Dokładnie tydzień temu Google oficjalnie zaprezentowało smartfony Pixel 10, Pixel 10 Pro XL i Pixel 10 Pro XL, które trafiły też do sprzedaży w Polsce. Ostatni z nich od dokładnie sześciu dni gości w moich rękach. To zbyt krótko na pełną, szczegółową recenzję, ale w sam raz, bym mógł pokusić się o krótkie pierwsze wrażenia z użytkowania.
Specyfikacja techniczna Google Pixel 10 Pro XL:
- wyświetlacz Super Actua OLED LTPO o przekątnej 6,8″, rozdzielczość 2992×1344 pikseli, adaptacyjna częstotliwość odświeżania 1-120 Hz, jasność szczytowa do 3300 nitów (HDR do 2200 nitów), 24-bit, Gorilla Glass Victus 2,
- procesor Google Tensor G5 z układem zabezpieczeń Titan M2,
- 16 GB RAM,
- 256 GB pamięci wewnętrznej UFS 4.0,
- system Android 16 z interfejsem Material 3 Expressive, 7 lat wsparcia aktualizacjami,
- Gemini Nano,
- aparat główny 50 Mpix (Octa PD, f/1.68, 1/1.3″, OIS+EIS) + ultraszerokokątny 48 Mpix (Quad PD, AF, 123°, f/1.7) + teleobiektyw 48 Mpix (Quad PD, 5x zoom optyczny, maks. 100x, f/2.8, OIS+EIS), laserowy autofocus LDAF,
- aparat przedni 42 Mpix (Dual PD, AF, 103°, f/2.2),
- WiFi 7 (802.11a/b/g/n/ac/ax/be), 2.4+5+6 GHz, 2×2 MIMO,
- 5G (sub-6) z eSIM, VoLTE i Wi-Fi Calling,
- dual SIM (nano SIM + eSIM),
- Bluetooth 6.0,
- NFC,
- UWB,
- GPS, GLONASS, Galileo,
- Thread networking,
- głośniki stereo,
- ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych w ekranie,
- USB-C 3.2,
- akumulator o pojemności 5200 mAh, ładowanie przewodowe 45 W + bezprzewodowe Pixelsnap (Qi2.2) 25 W,
- wymiary: 162,8×76,6×8,5 mm,
- waga: 232 g,
- IP68.
Google Pixel 10 Pro XL zadebiutował na rynku w cenie 5699 złotych za bazowy wariant 16/256 GB. Do wyboru są jeszcze wersje 16/512 GB za 6299 złotych oraz 16/1 TB – ta kosztuje 7399 złotych. Dostępne warianty kolorystyczne to Obsydian (czarny), Porcelanowy (biały), Księżycowy szary i Jadeitowy (zielony).
Wszystkie modele z linii Pixel 10 można kupić w Google Store, sklepach Media Expert, a także u operatorów T-Mobile i Play.
Google Pixel 10 Pro XL
Wciąż taki sam, wciąż solidny
Na pierwszy rzut oka Pixel 10 Pro XL, zwłaszcza w testowanej przeze mnie porcelanowej wersji kolorystycznej, wygląda dosłownie identycznie, jak zeszłoroczny Pixel 9 Pro XL. Zmiany designu względem poprzednika są marginalne, przez co chwytając w dłoń nową dziesiątkę, od razu poczułem się jak w domu.
Całość to ponownie połączenie dwóch płaskich tafli szkła i aluminiowej, wykończonej na wysoki połysk ramy. W efekcie, Pixel 10 Pro XL skonstruowany jest po prostu nienagannie i już od pierwszego kontaktu daje poczucie obcowania ze smartfonem klasy premium.
Szkło na pleckach jest zmatowione, przyjemne w dotyku i w porcelanowej wersji kolorystycznej w zasadzie w ogóle nie gromadzi smug oraz odcisków palców. Na środku tylnego panelu znalazła się podłużna, pozioma wyspa aparatów, stanowiąca znak rozpoznawczy ostatnich Pixeli. Niezmiennie dostrzegam w jej kształcie spory atut – dzięki temu, że zajmuje niemal całą szerokość plecków, smartfon nie buja się na boki podczas korzystania z niego na płaskiej powierzchni.
Wykończona na wysoki połysk rama wygląda… pięknie i okropnie jednocześnie. Pięknie, bo rzeczywiście, gdy jest czysta, dodaje bardzo dużo uroku wyglądowi Pixela 10 Pro XL, poniekąd wzmacnia odczucie urządzenia klasy premium. Brzydko, bo niemiłosiernie brudzi się już po dosłownie krótkim chwyceniu w dłoń i widać na niej niemal każdy odcisk palca.





