fot. Pixabay

Oprogramowanie mobilne z roku na rok dojrzewa. Jakie były przełomowe funkcje smartfonowych systemów?

Oprogramowanie w smartfonach mocno się zmieniło na przestrzeni ostatnich 10 lat, ale nie jest to nic odkrywczego. Dekadę temu smartfony dopiero wchodziły na rynek, a ich możliwości były okropnie ograniczone. Z ciekawostki zamieniły się one w urządzenia, bez których nie wyobrażamy sobie życia i jest to zasługa zarówno podzespołów, jak i wielu usprawnień w samym oprogramowaniu.

To właśnie przełomowe funkcje Androida i iOS trafią na tapetę tego tekstu, a przy tym postaram się wskazać te, które moim zdaniem odcisnęły spore piętno na tym, jak współcześnie postrzegamy nasze telefony.

Kamery

Aparaty w smartfonach to dla wielu ludzi tylko megapiksele, przysłony i inne detale techniczne, które – choć wpływają na końcowy obrazek – to nie robią tego w stopniu tak znaczącym, jak oprogramowanie. W końcu większość telefonów ma ten sam lub podobny sensor, ale to sposób, w jaki końcowy obrazek jest obrabiany przez procesor oraz algorytmy, najbardziej wpływa na rezultat. 

Oczywiście same moduły aparatów przebyły długą drogę w ciągu tej dekady, ale to inżynierowie, stojący za oprogramowaniem, czasem działają prawdziwe cuda. To dzięki ich staraniom oraz wielu usprawnieniom sztucznej inteligencji, dziś możemy oglądać efekty trybów portretowych czy nocnych, czasem w urządzeniach z wyłącznie pojedynczą kamerą. Ba, często wystarczy nawet zmienić aplikację, którą robimy zdjęcia (np. na Google Camera), żeby ujrzeć spore zmiany w ostatecznym obrazku. 

Trudno wyobrazić sobie to, jaką ilość skomplikowanych obliczeń wykonuje procesor naszego smartfona, po tym, jak naciśniemy dotykowy spust migawki, odpowiedzialny za zrobienie zdjęcia. Ścieżka ta jest jednak z roku na rok coraz bardziej usprawniana, co owocuje jeszcze lepszymi zdjęciami, które generowane są przez sprzęt wielkości dłoni.

Asystenci głosowi

Nie wiem, czy smartfony można by było nazwać „smart”, gdyby nie obecność asystentów głosowych. Wiele rzeczy wystukamy palcem w telefonie i osiągniemy oczekiwany rezultat, ale wydanie głosowej komendy, osiągającej ten sam cel, jest czymś futurystycznym. Blisko dekadę temu mówienie do komputera skutkowało brakiem akcji z drugiej strony, a dziś włączenie wody do gotowania w czajniku piętro niżej, wymaga użycia prostego polecenia w kierunku smartfona. 

Zastosowań dla Siri czy Asystenta Google jest cała masa i z roku na rok oba rozwiązania zyskują coraz to nowsze funkcje, stając się tym samym inteligentniejszym oprogramowaniem. Jeszcze kilka lat temu szczytem techniki było opowiedzenie żartu przez sztuczną inteligencję. Dziś zapytanie o najlepsze knajpy z jedzeniem w okolicy zwróci listę godnych uwagi propozycji, niezależnie od tego, w jakim mieście się znajdziemy. Integracja asystentów głosowych z wieloma usługami Google, Apple oraz firm trzecich tylko usprawnia całe doświadczenie, czyniąc nasz telefon prawdziwie „mądrym” urządzeniem.

Continuity

Gdybym miał wskazać jedną rzecz, która naprawdę ułatwia życie użytkownikom ekosystemu Apple, to bez zawahania powiedziałbym o Continuity. Zarówno MacBook, jak i iPhone dzielą ten sam schowek czy sesję w Safari, swobodnie wymieniają się danymi, a nawet pozwalają odpisywać na wiadomości SMS lub odbierać połączenia na laptopie z logotypem jabłka. Continuity jest bardzo praktyczne i, co najważniejsze, niezwykle intuicyjne, a przy tym do pełni funkcjonalności nie trzeba przechodzić przez tony uciążliwych konfiguracji. 

