Kolejna flagowa seria Samsunga nabiera kształtów. Okazuje się, że będzie jednak szczuplejsza niż mówiło się do tej pory. Koreańczycy mieli zrezygnować z wprowadzenia na rynek jednego z modeli. Powód nie jest zaskoczeniem.
Ten smartfon Samsunga nie doczeka się oficjalnej premiery
Informacje na temat serii Galaxy S26 płyną szerokim strumieniem. Początkowo mówiło się, że w 2026 roku Samsung zaprezentuje Galaxy S26 Pro, Galaxy S26 Edge i Galaxy S26 Ultra. Niedawno pojawiły się jednak wieści, że Galaxy S26+ również zadebiutuje na rynku.
Wydawało się, że finalnie zatem oferta w 2026 roku będzie przypominała tę z 2025 roku. Najnowsze doniesienia wskazują jednak, że tak się nie stanie i Samsung powróci do schematu, którego trzymał się do 2024 roku. Jeden z modeli bowiem nie doczeka się oficjalnej premiery.
Mowa tu o Galaxy S26 Edge. Jeden z południowokoreańskich serwisów przekazał informację, że Samsung całkowicie zrezygnował z kontynuowania serii S Edge, ponieważ Samsung Galaxy S25 Edge, który zadebiutował w maju 2025 roku, sprzedaje się bardzo słabo. Najwyraźniej w związku z tym Koreańczycy nie mają nadziei, że Galaxy S26 Edge będzie cieszył się większą popularnością.

Według danych z Hana Investment & Securities, w ciągu pierwszego miesiąca od premiery smartfon Samsung Galaxy S25 Edge sprzedał się w zaledwie 190 tysiącach egzemplarzy. Do sierpnia 2025 roku natomiast sprzedano 1,31 miliona sztuk. To wciąż niesatysfakcjonujący wynik dla producenta.
Trochę szkoda, że Samsung Galaxy S26 Edge nie zadebiutuje w 2026 roku
O ile Samsung Galaxy S25 Edge, którego akumulator nie daje gwarancji pełnego dnia pracy bez konieczności sięgania po ładowarkę przed wieczorem, słusznie poniósł sromotną porażkę, o tyle jego następca zapowiadał się znacznie bardziej atrakcyjnie.
Smartfon Samsung Galaxy S26 Edge miał być bowiem smuklejszy (5,5 mm vs 5,8 mm), a mimo to otrzymać akumulator o pojemności 4200 mAh (vs 3900 mAh) i 50 Mpix aparat z obiektywem ultraszerokokątnym (zamiast 12 Mpix). Mógł zatem okazać się znacznie lepszym urządzeniem.
Wygląda jednak na to, że nie będzie nam dane przekonać się o tym.