Na froncie znalazł się wyświetlacz Super Actua OLED LTPO. Mierzy on 6,8 cala, oferuje rozdzielczość 2992×1344 pikseli, adaptacyjną częstotliwość odświeżania w zakresie 1-120 Hz oraz szczytową jasność do 3300 nitów. I, bez zaskoczenia, jest to po prostu świetny, stuprocentowo flagowy ekran, pod każdym względem – kolorystyki, jasności minimalnej i maksymalnej, kątów widzenia oraz szczegółowości.
Nowością jest opcja wyświetlania Always On Display wraz z tapetą ekranu blokady, przy czym wciąż interfejs nie pozwala nam na ustawienie harmonogramu dla AoD. Może ono zatem pokazywać się wyłącznie cały czas, gaśnie tylko po odłożeniu telefonu ekranem do dołu, tudzież włożeniu go do kieszeni.
Ah, no i zapomniałbym – z ekranem zintegrowany został ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych. Działa błyskawicznie i niemalże stuprocentowo bezbłędnie.

Wydajność i bateria Pixela 10 Pro XL
Gigant z Doliny Krzemowej konsekwentnie rozwija swoją własną linię procesorów, przez co sercem Pixela 10 Pro XL jest Google Tensor G5. Kooperuje z nim dodatkowy układ zabezpieczeń Titan M2, a także 16 GB RAM i 256 GB pamięci wewnętrznej UFS 4.0 w podstawowej konfiguracji.
Z racji, że testowany przeze mnie egzemplarz bazuje na wczesnym oprogramowaniu, przed oficjalną premierą sprzedażową, na ten moment nie byłem w stanie wykonać większości benchmarków, jak mam to w zwyczaju. Zostawmy jednak z boku kwestię cyferek, bo tutaj znów mamy do czynienia z identyczną sytuacją, co w przypadku ubiegłorocznego Pixela 9 Pro XL.
Tak, wynik AnTuTu nie powala (choć jest wyższy od Tensora G4), ale nie ma to absolutnie żadnego, najmniejszego znaczenia w codziennym użytkowaniu. Pixel 10 Pro XL jest na tyle świetnie zoptymalizowanym smartfonem, że na ten moment nie dał mi najmniejszych powodów do narzekania.
Wydajność użytkowa stoi na wprost fantastycznym poziomie – aplikacje uruchamiają się dosłowne błyskawicznie, interfejs cały czas pozostaje płynny i w efekcie póki co nie dostrzegłem nawet pojedynczego, drobnego przycięcia w jakimkolwiek momencie. Pozytywnie zaskakuje też kultura pracy, bo nawet podczas użytkowania na łączności 5G nie odnotowałem rażącego wzrostu temperatury urządzenia.


Pixel 10 Pro pracuje pod kontrolą Androida 16 z deklaracją długiego, 7-letniego wsparcia w zakresie aktualizacji do nowych wersji systemu, poprawek zabezpieczeń i tzw. Pixel Drops, czyli uaktualnień funkcji.
Google chwali się także nowym, odświeżonym interfejsem Material 3 Expressive. Zmienił się nieco wygląd poszczególnych elementów systemu oraz ikon, dodano nowe opcje personalizacji oraz więcej dynamicznych animacji. Liftingowi uległy też poszczególne aplikacje systemowe, m.in. aparat, edytor zdjęć, telefon i kalkulator.
Jedną z ciekawszych nowości jest zaszyty w aplikacji aparatu Fotoasystent. Działa on w oparciu o generatywną AI i jest w stanie wyświetlać nam dokładne instrukcje, jakie kroki powinniśmy wykonać, by uzyskać dobrze zrobione zdjęcie danego kadru.
Na szersze omawianie wszystkich aspektów związanych z systemem oraz jego poszczególnymi funkcjami przyjdzie czas w pełnej recenzji.














