Hammer Explorer – wytrzymały smartfon dla średnio wymagających (recenzja)

Wzmacniane smartfony mają się na rynku bardzo dobrze, czego przykładem jest ciągle rosnące siłę portfolio marki Hammer należącej do grupy MPtech, czyli – prościej rzecz ujmując – myPhone’a. Jakiś czas temu na warsztat Tabletowo wpadł Hammer Explorer, czyli wzmacniany smartfon wyceniony na 1099 złotych.

O przedsprzedaży wzmacnianego smartfona Hammer Explorer informowaliśmy Was pod koniec października. Jakiś czas później w nasze ręce wpadło urządzenie i wreszcie nastał czas, żebyśmy mogli podzielić się z Wami wrażeniami odnośnie do tego modelu. Zacznijmy może od tego, że… tak, będziemy rzucać. Ale dopiero na końcu. I nie będziemy wiercić, ciąć nożem do tapet ani uderzać młotkiem – ostrzegam na początku, że to tylko urozmaicenie fotografii ;).

Specyfikacja techniczna Hammer Explorer:

  • ekran: 5,7 cala o proporcjach 18:9, IPS, 1440 x 720 pikseli, pokryty Gorilla Glass 3. generacji,
  • procesor: MediaTek MTK6761V (Helio A22),
  • 3 GB pamięci RAM,
  • 32 GB pamięci wbudowanej,
  • slot na kartę microSD,
  • dual SIM (dual standby),
  • WiFi 802.11 b/g/n/ac,
  • 4G LTE,
  • Bluetooth 5.0,
  • GPS, A-GPS, GLONASS,
  • aparat główny: 13 Mpix, f/2.0, lampa błyskowa LED,
  • kamerka 8 Mpix,
  • port USB typu C,
  • jack 3,5 mm,
  • NFC,
  • wskaźnik laserowy,
  • uchwyt na smycz,
  • specjalne piny do montażu modułów oraz uchwytów, które… jeszcze nie są dostępne w sprzedaży,
  • Android 9.0 Pie,
  • akumulator: Li-Po o pojemności 5000 mAh,
  • wymiary: 163 x 76 x 15,2 mm,
  • waga: 269 g,
  • certyfikat IP69, norma IK07.

Cena w momencie publikacji: 1099 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

Hammer Explorer swojego charakteru nie próbuje skryć nawet na sekundę. Już z daleka widzimy, że mamy do czynienia z telefonem, którego głównym zadaniem jest bycie pancernym. Cała bryła jest jest po prostu toporna, jednak odpowiednie szlify czy detale sprawiają, że prezentuje się… zadziwiająco dobrze jak na taki typ urządzenia. Wytrzymałego charakteru całości dodają widoczne śruby, między innymi te, którymi przytwierdzone są (lub sprawiają takie wrażenie) boczne, pomarańczowe elementy wykonane z aluminium. Nie zapomniano o tym, żeby plecki zostały doposażone w różnego rodzaju tłoczenia, dzięki którym całość – choć nadal toporna – prezentuje się trochę żywiej i może cieszyć oko.

Trzeba przyznać, że Hammer Explorer nie straszy tandetnym designem, a raczej sprawia rzeczywiście wrażenie solidnego smartfona do zadań specjalnych. Pozytywnie uwagę zwraca to, że logo producenta wraz z pełną nazwę znalazło się wyłącznie na bokach, co naprawdę cieszy oko i poprawia chwyt, zaś na tylnej powierzchni zdecydowano się wyłącznie na literę H w charakterystycznym sześciokącie. Nie zabrakło tu też aparatu, czytnika linii papilarnych, kilku znaków handlowych oraz czterech pinów na wymienne moduły, które… jeszcze nie zostały udostępnione na rynku.

Ogólnie nadal wolę wzornictwo „klasycznych” smartfonów, ale jak na model pancerny i masywny, Hammer Explorer prezentuje się naprawdę bardzo dobrze. Warto dodać, że na zdjęciach możecie zobaczyć także srebrny wariant – moim zdaniem prezentuje się on dużo gorzej, bo nadal bardzo rzuca się w oczy, a kolor srebrny zastąpił nie tylko wstawki pomarańczowe, ale także część czarnych. Mi osobiście całokształt podoba się trochę mniej, ale na zdjęciach każdy z Was będzie mógł porównać obie propozycje ze sobą ;).

