Trzy duże ekrany, rozbudowany wyświetlacz Head-Up, układ miękkiej hybrydy, a także bogaty zestaw systemów bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy. Właśnie tak na papierze przedstawia się nowe Audi Q7. Postanowiłem sprawdzić, jak te nowoczesne rozwiązania wypadają w praktyce.
Większy lifting i zauważalna komputeryzacja wnętrza
Na wstępie warto zaznaczyć, że nie mamy do czynienia z zupełnie nowym Audi Q7. Producent z Ingolstadt zdecydował się na odświeżenie modelu, który na rynku zadebiutował w 2015 roku. Nowości jest jednak naprawdę sporo – wizualne zmiany zewnętrzne, znacząco przebudowany środek czy najnowsze wcielenie systemu Audi MMI.
W przeciwieństwie do wielu face liftingów, które wprowadzają tylko mniejsze usprawnienia, nikt raczej nie powinien mieć problemu z odróżnieniem obecnego Q7 od tego z pierwszej fazy produkcji. Wystarczy spojrzeć na wnętrze, które teraz wygląda prawie identycznie, jak w Q8 i innych wyższych modelach w gamie Audi.
Zdaję sobie sprawę, że komputeryzacja deski rozdzielczej nie wszystkim przypadnie do gustu. W końcu zamiast zestawu przycisków i świetnego pokrętła Audi MMI, sterowanie systemem infotainment zostało oparte na dwóch dotykowych ekranach. Przyznam, że sam preferuję poprzednie podejście Audi, ale muszę tutaj zaznaczyć, że obsługa dotykowa została zrealizowana w naprawdę dobry sposób, o czym już za chwilę.
Dotykowe ekrany z funkcją informacji zwrotnej
Przyciski i pokrętła stosowane w samochodach mają dla mnie dwie znaczące przewagi nad dotykowymi wyświetlaczami. Po pierwsze, łatwo nauczyć się ich rozmieszczenia, aby później wybrane czynności wykonywać niemal bez patrzenia. Po drugie, zapewniają dźwiękową i wyczuwalną pod palcami informację zwrotną. Dzięki temu, wiemy, że faktycznie komputer otrzymał polecenie do wykonania.
Co ciekawe, mimo iż system infotainment w Audi Q7 został oparty na ekranach, to producent zapewnił funkcję informacji zwrotnej. Nie, nie chodzi wyłącznie o dźwięk, bowiem to spotkamy w wielu innych autach. Podczas dotyku pod palcem czujemy wibrację, mającą symulować wciśnięcie przycisku.
Do tego dochodzi wykrywanie siły nacisku – nie wystarczy tylko delikatnie puknąć w wirtualny przycisk, ale musimy go trochę mocniej nacisnąć. Całość działa podobnie do technologii 3D Touch znanej z iPhone’ów.
Oba rozwiązania, zarówno wibracje, jak rozpoznawanie siły nacisku, są opcjonalne. Bez trudu wyłączymy je w ustawieniach pojazdu. To tak na wypadek, gdyby ktoś był zbytnio przyzwyczajony do bardziej klasycznego podejścia do obsługi dotykowej. Radzę jednak dać im szansę, nawet, jeśli początkowo nie zawsze pamiętamy o mocniejszym naciśnięciu na ekran.
Haptyka sprawia, że otrzymujemy całkiem interesującą alternatywę dla klasycznych przycisków. Nie jest to identyczny poziom komfortu wprowadzania danych, ale z pewnością to lepsza opcja niż zwykły dotykowy ekran. W końcu mamy większą pewność, że trafiliśmy w wirtualny przycisk i system przyjął tę informację.
Jeden dotykowy ekran to za mało?
