Xiaomi Redmi Note 8T – jeden z faworytów do 1000 złotych (recenzja)

Od sklepowej premiery Xiaomi Redmi Note 8T minęły już dwa tygodnie – to dobry czas, by przyjrzeć mu się z bliska. Kosztuje 899 złotych, nieźle wygląda, a – patrząc na jego parametry techniczne – ma wszystko, czego w tej cenie można oczekiwać, i jeszcze nieco więcej. A zatem od razu pojawia się w głowie myśl “warto go kupić”. Ale czy na pewno?

Parametry techniczne Xiaomi Redmi Note 8T:

  • wyświetlacz IPS 6,3” 2340 × 1080 pikseli, 19,5:9, Gorilla Glass 5,
  • procesor Qualcomm Snapdragon 665 (osiem rdzeni Kryo 260, taktowanie do 2,0 GHz) z Adreno 610,
  • 4 GB RAM,
  • 64 GB pamięci wewnętrznej,
  • Android 9.0 Pie z MIUI 10,
  • aparat: 48 Mpix, szerokokątny, f/1.79, 1.6 μm, 1/2″ + 8 Mpix, ultraszerokokątny, f/2.2, 1.12 μm, pole widzenia 120° + 2 Mpix, obiektyw makro, f/2.4, 1.75 μm, ostrość z 2-10 cm + 2 Mpix, obiektyw do głębi ostrości, f/2.4, 1.75 μm,
  • kamerka przednia: 13 Mpix,
  • LTE,
  • NFC,
  • GPS, A-GPS, Glonass, BeiDou,
  • Bluetooth 4.2,
  • WiFi 802.11 a/b/g/n/ac 2,4&5 GHz,
  • 3.5 mm jack audio,
  • dioda podczerwieni (IrDA),
  • USB typu C,
  • slot kart microSD,
  • standardowy dual SIM,
  • akumulator o pojemności 4000 mAh,
  • wymiary: 161,15 x 75,4 x 8,6 mm,
  • waga: 199,8 g.

Cena w momencie publikacji recenzji: 899 złotych (są też dwie inne wersje kosztujące: 799 złotych za 3 / 32 GB oraz 999 złotych za 4 / 128 GB).

Wzornictwo, jakość wykonania

Xiaomi Redmi Note 8T pięknie wpisuje się w trend smartfonów z gradientowymi obudowami. Nie ukrywam też, że bardzo mi się te plecki podobają – być może dlatego, że mam słabość do wszelkiej maści odcieni niebieskiego, a właśnie w tej tonacji otrzymałam ów sprzęt do testów. Ale wygląd wyglądem – może się podobać lub nie. Dla mnie jest w porządku, a osoby postronne raczej podzielały moją opinię. Ale co dalej?

Moim największym zarzutem w stosunku do Redmi Note 8T jest strasznie wystający ponad obudowę moduł z aparatami. Tak wysokiej wyspy dawno nie widziałam – serio. Może to nie wpływa jakoś znacznie na komfort korzystania z telefonu, ale gdy telefon leży na płaskiej powierzchni, a my akurat chcemy szybko komuś odpisać na wiadomość, bez brania go do ręki, jest to irytujące ze względu na wprowadzenie go w stan kołysania. Z drugiej strony patrząc i szukając przy okazji dobrych stron tego rozwiązania, wystająca wyspa pozytywnie wpływa na przyczepność smartfona do blatów wszelkiej maści, w efekcie czego nie ślizga się tak, jak jego bracia z niższymi modułami aparatów. Standardowo: coś za coś.

Od razu też Was uspokoję, że dołączone w zestawie do telefonu etui chroni obiektywy aparatów – jest na tyle wysokie, że odpowiednio spełnia swoje zadanie zarówno pod względem dbania o obudowę urządzenia (pokrytą Gorilla Glass 5 – podobnie jak ekran zresztą), jak i o aparaty.

