to też dobra wieść dla wszelkich przeciwników wysokiego Entera, bo ANSI charakteryzuje się pełnym lewym Shiftem i niskim Enterem.

Jedynym dostępnym wariantem kolorystycznym jest czarny, a obudowę wykonano w pełni z tworzywa sztucznego. Ramka dookoła klawiszy jest delikatnie szersza niż w większości modeli 60%, a „podbródek” schodzi w dół pod łagodnym kątem, tworząc w ten sposób ładną estetykę. Przypomina mi to trochę RAZER BlackWidow V2.

klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Trudno nie zauważyć, że od lewej krawędzi odstaje uchwyt, do którego przymocować można materiałową opaskę za pomocą dwóch śrubek i kawałku silikonu, dołączonych w zestawie. Muszę przyznać, że nigdy nie spotkałem się z takim rozwiązaniem, ale nawet mi się ono podoba. Zawsze miło jest zobaczyć cechy wyróżniające produkt na tle konkurencji. Dodatkowo każdy może sobie zaprojektować własną opaskę ze swoim nadrukiem, zgodnie z wymiarami dostępnymi na stronie producenta, co pozwoli na jeszcze lepsze dopasowanie klawiatury do siebie.

Mam jednak jeden zarzut co do tej opaski. Rozumiem zamysł i mi osobiście pasuje taki dodatek, ale zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób może okazać się to zbędnym dziwadłem. Dla nich nie ma zbytnio alternatywy, bo jeśli nie przypną opaski do obudowy, to wciąż będą mieć odstający z lewej strony uchwyt. Szkoda zatem, że nie ma opcji wyboru wersji bez takiego uchwytu, a zamiast tego z symetryczną obudową.

Od spodu

Odwracając klawiaturę do góry nogami odsłonimy jej pierwszą słabość. Chodzi rzecz jasna o brak jakichkolwiek rozkładanych nóżek do regulacji kąta nachylenia. Przez to jesteśmy skazani na domyślny profil, wynoszący około 5 stopni, czyli stosunkowo niewiele. Ja sam o wiele bardziej preferuję pochylenie na poziomie co najmniej 9 stopni, a zatem do korzystania z Wooting 60HE musiałem się za każdym razem przyzwyczajać, a często dokładać też podpórkę pod nadgarstki.

Nie zabrakło na szczęście gumek antypoślizgowych, które są w tym przypadku żółte i znajdziemy ich łącznie 4 sztuki – po jednej w każdym z rogów. Radzą sobie one fantastycznie z utrzymaniem klawiatury w miejscu, nawet pomimo jej niskiej wagi (wynoszącej 628 g). Obok jednej z nich umieszczono dodatkowo logo producenta, czyli literę W, przypominającą kształtem koronę, w prostokątnej obramówce.

klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Od boku

Jeśli zerkniemy na recenzowany dziś produkt od boku, momentalnie w oczy rzuci nam się jego kluczowa cecha – osłonięcie przełączników obudową. Jest to przeciwieństwo tak zwanego floating-key designu. Osobiście jestem ogromnym fanem schowanych przełączników, bo dzięki temu klawiatura wygląda bardziej elegancko i nie przypomina zabawki. Ponadto ścianki obudowy pochłaniają część fal dźwiękowych, minimalnie wyciszając stukanie.

Z drugiej strony fani float-key argumentują swoją miłość do takich konstrukcji łatwością w ich wyczyszczeniu poprzez wymiatanie brudu na boki, na przykład sprężonym powietrzem. Uważam natomiast, że wystarczy nie spożywać nadmiernej ilości posiłków przy biurku, a problem konieczności częstego czyszczenia peryferiów rozwiąże się sam. Wspomnieć należy też, że przez odsłonięcie przełączników więcej brudu dostanie się we wszelkie przerwy i szparki.

Od frontu lepiej widoczne jest to łagodne zejście, o którym wcześniej wspominałem. Widać też, że umieszczono na nim logo producenta, na samym środku. Na ogół narzekam na wszelki branding, ale w tym przypadku tego nie zrobię. Podoba mi się bowiem wygląd logotypu marki Wooting, bo wygląda on trochę jak korona, a taka klawiatura zasługuje na koronę.

Tył urządzenia ozdobiony jest bardzo ciekawie wyglądającym patternem, przypominającym nieco grill. Jest to właściwie jedyne miejsce w całym Wooting 60HE, gdzie producent puścił wodze fantazji i dodał nieco agresywniejszego charakteru. W mojej opinii nie ma w tym nic złego, ale z drugiej strony bardziej pasowałaby mi w tym miejscu kompletnie płaska powierzchnia.

Złącze USB-C osadzone zostało tuż przy lewej (patrząc od przodu) krawędzi klawiatury, co wiąże się z bardzo ważną z mojej perspektywy cechą tego modelu, o której opowiem więcej w następnej sekcji. Z profilu dostrzec można z kolei wyraźne pochylenie obudowy w kierunku użytkownika, a także fakt, że mamy do czynienia z pojedynczym kawałkiem plastiku, a nie na przykład obudową dwuczęściową, skręconą w całość z użyciem śrubek. Mimo to producent sprawił, że górna sekcja odstaje nieco na boki, co tworzy bardzo przyjemną dla oka estetykę.