No właśnie, wytrzymałość. W momencie pisania tego fragmentu recenzji możemy rozmawiać o niej głównie teoretycznie – odporność na wodę i pył potwierdza certyfikat IP69. Jest to najsilniejszy smartfon w portfolio producenta i jeden z mocniejszych na rynku – potwierdza on nie tylko ochronę przed ciągłym zanurzeniem, ale także przed zalaniem silną strugą wody pod ciśnieniem (80-100 bar i temperaturze większej niż 80°C).

Odporność na upadki i zgniecenia opisuje parametr IK07, czyli odporność na energię uderzenia wynoszącą 2 J, co jest równoznaczne z upadkiem obiektu o wadze 500 gramów z wysokości 40 centymetrów, dzięki czemu Hammer Explorer ma wytrzymywać upadki nawet z półtora metra. Na zwieńczenie całości – szkło hartowane Corning Gorilla Glass 3. generacji. W teorii wszystko brzmi idealnie, a jak jest w praktyce? Przekonacie się w dalszej części tekstu, kiedy Hammerem Explorer trochę porzucamy.

Podchodząc jednak do jakości wykonania troszeczkę bardziej od strony odczuć, nie sposób nie wspomnieć o tym, że jest dobrze. Użyte plastiki są wysokiej jakości i od strony konstrukcyjnej można byłoby śmiało powiedzieć, że smartfon kosztował sporo więcej. Nie zabrakło też drobnostki w postaci pozbawionych zaślepek portów, dzięki czemu wrażenie jakoby całość była solidna zwyczajnie się podtrzymywało. A skoro już przy portach jesteśmy, to musimy zwrócić uwagę na fakt, że są one niemal „wysunięte”, a już na pewno nie schowane, i gwarantuję Wam, że każdy kabel i słuchawki spokojnie poradzą sobie z tym smartfonem, czego nie można było powiedzieć o wszystkich modelach producenta.

Od góry smartfona znajduje się 3,5-milimetrowe gniazdo jack oraz wskaźnik laserowy, u dołu port USB typu C, głośnik mono (a także wycięcie imitujące głośnik stereo). Na prawej krawędzi mamy przycisk blokady oraz tackę na kartę SIM oraz microSD (o której później), zaś na lewej przycisk regulacji głośności oraz przycisk funkcyjny (o którym… jeszcze później ;)).

Całość jest symetryczna i powiedzieć trzeba, że wzmacniane przyciski są intuicyjne, łatwo wyczuwalne pod palcem i przyjemnie się klikają. Nieco myląca jednak bywa symetria – po ciemku można się nie zorientować, że trzyma się smartfon do góry nogami i uparcie klikać przycisk funkcyjny z nadzieją, że odblokuje nam się ekran.

Zgodnie z obietnicą, krótkie słowo o tacce na karty. Bardzo funkcjonalne jest to, że można ją wyjąć poprzez podważenie paznokciem (nawet niezwykle krótkim – nie trzeba zapuszczać ;)) i bez użycia dodatkowych narzędzi, ale mam drobne wątpliwości co do jej wykonania. Producent mógłby się tutaj pokusić o zrobienie całości z metalu, tak, aby wyszarpywanie całości nie wiązało się z przyspieszeniem oddechu, ze stresu, że coś się złamie.

Pierwszy raz będzie też dla każdego problematyczny, bowiem karta SIM nie trzyma się swojej ramki zbyt mocno i całość jest skonstruowana tak, że wypada na ziemię – jeśli więc z jakiegoś powodu postanowicie wyjąć tackę w terenie i zapomnicie o tej drobnostce, to możecie napotkać dodatkowe problemy natury poszukiwawczej. Drobna uwaga techniczna – jak zapewne się domyślacie, jeśli chcecie skorzystać z drugiej karty SIM, to musicie zrezygnować z karty pamięci – to rozwiązanie bardzo częste, zwłaszcza w smartfonie z tej półki cenowej.