Podobnego rozwiązania doczekał się też Android, który połączy się z Windowsem 10 przy pomocy aplikacji „Twój telefon”. Nie jest to może równie rozbudowane narzędzie, co Continuity, ale zapewnia podstawową wymianę zdjęć czy wysyłanie SMS-ów z poziomu komputera. Aplikacja ma też nieco większe możliwości, jeśli połączymy je z wybranymi urządzeniami Samsunga.

Synchronizacja między wieloma urządzeniami powinna z czasem stać się swojego rodzaju standardem, ale ostatnia dekada przyniosła wiele usprawnień w kwestii tej technologii. Wymiana danych oraz informacji nigdy nie była tak płynna oraz przyjemna i to doświadczenie powinno jeszcze ewoluować w najbliższych latach. Wizja wzajemnie sprzętu stanowiącego jeden byt, a nie oddzielne jednostki, jest wprost magiczna i oby ten trend odpowiednio się utrzymał.

Płatności telefonem 

Jestem osobą, która bardzo chciałaby odejść od noszenia przy sobie portfela. To prosta rzecz, w której przenosimy tak cenne informacje oraz gotówkę, a tak łatwo ukraść ją lub zgubić w najmniej oczekiwanym momencie. Dlatego też w mojej idealnej wizji chciałbym wychodzić na miasto, mając w kieszeniach tylko telefon, klucze do mieszkania oraz ewentualnie 20 złotych w papierze na czarny scenariusz.

Współczesne smartfony oraz cała masa usprawnień systemu płatności częściowo pozwoliła mi spełnić swój sen, bo w poręcznym portfelu nie muszę już nosić kart płatniczych. Apple Pay oraz Google Pay są świetnymi rozwiązaniami, które dodatkowo są bezpieczniejsze od trzymania przy sobie standardowych plastików. Wszędzie można w końcu płacić zbliżeniowo, a jeśli jest z tym jakiś problem, to bankomaty obsługują już wypłatę gotówki bez użycia karty.

Wyparcie z kieszeni dowodu osobistego to już sprawa znacznie trudniejsza, ale liczę, że następna dekada przyniesie skuteczne oraz bezpieczne rozwiązanie również w tym aspekcie… pomijając na ten moment aplikację mObywatel, do której mam średnie zaufanie.

Odblokowywanie twarzą

Rozpoznawanie twarzy w telefonach to w pewnym stopniu zasługa implementacji odpowiednich sensorów. Niemniej jednak, jak w przypadku aparatów, najważniejszą rolę pełni tu oprogramowanie i stojąca za nim sztuczna inteligencja. Smartfon uczy się bowiem rysów naszej twarzy oraz tęczówki oka podczas krótkiej sesji konfiguracyjnej, by później móc odblokowywać urządzenie tylko nam i nikomu więcej. 

Na początku ostatniej dekady trudno było sobie wyobrazić korzystanie z biometrii w tak małym sprzęcie w ogóle, a co dopiero wcielić w życie precyzyjne zapamiętanie naszej twarzy w celu używania jej w trakcie etapu weryfikacji użytkownika. Owszem, nie jest to nadal idealna i najbezpieczniejsza forma odblokowywania smartfona, ale jest zaskakująco szybka i do osiągnięcia progu bliskiego perfekcji brakuje jej niewiele. To i tak dobrze, jak na technologię, która na rynku konsumenckim istnieje zaledwie kilka lat. Oby jej dalszy rozwój był równie owocny. 

AR, czyli rozszerzona rzeczywistość

Rozszerzona rzeczywistość wydaje się być lekarstwem dla wielu problemów istniejących w przemyśle, ale z perspektywy konsumenta trudno było traktować tę technologię jako coś więcej niż ciekawostkę. Do wygenerowania obiektu w AR potrzeba było kiedyś naprawdę mocnego, specjalistycznego sprzętu, na co dziś możemy patrzeć tylko z politowaniem. Układy w smartfonach osiągnęły już taką moc obliczeniową, że teraz wystarczy tylko skierować kamerę takiego urządzenia w odpowiednim kierunku, by zobaczyć skomplikowany, trójwymiarowy obiekt w naszej przestrzeni.