Wnętrze

Zazwyczaj wewnętrzna część klawiatury nie reprezentuje sobą nic ciekawego lub wykraczającego poza normę, ale inaczej jest w przypadku recenzowanego dziś modelu. Otóż Wooting zrobił fenomenalną robotę przystosowując 60HE do wymiany obudowy na dowolną inną korzystającą ze standardu GH60 – popularnego wśród niedrogich klawiatur 60%. Dzięki temu możemy zamienić Wooting 60HE w urządzenie premium, poprzez samą zmianę na obudowę wykonaną z aluminium.

Przy wymianie trzeba jednak zwracać uwagę na kompatybilność. O niej stanowią dwa elementy: miejsce, w którym osadzony jest port USB-C, a także rozłożenie gwintów na śrubki trzymające PCB w obudowie. Większość klientów wybiera obudowy, takie jak Tofu60 czy Poseidon60. Jeśli ktoś chce jednak nieco bardziej zaszaleć, może umieścić wnęrzności 60HE chociażby w obudowie Wilba.Tech Salvation czy nawet GEONWORKS Frog Mini, przy czym do tej drugiej należy dodatkowo wydrukować lub wyciąć specjalną płytę mocującą. Dla chcącego nic trudnego, a mnie zawsze cieszy otwartość producentów na wszelką customizację klawiatury.

Jeśli martwicie się natomiast o gwarancję – bez obaw. Wooting zapewnia, że posiadacze 60HE mogą w dowolnym stopniu modyfikować klawiaturę, o ile nie doprowadzi to do jej uszkodzenia. Można więc zmieniać do woli obudowę czy smarować przełączniki, a na oficjalnym serwerze Discord producenta jest nawet specjalny kanał do dzielenia się ze społecznością swoimi „modami”.

Nie kończąc jeszcze wątku wnętrza, pragnę wspomnieć o znajdujących się na spodzie obudowy i pod stalową płytą mocującą warstwach pianki wygłuszającej. Ich zadaniem jest zmienić brzmienie na to bardziej preferowane przez konsumentów poprzez usunięcie większości pogłosu. Rzeczywisty wpływ na dźwięk jest niewielki, ale mimo wszystko lepiej mieć wewnątrz obudowy wypełnienie i móc je ewentualnie samodzielnie wyjąć, niż nie dostać go wcale i musieć dokupywać na własną rękę przy okazji chęci wygłuszenia urządzenia.

Na koniec dodam, że wszystkie te obrazki, widoczne pod prawie każdym klawiszem, zostały umieszczone tam przez kupców wersji Signature Edition klawiatury Wooting 60HE. Ten limitowany wariant pozwolił bowiem pozostawić po sobie ślad wewnątrz każdego kiedykolwiek wyprodukowanego egzemplarza.

Zabieg ten jest podobny jak w przypadku umieszczenia pseudonimów na pudełku, ale bardziej dosadny. Każdy mógł bowiem samodzielnie zaprojektować swój obrazek. Może Was bawić, że jaram się takimi detalami, ale jestem naprawdę zachwycony, jak bardzo marka Wooting stara się pokazać, że chcą być marką od ludzi dla ludzi. Poza tym niektóre z tych obrazków wyglądają po prostu świetnie!

klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Keycapy

Klawiatura stworzona z myślą o graczach powinna oferować wytrzymałość na najwyższym poziomie w sektorach najbardziej narażonych na zużycie, takich jak wchodzące w ciągły kontakt z palcami nakładki. Dlatego też cieszy mnie niezmiernie, że Wooting 60HE korzysta z keycapów, wykonanych z tworzywa PBT metodą podwójnego wtrysku, co czyni je najwytrzymalszymi na rynku. Ale dlaczego?

Tworzywo PBT jest wytrzymalszą alternatywą dla ABS-u, ale jednocześnie ma swoje bolączki. Zaczynając jednak od zalet, jest ono znacznie odporniejsze na wycieranie, dzięki czemu tekstura powierzchni jest wytracana niezwykle wolno. Ponadto można kąpać je w gorącej wodzie bez obawy o ewentualne deformacje.

Plastik ten też nie żółknie, w przeciwieństwie do ABS-u. Czasem można jednak natrafić na dłuższe klawisze, takie jak spacja, które niestety ucierpiały od deformacji już w trakcie produkcji. Mówi się na to „warping” i osobiście wielokrotnie miałem z tym zjawiskiem do czynienia, ale cieszę się, że w przypadku recenzowanego dziś modelu nie ma w tej kwestii żadnych problemów, to znaczy wszystkie nakładki są idealnie proste.

Metoda podwójnego wtrysku, zwana też double-shot, polega na wykonaniu znaków z osobnego kawałka plastiku (w tym przypadku prześwitującego) niż cała reszta bryły (tutaj czarna). Dzięki temu wszelkie literki są nie do zmazania, bo stanowią integralną część konstrukcji i, żeby jakkolwiek je uszkodzić, trzeba by w nią ingerować – a tak przecież nie eksploatuje się klawiatury.