Najlepszym zwieńczeniem tej części recenzji będzie wpis, który przygotował dla Was Tomek. Hammer zaprosił nas do zajrzenia za kulisy produkcji smartfona tego typu, poczynając od samej koncepcji, przez pośrednie projekty, na gotowym urządzeniu skończywszy. Tam zdefiniowana jest także grupa docelowa, która przyświecała inżynieryjnej myśli podczas rozważania tego, jak wyglądać ma Hammer Explorer i wizja producenta na realizację jej potrzeb.

HAMMER Explorer – od koncepcji do gotowego produktu

Wyświetlacz

Ah, wyświetlacz. W moim odczuciu, jest to największa bolączka tego smartfona – w końcu widząc podzespoły i cenę, jaką trzeba zapłacić za to urządzenie, domyślamy się, jaka będzie jego wydajność. Być może jestem na tym punkcie przewrażliwiony, ale na tej płaszczyźnie sporo rzeczy poszło nie tak. W mojej opinii: zbyt dużo.

Pierwszą bolączką jest minimalna jasność, która jest zdecydowanie zbyt wysoka. Niestety, nie mam profesjonalnych przyrządów pomiarowych, aby móc Wam podać konkretną wartość, ale jest to poziom oświetlenia uciążliwy przy użytkowaniu smartfona w zupełnie ciemnych pomieszczeniach. Na szczęście, znacznie lepiej jest z jasnością maksymalną, która – jak na tę półkę cenową – jest więcej niż poprawna.

Zacząłem o jasności, a co z pozostałymi parametrami? Cóż, może jestem wybredny, ale 283 ppi to wartość, która już dawno przestała być dla mnie ostra. I to nie ze względu na świadomość, co stoi za akronimem pixels-per-inch, ale temu panelowi brakuje trochę szczegółowości – mniejsze elementy są nieco poszarpane i brakuje im tego perfekcyjnego wykończenia, niemniej całość jest oczywiście czytelna i nawet na pomniejszonym interfejsie wszystkie napisy są absolutnie akceptowalne. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z telefonem za nieco ponad 1000 złotych – nie możemy oczekiwać tutaj flagowych parametrów.

Niestety, dosyć zawiodłem się też na kolorach – kontrasty są niewielkie, biel jest nieco poszarzała, a w duecie ze wspomnianą już wysoką jasnością minimalną idzie nie nadmiernie głęboka czerń. Oczywiście jestem świadomy, że nie da się tu osiągnąć parametrów oferowanych przez OLED-y, niemniej do dobrego IPS-a też jeszcze trochę brakuje. Pozytywnie zaskoczyły mnie natomiast kąty widzenia – tym nie można wiele zarzucić.

Czas przejść do pochwał, bo i na nie znajdzie się trochę miejsca. Nie wiem z czego to wynika, ale mam wrażenie, że Hammer Explorer dosyć dobrze radzi sobie z automatyczną jasnością, oddaje do naszej dyspozycji tryb ciemny, tryb czytania oraz wybudzanie po podniesieniu (co nie jest aż tak przydatne, jak mogłoby się wydawać, ze względu na przycisk Power na prawej krawędzi smartfona). Są to po części funkcje czysto systemowe, ale coś podpowiada mi, że warto podrzucić je w tej sekcji – w końcu od strony użytkowej liczą się nie tylko parametry techniczne matrycy, ale też to, w jaki sposób wykorzystujemy oferowany wyświetlacz.

Od strony właśnie systemowej zabrakło mi tutaj jednak możliwości skorygowania kolorów. A zwracając uwagę na aspekty czysto fizyczne, muszę przyznać, że ślizg jest zupełnie bezproblemowy i całkiem przyjemny, choć wydaje mi się, że ekran palcuje się trochę bardziej, niż chociażby ten z użytkowanego przeze mnie na co dzień LG G7 ThinQ.

