Motorola razr – jaka w rzeczywistości jest składana Motka?

Pamiętacie stare, dobre telefony – klapki Motoroli z serii Razr? Można powiedzieć, że właśnie wróciły – w ramach projektu Motorola razr. Miałam okazję spędzić chwilę z tym smartfonem, dlatego dziś zapraszam na pierwsze wrażenia z użytkowania tego intrygującego i wzbudzającego spore zainteresowanie modelu.

Motorola razr – jest w nim coś, co mnie przekonuje

Nigdy nie miałam okazji korzystać ze starych telefonów – klapek od Motoroli, więc trudno w moim przypadku mówić o graniu na sentymencie. Nowy razr ma jednak w sobie coś magicznego – coś, co potrafi przyciągnąć i zaintrygować. Jeśli kiedykolwiek chciałeś złożyć swój smartfon w pół i schować do kieszeni, to razr Ci na to pozwoli – jako jedyny smartfon na rynku. To zupełnie inny projekt niż Samsung Galaxy Fold, Huawei Mate X czy LG G8X ThinQ Dual Screen. To filigranowy telefon, który składa się, by zajmował mniej miejsca, a nie gruby smartfon, który się rozkłada, by móc korzystać z niego jak z tabletu.

I to nie jest wcale głupie.

https://www.youtube.com/watch?v=UvC1BxHIz8U

Nie twierdzę, że pomysł Motoroli jest najlepszy. Nie uważam też, by któryś z konceptów „smartfonów przyszłości” takim był. Wszystkie mają swoje zalety i wady, których musimy być świadomi i każdy z nich prawdopodobnie trafi do innych grup odbiorców (aczkolwiek wciąż mówimy o zamożnych osobach, które po prostu stać na taki „gadżet”). Do mnie Motorola razr przemawia, bo niejednokrotnie miałam problem z tym, by nosić duży smartfon w kieszeni damskich spodni (pamiętajcie, że te są płytsze niż w męskich spodniach). Tymczasem tu złożenie go w pół niweluje jakiejkolwiek kłopoty tej natury. Jednocześnie uważam, że 6,2″ to przekątna już jak najbardziej zdatna do wyższej produktywności, z kolei bardziej wymagające zadania i tak zawsze robię w podróży na niewielkim laptopie – czego doświadczyłam też podczas testów Galaxy Folda (chcąc napisać dłuższy tekst, mając do dyspozycji całkiem spory ekran, i tak wolałam sięgnąć po klawiaturę fizyczną w laptopie – jeśli tylko miałam go pod ręką).

Mniejszy ekran razr jest użyteczny i bezużyteczny – zależy, jak na to spojrzymy

Samsung Galaxy Fold przyzwyczaił mnie do tego, że jak nie potrzebowałam dużego ekranu, to podstawowe rzeczy robiłam na małym, zewnętrznym ekranie. Sprawdzałam mejle, czytałam teksty na Tabletowo czy przeglądałam Instagram lub Twittera. W razr nie jest to możliwe. To jedynie dodatkowy ekran o ograniczonych możliwościach. Wyświetlacz ten, mający 2,7″ i rozdzielczość 600 x 800 pikseli, wyświetla jedynie powiadomienia, panel sterowania odtwarzaczem muzycznym, umożliwia wywołanie asystenta Google, latarki i szybkich ustawień (GPS, sieć WiFi, jasność ekranu i niewiele więcej). I na tym jego funkcjonalność się kończy. Szkoda, bo potencjał jest dużo większy. Minimum jego wykorzystania widać przez kontynuowanie korzystania z aplikacji z małego ekranu na dużym – ale działa to wyłącznie w przypadku odtwarzacza muzycznego, aparatu i mejli.

Spodziewam się jednak, że funkcje małego ekranu ograniczono głównie ze względu na prądożerność, a tu każdy procent baterii będzie na wagę złota – przypomnę tylko, że akumulator ma niezbyt imponująca pojemność 2510 mAh (!). Ale inaczej być nie mogło, skoro obudowa ma jedynie 14 mm grubości – w dodatku, gdy jest zamknięta! A skoro już o tym mowa, rozłożony razr ma wymiary 72 x 172 x 6,9 mm, a złożony – 72 x 94 x 14 mm. Waga wynosi 205 g.