Podwójny wtrysk przykłada się w tym przypadku pośrednio też do grubości ścianek keycapów, która wynosi w tym przypadku 1,4 mm, a zatem dosyć sporo. Grubsze nakładki zapewniają z kolei pełniejsze brzmienie i jeszcze większą wytrzymałość.

Gdzieś kiedyś utarło się przekonanie, że chropowata powierzchnia keycapów jest preferowana przez graczy, bo zapewnia ona najlepszą przyczepność dla opuszków palców. Poniekąd jestem w stanie się z tym zgodzić, ale zazwyczaj najlepiej „kleiły” mi się palce do bardzo gładkich nakładek, takich z teksturą zbliżoną do szkła. Mimo wszystko gra na Wooting 60HE jest stosunkowo przyjemna za sprawą bardzo chropowatej powierzchni.

Skoro o wygodzie mowa, trzeba też wspomnieć o profilu. Co ciekawe, nie mamy tu do czynienia z popularnym OEM, który spotkać można we właściwie każdej klawiaturze mainstreamowej. Zamiast tego Wooting 60HE korzysta z jakiejś hybrydy OEM i Cherry, do czego doszedłem zauważając połączenie cech obu tych profili. Wysokość keycapów jest tylko delikatnie większa od tych Cherry, a spód jest kanciasty. Górna powierzchnia jest natomiast lekko wyprofilowana, zaś jej rogi – zaokrąglone. Korzystanie z tego profilu uważam za bardzo wygodne.

Na koniec pozostawiłem kwestię fontu. Tutaj wybór padł na elegancki krój pisma połączony z ikonami w miejscu większości modyfikatorów. Nie jestem fanem reprezentowania roli klawiszy za pomocą strzałek, więc niezbyt podoba mi się to również w tym przypadku. Trzeba natomiast przyznać producentowi, że wybrał naprawdę ładne kształty ikonek.

Literki i cyferki są z kolei domnięte, w przeciwieństwie do fontów, używanych w wielu konkurencyjnych klawiaturach gamingowych. Podoba mi się takie rozwiązanie, chociaż wiąże się ono z nieco gorszą penetracją przez podświetlenie. Wewnętrzna sekcja liter, takich jak O, musi być bowiem podtrzymywana przez czarne wsporniki, które blokują część światła tworząc ciemniejsze punkty.

klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Stabilizatory

Chciałbym chwalić markę Wooting na każdym kroku, ale niestety ich gamingowa klawiatura 60% ma jeden poważny problem – stabilizatory. Znajdują się one pod każdym z dłuższych klawiszy i siedzą w płycie mocującej na zatrzaski. Ich rolą jest stabilizowanie keycapa przy wciskaniu go bliżej bocznych krawędzi – to dzięki nim przycisk jedzie równo w dół, zamiast przechylać się na bok i blokować.

Ich konstrukcja oparta jest o metalowe druciki, które mają tendencję do hałasowania. Dlatego też stosuje się prostą modyfikację, polegającą na nasmarowaniu ich końcówek tam, gdzie luźne ruchy mogą generować klekotanie. Niestety, Wooting nie wykonał sumiennie tego zadania, umieszczając odpowiednią ilość smaru, ale niestety nie w najważniejszym miejscu – na samym końcu drucika.

Efektem jest strasznie głośna kultura pracy wszystkich klawiszy stabilizowanych, a przede wszystkim spacji. Na szczęście własnoręczne poprawienie smarowania nie należy do najdroższych zadań i nie powinno stanowić dla nikogo problemu, aczkolwiek w 2023 roku oczekiwałbym mimo wszystko od wszystkich producentów smarowania chociaż zbliżonego do ideału.

klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Przełączniki

Do tej pory opisywałem wiele pozytywnych cech klawiatury Wooting 60HE, ale nie ukrywajmy – jej fenomenalność kryje się przede wszystkim za zamontowanymi w niej przełącznikami. Są to bowiem Wooting Lekker, bazujące na Gateron KS-20 (tych samych, co w serii SteelSeries Apex Pro) i wykorzystujące do aktywacji zjawisko zwane Zjawiskiem Halla. Na czym ono polega? Już spieszę z wyjaśnieniem.

Zjawisko Halla opiera się na występowaniu różnicy potencjałów w przewodniku, gdy znajduje się on pod napięciem i wystawiony jest na działanie pola magnetycznego. Przekładając to na prostszy język, jeśli przez przewód płynie prąd, to im bliżej niego znajdzie się magnes, generujący pole magnetyczne, tym więcej elektronów zostanie odgiętych w jego kierunku. Różnica ta nazywa się napięciem Halla i można ją zmierzyć za pomocą odpowiednich sensorów.