No, trochę ponarzekałem, ale to nie jest tak, że Hammer Explorer jest przez wzgląd na wyświetlacz nieużywalny. Ot, słabsza strona, która dla wielu osób może okazać się być prawie bezproblemowa – w końcu w pancernym telefonie dla wielu osób zupełnie wystarczające może być bezproblemowe wyświetlanie informacji, a nie ich nieskazitelna ostrość czy dobre odwzorowanie kolorów przy zdjęciach. Bo przyznać muszę, że wyświetlacz nie sprawiał żadnych kłopotów i dotyk działał w stu procentach tak, jak powinien – pokuszę się o stwierdzenie, że nie wszystkie smartfony wypadają aż tak dobrze w starciu z brudnym palcem czy skórzaną rękawiczką.

Na samym końcu krótkie słowo o odporności na zarysowania – w codziennych warunkach nie udało mi się smartfona zarysować w stopniu widocznym, a więc Gorilla Glass nie zawodzi. Nie dawałem specjalnego wycisku czytnikowi linii papilarnych czy ochronie aparatów, ale te elementy również uchowały się od rys przez okres testów.

Działanie, oprogramowanie

Hammer Explorer został wyceniony na 1099 złotych i z jednej strony jego wydajność oceniać musimy przez ten pryzmat, a z drugiej strony niewątpliwy wpływ na cenę smartfona mają też jego parametry dodatkowe, takie jak wytrzymałość. Bo nie oszukujmy się, Helio A22 wspierany przy 3 GB pamięci RAM demonem prędkości nie jest. Tyle dobrego, że te scalaki napędzają niemal czystego Androida w wersji 9.0.

Wiele osób lubi zerkać w cyferki, więc zacznijmy od standardowego zestawu testów syntetycznych, które wykonujemy na smartfonach na potrzeby recenzji:

  • AnTuTu: 73971
  • GeekBench 4: aplikacja z nieokreślonych przyczyn odmówiła współpracy, a wersja piąta jest niezgodna z urządzeniem Hammer Explorer
  • AndroBench:
    • szybkość ciągłego odczytu danych: 227,08 MB/s,
    • szybkość ciągłego zapisu danych: 121,97 MB/s,
    • szybkość losowego odczytu danych: 50,72 MB/s,
    • szybkość losowego zapisu danych: 23,07 MB/s.

Cóż, wiele osób twierdzi, że testy syntetyczne nie są realnym wykładnikiem tego, jak działa smartfon. Zgadzam się z tym, ale kolosalna przewaga, z jaką testowany niedawno przez Kasię Xiaomi Redmi Note 8T zmiażdżył recenzowane urządzenie, jest niezaprzeczalna. Taki rezultat to cios poniżej pasa, i to młotkiem.

W rzeczywistości system nie porywa swoją płynnością, ale działa stabilnie. Do nieco wolniejszego, jakby otępiałego, myślenia smartfona można z łatwością się przyzwyczaić i to jest skromny trening cierpliwości dnia codziennego, niemniej pod żadnym pozorem nie można mówić tu o żadnych kłopotach czy niepewności co do tego, że telefon podoła postawionym mu zadaniom. Hammer Explorer nie zacina się, nie wywala żadnych aplikacji, ani nie zmusza użytkownika do regularnego restartowania, niemniej o szybkim wyciągnięciu smartfona i natychmiastowym zrobieniu zdjęcia ulotnej chwili można właściwie zapomnieć.

Pamięć RAM nie powala na kolana, niemniej przy ograniczonym użytkowaniu, pozwala na namiastkę multitaskingu. Ot, niewybitnie, ale akceptowalnie, choć polecałbym ten telefon raczej tym, którzy spodziewają się ograniczyć swoje użytkowanie do przeglądania internetu, podstawowych aplikacji i wykonywania jednej czynności na raz.

Sama nakładka jest niemal czyściutkim Androidem 9.0 Pie, jednak nie zabrakło tutaj drobnych usprawnień ze strony Hammera. Nie ma tutaj tak specyficznych rozwiązań, jak w znanych i nie-zawsze-lubianym MIUI, ale muszę zwrócić Waszą uwagę na kilka spraw. Po pierwsze, nowych możliwości doszukać się możemy w zakładce Opcje zaawansowane Ustawień. Tam, oprócz konfiguracji diody powiadomień (niestety musimy się nią zadowolić, bo nie uświadczymy tu Always-on-Display, dale jest całkiem sprawna i dobrze widoczna) możemy między innymi włączyć wskaźnik laserowy. Fajna opcja i dosyć ciekawa, a nawet widzę dla niej pewne zastosowania, ale nieco wygodniej jest, kiedy laserowanie zaczniemy po prostu z panelu szybkich ustawień, co na szczęście też jest możliwe.