Wiecie już zatem, że złożona Motorola razr na niewiele się zda. Inaczej jest natomiast po rozłożeniu, kiedy to naszym oczom ukazuje się 6,2-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 2142 x 876 pikseli. Wtedy mamy dostęp do standardowych możliwości, jakie oferuje każdy inny smartfon dostępny na rynku – z tym, że tylko ten jesteśmy w stanie złożyć w pół. To złożenie jest też fajnym bajerem, gdy chcemy zakończyć prowadzoną rozmowę telefoniczną – wystarczy wtedy zamknąć klapkę. Fajne. I znów nawiązuje do starych Motek – klapek, które też to umożliwiały. Ukłonem w stronę protoplasty jest też tryb interfejsu retro, który imituje wygląd metalicznego panelu alfanumerycznego z klasycznego razr. Wygląda to naprawdę fajnie – chyba się ze mną zgodzicie, ale już z funkcjonalnością ma niewiele wspólnego.

Tuż po premierze Motoroli razr Karol zastanawiał się jak wygląda mechanizm otwierania i zamykania klapki w rzeczywistości. Miałam mniej więcej godzinę, by się zapoznać z tym produktem i muszę przyznać, że napawa mnie to optymizmem. Podczas tego czasu składałam i rozkładałam razr mnóstwo razy, a spodziewam się, że to jest egzemplarz, który swoje już przeszedł. Mechanizm wygląda na bardzo dopracowany, ale ile posłuży – to jest pytanie bez jednoznacznej odpowiedzi. Nawet przedstawiciel Motoroli podczas sesji Q&A nie chciał wprost na nie odpowiedzieć, podając liczbę rozliczeń i założeń, jaką ma przetrwać razr – powiedział tylko, że dwa lata standardowego użytkowania. Szkoda, bo np. Samsung nie miał tego problemu w przypadku Galaxy Folda. Dodam tu jeszcze, że reakcja ekranu razr na dotyk jest całkowicie standardowa, a sama jakość wyświetlanych treści wydaje się być w porządku – za krótko, by to ocenić, ale pierwsze wrażenie sprawia jak najbardziej pozytywne.

Z punktu widzenia użytkownika, ciekawe wydają się dwie kwestie. Pierwsza to fakt, że razr nie rozkłada się całkowicie na płasko. Nie widać tego w pierwszej chwili, ale dokładne przyjrzenie się konstrukcji ujawnia, że brakuje ok. 2° do pełnych 180°. Trudno określić to jako wadę – raczej po prostu zwracam uwagę na fakt niż się czepiam (raczej nie ma to większego znaczenia). Druga rzecz, która rzuca się w oczy, to elastyczny ekran i sposób jego zwijania – trudno go wytłumaczyć słowami, dlatego polecam spojrzeć jak to wygląda na zdjęciach czy też wideo.

A jeszcze jedna kwestia, którą warto odnotować to to, że na zgięciu wcale nie widać falowania ekranu – czasem jednak w oczy rzuca się pofalowanie w dwóch miejscach nieopodal środka, ale podczas tej dłuższej chwili spędzonej z razr nie powiem, by mi to przesadnie przeszkadzało.

Drogo, a jednak średniopółkowo

Muszę przyznać, że możliwość składania i rozkładania razr jedną ręką to doświadczenie, którego nie oferuje żaden inny smartfon i nie da się niczym zastąpić. To coś, co wciąga i w pewien sposób uzależnia, ale nie na tyle, by od razu biec po ten sprzęt do sklepu i wydawać na niego 1599 euro – bo właśnie tyle będzie kosztował w Europie. Zwłaszcza, że – o czym nie możemy zapominać – mamy tu do czynienia ze średniopółkowymi parametrami technicznymi (ekran HD, Snapdragon 710, brak microSD, tylko eSIM, etc.). Trzeba też pamiętać o brakach: ładowania indukcyjnego, 3.5 mm jacka audio, głośników stereo… A sama obudowa zbiera odciski palców jak oszalała.

Mam wielką nadzieję, że niebawem będzie mi dane przetestować Motorolę razr. Jestem bardzo ciekawa jak będzie się sprawować podczas typowego, codziennego użytkowania, bo – póki co – bardzo mnie intryguje. Choć jestem świadoma, że jego największą bolączką będzie czas pracy…

razr tylko z eSIM

Z racji tego, że Motorola razr obsługuje jedynie karty eSIM, łatwo jest wywnioskować, że urządzenie będzie dostępne w Polsce na wyłączność sieci Orange – chyba, że jakiś inny operator wprowadzi obsługę eSIM w najbliższej przyszłości (a raczej się nie zapowiada). Cena Motoroli razr w Polsce póki co nie jest znana.

A co Wy sądzicie na temat Motoroli razr? I który projekt przemawia do Was najbardziej – Motorola razr, Samsung Galaxy Fold, Huawei Mate X czy może LG G8X ThinQ Dual Screen?