Recenzja monitora mini-LED 4K KTC M27P20 Pro. Intrygujący, ale nie bez wad

Co zrobić, jeśli czujecie potrzebę zmiany monitora na nowszy, ale szukacie czegoś bardziej postępowego niż tradycyjna matryca LED? Na ratunek mogą przyjść matryce miniLED – takie, jak w testowanym monitorze KTC M27P20 Pro.

Dzień dobry, poproszę wyświetlacz

Od kilku lat widać wyraźny trend zastępowania ekranów LCD rozwiązaniami OLED-owymi. Nic dziwnego, w końcu organiczne diody emitujące światło wydają się rozwiązaniem ewolucyjnym względem tafli ciekłokrystalicznych. Sytuacja analogiczna do tej, kiedy LCD powoli zastępowało kineskopy. Niestety, OLED nie jest rozwiązaniem idealnym. Żywotność organicznych materiałów, głównie niebieskiej diody, oraz wyższy pobór prądu przy wyświetlaniu jasnych elementów powodują, że opracowywane są alternatywy dla tej technologii.

Rozwiązaniem przyszłości może okazać się microLED, łączący zalety ekranów LCD, opartych na diodach LED, i matryc OLED, pozbawiony pewnych wad tego drugiego. Póki co jest to jednak bardzo droga technologia. Za stan pośredni można uznać w tym przypadku rozwiązania pokroju miniLED. Czy jest to jednak zauważalny skok jakościowy, a sprzęt zakupiony z taką matrycą to warta rozważenia alternatywa w 2023 roku?

Miałem okazję się o tym przekonać dzięki testom monitora KTC M27P20 Pro, który podesłał nam sklep geekbuying.

KTC M27P20 Pro
(Bartosz Kaja / Tabletowo.pl)

KTC M27P20 Pro – specyfikacja techniczna

ModelKTC M27P20 Pro
Przekątna ekranu27 cali (68,58 cm)
Rozdzielczość matrycy4K (3840 na 2160 pikseli)
Proporcje obrazu16:9
Typ matrycyFAST IPS
Częstotliwość odświeżania160 Hz
Typ podświetleniaminiLED
Czas reakcji MPRT1 ms
Współczynnik kontrastu statycznego / dynamicznego 1000:1, 1000000:1
Jasność 480 nitów (min), 600 nt (typ), 1000 nt (HDR)
Kąty widzenia178 stopni (pionowo oraz poziomowo)
Pokrycie gamy kolorów100% Adobe RGB, 98% DCI-P3, 100% sRGB
Obsługiwane kolory1,07 mld
Synchronizacja adaptacyjnaFreeSync oraz G-Sync
HDMI2x 2.1 (4K@160 Hz 8Bit, 4K@120 Hz 10Bit)
Display Port1x 1.4 (4K@144 Hz) DSC
Wyjście USB-Ctak (4K@144 Hz) 90 W PD
Dodatkowe złącza1 x wejście USB 3.0
2 x wyjścia USB 3.0
1 x wyjście minijack 3,5 mm
Podświetlenie RGBtak
Redukcja migotaniatak
Redukcja światła niebieskiegotak
Głośniki2x 2 W
Mocowanie VESAtak, 100 x 100 mm
Pochylanietak
Obróttak
Pivottak
Regulacja wysokościtak, do 130 mm
Pobór energii<240 W
Sugerowana cena detaliczna4239 złotych
Źródło: geekbuying.pl

Zawartość pudła i pierwsze wrażenia

KTC M27P20 Pro przywędrował do mnie w oryginalnym opakowaniu i, trzeba przyznać, że jest solidnie i elegancko. Dzięki grubym ściankom możecie być spokojni o to, czy sprzęt przyjedzie do Was w jednym kawałku. Co się tyczy papierologii, to oprócz jednej kartki do szybkiego startu, małego przewodnika po funkcjach monitora i karty gwarancyjnej, do zestawu dorzucany jest raport z korekty kolorów. Profeska pełną gębą.