AR już teraz wnosi naprawdę dużo w wielu przedsiębiorstwach, ale wpływ tej technologii na rynki konsumenckie może być podobnych rozmiarów. Osoby urządzające dom czy gracze skorzystają na tym rozwiązaniu, a zamknięcie go w malutkiej obudowie smartfona z Androidem lub iOS tylko pomaga przystępności tejże technologii.

eSIM

eSIM to zasadniczo hybryda, ponieważ na rozwiązanie to składa się zarówno fizyczny moduł w telefonie, jak również samo oprogramowanie. Niemniej jednak moim zdaniem eSIM jest technologią przełomową, bo SIM w formie tradycyjnej istnieje z nami w zasadzie od początku istnienia telefonów komórkowych. Pozbycie się fizycznych kart to zdecydowanie spory krok do przodu.

eSIM pozbawia nas potrzeby majstrowania z fizyczną kartą, ale też i zwiększa bezpieczeństwo. Do tej pory przy kradzieży czy zgubieniu telefonu, musieliśmy pogodzić się z niemożliwością jego odnalezienia. W końcu wyjęcie karty SIM i restart do ustawień fabrycznych był niezwykle banalny. Z eSIM ta sytuacja robi się bardziej skomplikowana, co daje czas nam jako posiadaczom na odnalezienie zguby.

eSIM jest też po prostu przystępniejszym rozwiązaniem. Zamiast bawić się w ciągłe wyjmowanie i wkładanie odpowiedniej tacki, wystarczy często zeskanować kod QR podany przez operatora, by krótko potem uzyskać dostęp do sieci telefonicznej. Nie wiemy też, czy eSIM nie wniesie technologii komunikacji mobilnej na nowy poziom przy okazji jej rozwoju, ale z tym będziemy musieli jeszcze poczekać. Na ten moment możemy tylko patrzeć na popularyzację standardu, którą z pewnością przyniesie nadchodząca dekada.

Shortcuts, Google Routines i automatyzacja 

Wiele osób zapomniało o funkcji Shortcuts czy androidowej alternatywie w postaci Google Routines, ale do dziś myślę, że jest to jedna z najlepszych rzeczy, jakie spotkały mobilne systemy operacyjne. Są bowiem rzeczy, które żmudnie wykonujemy dzień w dzień i zabierają nam cenny czas. Na komputerach wystarczyłoby taką funkcję zautomatyzować przy pomocy jednego spośród dziesiątek języków programowania. Na smartfonie można to zrobić jeszcze prościej właśnie dzięki Shortcuts czy Google Routines, które są przystępnym, pseudoprogramistycznym rozwiązaniem.

Zastosowań dla tych funkcji jest cała. Osobiście przy pomocy Shortcuts automatyzuję sobie włączanie budzika, o którym czasami można zapomnieć przed pójściem spać. Lubiłem też ustawiać iOS w taki sposób, żeby np. przypominał mi o jakiejś rzeczy, gdy znajdę się w konkretnej lokalizacji, albo zamawiał mi jedzenie o danej porze dnia. Moje zastosowania nie są może specjalnie rewolucyjne, ale ułatwiają mi życie i z czasem coraz więcej twórców oprogramowania będzie wystawiać jakieś swoje funkcje w kierunku Shortcuts czy Google Routines, w celu ich automatyzacji przez nasz telefon komórkowy. W dobie rozwoju Smart Home ma to jeszcze większą rację bytu, bo kto nie chciałby, żeby jego ekspres automatycznie robił mu kawę, krótko po tym jak budzik postawi nas na nogi?

W Shortcuts najważniejszą rzeczą jest jednak prostota, ponieważ z perspektywy użytkownika to zwykłe układanie klocków i ewentualne uzupełnianie pól tekstowych. To proste, a zarazem genialne narzędzia, które są sporym przełomem i być może jeszcze bardziej zdefiniują to, jak korzystamy ze smartfonów w następnych latach.

DeX

Jeśli nie wiecie, Samsung DeX jest ciekawą próbą zamienienia smartfona marki Samsung w przenośny komputer. Nie jest to może rozwiązanie idealne i na ten moment sporo aplikacji firm trzecich nie ma swojego wsparcia, ale wraz z popularyzacją takiej technologii, może się to zmienić.