W przypadku recenzowanej dziś klawiatury mamy do czynienia z magnesami, zamontowanymi w trzonie każdego z przełączników, odginającymi elektrony płynące przez przewodniki na PCB. Sensory następnie mierzą napięcie Halla i przetwarzają to na informację o głębokości wciśnięcia. Dzięki temu klawiatura doskonale wie, na jaki dystans wcisnęliśmy klawisz, co następnie pozwala na wykorzystanie tych danych w różnorakich celach.

klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard hall effect
(źródło: Wooting)

Pierwszy i najprostszy sposób na wykorzystanie Zjawiska Halla w klawiaturze to możliwość wybrania progu aktywacji. Można go ustawić w przedziale od 0,1 mm do 4 mm włącznie, czyli na całej długości skoku przełączników Lekker. To sprawia, że mamy do czynienia z teoretycznie najszybszą klawiaturą na świecie, ponieważ żaden inny model nie oferuje aktywacji już przy wciśnięciu przełącznika na dystans 0,1 mm.

Ale po co komu tak właściwie ta funkcja? Otóż gracze z pewnością wykorzystają ją do odnalezienia balansu pomiędzy szybkością aktywacji, a wygodą użytkowania. Niektórzy narzekają bowiem, że przełączniki aktywują się od lekkiego muśnięcia klawisza przy ustawieniu aktywacji najwyżej jak się da. Innym nie podoba się z kolei konieczność dociskania klawisza do 2 mm, jak w większości klawiatur. Dlatego też opcja samodzielnego wybrania progu jest bardzo przydatna.

Ponadto, osoby wykorzystujące klawiaturę głównie do pisania, także mogą skorzystać na tej opcji. Jeśli wolą mieć aktywację na 3,6 mm, nic nie stoi na przeszkodzie w ustawieniu jej na takiej właśnie wysokości. Albo na 2,4 mm, albo na 1,6 mm. Jak to się mawia – dla każdego coś dobrego. Osobiście do pisania ustawiłem sobie próg 1,8 mm i uważam go za niezwykle wygodny.

Na tym nie kończy się jednak zakres możliwości zapewnionych przez konfigurowalny próg aktywacji. Można bowiem ustawić także Dynamic KeyStroke (DKS), pozwalający na umieszczenie pod jednym klawiszem aż czterech różnych funkcji. Osobiście nie znalazłem większego zastosowania dla aż czterech progów aktywacji na jednym klawiszu, ale za to widzę potencjał w dwóch: możemy ustawić pod klawiszem W standardowe działanie od 1,2 mm, ale po dociśnięciu przycisku do 3 mm dojdzie do tego Shift. Efektem będzie powolny chód postaci przy lekkim wciśnięciu oraz sprint przy głębszym. Oczywiście wartości te są jedynie przykładowe.

Chociaż niekoniecznie powiązane ze Zjawiskiem Halla, przełączniki Lekker oferują też dwie opcje, których przydatność można znaleźć w obu zastosowaniach – zarówno w grach, jak i przy pisaniu. Pierwsza z nich to Mod Tap, pozwalający na ustawienie pod jednym klawiszem podwójnego działania w zależności od wykonanej akcji. Przykładowo, jeśli szybko klikniemy i puścimy klawisz CapsLock, jego działanie będzie standardowe. Jeżeli jednak przytrzymamy go, to jego funkcją może być na przykład FN, ułatwiając w ten sposób dostęp do strzałek ukrytych na drugiej warstwie.

Druga opcja to Toggle Key. Jak już sama nazwa wskazuje, dzięki niej możemy zmienić działanie klawisza z dynamicznego na przełączajace. Jednym z zastosowań, jakie znalazłem dla tej funkcji, jest chociażby przeprogramowanie lewego Shifta tak, aby ten włączał się na stałe po pojedynczym wciśnięciu. Żeby go natomiast wyłączyć, należy wcisnąć go raz jeszcze – zupełnie tak, jak w przypadku CapsLocka, NumLocka czy ScrollLocka. Potencjał jest spory, bo do pisania można ustawić w ten sam sposób klawisz FN, dzięki czemu nie trzeba go trzymać, żeby korzystać z drugiej warstwy.

Chociaż wszystkie wymienione powyżej opcje wykorzystujące potencjał przełączników opartych o Zjawisko Halla brzmią świetnie, to najwięcej uwagi graczy przykuła funkcja Rapid Trigger. Polega ona na kompletnym pozbyciu się progu aktywacji na rzecz ciągłego wykrywania przez sensory czy klawisz jest wciskany w dół, czy do góry. W praktyce działa to tak, że dla klawiatury aktywacją jest każdy ruch do dołu, a deaktywacją – każdy w górę. Możemy zatem docisnąć klawisz do 3,4 mm i cofnąć do 3,3 mm, a klawiatura potraktuje to jako puszczenie klawisza.