Na środku deski rozdzielczej Audi Q7 znajduje się 10,1-calowy ekran. Tuż pod nim umieszczono kolejny dotykowy panel o przekątnej 8,6 cala. Oba obsługują wspomnianą wyżej funkcję dźwiękowej i fizycznej informacji zwrotnej. Zapewniają zadowalającą maksymalną jasność, szybką reakcję na dotyk i wysoką rozdzielczość. Mogłyby tylko lepiej radzić sobie z tłustymi odciskami – wystarczy dosłownie kilka minut, aby ich powierzchnia pokryła się śladami palców.
Zacznijmy od większego wyświetlacza, który stanowi serce systemu multimedialnego. Główny ekran składa się ze sporych rozmiarów kafelków, zapewniających dostęp do najważniejszych funkcji samochodu – radio, multimedia, nawigacja, telefon, pojazd czy ustawienia.
Dodatkowo, przy lewej krawędzi zastosowano pięć personalizowanych skrótów. Zawsze są one widoczne, niezależnie czy korzystamy z nawigacji czy odtwarzacza muzyki, co pozwala na szybkie przełączanie się pomiędzy poszczególnymi funkcjami, bez konieczności wracania do ekranu głównego.
Z pewnością dużą zaletą jest intuicyjny interfejs. Audi nie stosuje żadnych wodotrysków i efektownych animacji – otrzymujemy proste grafiki, duże przyciski i informacje ograniczone do niezbędnego minimum. Dzięki temu, łatwiej odnaleźć interesującą nas opcję, nawet podczas prowadzenia samochodu.
Drugi, mniejszy ekran, zawiera wirtualny panel sterowania klimatyzacją. Tak, chociażby zwykłe pokrętło do zarządzania temperaturą jest lepszym rozwiązaniem, ale z drugiej strony, raczej nie zmieniamy cały czas konfiguracji klimatyzacji, więc dotykowy wyświetlacz można zaakceptować.
Dodatkowo, ekran wykorzystywany jest podczas wpisywania celu w nawigacji i tutaj sprawdza się po prostu świetnie. Znaki wprowadzamy rysując je na panelu. Nie musimy robić tego dokładnie i jednocześnie można napisać kilka liter, jedna na drugiej. System poradzi sobie z ich odczytaniem. Opcjonalnie można wybrać klawiaturę QWERTY, ale przy tak dopracowanym rysowaniu, dla mnie traci ona sens.
Interfejs stworzony z myślą o kierowcy, w połączeniu z haptyczną i dźwiękową informacją zwrotną, sprawia, że nowe wcielenie Audi MMI jest najlepszym systemem opartym o dotykową obsługę, z jakim miałem styczność.
Pozwolę sobie jednak ponownie zaznaczyć, że mimo tego, całość pod względem wygody obsługi, wciąż odstaje od chociażby BMW iDrive czy poprzedniego Audi MMI – czasami brakuje fizycznych przycisków i pokrętła.
Wirtualny kokpit to już standard
W każdym nowym samochodzie z Ingolstadt znajdziemy wyświetlacz, który zastąpił analogowe zegary. Owszem, przegrywa on pod względem wizualnym, ale znacząco nadrabia praktycznością. Co więcej, w przeciwieństwie do wielu konkurencyjnych rozwiązań, zapewnia dobrą czytelność.
W Audi Q7 tuż za kierownicą umieszczony jest 12,3-calowy ekran o wysokiej rozdzielczości i maksymalnej jasności, która umożliwia odczytanie wartości nawet w słoneczny dzień. Z kolei w nocy nie ma niepożądanego efektu oślepienia – ekran automatycznie dostosowuje się do warunków zewnętrznych.
Do poruszania się po wirtualnym kokpicie służą przyciski umieszczone na kierownicy. Kierowca może wybrać spośród jednego z czterech podstawowych ekranów – informacje dotyczące jazdy, multimedia (radio lub odtwarzacz muzyki), telefon (m.in. nieodebrane połączenia) i nawigacja.
Dodatkowo, przycisk „View” pozwala wybrać rozmiar prędkościomierza i obrotomierza – po zmniejszeniu znacznie większa powierzchnia ekranu poświęcana jest na inne wskazania, np. na nawigację.
