tło do relacji z Pokemon Go Fest 2022
Źródło: Niantic

Te dwie niecnoty to kłopoty – relacja z Pokemon GO Fest! 2022

Jeżeli jakieś wydarzenia można by nazwać „świętem smartfonowych fanów Pokemonów”, to najprędzej byłby to Pokemon GO Fest. W tym roku w czerwcu odbyła się szósta edycja tego wydarzenia.

Jessie, James (i Meowth)

W tym roku to już drugie duże wydarzenie związane ze Poke-stworkami, w którym biorę udział. Pierwsze, Pokemon GO Tour: Johto, odbyło się pod koniec lutego. Od tamtego momentu zaszło kilka zmian w sposobie, w jaki gram, więc całkiem możliwe, że i moje wnioski końcowe będą zupełnie inne niż kilka miesięcy temu. Ważniejszy jest jednak moim zdaniem fakt, że tym razem nie ruszam na przygodę samotnie.

fragment wideo dot pokemon go fest
Źródlo: Niantic (Youtube)

Na pierwszy dzień festiwalu ruszyły zatem trzy osoby: ja, moja partnerka Anna oraz nasza wspólna przyjaciółka Katarzyna. Nie zastanawiając się dłużej, kto odpowiada komu w legendarnej drużynie złoli, ruszyliśmy na Wrocław.

Poke-Festyn 2022

Zanim jednak poznacie historię naszych przygód, parę słów o wydarzeniu. Dla niewtajemniczonych: Pokemon GO Fest to coroczne wydarzenie zapoczątkowane przez Niantic w 2017 roku. Było to pierwsze oficjalne wydarzenie w grze, a za centrum całej imprezy posłużył Grant Park w Chicago. W trakcie eventu najczęściej debiutują nowe Pokemony, gracze otrzymują dodatkowe misje do wykonania, a w dziczy dominują wybrane przez twórców Poki.

Dziś impreza ma swoje „centra zabawy” również w Europie i Azji, a samo wydarzenie dzieli się na dwie edycje – globalne i „osobiste”. W przypadku tego tekstu mowa o globalnym wydarzeniu, które trwało od godziny 10:00, 4 czerwca, do godziny 18:00, 5 czerwca. Imprezy lokalne w tym roku odbędą się w Berlinie, Seattle oraz Sapporo.

Widać kto tu bardziej kocha łapać pokestworki… (Bartosz Kaja/Tabletowo.pl)

Nie planuję w tym miejscu opisywać Wam, które Pokemony w jakich godzinach były dostępne, możecie to sprawdzić chociażby na Wiki poświęconej grze. Tę energię poświęcę za to na opisanie bonusów, jakie oferuje zakupiony za 80 złotych bilet. W przypadku obu dni wspólne cechy są raczej skromne, choć biorąc pod uwagę ostatnie zmiany dotyczące jednego z przedmiotów, wartość biletu jest trochę wynagradzana:

  • ekskluzywny medal,
  • Shiny „B” Unown,
  • 9 darmowych Raid Passów.

W przypadku pierwszego dnia w puli nagród znalazły się:

  • Dostęp do Global Challenge Arena,
  • Zwiększona liczba ekskluzywnych Pokemonów na mapie,
  • wyjątkowy Special Research,
  • Collection Challenges,
  • Nowe przedmioty dla avatara,
  • Specjalne naklejki.

Drugi dzień zaoferował kupującym m.in:

  • Częstsze balony z Zespołem R,
  • Specjalną ofertę w sklepie,
  • Special Research.

Czy zestaw był warty swojej ceny? Przekonamy się o tym w ciągu 48 godzin.

Przystanek Niedźwiedzia

Żeby do puli wydanej kwoty nie dorzucać opłaty za parking w centrum miasta, odebraliśmy znajomą i wyruszyliśmy około godziny 10:30 spod jednego z centrów handlowych we Wrocławiu. Po niecałej godzinie zwiedzania budynku i okolicy otrzymaliśmy wiadomość, że kilku znajomych jest gotowych spotkać się z nami. Musieliśmy tylko znaleźć miejsce, do którego wszyscy będą mieli równie blisko. Padło na wrocławski Rynek. W związku z tym, że stworki najlepiej łapie się pieszo, do spaceru dorzuciliśmy trzy dodatkowe kilometry w stronę centrum.