Rapid Trigger jest szczególnie przydatny w grach FPS i rytmicznych. W tych pierwszych pozwala na znacznie sprawniejsze „counter strafe’owanie”, ponieważ nie musimy wciskać i puszczać klawiszy w idealnym rytmie i na odpowiedniej wysokości. Jeśli nie wiecie, czym jest „counter strafing”, to polega on na ciągłym ruchu w bok i nagłym zatrzymywaniu się poprzez wciśnięcie przeciwnego klawisza (czyli idąc w lewo puszczamy klawisz A i od razu wciskamy D, żeby kompletnie zastopować ruch postaci w bok). Dzięki temu celność broni momentalnie odzyskuje 100% za każdym razem, gdy postać się zatrzyma, a jednocześnie nie jesteśmy łatwym celem dla przeciwnika.

W grach rytmicznych, szczególnie osu!, Rapid Trigger przydaje się z kolei do szybkiego klikania klawiszy. Normalne przełączniki wymagają od graczy perfekcyjnego wciskania i puszczania w okolicach punktu aktywacji, jeśli ci chcą osiągać bardzo wysokie prędkości. Opisywana przeze mnie opcja sprawia jednak, że punkt aktywacji de facto nie istnieje, a zatem nie ma znaczenia na jakieś wysokości skoku palce gracza będą wykonywać ruchy.

Wielu graczy, w tym ja, momentalnie odczuło różnicę w szybkości podczas grania w osu!. Dla przykładu, moja prędkość „streamowania” (szybkiego wciskania dwóch klawiszy naprzemiennie) na normalnej klawiaturze w momencie pisania tej recenzji wynosi według testu średnio 228 uderzeń na minutę, natomiast na Wooting 60HE – 268 BPM.

Film prezentuje działanie funkcji Rapid Trigger. Zielone światło oznacza ruch w dół, zaś czerwone – w górę.

Ze względu na to, że interpretowana przez klawiaturę siła sygnału rośnie liniowo, to przełączniki oparte o Zjawisko Halla są z definicji analogowe. To z kolei sprawia, że jeśli taka klawiatura będzie emulować kontroler, dla komputera niczym nie będzie się to różnić od grania za pomocą analogów. Wspominam o tym dlatego, że Wooting 60HE pozwala na takie rozwiązanie, czego nie potrafił zrobić chociażby SteelSeries Apex Pro Mini na takich samych przełącznikach.

Zapytacie jednak: jaka jest przewaga takiego rozwiązania? Otóż najbardziej docenią to gracze gier wyścigowych, takich jak TrackMania, gdzie każdy ruch jest niezwykle ważny. Za sprawą analogowego sygnału są oni w stanie jeszcze dokładniej korygować tor jazdy samochodu. Analogowość można też wykorzystać w innych grach, na przykład w Overwatch 2 – tam, im głębiej wciśniemy klawisz W, tym szybciej będzie szła postać.

Film obrazuje siłę sygnału analogowego i rozpoznanie jej przez klawiaturę. Im jaśniejsze światło, tym silniejszy sygnał.

Jak sami widzicie, Wooting 60HE jest klawiaturą niezwykle rozwiniętą pod względem technologicznym, wyciskającą maksimum potencjału z magnetycznych przełączników Lekker. Jest jednak jeszcze jedna zaleta tego modelu – wytrzymałość.

Otóż przełączniki, korzystające ze Zjawiska Halla, nie muszą używać żadnych metalowych kontaktów, a ich żywotność zależna jest wyłącznie od magnesów i sensorów. Producent deklaruje ich wytrzymałość na poziomie 100 milionów wciśnięć, ale w rzeczywistości nie ma żadnych przeciwskazań, żeby wpisać w tej rubryczce wartość wynoszącą 10 miliardów.

Są to bowiem przełączniki praktycznie niezniszczalne, a jedyne, co może doprowadzić do zepsucia któregokolwiek z klawiszy, to uszkodzenie PCB lub rozmagnesowanie magnesów, które zajmuje setki lub nawet tysiące lat. Wychodzi więc na to, że prędzej ludzkość znajdzie wygodniejszy sposób na wprowadzanie tekstu do komputera od klawiatur niż poprawnie użytkowany Wooting 60HE się zepsuje.

klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Może wydawać się to oczywiste po przeczytaniu wszystkich tych akapitów, ale wolę mimo wszystko wyjaśnić, że przełączniki Lekker są liniowe, a co za tym idzie punkt aktywacji nie jest w nich w żaden sposób zaznaczony przez sprzężenie zwrotne. Tylko w taki sposób można wykorzystać pełny potencjał Zjawiska Halla, więc jest to logiczny wybór ze strony producenta.

W liniowcach jedyny opór przez cały skok generuje sprężyna, która w tym przypadku wymaga 60 gramów siły do doprowadzenia trzonu do samego dołu. To stosunkowo niewiele, co czyni je względnie lekkimi przełącznikami. Dla porównania, popularne Cherry MX Red wymagają około 55 gf. Jeśli chcielibyśmy wymienić sprężynki na cięższe, niestety, mamy związane ręce, bo Lekker mają niestandardowe wymiary wnętrza i są kompatybilne jedynie z fabrycznymi sprężynkami i tymi dostępnymi do osobnego zakupu w sklepie Wooting. Producent oferuje jednak wyłącznie lżejszy wariant – 50 gf.