Moim ulubionym, niezmiennie od przejechania się pierwszym Audi z wirtualnym kokpitem, pozostaje ekran nawigacji. Otrzymujemy pełną mapę z dokładnymi wskazaniami tuż za kierownicą, nie musimy więc spoglądać na centralny ekran systemu infotainment. Co więcej, odciążony główny ekran, może posłużyć do ciągłego wyświetlania innej funkcji – np. odtwarzacza muzyki.
Do tego dochodzi jeszcze wyświetlacz Head-Up na przedniej szybie. Nie jest aż tak rozbudowany, jak ten stosowany w najnowszych modelach BMW, ale i tak zapewnia wystarczający zestaw potrzebnych danych. Przed oczami mamy aktualną prędkość, obowiązujące ograniczenie prędkości, dane o ustawieniach aktywnego tempomatu, a gdy korzystamy z nawigacji, również wskazówki dotyczące kierunku jazdy.
Ponadto, gdy zbliżamy się do skrzyżowania lub drogi, w którą powinniśmy skręcić, wyświetlana jest niewielka mapy nawigacji i pasek odmierzający czas do wykonania manewru.
Nawigacja może zastąpić Mapy Google, no prawie…
Wskazania nawigacji mogą być pokazywane na centralnym ekranie, między zegarami na wirtualnym kokpicie, a także na wyświetlaczu Head-Up. Taka integracja z samochodem sprawia, że korzystanie z wbudowanych map jest naprawdę wygodne i nie myślimy o sięgnięciu po nawigację w smartfonie.
No dobrze, prawie nie myślimy o chwyceniu za smartfon. W Audi Q7 nie zauważyłem żadnych problemów z poprawnością działania nawigacji, ale wyposażone w te same mapy Audi Q3 zgubiło się w Łodzi. Wówczas musiałem ratować się Mapami Google. Niestety, nie miałem okazji, aby sprawdzić ten sam odcinek jeżdżąc Q7, ale obstawiam, że rezultat byłby równie niezadowalający.
Audi Q7 korzysta z map Here, a także z funkcji Here Real-Time Traffic, a więc mamy aktualne informacje o natężeniu ruchu i ewentualnych korkach. Dane o ruchu brane są pod uwagę podczas wyznaczania drogi – Audi zaproponuje alternatywne trasy, gdy przejazd główną zająłby więcej czasu niż zazwyczaj.
Nie będziemy narzekać na listę punktów POI. Tym bardziej, że jeśli nie wystarczy nam baza dostępna w nawigacji Audi, to zawsze można skorzystać z wyszukiwarki zasilanej danymi Google. Pobierane są wówczas m.in. informacje o sklepach, stacjach paliw czy parkingach, a ich lokalizacja nanoszona jest na systemowe mapy.
Nawigacja nocą automatycznie przełącza się na ciemny motyw, zarówno na centralnym ekranie, jak i na wirtualnym kokpicie. Dodatkowo, dostępny jest widok zdjęć satelitarnych – na mapy Here nakładane są dane z Google Earth. Całkiem to efektowne, ale czy praktyczne? Trudno mi to ocenić.
Łączność ze smartfonem i cyfrowy kluczyk
Możliwość podłączenia smartfona nie powinna nikogo dziwić. W końcu mamy do czynienia z nowym samochodem, a podobne funkcje spotykamy już od kilku lat. Cały proces sprowadza się do dosłownie kilku kliknięć. Nie zabrakło obsługi Android Auto i Apple CarPlay.
Audi Q7 posiada również mobilną aplikację. W myAudi znajdziemy opcje zdalnego dostępu do samochodu – podgląd poziomu paliwa w baku, planowanie podróży (wysyłanie celu do nawigacji), zamykanie/otwieranie auta, informacje czy zamknęliśmy okna, a także automatyczne zapisywanie lokalizacji, w której zaparkowaliśmy.