Zanim to jednak nastąpiło, wybraliśmy naszą wspólną „ścieżkę”. Wzorem wcześniejszych wydarzeń, również w GO Fest w 2022 roku podejmujemy kilka decyzji, które wpływają zarówno na zadania, jak i na nagrody. Pierwsza decyzja opiera się na tym, co najbardziej lubimy w Pokemon GO, dlatego mogliśmy wybrać ścieżkę skupiającą się na eksploracji, walce lub łapaniu stworków. Wspólnie uznaliśmy, że najbardziej zależy nam na zwiedzaniu świata (no i przy okazji tam były najbardziej odpowiadające nam nagrody).

Chwilę później czekał nas kolejny wybór: podejście do intensywności zadań. Do wyboru była opcja luźna, normalna i mistrzowska. Niestety, wszystkie nagrody w poszczególnych etapach były takie same. Ponownie jednogłośna decyzja brzmiała – po co się przemęczać? Wzięliśmy zatem ostatecznie kombinację Exploring Relaxed.

Powinniście też wiedzieć, że nasze „Pokemonowe Trio” to osoby w różnym wieku i podejściu do rozgrywki. Różnica wieku pomiędzy najmłodszym i najstarszym trenem/trenerką wynosi ponad 10 lat, Ani najbliżej do niedzielnego gracza, a nam – do osób grających w miarę regularnie, choć bez hardkorowego zacięcia. Wyruszając więc w podróż z osobami o zróżnicowanych poglądach dotyczących gry, można się czegoś więcej dowiedzieć, niż z pobytem wyłącznie wśród starych wyjadaczy.

Mógłbym oczywiście zacząć od bardzo prostego pytania w stylu: Dlaczego zdecydowałyście się na zakup biletu? Ale w przypadku wszystkich osób w drużynie odpowiedź jest taka sama: tak duże wydarzenie jest tylko raz w roku i jest świetną okazją, żeby wspólnie spędzić czas. Zamiast tego lepiej zapytać o coś, co ciężej jest uchwycić: Czego spodziewasz się po Pokemon GO Fest?

Poke-Odpoczynek

Około 13:30 trafiliśmy na Rynek we Wrocławiu. W międzyczasie nasza wycieczka przebiegała w miarę bez problemu – łapaliśmy Pokemony, dyskutowaliśmy o grze i zaliczaliśmy kolejne PokeStopy oraz Gymy. Zdążyliśmy w tym czasie wyczerpać jeden powerbank. Drugi, choć o dużej pojemności 10000 mAh, nie oferował żadnej technologii szybkiego ładowania. Efekt był więc taki, że przez następne pół godziny dwie osoby miały wpięte smartfony do jednego powerbanka, co wymusiło trzymanie odpowiednio niewielkiego dystansu od kieszeni z zapasowym źródłem energii.

Tak wygląda walka o przetrwanie w miejskiej Poke-dżungli (Bartosz Kaja/Tabletowo.pl)

Znajomi, którzy pojawili się na rynku trochę wcześniej, musieli zmodyfikować plany – oznaczało to, że do końca pierwszego dnia podróżowaliśmy już w trójkę. Zanim jednak postanowiliśmy, gdzie wyruszymy dalej, należała nam się chwila odpoczynku.

W tym momencie event był dopiero w 1/4 swojego ustawowego czasu, ale większość wykonanej roboty była za nami. Mi brakowało kilku pojedynczych Pokemonów z niektórych środowisk (wiwat niesprawdzanie poziomu postępu misji), Kasi i Ani niewiele brakowało do wypełnienia głównego zadania. Czy to oznaczało, że pora schować smartfony od kieszeni i inaczej zorganizować sobie resztę dnia? Skądże! Ruszyliśmy w drogę powrotną po samochód, zajmując kolejne Gymy i z palcem w Pokedeksie pokonując Raid Bossów 3. poziomu. Pod koniec dnia tylko mi brakowało postępu w zadaniu, żeby zdobyć Pokemona zarezerwowanego dla tego wydarzenia – Shaymin w wersji lądowej.

Warto czasem odpocząć od polowania na Pokemony i przekąsić coś dobrego, np. wegetariańskie tacosy we wrocławskim Panczo (Bartosz Kaja/Tabletowo.pl)

W trakcie pierwszego dnia na odcinku ~15 kilometrów złapałem 313 Pokemonów, w tym 2 Shiny. „Zakręciłem” ponad 100 PokeStopami i zdobyłem ponad 330 tys. punktów doświadczenia. Wynik całkiem niezły, a to dopiero pierwszy dzień za nami.