Całość zasila akumulator o pojemności 5200 mAh, podczas gdy w poprzedniku było to 5060 mAh. Póki co zdołałem zrobić cztery pełne cykle baterii, zatem jeszcze zbyt wcześnie na ostateczny werdykt w kwestii czasu pracy. Fakt jest jednak taki, że Pixel 10 Pro XL śmiało jest w stanie wytrzymać cały dzień intensywnego użytkowania, przy czym – przynajmniej na razie – nie udało mi się wycisnąć z niego powyżej jednego dnia.
Korzystając cały dzień na WiFi, jestem w stanie przebić granicę 8 godzin czasu na włączonym ekranie, z kolei na prawie samym 5G/LTE, wyniósł on lekko ponad 6 godzin. Przy mieszanym użyciu, średnio udaje mi się uzyskać od 6,5 do 7,5 godziny SoT.
W dalszym ciągu brakuje szybkiego uzupełniania energii. Pixel 10 Pro XL obsługuje ładowanie przewodowe o mocy maksymalnie 45 W, wspierane tylko z wykorzystaniem dedykowanego adaptera. Korzystając z uniwersalnego adaptera PD, pełne naładowanie zajmuje około 80 minut.
Nowością jest wsparcie dla magnetycznego ładowania indukcyjnego PixelSnap o mocy 25 W, które bazuje na standardzie Qi2.2, przy czym Google wdrożyło do oferty szereg akcesoriów wspierających tą technologię.




Jakie zdjęcia robi Pixel 10 Pro XL?
Tak, jak zeszłoroczny model, Pixel 10 Pro XL został wyposażony w trzy aparaty, a ich parametry techniczne również wypadają identycznie, co w Pixelu 9 Pro XL.
Do dyspozycji mamy zatem aparat główny o rozdzielczości 50 Mpix (f/1.68, 1/1.3″) z OIS i EIS, ultraszeroki kąt 48 Mpix (f/1.7) o polu widzenia 123° z autofocusem oraz peryskopowy teleobiektyw 48 Mpix (f/2.8, OIS+EIS) oferujący 5-krotne zbliżenie optyczne i maksymalnie 100-krotny cyfrowy, wspomagany algorytmami Pro Res Zoom.
Na szersze opisy możliwości fotograficznych przyjdzie jeszcze czas w pełnej recenzji, choć muszę przyznać, że na przestrzeni tych kilku dni już udało mi się ustrzelić ponad 200 zdjęć. Jest co pokazywać, zatem na rozgrzewkę, oto jak się one prezentują:




























W kwestii zoomu doszło do sporego progresu, bowiem w Pixelu 9 Pro XL górna granica zbliżenia wynosiła 30 razy, zaś Pixel 10 Pro XL oferuje przybliżenie 100-krotne. Google wielokrotnie wspomina o rozwiązaniu Pro Res Zoom, które działa w oparciu o algorytmy AI.
Pro Res Zoom aktywuje się automatycznie, gdy zrobimy zdjęcie ze zbliżeniem od 30x w górę. Po wejściu do aplikacji Zdjęcia (czyli de facto galerii), pokazuje nam się informacja o tym, że dana fotka została wykonana z Profesjonalnym zoomem. Pod zdjęciem możemy podejrzeć, jak wyglądał oryginał przed ingerencją AI i – jeśli chcemy – możemy usunąć przetworzoną wersję.




To dla uzupełnienia jeszcze kilka zdjęć w trybie nocnym:





















Recenzja Pixela 10 Pro XL wkrótce
Nie ukrywam, że Pixel 10 Pro XL po tym niespełna tygodniu wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Istotnie, nie mamy do czynienia z kolosalnymi zmianami względem poprzedniego Pixela 9 Pro XL, przez co przesiadka z niego na nową dziesiątkę Pro XL może nie mieć głębszego sensu. Trudno mi jednak oprzeć się odczuciu, że mam do czynienia z po prostu kompletnym na wielu polach flagowcem.
Naturalnie, sześć dni to wciąż zbyt mało, by móc wydać stuprocentowo pewny werdykt na temat urządzenia, bo w trakcie kolejnych dni testów sporo może się jeszcze wydarzyć. Toteż, póki co wstrzymuję się od szerszego wyrokowania, a na pełną, jak zawsze obszerną recenzję, zaproszę Was za co najmniej tydzień.
Tymczasem – jak zawsze – jeśli macie jakieś pytania dotyczące kwestii, których w tym materiale nie poruszyłem, sekcja komentarzy jest do Waszej dyspozycji.