Drugą, bardziej rozbudowaną opcją, jest przypisanie specjalnych akcji do klawisza bocznego – osobno dla pojedynczego wciśnięcia, osobno dla przytrzymania. Nie mogę się nadziwić temu, że Hammer naprawdę pokusił się o pozostawienie do naszej dyspozycji wyłącznie aplikacji, bo włączanie wskaźnika laserowego czy latarki przy pomocy klawisza bocznego byłoby niezwykle mile widziane. Szkoda, naprawdę szkoda – co prawda przypisałem sobie pod kliknięcie włączenie redakcyjnego Discorda, a pod przytrzymanie aplikację Google (kto by pomyślał, że tak się przyzwyczaję do dedykowanego Asystentowi przycisku…), ale naprawdę czegoś mi tu zabrakło. Niewykorzystany potencjał – to chyba stosowne określenie.

W ustawieniach znajdziemy jeszcze opcję DuraSpeed, która – po włączeniu – ma zezwalać poszczególnym aplikacjom na działanie w tle. Nic interesującego, ale w zamian dobre wrażenie robi dodana aplikacja Narzędzia. Tak naprawdę jest to zestaw, w skład którego wchodzą: Kompas, Latarka, Poziomica, Wieszanie obrazu, Miernik wysokości, Lupa, Alarm Pion. Opcje te mogą w jakimś stopniu być przydatne w domowym majsterkowaniu czy niektórych warunkach polowych (miganie latarką w celu zwrócenia na siebie uwagi poszukujących nas osób), niemniej trudno nazywać je jakimiś specjalistycznymi aplikacjami niedostępnymi nigdzie indziej. Nie ma co narzekać – są przydatne, uzupełniają od warstwy systemowej pancerną obudowę telefonu, a przy tym w żaden sposób nie zaśmiecają naszego środowiska pracy. Zawodowe czepialstwo każe zwrócić mi uwagę, że na siatce, w której umieszczone są poszczególne opcje Narzędzi, spokojnie zmieściłby się jeszcze wskaźnik laserowy, którego ewidentnie tu zabrakło.

Zaplecze komunikacyjne

Muszę zacząć od tego, że raz podczas okresu testów zdarzyło mi się w czymś namieszać. Z jakiegoś powodu, do mojej dyspozycji nie był oddawany NFC, czujnik zbliżeniowy nie działał, a… więcej usterek nie udało mi się namierzyć, bo wyłączenie Opcji programistycznych i zrestartowanie telefonu pomogło. Nie wiem, czy to kwestia tychże Opcji programistycznych, czy zbiegającej się w czasie aktualizacji, której po prostu nie odnotowałem, ale zerkałem tam dosłownie chwilę wcześniej w celu sprawdzenia aktualnie wykorzystywanego kodeka Bluetooth przez testowane słuchawki i jeszcze przed resetem postanowiłem zrobić to prewencyjnie. Niemniej, kłopot był jednorazowy i zgłaszam go tylko z potrzeby bycia rzetelnym, a nie ciągłego występowania.

Jeśli chodzi jednak o komunikację, to nie zgłaszam tutaj żadnych zastrzeżeń. WiFi działało bardzo dobrze, żadne z użytkowanych urządzeń Bluetooth nie przerywało, a oferowane przez LTE prędkości nie odbiegały od tych, które uświadczyłem na innych urządzeniach. Nadmienię po raz drugi, że choć Hammer Explorer oferuje zarówno dual SIM, jak i możliwość rozszerzenia pamięci wewnętrznej przy użyciu karty microSD, to w tacce znajdują się wyłącznie dwa miejsca – musimy więc zdecydować, czy potrzebujemy dwóch numerów telefonu, czy jednak 32 GB pamięci wewnętrznej to dla nas za mało (zwłaszcza, że bezpośrednio do naszej dyspozycji oddane jest ledwie dwadzieścia kilka).