Polecenie wydane z poziomu smartfona jest wysyłane na serwery Audi, a następnie przekazywane jest do samochodu, co najczęściej trwa od kilku do kilkunastu sekund. Samochód łączy się z internetem z wykorzystaniem wbudowanej karty SIM. Oczywiście na samej aplikacji dokładniej skupię w oddzielnym tekście, przy najbliższym teście kolejnego modelu Audi.
Warto jeszcze wspomnieć, że Audi oferuje cyfrowy kluczyk. Oprócz utworzenia/zamknięcia samochodu, możemy uruchomić silnik. Tradycyjny, fizyczny kluczyk nie jest wówczas potrzebny i możemy go zostawić w domu. Niestety, obecnie funkcja dostępna jest wyłącznie na smartfonach z Androidem. iPhone’y są pod tym względem ograniczone – NFC na iOS dostępny jest tylko w ramach aplikacji Wallet.
Niewykluczone, że to właśnie braki iOS utrudniły mi korzystanie z półki do ładowania bezprzewodowego. Półka ma bowiem moduł NFC, wykorzystywany do identyfikacji cyfrowego kluczyka i uruchomienia silnika. Natomiast każde odłożenie iPhone’a, kończyło się aktywacją Apple Pay. Ekran więc był czas podświetlony – płatności Apple uruchamiały się bez przerwy, co kilkanaście sekund.
Adaptacyjny tempomat to świetne rozwiązanie, o ile system zna obowiązują prędkość
Na pokładzie Audi Q7 znajdziemy system kamer 360 stopni, asystenta parkowania, asystenta martwego pola, asystenta wyjazdu z miejsca parkingowego czy asystenta jazdy w korkach. Trzeba przyznać, że całkiem tego sporo, ale w tym tekście skupimy się na tempomacie. Nie tylko utrzymuje on prędkość wyznaczoną przez kierowcę i zachowuje bezpieczną odległość od poprzedzających pojazdów, ale również dostosowuje się do obowiązujących znaków ograniczenia prędkości.
Adaptacyjny tempomat nie opiera się wyłącznie na znakach odczytanych przez przednią kamerkę, ale także korzysta z danych nawigacji. Dzięki temu, prędkość jest automatycznie zmniejszana jeszcze przed ograniczeniem, tak aby w nowy obszar wjechać już z odpowiednimi wskazaniami na prędkościomierzu.
Muszę przyznać, że działa to naprawdę dobrze – najczęściej w momencie minięcia znaku jedziemy idealnie według przepisów (lub czasami prędkość jest większa o jakieś 2-3 km/h, ale sprawnie jest dostosowywana do ograniczenia).
Korzystanie z tempomatu w Audi Q7 sprawia, że na prostej trasie nie musimy sięgać nogą do gazu i hamulca, aby poruszać się zgodnie z przepisami i zachowywać bezpieczną odległość od innych samochodów. To naprawdę wygodne rozwiązanie, ale pod jednym warunkiem – system musimy znać poprawną maksymalną prędkość.
Audi Q7 nie ma najmniejszych problemów z pobraniem informacji ze znaków drogowych, nawet nocą i przy bardziej intensywnych opadach deszczu. Jednakże na jednej drodze w okolicach mojego domu systemowi zdarzyły się wpadki, czego nie zauważyłem w innych autach.
Owszem, przed jednym ze skrzyżowań znak został odczytany poprawnie – 30 km/h obowiązuje kilkadziesiąt metrów przed i po skrzyżowaniu. Po przejechaniu odcinka z ograniczeniem, Audi jednak nie powróciło do 90 km/h, twierdząc, że cały czas obowiązuje poprzedni znak. Jeśli wówczas jechałbym na adaptacyjnym tempomacie, to bez ręcznej zmiany ograniczenia, musiałbym pogodzić się z poruszaniem się 30 km/h przez około 2 km.
