Oppo Reno 10x Zoom – gruba ryba w oceanie (recenzja)

Najlepszą rekomendacją dla sprzętu, który testuję, jest stwierdzenie, że mogłabym go używać prywatnie na co dzień. W przypadku Oppo Reno 10x Zoom właśnie tak jest. Choć nie powiem, by był to sprzęt idealny, bo do tego trochę mu jeszcze brakuje. Ale jest blisko. Bardzo blisko.

Na początek głos oddaję Kubie:

Parametry techniczne Oppo Reno 10x Zoom:

  • wyświetlacz OLED 6,6″ 2340 x 1080 pikseli, Gorilla Glass 6,
  • ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 855 z Adreno 640,
  • 8 GB RAM,
  • 256 GB pamięci wewnętrznej,
  • ColorOS 6 na bazie Androida 9.0 Pie,
  • aparat: szeroki 48 Mpix f/1.7 + ultraszeroki 8 Mpix F/2.2 120° + peryskopowy teleobiektyw 13 Mpix F/3.0, LDAF (autofocus laserowy), PDAF (autofocus fazowy) oraz CDAF (autofocus kontrastowy),
  • kamerka 16 Mpix f/2.0,
  • hybrydowy dual SIM (2x nanoSIM lub nanoSIM + microSD),
  • Bluetooth 5.0,
  • NFC,
  • GPS,
  • WiFi 802.11 a/b/g/n/ac,
  • USB typu C,
  • głośniki stereo,
  • akumulator o pojemności 4065 mAh,
  • czytnik linii papilarnych w ekranie,
  • wymiary: 162 x 77,2 x 9,3 mm,
  • waga: 215 g.

Cena Oppo Reno 10x Zoom w momencie publikacji recenzji: 3499 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

Reno 10x Zoom jest drugim smartfonem Oppo, który przechodzi przez moje ręce w krótkim czasie. Już przy okazji recenzji Oppo Reno Z rozpływałam się na temat designu, który bardzo mocno przypadł mi do gustu. Nie inaczej będzie tym razem, bo Reno 10x Zoom pod względem wzornictwa niewiele różni się od przytoczonego tańszego modelu. Główna różnica polega na tym, że jego obudowa w większej części jest matowa, a nie błyszcząca, co – w mojej opinii – zasługuje na spory plus. Jednocześnie zaznaczę, że Reno 10x Zoom wygląda identycznie, jak Reno, którego w maju pod lupę wziął Kacper – względem niego ma tylko dodatkowy, peryskopowy zoom i jest nieco większy (ma ekran 6,6” vs 6,4”).

W udziale przypadła mi zielona wersja Reno 10x Zoom, znana również jako Ocean Green, a w sklepach dostępna jest jeszcze wersja czarna (Jet Black). Moja oceaniczna zieleń zaskakuje paletą odcieni, na jakie mieni się w zależności od kąta padania światła – potrafi być zielona, by po chwili stać się… czarna. Ale nie w pełni – przez środek obudowy, w centralnym jej punkcie, przebiega wyróżniający się, zwracający na siebie uwagę, błyszczący pasek, którego zwieńczeniem jest O-Dot, niewielka wypustka, której zadaniem jest zapobieganie zarysowaniu obiektywów aparatu (które nie wystają ponad obudowę ani milimetr) podczas kładzenia smartfona na płaskich powierzchniach (mały bajer, a jakże przydatny).

Obudowa wygląda fenomenalnie, ale ma też swoje wady – niesamowicie wręcz uwielbia zbierać odciski palców, przez co już po chwili aż się prosi o przetarcie jakąś ściereczką. Może być też podatna na zarysowania, ale podczas testów nosiłam Reno 10x Zoom w etui ochronnym, więc trudno jest mi się wypowiedzieć w tym temacie.