Audio

Hammer Explorer nie jest muzycznym smartfonem, choć na pierwszy rzut oka może kojarzyć się z leciwym już feature phonem Sony Ericsson W200i – właściwie w tym zdaniu zamknąć mogłyby się wszystkie wrażenia dotyczące audio. W tym przypadku mamy do czynienia z głośnikiem mono, schowanym dosyć głęboko za wąskimi szczelinami – nie wiem dlaczego, ale Hammer Explorer sprawił mi pod tym kątem wyjątkowe problemy i nagminnie zasłaniałem ten głośnik palcem. Wydaje mi się, że masywność konstrukcji i jej wyprofilowanie, które aż prosi się o podparcie całości właśnie tam, sprawiało, że aż tak namiętnie zasłaniałem źródło dźwięku.

Głośnik jest całkiem głośny, ale jakość reprodukowanego dźwięku jest po prostu przeciętna. Niemniej, tyle dobrego, że nawet na wysokich poziomach nic nie trzeszczy, ani nie ma żadnych innych artefaktów. Mam wrażenie, że dźwięk odtwarzanych multimediów jest w jakiś sposób ograniczony systemowo, bo budzik… ten naprawdę wyrywa ze snu nawet najtwardziej pragnącego pozostać w łóżku zawodnika, czyli mnie.

Jeżeli chodzi o słuchawki, to Hammer Explorer jest wyposażony w 3,5-milimetrowe gniazdo jack na górnej krawędzi, które – co ważne – nie jest ani trochę schowane, nie jest też zbyt długie, przez co większość słuchawek powinno dobrze się w nich odnaleźć. Jeśli chodzi o odtwarzany przez nie dźwięk, to całość potrafi być naprawdę głośna, ale również jest zupełnie przeciętna. Ot, wszystko działa jak należy, ale nie powinniście spodziewać się zbyt dużo. No, ale to nie jest smartfon służący do nagminnego słuchania muzyki, a zdaje się, że ja jestem w kwestii źródeł nieco wybredny.

Biometria

Jeżeli chodzi o zabezpieczenie naszego telefonu przed niepowołanymi rękami, to Hammer Explorer oferuje przesunięcie palcem, wzór, kod PIN albo hasło urozmaicone o odcisk palca lub odblokowanie twarzą. Jakiekolwiek słowo odnośnie tego ostatniego jest zbędne, bo to technologia z niezrozumiałego dla mnie powodu nadal mile widziana na smartfonach, zbyt łatwa do oszukania.

Sam czytnik linii papilarnych jest akceptowalnie przeciętny. W celu zwiększenia jego dokładności, jeden palec dodałem trzykrotnie – swoją drogą, polecam wszystkim takie rozwiązanie – i nadawało się to do codziennego użytkowania. Większość odczytów jest prawidłowa, choć da się zauważyć trochę pomyłek, a prędkość całości jest… adekwatna do prędkości smartfona. Nie trwa to nadmiernie długo, ale trudno mówić o jakiejkolwiek natychmiastowości. Niemniej, czytnik linii papilarnych jest i powiedziałbym, że jak na swoją półkę cenową jest całkiem przyzwoity.

Akumulator

Nareszcie przyszedł czas na jednoznacznie mocną stronę tego urządzenia. Akumulator o pojemności 5000 mAh w połączeniu z – bądźmy ze sobą szczerzy – kiepskimi i mało energochłonnymi podzespołami gwarantuje długi czas pracy po odejściu od gniazdka.

Bardzo intensywne dni sprawiały, że telefon wytrzymywał od momentu wyjścia z łóżka, do momentu ponownego położenia się w nim, z długim czasem pracy na ekranie i ciągle funkcjonującym LTE, Bluetoothem i GPS-em. Przeciętne użytkowanie w trybie mieszanym pozwalało na dwa dni użytkowania i SOT rzędu siedmiu-ośmiu godzin, nieco większa rozrzutność pod kątem pracy w tle przy rzadszym zerkaniu na wyświetlacz – również dwa dni, jednak screen-on-time w takiej sytuacji spadał zauważalnie.