Co jeszcze czeka na nas w pudełku oprócz monitora z podstawką? Przewód zasilający z całkiem dużym zasilaczem, kable HDMI oraz Display Port – kolejno w standardzie 2.1 i 1.4 – oraz USB typu C do ładowania innych urządzeń – długi i gruby, jakby miał dźwigać sprzęt o mocy 190, a nie 90 W.

Mamy więc prawie wszystko, czego potrzeba, aby podpiąć komputer poprzez DP oraz dowolne konsole z gniazdem HDMI, aby cieszyć się pełnią możliwości monitora KTC. Zabrakło tylko kabla USB typu B do wykorzystania dwóch dodatkowych portów, ale na szczęście nie jest to wydatek obowiązkowy ani przesadnie wysoki, biorąc pod uwagę cenę sprzętu.

KTC M27P20 Pro
(Bartosz Kaja / Tabletowo.pl)

Co do urody samego monitora, prezentuje się on całkiem zwyczajnie. Podstawka, zamiast mieć ostre krawędzie i gamingowe „pazury”, jest płaskim plackiem bez fikuśnych kształtów. Nie w smak niektórym może się wydawać zastosowanie ramki w kolorze fuksji wewnątrz otworu na kable. Ponuracy, preferujący monochromatyczne detale, będą zawiedzeni.

Z tyłu spotkacie natomiast otwory wentylacyjne czy maskownicę skrywającą głośniki. Od spodu do wykorzystania są dwa wyjścia USB-C (działające po podpięciu dodatkowego kabla USB typu B), dwa porty HDMI i jeden Display Port, owalne gniazdo na kabel USB-C oraz i na minijack 3,5 mm.

Nie będą zawiedzeni ci, którzy zwracają uwagę na to, jak monitor prezentuje się na biurku. Wąskie ramki wokół matrycy i brak dodatkowych oznaczeń dotyczących sterowania panelem, sprawiają, że całość ma w sobie minimalistyczny posmak. Nie dajcie się jednak zwieść lekkim obramowaniom – KTC M27P20 Pro to prawdziwa kobyła ważąca 7,4 kg wraz z podstawką. Całość można mimo wszystko podsumować parafrazą: „monitor, jaki jest, każdy widzi”.

Jak się patrzy na miniLED-a?

Podpinamy wszystko tam, gdzie trzeba, wciskamy guzik i odpala się magia. Kilka-kilkanaście sekund, jakie potrzebuje sprzęt, aby „rozgrzać się” do pracy, nie przygotowuje mnie na to, co niesie przyszłość.

Połączenie matrycy IPS z podświetleniem miniLED daje bowiem biel o takiej sile, że kiedy uruchamiałem monitor do pustego edytora tekstu, wzrok potrzebował kilku chwil, aby się dostosować.

Gdybym miał natomiast zająć się oceną kolorystyki, to jest ona wzorowa. Niemal 100-procentowe pokrycie aż trzech różnych modeli kolorystycznych w połączeniu z wysoką rozdzielczością robi wrażenie zarówno przy statycznych obrazach, jak i w trakcie ruchu. Niestety, nie całe pierwsze wrażenie jest idealne.

Stacja w trakcie przygotowywania. (Bartosz Kaja / Tabletowo.pl)

Widoczne na zdjęciach reklamowych ramki wokół matrycy są wąskie… za wąskie. W rzeczywistości wyświetlanie obrazu zaczyna się kilka milimetrów dalej. Nieładnie, panie KTC.

Dodatkowo, przy tradycyjnej, przybiurkowej pozycji, zauważalne jest delikatne rozmycie przy pionowych krawędziach – kradło ono kilka kolumn pikseli łącznie z każdej strony, co wydało mi się bardzo dziwne. Ostatecznie wzrok na szczęście nie wędruje zbyt często w te rejony oraz wystarczy odsunąć się od sprzętu, aby problem sam się zminimalizował.

Klucz do grania?