A skoro już o nim mowa. Ważna rzecz jest taka, że dedykowane etui dodawane jest do pudełka w zestawie. Ale nie jest ono byle jakie! Jest ono najładniejszym etui, z jakimi miałam dotychczas do czynienia, biorąc pod uwagę fakt, że w zdecydowanej większości przypadków, jeśli w pudełku z telefonem coś takiego jest, to jest to bardzo podstawowe etui gumowe. W tym przypadku Oppo poszło o krok dalej i nie dość, że etui jest delikatnie wzmocnione grubszą gumą, to dodatkowo jego środek wyściełany jest czymś na wzór zamszu. Za to wielki plus dla producenta. Zwłaszcza, że… faktycznie chroni, o czym miałam okazję się przekonać na własnej skórze. Przyznaję, że raz, wysiadając z samochodu, testowy telefon zleciał mi z nóg, zaliczając całkiem mocny upadek na beton, ale – na szczęście – na tył. Etui spełniło swoje zadanie, smartfon jest cały, a na etui nie ma nawet śladu po tym zdarzeniu (bardzo łatwo się je czyści).

Teraz czas na wielki minus. Oppo Reno 10x Zoom jest smartfonem strasznie ciężkim – jego waga, wynosząca aż 215 gramów, daje się we znaki podczas użytkowania. Gdy do tego dołożymy etui, waga jeszcze nieco wzrasta, a to jest naprawdę odczuwalne w trakcie codziennego korzystania z urządzenia. A że mam inne smartfony pod ręką, by porównać czy faktycznie czuć różnicę, musicie uwierzyć, że tak jest – i to znacznie, na niekorzyść Oppo. Dodatkowo testowany model jest też dość gruby (jego obudowa ma 9,3 mm grubości), ale na upartego można próbować to wytłumaczyć faktem, że gdzieś musiał się zmieścić akumulator o pojemności 4065 mAh.

Reno 10x Zoom jest telefonem dużym, przez co osoby o mniejszych dłoniach mogą mieć małe problemy z jego obsługą. Same przyciski rozmieszczone są ergonomicznie i “z głową” – włącznik jest na odpowiedniej wysokości na prawej krawędzi, z kolei na lewej mamy regulację głośności – bezpośrednio pod palcem wskazującym.

Na dolnej krawędzi umieszczono slot kart (2x nanoSIM lub nanoSIM + microSD), USB typu C oraz jeden z głośników, z kolei drugi głośnik znajduje się tuż nad ekranem. Jak łatwo wywnioskować, zabrakło tu 3.5 mm jacka audio, co niestety stało się już standardem we flagowych smartfonach (nieliczne wyjątki jeszcze je mają).

Najciekawiej prezentuje się góra Reno 10x Zoom za sprawą ruchomej części, będącej nazywaną “płetwą rekina” lub “drzwiami Lamborghini” – to właśnie tam ukryty został przedni aparat. Z jednej strony jest to bajer, bo proces wysuwania kamerki wygląda efektownie, z drugiej jednak – pozwala użytkownikowi korzystać z pełni przestrzeni roboczej wyświetlacza. Wiąże się to z jednym problemem – element mechanizmu bardzo lubi się brudzić, a utrzymanie go w czystości wręcz graniczy z cudem.

Fajne natomiast jest to, że gdy aparat przełączony jest w tryb selfie, czyli kamerka jest otwarta, a telefon np. nam upadnie lub specjalnie go podrzucimy, na ekranie pojawi się komunikat o wykryciu takiego zdarzenia i automatycznym zamknięciu aparatu, co faktycznie następuje dosłownie w mgnieniu oka.

Wyświetlacz

Wielokrotnie już przy okazji recenzji przeróżnych smartfonów dawałam do zrozumienia, że notch to dla mnie kwestia nieszczególnie istotna – jak jest, to OK, jak nie ma – to oczywiście lepiej, ale nie odrzucam od siebie żadnego sprzętu tylko ze względu na to, że ma szerokiego notcha, dużą dziurę, “tic taca” czy inne cudo. Oppo Reno 10x Zoom należy do tych smartfonów, które notcha nie mają – w żadnej postaci, co dla wielu potencjalnych klientów może stanowić kluczową informację. Dzięki temu mamy do dyspozycji calutką przestrzeń ekranu, dużego ekranu, bo w tym przypadku aż 6,6-calowego.