Myślę, że względnie powściągliwy użytkownik z powodzeniem powinien pozwolić sobie na dwa dni na jednym ładowaniu, a ci bardziej wymagający (raczej pod kątem ciągłego dostępu do internetu i używania wyświetlacza, trudno bowiem traktować ten smartfon jako przenośną konsolę do gier) spokojnie będą mieli do swojej dyspozycji jeden, pełny dzień.

Hammer Explorer bardzo dobrze sprawdza się chociażby jako nawigacja w dalsze trasy samochodowe, czy też pochłaniacz seriali – jeśli wystarczy nam przeciętny wyświetlacz, to możemy naprawdę sporo czasu spędzić przyjemnie w towarzystwie wyłącznie smartfona, bez wołania o pomoc powerbanka czy ładowarki. Poniżej zamieszczam kilka przykładowych cykli – oczywiście te względnie zróżnicowane, bo najczęściej pojawiał się czas rzędu 34-38 godzin od ostatniego ładowania i 6-8 pracy wyświetlacza.

Warto nadmienić, że Hammer Explorer nie wymaga zbyt długiego dostępu do prądu dzięki technologii szybkiego ładowania. Dzięki Express Charging zamiast mniej więcej pięciu-sześciu godzin dostępu do zwykłej ładowarki, możemy skorzystać z pomocy dołączonej do zestawu kostki piętnastowatowej, oferującej odpowiednio 1,67 ampera przy napięciach 5, 7 i 9 woltów oraz 1,25 A przy 12 V. W ten sposób przeciętne ładowanie smartfona rzeczywiście można zmieścić w czasie rzędu mniej więcej trzech godzin w sytuacji, gdy Hammer Explorer nie ma w sobie już żadnych zapasów energii.

Aparat

Jeżeli chodzi o aparat, to moje zdanie na jego temat nie jest specjalnie rozbudowane, podobnie jak oferowana przez producenta aplikacja. Powiedziałbym o nim, że po prostu jest. We wspomnianym już wcześniej tekście Tomka odnośnie tego modelu wyróżniono docelowych odbiorców.

W przypadku odbiorców detalicznych określono trzy grupy docelowe – osoby pracujące w fabrykach, na placach budowy i wszędzie tam, gdzie smartfon może być narażony na upadek ze sporej wysokości, pasjonaci sportów ekstremalnych oraz turyści decydujący się eksplorować trudniejsze tereny (offroad, wspinaczka wysokogórska, itp).

Oznacza to, że Hammer Explorer zdjęcia ma po prostu robić i mają one być czytelne, a przy okazji niskiej ceny nikt nie wymaga od nich bycia dziełem sztuki. W tym aspekcie sprawdzają się zadowalająco, jednak podchodząc do tego czysto techniczne, wykonywane przez smartfon fotografie trzeba nazwać kiepskimi. Dodam jeszcze, że do dyspozycji użytkownika nie oddano raczej żadnych specjalnych opcji – jedynym „szaleństwem” jest tryb bokeh, który powoduje po prostu pozostawienie danego okręgu ostrym i rozmazanie reszty. Efekt jest tak mizerny, że jego komentowanie sobie po prostu odpuszczę ;). No, ale łapcie trochę przykładowych fotek i sami oceńcie.

Wytrzymałość w praktyce

Cóż, tak jak wspomniałem, postanowiłem nie męczyć Hammera wiertarką, młotkiem czy nożem do tapet. Ale telefonem trochę porzucałem – pod różnymi kątami, z różnych wysokości. Rzuty na trawnik, nawet te mocne i z dużych wysokości to dla Hammera Explorer pikuś. Niewiele mniej (bo bez brudu) robią mu murki i skromne upadki. Żadnego wrażenia nie robią też rzuty na kafelki – czy to na ekran, czy to pod różnymi kątami. Nawet kiedy Explorera nie tyle upuszczałem, co ciskałem na płytki używając sporo siły, to nie działo się nic i poza drobnymi artefaktami na obudowie nic, w tym wyświetlacz, nie pękło.