Wymiana sprężynek i wszelkie inne modyfikacje są banalne do przeprowadzenia, ponieważ przełączniki Lekker nie są w żaden sposób przymocowane na stałe do klawiatury. Wystarczy pociągnąć je do góry za pomocą odpowiedniego narzędzia, a te w miarę swobodnie wyjdą. Następnie można je z łatwością otworzyć śrubokrętem lub specjalnym otwieraczem i na przykład przesmarować.

O ile jednak widzę sens smarowania sprężyn, to nakładanie nawet cienkiej warstwy oleju na trzon nie niesie żadnej poprawy. Lekker wykorzystują bowiem magnesy do aktywacji, więc jedyne tarcie, jakie zachodzi w ich wnętrzu, to to pomiędzy trzonem, a prowadnicami. Są one zatem idealnie gładkie już fabrycznie, a smarując je sprawimy, że powierzchnia styku będzie większa, co paradoksalnie może zwiększyć tarcie.

Wiele osób narzeka na chybotanie się trzonów w Wooting Lekker, co w nomenklaturze klawiaturowej zwie się „wobble”. Spowodowane jest to prawdopodobnie zbyt dużymi tolerancjami pomiędzy trzonem, a otworem w górnej części obudowy. Nie zauważyłem natomiast żadnego negatywnego wpływu na użytkowanie klawiatury, wynikającego z wobble. Jest to jedynie niezbyt przyjemne, gdy przełączniki bujają się pod palcami.

klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Brzmienie

Wierzcie lub nie, cała powyższa sekcja składa się z około 1500 słów. Prawie wszystkie te słowa chwalą zamontowane w Wooting 60HE przełączniki Lekker. Teraz jednak pora na kilka gorzkich słów o brzmieniu, na które wpływ mają między innymi sprężynki. Otóż recenzowany dziś model to jedna z najdziwniej brzmiących klawiatur, z jakimi miałem do czynienia. Każdemu wciśnięciu towarzyszy bowiem nietypowy pogłos, jakby szelest.

Wynika to z rezonowania sprężynek. Im bardziej zbliżymy do nich ucho, tym lepiej usłyszymy, że to po prostu metaliczny pogłos. Z daleka przypomina on jednak bardziej grzechotkę, a to niestety nie brzmi zbyt przyjemnie dla uszu. Na szczęście jest banalne rozwiązanie – smarowanie sprężynek. Wystarczy wyciągnąć wszystkie przełączniki z klawiatury, rozebrać je na części i umieścić pokaźną ilość oleju na całej ich powierzchni lub grubszego smarowidła na samych końcach (tak zwany donut dipping). W ten sposób pożegnać można wszelkie grzechotanie.

Nieprzyjazne dla brzmienia są również zamontowane tu stabilizatory, na których producent umieścił smar w nieodpowiednich miejscach. Szkoda, że klawiatura za tyle pieniędzy nie ma fabrycznie nasmarowanych stabów do stopnia zbliżonego do perfekcji, ale to również jest bardzo łatwe w naprawie. Wystarczy umieścić na krańcach drucików, na przykład strzykawką, sporą ilość grubego smaru (np. SuperLube 21030), a stabilizatory momentalnie przestaną grzechotać.

Tak brzmi klawiatura Wooting 60HE.

Jak widzicie, a raczej słyszycie, Wooting 60HE domyślnie brzmi niezbyt przyjemnie, ale kilka prostych i niedrogich modyfikacji wystarczy, żeby doprowadzić tę klawiaturę do wręcz idealnego poziomu. Powyższy plik dźwiękowy przedstawia brzmienie klawiatury w domyślnej formie, a poniższy – porównanie niezmodyfikowanego przełącznika i takiego po nasmarowaniu sprężynki.

Podświetlenie

Co to za klawiatura gamingowa bez podświetlenia, czyż nie? Chociaż sam nie jestem jakimś wielkim fanem świecidełek i przy pierwszej okazji zazwyczaj kompletnie je wyłączam, to diody RGB, zamontowane w Wooting 60HE, nawet mi się spodobały. Radzą sobie one miernie z kolorem białym, co jest niestety typowe dla LED-ów wielokolorowych, aczkolwiek cała reszta barw jest naprawdę piękna, żywa i, przede wszystkim, bardzo jasna.

Do tego dostępnych jest wiele efektów i opcji customizacji podświetlenia. Co prawda możliwości nie wykraczają poza to, co spotkamy u konkurencji, ale mimo to wolałem zostawić włączone diody z jednego prostego powodu – mam ustawione dwie warstwy: jedną do pisania, a drugą do grania. Tę pierwszą wyróżniłem kompletnie niebieskim podświetleniem, zaś do drugiej dodałem nieco cyjanu. Dzięki temu wiem, która warstwa jest aktualnie uruchomiona.