Nie pomogło nawet skręcenie w inną drogę tuż za skrzyżowaniem. Jasne, nie stoi tam kolejny znak, informujący o nowym ograniczeniu, ale system powinien wówczas pobrać dane z nawigacji, czego nie chciał zrobić. Problem nie występował zawsze – przejechałem wspomniany odcinek kilkukrotnie, raz obowiązująca prędkość była poprawna, a za drugim razem już nie.
Adaptacyjny tempomat działa w zakresie od 0 do 250 km/h. Tak, potrafi on zatrzymać samochód do zera, a następnie automatycznie ruszyć, co znacząco wpływa na komfort poruszania się w korkach. Należy mieć jednak na uwadze, że przy trochę dłuższy postoju, trwającym ponad kilkanaście sekund, kierowca musi już dać sygnał komputerowi, że poprzedzający pojazd ruszył – przycisk na manetce od ustawień tempomatu lub delikatne dotknięcie pedału gazu.
Zalety z zastosowania układu Mild Hybrid
Na materiale wideo, pokazującym działanie adaptacyjnego tempomatu, możecie zobaczyć jedną z funkcji dostępnych dzięki zastosowaniu układu miękkiej hybrydy – tryb żeglowania. Zdjęcie nogi z gazu (lub automatyczne zmniejszenie prędkości przez aktywny tempomat) może sprawić, że silnik spalinowy zostanie wyłączony nawet na kilkadziesiąt sekund. Wówczas samochód korzysta z niewielkiego silnika elektrycznego (12 kW) i małego zestawu akumulatorów (0,5 kWh).
Co jeszcze zapewnia Mild Hybrid? Po pierwsze, ponowny rozruch silnika jest znacznie szybszy i jest prawie nieodczuwalny w środku auta. Po drugie, silnik spalinowy może być wyłączony w ostatnim etapie hamowania, jeszcze przed zatrzymaniem się. Po trzecie, w optymalnych warunkach średnie spalanie może spaść nawet o 0,7l na każde 100 km.
Czy faktycznie spalanie jest niższe? Nie wiem, nie można bowiem po prostu odłączyć miękkiej hybrydy, aby porównać wyniki. Wiem jednak, że pozostałe wymienione korzyści jak najbardziej występują.
Audi Q7 to skomputeryzowany samochód z ciekawymi rozwiązaniami
Pod względem technologii, największe zmiany przeprowadzone w ramach face liftingu, widać we wnętrzu. Jeździłem już wieloma nowymi modelami Audi, więc nie miałem obaw przed zestawem trzech ekranów. Powtórzę to jeszcze raz – to najlepszy system infotainment oparty o dotykowe wyświetlacze, z jakiego korzystałem w samochodzie. Nie zmienił on jednak mojego podejścia do fizycznych przycisków i pokrętła – nadal uważam je za wygodniejszą metodę interakcji z autem.
Co jeszcze spodobało mi się w Audi Q7? Z pewnością dopracowany wirtualny kokpit i przydatny wyświetlacz Head-Up. Bardzo dobrze wypada integracja nawigacji z całym pojazdem. Na listę zalet należy jeszcze wpisać systemy bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy, w tym również adaptacyjny tempomat, mimo iż na jednym z odcinków zdarzyło mu się popełniać błędy.
Siedząc w Audi Q7 czuć, że jest to nowoczesny samochód, a technologia pomaga w jego codziennym użytkowaniu. Muszę przyznać, że właśnie tego się spodziewałem już przed odebraniem z salonu. Co więcej, byłbym naprawdę zdziwiony, jakby drogi SUV marki premium nie zapewniał wysokiego poziomu komputeryzacji. Tym bardziej, że konkurencja pod tym względem jest naprawdę silna, a wiele z przedstawionych rozwiązań znajdziemy już w autach z niższego segmentu.
Polecamy również:
Jeździłem BMW X5 – potężny SUV, który sam wyjedzie ze ślepej uliczki (test)