Redmi Note 8T jest dość ciężki – waży 199,8 gramów i spory – zamknięty w obudowie o wymiarach 161,15 x 75,4 x 8,6 mm. Po testach tego modelu przesiadłam się na LG G8X ThinQ (recenzja niebawem) o podobnej masie i grubości, więc nawet nie odczułam większej zmiany pod tym względem, trudno zatem powiedzieć, by telefon jakoś strasznie ciążył czy był straszliwie gruby. Zwłaszcza, że przecież akumulator o pojemności 4000 mAh trzeba było gdzieś upchać.

Patrząc na telefon od frontu wyraźnie widać spory podbródek pod ekranem i niewielką niezagospodarowaną przestrzeń nad nim. Ramki po bokach wyświetlacza są jak najbardziej akceptowalne. Całościowo w mojej opinii wygląda to po prostu nieźle.

Wyświetlacz

A skoro już o froncie mowa, Xiaomi Redmi Note 8T został wyposażony w wyświetlacz IPS o przekątnej 6,3” i rozdzielczości 2340 x 1080 pikseli. I muszę przyznać, że jestem tym panelem pozytywnie zaskoczona. Zwłaszcza, że mówimy o smartfonie, którego cena zamyka się w kwocie 1000 złotych.

Jasność maksymalna, jaką osiąga ekran w Redmi Note 8T, zasługuje na wielką pochwałę. Co prawda chciałam to sprawdzić podczas krótkiego wypadu rodzinnego do Barcelony (pogoda pokrzyżowała plany), to jednak ostre, polskie słońce, okazało się wystarczającym sprawdzianem, który zdał celująco. Jestem pod wielkim wrażeniem, że tanie smartfony również i pod względem osiąganej jasności maksymalnej ekranów powoli doganiają średni i wyższy segment. A dodam tu jeszcze, skoro o jasności mowa, że minimalna również jest OK – nocą przesadnie nie świeci w oczy, a to też zasługuje na plusa i wcale nie jest oczywiste w urządzeniach z tej półki cenowej.

Ale to nie jest tak, że tylko jasność można pochwalić. Ogólnie jakość wyświetlanego obrazu pokazała się tu od dobrej strony. Ostrość czcionek jest w porządku – gęstość pikseli na cal wynosi przecież 409 punktów. Ślizg palca po ekranie jest bezproblemowy, podobnie jest zresztą z reakcją na dotyk – nie uświadczyłam tu żadnych problemów. Nasycenie barw i kontrast z kolei można regulować w ustawieniach ekranu – a zatem łatwo go dostosować do swoich preferencji.

Tu warto od razu odnotować, że Xiaomi Redmi Note 8T oferuje tryb czytania (filtr światła niebieskiego) oraz tryb ciemny. W dość dziwnym miejscu, bo właśnie w ustawieniach wyświetlacza, znajdziemy też opcję włączania wybudzania urządzenia przez podwójne tapnięcie w ekran (standardowo jest to ukryte gdzieś w dodatkowych opcjach, a nie przy ekranie – ale ważne, że w ogóle jest!) oraz wybudzanie telefonu przez podniesienie go.

Działanie, oprogramowanie

Cena testowanego dziś smartfona na półce to 899 złotych – trzeba zatem być świadomym jego możliwości. A już patrząc na parametry techniczne, które oferuje, łatwo jest wywnioskować to, jak będzie działał w rzeczywistości. A jest to ośmiordzeniowa jednostka Qualcomm Snapdragon 665 z Adreno 610, 4 GB RAM, a do kompletu mamy system Android 9.0 Pie z MIUI 10.3.5.