Brakuje mi tu najbardziej opcji nałożenia dwóch efektów na siebie. Chciałbym na przykład ustawić jednolite niebieskie podświetlenie na wszystkich klawiszach, ale przy wciśnięciu dioda, odpowiadająca danemu przyciskowi, zmieniałaby na chwilę barwę na biel. Taką opcję spotkać można nawet w tańszych modelach SteelSeries, stąd boli mnie jej brak w tym przypadku. Ale za to pod spacją umieszczono aż 5 osobnych diod, specjalnie, żeby nie było tam żadnych niedoświetlonych przestrzeni.

Lampki kontrolne

Zazwyczaj umieszczenie lampek kontrolnych w klawiaturze 60% jest nie lada wyzwaniem dla producenta. Rozchodzi się rzecz jasna o przestrzeń, której w tym formacie jest naprawdę niewiele do dyspozycji. Często więc marki decydują się na proste rozwiązanie: zmiana koloru LED-a pod klawiszem CapsLock na kolor biały. Jest jednak jeden zasadniczy minus takiego wyjścia – jeśli ktoś, tak jak ja, przestawi klawisz CapsLock w inne miejsce, to zapalać będzie się dioda w jego domyślnym miejscu.

Na szczęście Wooting 60HE rozwiązuje ten problem poprzez „przemieszczanie się” diody przypisanej danemu klawiszowi Lock wraz z remapowaniem. Dzięki temu wciskając lewy Control (w moim przypadku działający jako CapsLock), dioda zapala się właśnie tam, a nie dwa rzędy wyżej. Co dodatkowo interesujące, mam ustawiony ScrollLock pod drugą warstwą na klawiszu \|. Mimo to dioda zmienia tam kolor na biały wraz z włączeniem tego Locka.

klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard
(fot. Mateusz Szymański – Tabletowo.pl)

Oprogramowanie

Do sterowania wszystkimi oferowanymi przez 60HE funkcjami, potrzebne jest oprogramowanie. Wooting zapewnia do tego celu aplikację Wootility, której jedną z głównych zalet jest brak potrzeby pobierania czegokolwiek na komputer. Wystarczy wejść na stronę wootility.io, a apka webowa wykryje urządzenie i będziemy w stanie sterować nim z poziomu przeglądarki opartej na Chromium. Niemniej jednak istnieje opcja pobrania programu na komputer, ale nie zyskamy w ten sposób żadnej dodatkowej funkcjonalności.

Po lewej stronie widoczna jest lista profili. Pierwszy z nich jest cyfrowy i to w oparciu o niego działa klawiatura przy każdym podpięciu do komputera. Pozostałe trzy są analogowe i wyłącznie na nich można ustawiać funkcję imitującą gałki kontrolera. Można też dodawać więcej profili, ale trafią one na listę nieaktywnych. Łatwo więc policzyć, że klawiatura zapisuje w pamięci wewnętrznej do 4 profili.

Pierwsza zakładka pozwala na skonfigurowanie podświetlenia. Mamy do wyboru kolor, efekt, jasność, a nawet gotowe kolorystyki. Brakuje mi tu opcji szybkiego zaznaczenia wszystkich klawiszy, żeby nadać im wszystkim jeden kolor, dlatego w większości przypadków wybierałem po prostu jakieś gotowe ustawienie barw.

W drugiej zakładce jesteśmy w stanie wybrać próg aktywacji przełączników (w tym wybranych, pojedynczo), włączyć Rapid Trigger i skonfigurować jego działanie, a także włączyć tryb Tachyon, który obniża opóźnienie z 2 ms do 1 ms, wyłączając przy tym możliwość korzystania z animowanych trybów podświetlenia.

Dalej możemy dowolnie przeprogramować działanie dowolnych klawiszy, w tym FN i warstw. Wystarczy zaznaczyć dowolny z nich i wybrać z listy docelową funkcję. Ponadto mamy tu gotowe układy, które możemy jednym kliknięciem ustawić w naszej klawiaturze. Pośród nich jest chociażby Dvorak czy Colemak, a zatem układy stworzone z myślą o zwiększeniu efektywności pisania.

Kolejna zakładka jest poniekąd powiązana z poprzednią, bowiem to w niej mamy opcję włączenia i ustawienia wspominanych przeze mnie kilka sekcji temu trzech interesujących funkcji: Dynamic KeyStroke, Mod Tap i Toggle Key. Wystarczy wybrać dowolny klawisz, następnie funkcję, a finalnie skonfigurować jej działanie.

Ostatnie dwie zakładki widoczne są wyłącznie na profilach analogowych i dotyczą konfiguracji sygnału analogowego. Pierwsza z nich pozwala na ustawienie pod wybranymi klawiszami funkcji z kontrolera, zaś w drugiej widnieje opcja dokładnego ustawienia pod siebie krzywej sygnału analogowego.

Całe oprogramowanie jest dosyć czytelne i przystępne nawet dla laika. Wadzi mi trochę rozdrabnianie różnych funkcji na osobne zakładki, a także schowanie zmiany czasu, po którym gaśnie podświetlenie, w kompletnie niepowiązanym z LED-ami miejscu (zakładka Settings, do której prowadzi przycisk w lewym dolnym rogu). Mimo wszystko jest to łatwy w obsłudze software.

