Oppo Reno 10x Zoom – gruba ryba w oceanie (recenzja)

Głośniki

Tu standardowo swoje trzy grosze dorzuca Kuba:

Oppo jest ciekawe pod wieloma względami, można śmiało stwierdzić, że stara się uplasować na szczycie top-listy smartfonowej. Jeżeli chodzi o dźwięk, jaki generuje ten telefon, nie mogło być inaczej – tutaj też jest ciekawie. Głośniki tego potworka są aż do przesady głośne… pierwszy raz zwracam uwagę, że jakiś telefon jest… za głośny! Wysokie tony, wspólnie z donośnym brzmieniem wydobywającym się z tych głośników, świdruje nam uszy – trzeba mocno uważać, na jakim poziomie ustawiamy dźwięk, bo maksymalna głośność jest wręcz nieprzyjemna dla naszych bębenków.

Tony średnie jak najbardziej w porządku – ani źle, ale rewelacyjnie – po prostu poprawnie. Za to tony niskie – ach, ja zawsze poszukuję idealnego połączenia, Jing i Jang głośników, Tristana i Izoldę muzyki – w tym wypadku jest raczej Pinki i Mózg… tony niskie, owszem są, ale zanikają pod atakiem wysokich. Bass mógłby być głębszy i donośniejszy – więcej nic nie dodam, bo nie ma o czym. Ale jest jeszcze jedna ciekawa przypadłość tego modelu – Oppo Reno 10x Zoom ma głośniki stereo… ale w mojej ocenie nie stereo, a raczej 1,5 / 0,5 – chodzi o to, że prawa strona telefonu jest dominująca, owszem, słychać lewą stronę, ale to prawa przejmuję całą inicjatywę – ciekawa konstrukcja.

Testowany telefon niestety nie ma 3.5 mm jacka audio. Przewodowe słuchawki można do niego zatem podłączyć wyłącznie przez przejściówkę na USB typu C.

Czytnik linii papilarnych i rozpoznawanie twarzy

Skaner odcisków palców to często temat rzeka. A to umieszczenie jest nieodpowiednie, a to działanie pozostawia wiele do życzenia. Tymczasem w testowanym modelu Oppo trudno jest mi się do czegokolwiek przyczepić w tym aspekcie. Czytnik w ekranie (a więc ani z tyłu obudowy, ani na krawędzi) znajduje się na dobrej wysokości – nie jest ani za nisko, ani za wysoko. Sięgnięcie do niego nie stanowi żadnego problemu. A działanie? Bardzo dobre. Trzeba liczyć się z tym, że nie wystarczy przyłożyć palec do skanera, by ten od razu go rozpoznał – należy delikatnie przyłożyć i dosłownie chwilkę przytrzymać. Proces ten nie trwa przesadnie długo. Do tego skuteczność tego czytnika oceniam pozytywnie – ma problem jedynie z mokrymi palcami, ale tak to już jest w przypadku tego typu rozwiązań.

A co z rozpoznawaniem twarzy? Wydawać by się mogło, że skoro mamy do czynienia ze smartfonem z mechanizmem wysuwania aparatu, to takiego rozwiązania tutaj nie uświadczymy. Tymczasem – jest. Co więcej, działa szybko, choć – i tu pojawia się pewna bariera – żeby skorzystać z rozpoznawania twarzy należy podświetlić ekran i przesunąć po nim palec. Nie jest to przesadnie długie ani uciążliwe, ale warto mieć to na uwadze. Zwłaszcza, że korzystając z czytnika odcisków palców, wystarczy po prostu przyłożyć do niego palec. Jakkolwiek, jestem zaskoczona, że odblokowywanie twarzą działa bardzo sprawnie i że w ogóle się tutaj znalazło.

Akumulator

Testując ostatnio Oppo Reno Z chwaliłam go za zastosowany akumulator o pojemności 4035 mAh przy ekranie o przekątnej 6,4”. W Reno 10x Zoom mamy nieco większy wyświetlacz (6,6”) i automatycznie też delikatnie pojemniejsze ogniwo, ale naprawdę delikatnie – ma 4065 mAh.