Ale trafiła kosa na kamień… Postanowiłem sprawdzić wytrzymałość przy czymś trochę bardziej ekstremalnym, a z pomocą przyszedł mi naprawdę mocny rzut o róg krawężnika. Efekt? Za którymś razem się udało – domyślacie się zapewne, że każdy z widocznych rzutów to inny urywek, a „śmiertelny” był dopiero ostatni.

Jeśli macie wątpliwości, to dodać trzeba, że takie ekstremalne wyczyny Hammer Explorer nadal znosi dzielnie. Aż do przedostatniego rzutu z urządzeniem nie działo się nic poważnego. Dopiero po ostatnim szkło popękało i jeśli nie pojawiłaby się na nim żadna folia, to używanie nie raczej nie byłoby zbyt bezpieczne, ekran też trochę cios poczuł (nieznaczne przebarwienie w jednym miejscu), ale… całość nadal działa. Co więcej, przed wykonaniem pożegnalnej fotki, postanowiłem potłuczonego smartfona umyć pod bieżącą wodą, a to również nie zrobiło na nim wrażenia. Domyślacie się już pewnie, że przed uszkodzeniem zamoczenia też nie były mu nazbyt straszne ;).

Cóż, po moich dosyć ekstremalnych testach wytrzymałości, udało mi się zniszczyć recezenzowany model. Chociaż zniszczenie urządzenia to nadal za dużo powiedziane – trochę zdewastowana obudowa i pęknięte szkło przy zachowanej funkcjonalności. Ale przyznać trzeba, że Hammer Explorer to naprawdę twardziel – musiałem się postarać i użyć dużo siły, aby wreszcie stłuc szkło, a nawet to nie sprawiło, że z telefonu nie da się zadzwonić w przypadku jakiegoś zagrożenia, zrobić zdjęcia czy – od biedy – poużywać jeszcze parę dni przed zakupem nowego telefonu. Celowo używam tutaj stwierdzenia „udało mi się zniszczyć”, bo do rzucania musiałem się mocno przyłożyć, aby było bolesne. Moim zdaniem, test wytrzymałości został zdany.

Podsumowanie

Hammer Explorer zdaje się być wyborem godnym uwagi, jeśli mocno skupimy się na jego wytrzymałości. Zresztą, nie da się ukryć, że to główna cecha tego modelu. Ważne też, że producent zadbał o nadążanie za współczesnymi trendami – nie zabrakło czytnika linii papilarnych, USB typu C, NFC do płatności zbliżeniowych czy „wydłużonego ekranu” (18:9), co w sprzęcie z tej półki cenowej wcale nie jest takie oczywiste.

Niestety, całości nie można ocenić wybitnie pozytywnie. O tyle, o ile wydajność można określić jako zadowalającą, tak mimo wszystko sporo brakuje w kwestii zdjęć. Niemniej, jeśli komuś zdjęcia jako-takie wystarczą, mocno zależy mu na wytrzymałości, a przy tym wydajność nie gra pierwszych skrzypiec, to Hammer Explorer powinien sprawdzić się rewelacyjnie. Nie można zapomnieć o pojemnym akumulatorze, który, moim zdaniem, w sprzęcie outdoorowym gra bardzo dużą rolę.

Tak właściwie, to recenzowanemu smartfonowi nic nie brakuje – ewentualnie tego, żeby Hammer nieco dopieścił własne rozwiązania. Zaszaleję i w sekcji zalet wymienię także miejsca montażowe na dodatkowe moduły – mam nadzieję, że te się pojawią i rzeczywiście śruby będzie można wykorzystać do trwałego przymocowania chociażby rowerowego uchwytu.

Hammer Explorer – wytrzymały smartfon dla średnio wymagających (recenzja)
Wnioski
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
solidna obudowa, choć oczywiście nie niezniszczalna
bardzo dobra bateria
USB typu C oraz szybkie ładowanie
NFC
dobrze działający skaner linii papilarnych
czysty i (względnie) aktualny Android
dual SIM (ale hybrydowy!) z łatwym dostępem
wizja dodatkowych modułów
programowalny przycisk funkcyjny, choć z niewykorzystanym potencjałem
Wady
kiepski wyświetlacz
wydajność mogłaby być lepsza...
...a aparaty powinny być lepsze
8
OCENA