Biorąc pod uwagę niezbyt dużą rozpoznawalność firmy, czuję obowiązek, aby poinformować Was, że KTC to skrótowiec od „Key To Combat” (Klucz Do Walki). Można by więc rzec, że już w nazwie producenta kryje się chęć dostarczenia jak najlepszych wrażeń osobom, które będą wykorzystywać monitor do grania. Jak to ostatecznie wyszło?

KTC zmierzył się z kilkoma grami na trzech platformach: PC, PlayStation 5 oraz Switchu. Zacznę zatem od pierwszych testów komputerowych na „dosłowne Plug-and-Play”, czyli bez żadnego grzebania w ustawieniach.

Tutaj, póki co, jestem w stanie cieszyć się błogością związaną z rozdzielczością 4K i częstotliwością odświeżania 144 Hz. Choć kilka lat temu przerzuciłem się z Full HD i 120 Hz na WQHD i 144 Hz, to w przypadku tej drugiej wartości widoczna różnica zawsze okazuje się marginalna.

KTC M27P20 Pro błyszczy również dzięki matrycy FAST IPS, która przegania leciwą TN-kę w kwestii odwzorowania kolorów – trawa w Valheim nigdy nie była bardziej zielona, a neony w Night City nie biły aż tak jaskrawością po oczach.

Z takim monitorem nawet wysypiska śmieci zdają się być bardziej kolorowe (czego oczywiście nie uchwyci obiektyw aparatu). (Bartosz Kaja / Tabletowo)

Po kilku dniach sprzęt powędrował z biurka na stolik przed telewizorem i rozpoczęło się testowanie pod PlayStation 5. Konsola automatycznie wykryła HDR – zająłem się więc konfiguracją i przyjrzeniu się wszystkiemu jeszcze raz. Ponownie zostałem zaskoczony postępem technologicznym, jaki pokazuje technologia HDR – gdybym był fanem pleonazmów, użyłbym zwrotu – „ciemniejsze ciemności i jaśniejsze jasności”.

Nie mogło być idealnie

Niestety, w tym momencie osiągamy szczyt zachwytów nad monitorem i zaczyna się chłodna obserwacja. Odpalam bowiem zaszytą w sekcji zaawansowanej technologię „Local Dimming”. Miejscowe przyciemnianie ma za zadanie sprawić, aby tam, gdzie trafia się ciemniejsza plama obrazu obniżyć jasność, dzięki czemu kontrast monitora jest wyższy niż z wyłączoną technologią. Oczywiście przy starej konstrukcji, gdzie podświetlenie to zaledwie kilka stref, nie ma to prawa działać efektownie – co innego KTC M27P20 Pro, który chwali się „576 strefami zaciemnienia lokalnego i 2304 diodami LED kontrolującymi zaciemnienie lokalne”.

Do testów zgłosiłem platynowanego właśnie Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2 oraz Wiedźmin 3: Dziki Gon z next-genową aktualizacją. Pierwszy tytuł miał również niebywałą zaletę – jest jedną z niewielu gier działających w 120 kl./s. na PS5. Przy okazji zerknąłem na funkcje „dla graczy”, tj. timer, licznik FPS-ów i celowniczek.

Zaczynając od dimmingu. Ten występuje w dwóch wersjach – Standard oraz HIGH (pisownia oryginalna). Jak na moje oko, różnica między nimi jest mało zauważalna, dlatego przez większość czasu śmigałem na desce na mocniejszym wariancie. I, muszę przyznać, że momentami czułem, jakbym grał na sprzęcie OLED-owym. Mroczne alejki i nocne plansze stały się o wiele ciemniejsze. Niestety, dłuższa rozgrywka rozpaliła we mnie sceptycyzm wobec tej technologii.

Okazało się bowiem, że o ile w mocnym świetle z okazyjnymi ściemnieniami wszystko było raczej cacy, o tyle niebo na mapie Venice czy światła w Dowtown sprawiały, że delikatne ruchy kamerą chwilowo podbijały jasność po to, żeby przy „ustatecznienu obrazu” ponownie ją obniżyć, momentami psując immersję. Co mi po ciemnej ulicy, jeżeli dojeżdżając do niej widać u góry ekranu, że jasność nieba skacze w tę i we w tę?