Od razu muszę przyznać – czas pracy tego smartfona to jedna z jego największych zalet. Bardzo trudno jest go rozładować w ciągu jednego dnia. Korzystając z niego mniej intensywnie, wieczorem pokazywał często jeszcze 30-40% naładowania baterii. W bardziej wymagające dni i na samym LTE, rozładowywał się dopiero późnym wieczorem.

Niestety, Oppo, jak to Oppo, z tylko sobie znanych względów wciąż w oprogramowaniu nie podaje szczegółowych statystyk baterii, więc nie mogę się nimi z Wami podzielić. Patrząc jednak na aplikację Usage Time (której nie do końca wierzę), czas na ekranie (tzn. SoT) wynosi w przypadku tego modelu od 5 do 8 godzin w zależności od scenariusza użytkowania.

Aparat

Oppo Reno 10x Zoom może się pochwalić następującym zestawem aparatów:

  • szeroki 48 Mpix f/1.7,
  • ultraszeroki 8 Mpix f/2.2 120°,
  • peryskopowy teleobiektyw 13 Mpix f/3.0.

A skoro w nazwie smartfona pojawia się “zoom”, to jestem zobowiązana właśnie od niego zacząć. Uruchamiając aplikację aparat mamy do wyboru zdjęcie 1x i, kolejno: 2x, 6x i 10x. Nieco może to wprowadzać w błąd, sugerując, że 6-krotny zoom jest wciąż optyczny, tymczasem… prawda jest nieco inna. Zoom optyczny jest 5-krotny, ale do niego nie mamy szybkiego dostępu. 10-krotny zoom jest hybrydowy, a wszystko ponadto, aż do 60-krotnego, to zoom cyfrowy. Jakość, cóż, 6x jeszcze wygląda nieźle, ale wszystko, co wyżej – raczej kiepsko.

Możecie to ocenić na przykładach poniżej – versus Huawei P30 Pro (1x, 5x, 10x i maksymalny zoom; w obu włączony AI):

Bardzo cieszy mnie fakt, że Reno 10x Zoom jest kolejnym smartfonem, w którym zastosowano ultraszerokokątny obiektyw, bo to jest jednak rzecz, która bardzo często się przydaje – zwłaszcza na różnego rodzaju wyjazdach. Mam tylko jedno “ale” – zniekształcenia (tak zwany “efekt beczki”) momentami są aż przesadnie widoczne, a w ustawieniach aplikacji aparatu nie ma opcji zmniejszenia tego efektu, nie ma takowej również w ustawieniach galerii tuż po zrobieniu zdjęcia – szkoda. Ale same efekty i tak mogą się podobać – spójrzcie poniżej:

Trzecią rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę w przypadku testowanego dziś produktu, jest tryb nocny. Działa mniej agresywnie niż ten znany z Huawei P30 Pro, ale też skutecznie. Kilka przykładów na potwierdzenie tych słów (jeśli są dwa te same ujęcia, jest to porównanie trybu automatycznego z trybem nocnym):

Żebyście mogli realnie ocenić różnicę pomiędzy nimi, załączam te same zdjęcia zrobione za pomocą obu smartfonów – w trybie automatycznym oraz w dedykowanych dla obu trybach nocnych:

Ogólnie trudno powiedzieć o aparacie Oppo Reno 10x Zoom cokolwiek złego. W ogólnym rozrachunku sprawuje się świetnie, zapewniając użytkownikowi wspomnienia w postaci zdjęć na wysokim poziomie. Bardzo dobrze radzi sobie też tryb portretowy, ale niestety musicie mi uwierzyć na słowo – akurat w większości fotografowałam dzieci moich braci, a nie mam w zwyczaju dzielić się takimi zdjęciami w sieci (tym bardziej, że są za małe, by same wyrazić na to zgodę – a ich rodzice nie chcą, co oczywiście rozumiem i szanuję).