Drugi dzień przygody czas zacząć

Drugi dzień stał się polem do eksperymentowania – Kasia wróciła do swoich obowiązków, a my postanowiliśmy zmienić otoczenie – miejską dżunglę zamieniliśmy na tereny bardziej zielone, niedaleko miejsca zamieszkania. Skróceniu uległ również czas, który spędziliśmy na zewnątrz. O ile sobota charakteryzowała się umiarkowaną pogodą i umożliwiła zabawę na zewnątrz, o tyle niedziela obdarowała nas 24℃ i bezchmurnym niebem. Nie chcąc spalić się na słońcu, ograniczyliśmy więc spacer do 2-3 godzin.

(Swoją drogą, kupowanie biletu na tak duże wydarzenie wiąże się z pewnego rodzaju ryzykiem. Jeżeli przez dwa dni gradobicie lub 40-stopniowy upał nie pozwolą Wam wyjść na zewnątrz, to wejściówka zostanie wykorzystana tylko połowicznie.)

I tutaj wkracza mój największy zarzut do Pokemonów, który przy krótkich sesjach nie jest aż tak widoczny, jednak gdy spędzimy jednorazowo w grze kilka godzin, to można odczuć pewien niesmak.

Oglądaliście kiedykolwiek Pokemony lub graliście w oryginalną część serii? Nie dało się nie zauważyć, że serialowy Ash (lub bohater w grze) przemierza lasy, morza i góry w poszukiwaniu stworków – miasta służyły raczej do uzupełniania zapasów. W Pokemon GO najlepiej obie rzeczy robić w samym centrum – oddalając się od dużych skupisk w trakcie długiego wydarzenia istnieje spora szansa, że zużyjemy wszystkie pokeballe, których kupowanie za prawdziwą walutę zazwyczaj mija się z celem.

Czy jest aż tak źle? Porównajcie sobie te dwa miejsca:

Jedna osoba na bardzo krótkim dystansie zapewnia sobie stały dopływ wymaganych przedmiotów. Druga albo musi poświęcić czas i pieniądze, aby dostać się w uprzywilejowane miejsce, albo chomikować zapasy na czas wydarzenia. W przypadku drugiego zrzutu ekranu była to zwyczajna droga dwa kilometry od granic Wrocławia. Nie kupuję w tym przypadku argumentu „przecież to jest gra, gdzie liczy się społeczność”. Wskażcie mi kilka takich mechanik, które faktycznie narzucają granie drużynowo, bo oprócz Raid Bossów ja żadnej więcej nie widzę.

Niantic kontra gracze

Gdyby to był drugi lub trzeci rok gry na rynku, to przymykałbym na to oko – w końcu jest tyle innych rzeczy, które można zaimplementować do gry. Dostaliśmy rywalizację PvP, większość Pokedeksu jest możliwa do skompletowania. Gra jednak nie rozwija się ani w kierunku lepszej integracji grup, ani w stronę lepszego doświadczenia, gdy gra się samemu. I nie jestem w tym zdaniu odosobniony.

Zapytałem się moich towarzyszek podróży, co myślą o rozwoju gry:

Jeśli GoFest miałby odzwierciedlać to, jak rozwija się gra, to nie jestem zadowolona z jej rozwoju. Irytujący bug ze znikającymi pokemonami psuł mi zabawę, a rajdy 5. poziomu były źle rozplanowane. W jednym dniu różne Pokemony, a w drugim tylko Nihilego. Jak na tak powalającą cenę, mogłoby się trafiać więcej Shiny oraz Perfect Pokemonów. Nie czuję potrzeby, żeby w grze koniecznie trzeba było coś robić wspólnie.Katarzyna
Dla mnie osobiście gra rozwija się zbyt wolno, brakuje nowych treści, nowych Pokemonów. Eventy są fajne, ale nie wprowadzają w zasadzie nic nowego. Zabranie tanich Remote Passów to krok wstecz, zamiast do przodu. Osoby z mniejszych miejscowości jeszcze bardziej mają przechlapane. Nie zauważyłam też, żeby Niantic w ogóle kładł jakikolwiek nacisk na dobrą zabawę osób spoza wielkich miast.Anna

Wiadomo, że 3 osoby wśród setek milionów aktywnych graczy to kropla w morzu, ale jeśli 3 osoby w różnym wieku i różnym podejściu do gry widzą, że jest spore pole do poprawek, to Niantic tym bardziej powinien zdawać sobie z tego sprawę. Jeżeli mieszkałbym z dala od dużego miasta i uwielbiał Pokemon GO, z pewnością byłoby mi przykro, że znajomi z centrum dowolnego dużego miasta mają zupełnie inne doświadczenia z grą i są w pewien sposób faworyzowani przez system.