Wybierając momentami mniej dynamicznego Wiedźmina 3 problem również się pojawiał. Zapytacie „a co ze Switchem”? Kilka minut w V-Rally 4 i Ni No Kuni upewniło mnie, że „migotanie” to nie kwestia konsoli Sony (a jakość obrazu w grach sprawia, że jeszcze bardziej czekam na następcę Switcha). Na szczęście w jednym miejscu udało mi się uzyskać migotanie bez poruszania postacią, dzięki czemu mogłem sprawdzić, że problem występuje wyłącznie na ustawieniach HIGH. Wielka szkoda, że opcja, dająca najlepsze efekty, sprawia przy okazji takie problemy.

Jeżeli widzicie migotający delikatnie obraz, to wiecie z czym można się spotkać podczas miejscowego przyciemniania (Bartosz Kaja / Tabletowo.pl)

Wracając do Wiedźmina 3 – przełączyłem go z ciekawości w tryb ray tracing, dzięki czemu dowiedziałem się, że licznik klatek to pic na wodę. Chciałbym wierzyć, że ktoś w ekipie popełnił błąd przy tłumaczeniu i z jakiegoś powodu wskazywanie częstotliwości odświeżania stało się „FPS Counter”. Jednak obecność wskaźnika herzów obok rozdzielczości w OSD, który wyświetla ten sam parametr, trochę kłóci się z tą teorią.

Celownik to typowe zielone lub czerwone „ulepszacze” celowania z biodra ze snajperki w CS-a, a Timer w lewym górnym rogu odlicza czas z wybranym przez nas limicie. Warto wspomnieć jeszcze o Overdrive, czyli „skracaniu” czasu reakcji matrycy, który w trybie Low jest słabo widoczny, a w High oferuje mocno widoczny ghosting.

Praca i zabawa

Wracając na chwilę na PC postanowiłem jeszcze raz przyjrzeć się wszystkiemu w warunkach gamingowo-biurowych. Choć już wcześniej używałem monitora do pracy, to tym razem pobawiłem się trochę HDR-em i resztą bajerów. Pół godzinki w Ride 2, Cyberpunku 2077 czy Heroes of Might and Magic 3 przywróciło mi częściowo wiarę w zasadność zakupu takiego sprzętu.

Wyścigi motocyklowe nie pozwalały mi na skupianiu się,czy akurat szare niebo miga przy pokonywaniu zakrętów. Przy zabawie trybem foto w tytule autorstwa CDProjekt RED żałowałem, że nie da się tak łatwo przenieść zalet HDR-u i local dimmingu na statyczne zrzuty ekranu, a baśniowe mapy z HoMM 3 + HD Launcher oferowały piorunujący efekt (choć przydałaby się opcja skalowania interfejsu, ale to już uwaga do moda, nie do samego monitora).

Dodam, że w przypadku monitora KTC, HDR nie może działać razem z technologią G-Sync w tym samym czasie.

Wszystkie te techniczne nowalijki można oczywiście wyłączyć i skupić się na pracy. Wtedy, po kilkudziesięciu godzinach z testowanym sprzętem KTC, ponownie można zachwycić się oferowaną jasnością i odwzorowaniem barw.

Dodatkowo posiadanie prywatnego sprzętu o takiej samej przekątnej pozwoliło mi przetestować opcję pracy na dwóch 27-calowych urządzenia. Uważam, że może to być lepsze rozwiązanie do biura aniżeli jedna tafla ultraszerokokątna, nawet z zakrzywieniem.

Możliwość ustawienia monitorów w pivocie, intuicyjne rozdzielanie programów na okna czy personalizacja położenia urządzeń względem siebie to wynik 0:3 dla klasycznych proporcji 16:9 i nokaut matryc ultrawide, które – owszem – również mają swoje zalety, ale dla mnie najbardziej błyszczą przy grach wyścigowych czy tytułach multiplayer, które nie blokują proporcji szerszych niż 16:9.