Jeśli chodzi o przedni aparat, tutaj mamy do dyspozycji matrycę 16 Mpix f/2.0. Możemy robić zdjęcia zarówno w trybie automatycznym, jak i portretowym, przy czym ten drugi czasem lubi wyciąć z fotografii nieco za dużo (np. z tatuażem sobie w ogóle nie radzi, z włosami – jako-tako) lub za mało (spójrzcie na zdjęcie na tle rzeki). Ogólnie jednak, dopóki jest sporo światło, zdjęcia są dobre – im go mniej, tym gorzej.

Pod względem nagrywania wideo Oppo Reno 10x Zoom nieco mnie zawiódł – ale głównie tym, że podczas nagrywania nie ma możliwości wykorzystywania ultraszerokiego kąta. Co więcej, nie ma też opcji przełączania się pomiędzy szerokim (standardowym) a ultraszerokim. Wielka szkoda. Ale ogólnie smartfon ten bardzo dobrze radzi sobie z nagrywaniem wideo i ładnie też stabilizuje nagrania. Maksymalnie nagrywa w 4K w 30 fps, natomiast przednią kamerką – w Full HD też 30 fps.

Małą próbkę jego możliwości możecie zobaczyć na moim vlogowym kanale “Królowa Chaosu”:

Podsumowanie

Gdybym miała podsumować Oppo Reno 10x Zoom powiedziałabym, że jest to smartfon bardzo udany. Po chwili zastanowienia stwierdzam jednak, że to określenie może być dla niego krzywdzące, bo udany może być też telefon za ułamek jego wartości. Ujmę to zatem inaczej: Reno 10x Zoom to smartfon, co do którego flagowego rodowodu nie trzeba mnie przekonywać – to jest po prostu świetny flagowiec. Choć oczywiście nie obeszło się bez kilku braków…

Wśród nich najbardziej przemawia do mnie brak możliwości nagrywania wideo ultraszerokim kątem (oraz przełączania się podczas nagrywania z szerokiego na ultraszeroki), brak 3.5 mm jacka audio, diody powiadomień czy wreszcie ładowania bezprzewodowego oraz jakiejkolwiek udokumentowanej normy odporności. Do tego wielu osobom może przeszkadzać spora waga telefonu (wynosząca aż 215 gramów).

Ale na drugiej szali mamy sporo zalet tego modelu. Na pierwszy rzut oka wysuwa się rewelacyjnie wyglądająca obudowa z obiektywami aparatów na równi (rzadko się zdarza, by te nie wystawały), czytnik linii papilarnych w ekranie działający bez zarzutu oraz fakt, że nie ma tu żadnego notcha, co dla wielu okaże się sporym atutem. Do tego dochodzi efektowny mechanizm wysuwanego aparatu przedniego, świetne, szybkie i wydajne działanie, aż 256 GB pamięci wewnętrznej, dual SIM, NFC… i eleganckie etui w zestawie z telefonem.

Na koniec pozostaje jedno istotne pytanie: ilu klientów jest w stanie wydać na smartfon Oppo, firmy, która w Polsce wciąż pozostaje raczej mało zakorzeniona, aż 3500 złotych?

Z tym pytaniem Was zostawię. I chętnie poczytam Wasze komentarze odnośnie tego modelu. Co sądzicie na temat Oppo Reno 10x Zoom? A może go macie lub mieliście z nim styczność? Dajcie znać, jakie są Wasze odczucia w stosunku do flagowca Oppo.

Spis treści:
1. Design. Wyświetlacz. Działanie. Zaplecze komunikacyjne
2. Audio. Biometryka. Czas pracy baterii. Aparat. Podsumowanie

Oppo Reno 10x Zoom – gruba ryba w oceanie (recenzja)
Zalety
piękna obudowa w zielonym kolorze
brak notcha ani żadnego otworu w ekranie
czytnik linii papilarnych w ekranie
świetne działanie
256 GB pamięci
NFC
eleganckie etui w zestawie
Wady
brak możliwości nagrywania wideo szerokim kątem
spora waga
“płetwa” zbiera kurz
brak 3.5 mm jacka audio
brak ładowania bezprzewodowego
brak diody powiadomień
9
OCENA