Wyświetlacz testowanego Oppo, wykonany w technologii OLED, nie pozostawia złudzeń – mamy do czynienia z flagowcem w pełni tego słowa znaczeniu. Wyświetlane barwy, kąty widzenia, kontrast, jasność, tutaj wszystko gra, jak w najlepszej orkiestrze. Gdybym chciała się naprawdę przyczepić, stwierdziłabym jedynie, że czujnik światła nieco zbyt drastycznie zmienia jasność ekranu w słońcu, ustawiając wyższą niż jest to konieczne.

Rozdzielczość ekranu to 2340 x 1080 pikseli, co przekłada się na 390 ppi. Teoretycznie mogłaby być wyższa, ale w praktyce trudno uznać to za wadę – Full HD+ jest całkowicie wystarczające, a QHD+ spotykane jest naprawdę rzadko, w dodatku najczęściej w jeszcze droższych smartfonach. Nie próbuję w żaden sposób usprawiedliwiać Oppo, ale fakt jest faktem, wyższa rozdzielczość poszłaby w parze z wyższą ceną, a tego wolelibyśmy uniknąć.

Jeśli chodzi o ustawienia ekranu, jakie mamy dostępne z poziomu telefonu, warto wymienić regulację temperatury barwowej i tryb kolorów (delikatny lub żywy – polecam drugi z nich). Jest też “wyświetlanie na pełnym ekranie” dla niereformowalnych aplikacji, które z uporem maniaka wciąż wyświetlają się z belką u góry oraz Zegar na ekranie, czyli funkcja odpowiadająca za Always on Display – niestety, jest ograniczony wyłącznie do wyświetlania daty, godziny, dnia tygodnia i stanu naładowania akumulatora. Nie obyło się bez filtru światła niebieskiego.

Działanie, oprogramowanie

Początek niniejszej recenzji nie powinien pozostawiać złudzeń – Oppo Reno 10x Zoom działa świetnie i naprawdę trudno mu cokolwiek w tej kwestii zarzucić. Odpowiedzialnym za to całe pozytywne zamieszanie jest ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 855 z Adreno 640, działający przy współpracy z 8 GB RAM. Systemem operacyjnym jest tu Android 9.0 Pie z nakładką ColorOS 6, a poprawki bezpieczeństwa, choć mamy już połowę września, datowane są na 5 sierpnia – Oppo, hop hop, czas na jakąś aktualizację ;)

Pod względem benchmarków możemy liczyć na następujące, świetne wyniki:

  • AnTuTu: 339854 (w trybie wydajności: 350502)
  • GeekBench 4:
    single core: 3065 (w trybie wydajności: 3360)
  • multi core: 10743 (w trybie wydajności: 10156)
  • 3DMark:
  • Ice Storm Extreme: max
  • Ice Storm Unlimited: 58860
    Sling Shot Extreme – OpenGL ES 3.1: 5373
    Sling Shot Extreme – Vulkan: 4737

Skoro otrzymujemy tak wysokie wyniki w testach syntetycznych, nie musicie mieć obaw o granie na tym smartfonie w nawet najbardziej wymagające tytuły, co zresztą sprawdził Kuba, skutecznie zabierając mi Reno 10x Zoom na kilka ładnych (tygo)dni. W skrócie: był tak zadowolony, że nie chciał mi go oddać ;).

A jeśli chodzi o funkcje, które znajdziemy w testowanym Oppo, to nie różnią się one niczym względem modeli recenzowanych przez nas nieco wcześniej, tj. Reno czy Reno Z – odsyłam do ich recenzji. Poniżej wymienię jedynie te funkcje, które w jakikolwiek sposób mogą okazać się interesujące dla potencjalnych użytkowników. Więcej natomiast znajdziecie na załączonych screenach – wybaczcie, nie będę przepisywać ponownie tego samego w kolejnej recenzji.