Ładowanie oraz jakość dźwięku

Sam w życiu codziennym nie jestem przyzwyczajony do ładowania urządzeń kablem wychodzącym z monitora. Podczas kilku dni testowałem to rozwiązanie i przyznaję, że – zgodnie z przewidywaniami – jest ono całkiem wygodne. Choć przy kompaktowym biurku nie za bardzo jest co zrobić z 1,5-metrowym kablem, któremu brakuje jakiejś taśmy na rzep do ogarnięcia ewentualnej plątaniny, to z pewnością trafią się osoby, które z chęcią skorzystają z gniazda przy ładowaniu swoich laptopów. W moim przypadku gniazdo okazało się zbawienne w zupełnie inny sposób.

Zanim to wytłumaczę, pozwolę sobie opisać sprawę, która najbardziej zgrzytała mi w całym zestawie, czyli jakość zestawu audio. Ja wiem, że po kilkuwatowych głośnikach stereo wewnątrz i tak zaawansowanego technologicznie monitora nie można spodziewać się cudów, ale tutaj było, jak na moje ucho, bardzo źle.

Nie wiem, może moje wymagania są zbyt wygórowane albo nie znam realiów świata monitorów z głośnikami – wolałbym po prostu, aby sprzęt był ich pozbawiony. Całość gra bardzo płytko i bezpłciowo do tego stopnia, że jedyne zastosowanie, jakie widzę dla wbudowanego kompletu, to wideokonferencje bez potrzeby szukania słuchawek czy kupowania… w zasadzie czegokolwiek.

Inne źródła dźwięku „do ok. 100 złotych”, jakie miałem pod ręką, czyli Creative Pebble V2 oraz JBL Go 2, grały o niebo lepiej. Dzięki obecności zarówno gniazda mini-jack 3,5 mm, jak i USB-C, mogłem bez problemu podłączyć swoje Creative’y do monitora.

Jednoguzikowa obsługa

Obsługa menu w recenzowanym KTC odbywa się za pomocą jednego joysticka. Jego pozycja nie jest w żaden sposób oznaczona, choć kontroler jest dostatecznie duży i znajduje się wyżej w linii prostej od diody informującej o stanie urządzenia, więc nie powinniście mieć problemu z namierzeniem go po omacku.

Stylistyka samych menusów jest mocno gamingowa, ale nie wpływa na czytelność opcji. Tych mamy całkiem dużo – w sekcji wyświetlacza możemy skorygować jasność, kontrast czy wybrać kalibrację pod jedną z przestrzeni barw (sRGB, Adobe, DCI-P3, BT.2020).

W sekcji kolorów dobierzecie natomiast temperaturę barw czy uruchomicie tryb niskiej emisji światła niebieskiego. Ten operuje w czterech stopniach „zażółcenia” matrycy, ale mój wzrok nie był w stanie ocenić efektywności rozwiązania. Zaawansowane opcje pozwolą Wam dodatkowo dostosować HDR, odpalić miejscowe przyciemnianie czy KVM. Jest też kilka ustawień dedykowanych podświetleniu plecków monitora.

Z wad OSD można wymienić brak języka polskiego oraz nie do końca intuicyjny rdzeń sterowania. Wygląda to bowiem tak, że potwierdzenie opcji nie sygnalizuje się naciśnięciem dżojstika, a pchnięciem go w prawo, przez co do samego końca testów zdarzało mi się wychodzić z ustawień, będąc o krok od wprowadzenia zmian.

Monitor z RGB

Tył KTC M27P20 Pro wyposażony jest w podświetlenie w trzech miejscach z tyłu: na dwóch „łyżwach” u góry monitora oraz w okręgu w części centralnej. Z poziomu OSD możemy wybrać cztery opcje kolorystyczne: czerwony, zielony, niebieski oraz „oddychanie”. Nie ma natomiast żadnego podziału na strefy, więc całość zawsze emanuje tą samą barwą.