Do Pokemonów wróciliśmy jeszcze po godzinie 17:00, chwilę przed zakończeniem wydarzenia. Upewnialiśmy się, że udało nam się spełnić plan minimum. W moim przypadku było to danie za wygraną FOMO, czyli wyciśnięcie z gry maksimum. Łapałem wszystko co się dało i na bieżąco czyściłem miejsce na Pokemony. Przecież następny dwudniowy event dopiero za rok.

Spodziewałam się, że nałapię fajnych legend, Shiny i ogólnie dobrych Pokemonów, w małym stopniu się to udało. Ciągle traciłam czas na wyklikiwanie znikających pokemonów, a nagrody bardziej mi się podobały w zeszłym roku. Wtedy były dwie pozy do wyboru, teraz tylko jedna. Mam wrażenie, że Niantic coraz bardziej nastawia się na łatwy zysk i fajerwerki typu „Ultra firanka”, niż istotne rzeczy typu performance, a mniej na to, żeby gra była fajna.Katarzyna
Źródło:Bartosz Kaja/Tabletowo.pl
Na jakieś uniesienia się nie nastawiałam, ale i tak trochę się zawiodłam. Zawsze cieszy mnie perspektywa złapania legendarnych Pokemonów, a więc i rajdy w wiele osób. Udało się zrobić jeden duży rajd, poza tym nikt do nich nie dołączał, więc wiele razy odpuszczaliśmy gyma z braku innej możliwości. To było w sumie moje największe oczekiwanie i się nie spełniło. Same zadania były w porządku, chociaż spodziewałam się, że będzie ich więcej. Myślałam też, że uda się złapać sporo pokemonów, których jeszcze nie złapałam. Niestety, większość tych z eventu już miałam. Nie chciałam brać udziału w wydarzeniu na siłę, więc grałam trochę więcej niż standardowo, a i tak udało mi się złapać pokemony z każdego regionu i zrobić prawie wszystkie zadania (które i tak dokończyłam dzień czy dwa po evencie).Anna

„To po co w to grasz, jak ci się nie podoba”

Zapewne każdy gracz w cokolwiek, kiedykolwiek co najmniej raz usłyszał podobne słowa. To prawda, przecież jest wiele innych tytułów, które sprawdzają się na krótkich sesjach, a aktywni gracze nie czują, że gra stoi w miejscu i za wolno się rozwija. Tu jednak nie chodzi o to, by ostentacyjnie zabrać zabawki, bo raz do roku liczysz na fajne wydarzenie, a okazuje się, że jest jak zawsze.

Jako czynny gracz wolę wykorzystać swój głos, żeby wytknąć Niantic zaniedbania. The Pokemon Company często zarzuca się, że dochód, jaki przynoszą kolejne części Pokemon z głównego nurtu, jest niewspółmierny do tego, co tak naprawdę gracze otrzymują. Niantic zdaje się podążać tą samą drogą – Pokemon GO zarobił dla niego już ponad 6 mld dolarów, a ja czuję się, jakbym nadal ogrywał produkt o tyle grywalny, co niepełny.

Jak na moje podejście do sportu, 21 tysięcy kroków to naprawdę ponadprzeciętny wynik. (Bartosz Kaja/Tabletowo.pl)

W ciągu dwóch dni „udało mi się” wymyślić: drużynowe PvP, więcej poziomów trudności raidów, mini-dungeony, w których pokonywałoby się kilku wrogów z rzędu, klany zrzeszające pod kilka-, kilkanaście osób (z opcjami personalizacji, np. „herbami” przypinanymi do ubioru awatara) albo uwaga… Pokemony ekskluzywne dla Pokemon GO! Nic nie powinno stać na przeszkodzie, żeby AR’owe Poki dostały własny zestaw niewidziany wcześniej w grach.

Jeżeli miałbym całokształt wydarzenia streścić w kilku zdaniach, brzmiałoby to tak: Pokemon GO Fest to świetna okazja, żeby poświęcić grze trochę więcej uwagi i wykorzystać ją jako pretekst do spotkania ze znajomymi. Szkoda tylko, że kwota wydana na wejściówkę oferuje zbyt mało, a gra rozwija się za wolno, żeby czerpać z tego gigantyczną przyjemność.