Ocena końcowa

Moją opinię na temat tej klawiatury zdradził już tytuł, ale jeśli przeczytaliście tę recenzję to nie powinniście mieć żadnych wątpliwości dlaczego uważam, że Wooting 60HE jest najlepszą na świecie klawiaturą stworzoną do grania. Ponadto myślę, że w najbliższym czasie na rynku nie pojawi się żaden lepszy model, chociaż liczę na konkurencyjne konstrukcje, które zaoferują chociaż 90% tego, co oferuje klawiatura od innowacyjnego producenta z Niderlandów.

Nie da się ukryć, że najważniejszą cechą tej klawiatury są zamontowane w niej przełączniki i stojąca za nimi technologia. Szczerze powiedziawszy, gdyby usunąć wszystkie pozostałe dobre elementy tego modelu, nadal uważałbym go za najlepszy do gier. Takie cechy, jak doskonale wykonane keycapy czy możliwość łatwej wymiany obudowy na lepszą, są jedynie wisienką na torcie. A tym tortem jest Zjawisko Halla i wykorzystanie jego potencjału w stu procentach.

Wooting 60HE pozwala kompletnie zredefiniować rozgrywkę zarówno fanom FPS-ów, jak Apex Legends czy Counter Strike, rytmików jak osu!, a nawet ścigałek – jak TrackMania. Mnogość funkcji, takich jak niespotykany dotychczas Rapid Trigger, dają ludziom opcję momentalnego skoku naprzód pod względem wyników w grach. Nie bez powodu mówi się na tę klawiaturę „the cheater keyboard”. Korzystanie z niej może bowiem sprawiać wrażenie, jakbyśmy oszukiwali, mimo że żadna gra lub organizator turniejów jej nie zakazał i raczej nigdy tego nie zrobi.

Pragnę natomiast zaznaczyć, że to nie klawiatura jest najważniejsza, a gracz z niej korzystający. Jeśli Wooting 60HE trafiłby w ręce kompletnego bambika, to prawdopodobnie nic nie zmieniłoby się w jakości jego rozgrywki. Klawiatura jest bowiem narzędziem, a wykorzystanie jej potencjału to zadanie dla użytkownika. Ja odczułem momentalną różnicę w osu!, podobnie jak mój przyjaciel, ale komuś innemu ta klawiatura może w ogóle nie pomóc.

Uważam więc, że 60HE w rękach doświadczonego gracza, który zna mechaniki preferowanej przez siebie gry i wie, jak wykorzystać potencjał tego modelu na swoją korzyść, może być potężnym narzędziem i zaowocować momentalnym wzrostem formy o kilka poziomów. Gdyby tak nie było, nie widzielibyśmy obecnie fenomenu korzystania z klawiatury Wootinga przez większość topowych graczy osu!.

Z całego serca polecam zatem Wooting 60HE, bo jest to absolutny majstersztyk klawiaturowy i ja sam, niedzielny gracz, byłem w stanie docenić jej wspaniałość. Nawet tak proste czynności, jak wprowadzanie tekstu do komputera, sprawiają mi więcej frajdy na tym modelu, bo czuję się na nim po prostu swobodniej przez brak jakiegokolwiek wyczuwalnego tarcia. Coś pięknego.

Do tej pory nie wspominałem o dostępności i cenie, więc nadeszła na to pora. Otóż zakup Wooting 60HE odbywa się w formie przedsprzedaży, a partie klawiatur są rozsyłane klientom raz na jakiś czas. Obecny czas oczekiwania od dnia zamówienia to około miesiąc, co może dla niektórych stanowić przeszkodę. Uwierzcie mi jednak, że naprawdę warto. Tym bardziej, że jeszcze niedawno czas ten wynosił prawie 3 miesiące!

Co do ceny, to ta przy obecnym kursie euro wynosi około 900 złotych, a więc niemało. Moim zdaniem można jednak usprawiedliwić każdą złotówkę wydaną na ten produkt, bowiem na rynku nie ma obecnie jakiejkolwiek konkurencji oferującej chociażby ułamek tego, co 60HE.

Jeśli zatem poszukujesz najlepszej klawiatury do gamingu, która da Ci rzeczywiste narzędzia mogące poprawić Twoje wyniki i dać Ci przewagę, to nawet się nie wahaj i zamów Wooting 60HE.

klawiatura dla graczy Wooting 60HE gaming keyboard
Recenzja Wooting 60HE. Najlepsza klawiatura gamingowa!
Zalety
praktycznie niezniszczalne i ultra gładkie przełączniki Lekker...
...i stojąca za nimi technologia, oferująca masę funkcji i opcji kustomizacji
wytrzymałe i grube keycapy PBT double-shot z ładną czcionką
elegancki i przystępny wygląd
jasne i żywe podświetlenie
odpinany kabel USB-C
łatwość wymiany obudowy na lepszą
czytelne i funkcjonalne oprogramowanie
Wady
brak rozkładanych nóżek do regulacji kąta nachylenia
białe podświetlenie jest bardziej różowe
dla niektórych cena może wydawać się zaporowa
9.9
Ocena