„Czy podświetlenie wpływa na wrażenia z grania?” – zapytacie. Oczywiście, że LED-y z tyłu nie poprawią Waszych wyników w grze sieciowej, jednak oferują coś innego – klimat.

Wyobrażam sobie, że granie Inferno w HoMM III z odpaloną czerwienią z tyłu monitora sprawia, że aż rogi same zaczynają rosnąć, a w The Last of Us zielona poświata to spory plus do immersji. Szkoda, że nie postanowiono dodać białego podświetlenia, a KTC nie opracowało technologii, aby światło z tyłu współgrało z tym, co widzimy na ekranie – ale możecie uznać to za czepialstwo z mojej strony.

Podsumowanie

Z jednej strony obecność rubryczki z oceną sugeruje, że pytanie postawione w tytule sprowadzi się do odpowiedzi „Tak, monitor 4K miniLED to sprzęt, bez którego nie obędzie się współczesny gracz.” Z drugiej strony „ósemka” to wcale nie najwyższa nota, a minLED wcale nie musi oznaczać rewolucji. Jak więc jest dokładnie w tym przypadku?

Gdybym miał stary monitor Full HD i szukałbym czegoś, co zdecydowanie odmieni moje wrażenia z grania czy pracy nad grafiką, zdecydowanie wybrałbym taki sprzęt jak KTC M27P20 Pro. Sprzęt z matrycą miniLED IPS o rozdzielczości 4K, (podkręconą) częstotliwością odświeżania 160 Hz i z garścią bajerów to coś, obok czego trudno przejść obojętnie.

Prywatnie jednak, jako posiadacz 27-calowego monitora TN o rozdzielczości WQHD z nieco niższą częstotliwością odświeżania, w obecnej sytuacji trudno by mi było uzasadnić przed samym sobą wydanie ponad 4000 złotych na taki sprzęt. Zwłaszcza, że pod kątem technologii lokalnego przyciemniania, która mogła być istnym game-changerem, monitor miejscami bawi się jasnością w trybie High, co może niektórych rozpraszać podczas gry.

KTC M27P20 Pro
Objęcie Mapy „L” w HoMM 3 to nie problem dla 27-calowego monitora 4K. (Bartosz Kaja / Tabletowo.pl)

Jak zatem wyglądałyby alternatywne opcje? W podobnej kwocie można kupić monitor LG Ultragear 27GP95R-B z matrycą nanoIPS, jednak jest to zgoła inna technologia. Półkę niżej znajdziemy kilka produktów, których cena jest o wiele niższa, jednak próżno szukać tam technologii miniLED.

Jeżeli więc szukacie czegoś odrobinę bardziej zaawansowanego technologicznie, a nie przekonują Was matryce ultraszerokokątne i macie do wydania mniej-więcej 4000 złotych, to KTC M27P20 Pro może okazać się wyborem numer jeden. Pod warunkiem, że przymkniecie oko na nienajlepszą implementację local dimmingu i overdrive z ghostingiem, OSD w języku angielskim i marnej jakości głośniki.

Recenzja monitora mini-LED 4K KTC M27P20 Pro. Intrygujący, ale nie bez wad
Wnioski
Masz właśnie w portfelu ponad 4000 złotych do wydania na nowy monitor? Istnieje spora szansa, że KTC M27P20 zaspokoi wszystkie twoje potrzeby, choć sam ideałem nie jest.
Zalety
mocna biel
żywe kolory
odświeżanie 144 Hz (160 Hz z Overdrive)
port USB-C z obsługą Power Delivery
możliwość wyboru kilku skalibrowanych przestrzeni barw
KVM
Local Dimming...
Wady
...którego trapią różne bolączki na trybie high
overdrive czy licznik kl./s. sprawują się poniżej oczekiwań
jakość dźwięku z wbudowanych głośników
OSD w języku angielskim
cena
8
Ocena