Nieustannie podoba mi się tryb inteligentnego kierowcy, który oczywiście nie ma nic wspólnego z inteligencją osoby kierującej pojazdem ;) Chodzi o funkcję, której zadaniem jest zapobieganie rozpraszaniu kierowców podczas prowadzenia auta. To właśnie ona odpowiada za automatyczne przechodzenie w tryb nie przeszkadzać, gdy telefon wykryje, że jesteśmy w samochodzie (wystarczy połączyć się z Bluetooth w aucie). Wtedy automatycznie smartfon blokuje powiadomienia wyskakujące na ekranie, połączenia głosowe i wideo z aplikacji, jak również umożliwia odrzucanie wszystkich połączeń przychodzących bez żadnej ingerencji z naszej strony.

Kwestie bezpieczeństwa również wydają się być bardzo istotne dla Oppo. Podczas wprowadzania poufnych danych (np. podczas logowania do banku) w prawym górnym rogu ekranu wyświetla się ikona informująca o tym, że korzystamy w tej chwili z ochrony informacji osobowych i płatności. Oprócz tego możemy blokować niechciane kontakty czy fałszywe stacje bazowe, a także korzystać z bezpiecznej klawiatury Oppo, która uruchamia się np. podczas logowania się do aplikacji banku – choć szkoda, że nie jest to opcja włączona domyślnie (aby ją uruchomić należy przejść do zakładki Klawiatura i metoda wprowadzania i dopiero tam włączyć bezpieczną klawiaturę dla kodu).

W ustawieniach mamy dostępne między innymi klonowanie aplikacji (Facebook, Instagram, Messenger), Przestrzeń gier czy możliwość korzystania z dzielonego ekranu. Ale tych funkcji jest tak naprawdę dużo więcej – trudno skupić się na wszystkich.

 

Porty, złącza, łączność

Zaplecze komunikacyjne pokazało się z jak najlepszej strony. I choć jest to Oppo, czyli jeden z chińskich koncernów, który nie do końca rozumie europejskie zamiłowanie do płatności zbliżeniowych w formie, jaką znamy, na pokładzie Reno 10x Zoom nie zabrakło NFC, co bardzo mnie cieszy. Do tego mamy Bluetooth 5.0, GPS, dwuzakresowe WiFi 802.11 a/b/g/n/ac oraz hybrydowy dual SIM, czyli możliwość korzystania z dwóch kart nanoSIM lub jednej nanoSIM, a przy tym z karty pamięci microSD.

Ale tak naprawdę nie widzę konieczności rozszerzania pamięci wewnętrznej w tym przypadku, bo mamy jej tu aż 256 GB (z czego do faktycznego użytku dokładnie 222 GB). Mimo wszystko rozumiem osoby, które chcą mieć opcję przenoszenia danych na karcie lub trzymają archiwum ulubionych zdjęć na takim właśnie nośniku.

Jeśli chodzi o szybkości pamięci systemowej, to standardowo skorzystałam z aplikacji Androbench, by przedstawić Wam odpowiednio miarodajne wyniki:

  • szybkość ciągłego odczytu danych: 777,86 MB/s,
  • szybkość ciągłego zapisu danych: 241,68 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 157,11 MB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 22,46 MB/s (nie jest to błąd, za każdym razem test wychodzi na podobnym poziomie).

Do ładowania telefonu wykorzystamy USB typu C, a w zestawie z telefonem otrzymujemy szybką ładowarkę Vooc 3.0, choć niestety nie tak szybką, jak przy okazji Oppo RX17 Pro (Super Vooc 3.0).

Spis treści:
1. Design. Wyświetlacz. Działanie. Zaplecze komunikacyjne
2. Audio. Biometryka. Czas pracy baterii. Aparat. Podsumowanie