Samsung DeX początkowo wymagał pojedynczego akcesorium, jeśli chcieliśmy, żeby rozwiązanie to w ogóle działało. Z czasem jednak dopracowano tę formułę i teraz, żeby aktywować ten tryb, wystarczy odpowiedni kabel USB, co czyni to oprogramowanie jeszcze bardziej przystępnym. 

Z poziomu DeX-a mamy dostęp do podstawowego pakietu Office, przeglądarek, Spotify, aplikacji mailowych czy podstawowych narzędzi z pakietu Adobe. Co jednak najważniejsze, mamy tu też możliwość uruchomienia oprogramowania do zdalnego łączenia się z innymi komputerami – Microsoft Remote Desktop, Citrix Receiver, Teamviewer, Amazon WorkSpaces, czy VMWare Horizon Client. Tym samym, jeśli stwierdzimy, że brakuje nam mocy obliczeniowej czy też czujemy się ograniczani przez system operacyjny, wystarczy uruchomić pulpit zdalny do naszej maszyny, oddalonej o dziesiątki kilometrów i cieszyć się pełnią możliwości.

DeX jest moim zdaniem przełomowy, bo to pierwszy krok w kierunku zamienienia smartfonu w nasze przenośne centrum dowodzenia. Układy ARM rosną w siłę w zatrważającym tempie i już teraz chipy Apple czy Snapdragony kładą w testach syntetycznych niektóre pełnowymiarowe rozwiązania Intela lub AMD, co jest zdumiewające. Dziś tablet może częściowo zastąpić komputer i jest to pewna prognoza na przyszłość. Podłączenie iPhone’a czy dowolnego urządzenia z Androidem do małej stacji dokującej w celu zamienienia go w prostą, stacjonarną maszynę to wcale nie tak odległa wizja.

Podobne rozwiązanie stosuje Huawei pod nazwą tryb projekcji.

Always On Display

Ciągła aktywacja wyświetlacza nie jest niczym prawdziwie przełomowym w telefonach, ale trudno wyobrazić mi sobie życie bez tej funkcji. Po mojej przesiadce z Galaxy S9+ na iPhone’a SE 2020 najbardziej brakuje mi właśnie możliwości podejrzenia powiadomień czy sprawdzenia godziny bez pełnej aktywacji ekranu, a tym samym specjalnego marnowania cennych zasobów baterii. Człowiek docenia drobne rzeczy w momencie, gdy je traci.

Always On Display ma jednak swoje największe zastosowanie w smartwatchach i to właśnie tam ich obecność jest niezwykle ważna… w końcu standardowe zegarki nie potrzebują podświetlenia, żeby wyświetlić godzinę. AOD to w takim przypadku dobra alternatywa i załatanie pewnego problemu, z którym „mądre zegarki” musiały sobie radzić.

Dla każdego przełom oznacza coś innego

Przez ostatnią dekadę przeszliśmy naprawdę sporą drogę w mobilnym oprogramowaniu, co najprościej zauważyć po w tym, jak wyglądał choćby Android w wersji 2.3 czy iOS we wczesnych etapach życia. Dużo usprawnień dochodziło stopniowo, dzięki czemu to przejście do współczesnej ery było dla nas bardzo płynne i naturalne. Jednak te wszystkie mniej czy bardziej przełomowe funkcje ostatecznie wpłynęły na ogólny obraz tego, jak dziś postrzegamy i użytkujemy smartfony.

Pragnę tu jeszcze tylko zaznaczyć, że wyżej wymienione, przełomowe funkcje Androida i iOS to moje subiektywne typy, bo dla każdego przełom mógł wydarzyć się na zupełnie różnej płaszczyźnie. Dla niektórych proste „swipe to unlock” mogło być prawdziwą rewolucją, a innych spełniło dodanie funkcji zdrowotno-sportowych, co pozwala im monitorować swój stan fizyczny w prosty sposób z poziomu smartfona.

Każdy korzysta z Androida czy iOS na swój charakterystyczny sposób i docenia zupełnie inne elementy obu systemów. Dlatego też tym bardziej czekam na Wasze typy i jestem ciekaw, co Wy określacie mianem przełomowych funkcji i w których z nich zakochaliście się najbardziej na przełomie ostatnich 10 lat.

_

Tekst pierwotnie pojawił się w naszym magazynie powstałym z racji 10-lecia Tabletowo.pl.