Już same wyniki uzyskane w testach syntetycznych nie pozostawiają złudzeń – jest nieźle, ale bez szału:

AnTuTu: 161809

GeekBench 4:
single core: 314
multi core: 1172

Ale muszę przyznać, że działanie Xiaomi Redmi Note 8T całkiem pozytywnie mnie zaskoczyło. Jasne, pierwsze uruchomienie każdej aplikacji trwa długo i wymaga od nas małej dawki cierpliwości, podobnie jest podczas przełączania się pomiędzy programami, ale później jest już tylko lepiej – kolejne włączenie jakiejś aplikacji jest dużo szybsze. Trzeba jednak mieć na uwadze pewne ograniczenia wynikające zarówno z pamięci podręcznej – co czasem daje się we znaki koniecznością przeładowania jakiejś aplikacji, jak również z użytego procesora – aparat każdorazowo włącza się wolno, wysuwanie klawiatury podczas korzystania z komunikatora potrafi trwać naprawdę długo, i tak dalej… Ale w ogólnym rozrachunku muszę przyznać, że jest po prostu dobrze. Telefon podczas testów się nie zacinał, nie miał żadnych fochów, które by wymagały ode mnie restartu urządzenia – wszystko po prostu nieźle działało.

MIUI rządzi się swoimi prawami i warto o tym wiedzieć, że aby skonfigurować smartfon Xiaomi do swoich potrzeb, trzeba przejść kilka kroków. Początkowo bowiem w oprogramowaniu można napotkać:

  • brak ikon powiadomień na górnej belce (należy przejść do ustawień – pasek powiadomień i statusu – wyświetl ikony dla powiadomień przychodzących),
  • brak powiadomień w aplikacjach z dymkami (powiadomieniami pływającymi) oznacza konieczność wymuszania dymków czatu Messengera przez wejście w jego ustawienia, a następnie wyrażenie zgody na wyświetlanie nad innymi aplikacjami – podobnie jest też np. w Yanosiku,
  • reklamy. Reklamy można wyłączyć: Ustawienia – Dodatkowe ustawienia – Prywatność – Usługi reklam – cyk, odznaczamy reklamy i gotowe. Można też podczas pierwszego uruchomienia telefonu odznaczyć zgodę na reklamy – wtedy ich nie ma od razu.

Zaplecze komunikacyjne

A teraz przechodzimy do chyba największej wady testowanego modelu, a mianowicie – problemów z WiFi. Od razu zastrzegam, że nie znalazłam w internecie żadnych przesłanek sugerujących, że problem jest szerzej znany, więc prawdopodobnie jest to kwestia wyłącznie mojego egzemplarza testowego, ale faktem jest, że w ogóle nie chciał łączyć się z moimi domowymi sieciami WiFi (niezależnie od tego, czy to 2,4 GHz czy 5 GHz). A gdy już mu się zdarzyło połączyć, to po chwili rozłączał i tyle to połączenie bezprzewodowe było widoczne. Nie wiem w czym rzecz, wiem natomiast, że to strasznie irytująca przypadłość, na którą nie pomógł restart telefonu ani przywrócenie do ustawień fabrycznych, a także reset ustawień sieciowych. Z innymi sieciami, w tym udostępnianymi z innych smartfonów, łączył się od razu.

Pozostałe moduły łączności działały już bez zarzutu. GPS, Bluetooth, LTE – żadnych niepożądanych niespodzianek. Warto tu też dodać, że Xiaomi się postarało i zastosowało standardowy dual SIM, co oznacza, że możemy jednocześnie korzystać z dwóch kart SIM i dodatkowo rozszerzyć pamięć wewnętrzną telefonu, której jest 64 GB (do wykorzystania zostaje 48,9 GB).

Test pamięci systemowej, przeprowadzony w aplikacji AndroBench:

  • szybkość ciągłego odczytu danych: 311,53 MB/s,
  • szybkość ciągłego zapisu danych: 168,89 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 93,56 MB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 90,18 MB/s.

Bardzo przydatny jest też port podczerwieni, który ulokowany został na górnej krawędzi telefonu – w kryzysowych sytuacjach wykorzystywałam go jako pilot do telewizora (a że jeden z testowych telewizorów przyszedł bez pilota… trzeba było sobie radzić ;)).

Spis treści:

1. Design. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie
2. Audio. Biometryka. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie