sony

Sony Mirai – rewolucja, która nadejdzie za szybko i za późno jednocześnie

Miłośnicy Sony są na pokładzie? Zakładam, że wraz ze mną, jakaś ostatnia garstka jeszcze się broni przed naporem konkurencji i cierpliwie czeka. Bez względu na jakieś marne podwójne optyki aparatu, monochromy, ekrany krawędziowe czy nic nie warte światło mniejsze niż F/2.0 w matrycach głównych, trwamy. I wiele wskazuje na to, że Japończycy wreszcie nagrodzą nas za wytrwałość.

OmniBallance to obudowa zagospodarowana przez Sony od A do Z. Bryła na dobrą sprawę zbytnio nie ewoluowała na przestrzeni pięciu lat. Pomijam kosmetyczne zmiany, jak dodanie skanera linii papilarnych, ciągłe niezdecydowanie w kwestii głośników frontowych (fani Xperii Z2, Z3, Z3+ i Z5 wiedzą, o co chodzi ;)) czy dywagacje i eksperymentowanie z tworzywem, z jakiego wykonana jest obudowa. W tej bowiem materii Sony pozwoliło sobie na pewnego rodzaju liberalizm – może być metal, może być szkło, ostatecznie konstrukcja nadal wygląda niemal tak samo.

Wiele innych marek zmienia wygląd flagowców co 3 lata, a ostatnio można nawet zaobserwować dążenia do tego, aby ten czas skrócić jeszcze bardziej. Sygnał do wyścigu rzuciło Xiaomi i Samsung, a wiele pozostałych firm dość ochoczo podjęło wyzwanie, żegnając się ze swoim nieraz charakterystycznym designem dość szybko. Na dobrą sprawę, bryła zbyt mocno nie ewoluowała w Motoroli, smartfonach od Apple i wzmiankowanym już Sony. Tyle, że gdy Apple pokazało iPhone’a X, Motorola błysnęła świetnym pomysłem na modułowość, to Japończycy pozostali sami. Ale już niebawem i oni mają pozwolić sobie na odważny manewr na polu designu urządzeń.

Gruchnęła plotka o Sony Mirai. Mirai to japońsku „przyszłość”. Zaczęło się od niezbyt zobowiązującej dyskusji na forach internetowych, którą zresztą fajnie opisał u siebie Konrad Błaszczak, a po jakimś czasie Japończycy zaskoczyli jeszcze bardziej. Zwykle powściągliwi, nie odnoszący się do plotek o designie swoich flagowców, potwierdzili. Trudno powiedzieć, czy prezes oddziału Sony w Iniach wyszedł przed szereg, czy po prostu chciał być tym pierwszym, który obwieści miłośnikom marki dobrą nowinę, jednak firma wyłożyła karty na stół: idzie nowe.

Filozofia Mirai ma odzwierciedlać rynkowe trendy. Minimalistyczne ramki, rezygnacja z pasów startowych na froncie smartfonów czy dopieszczenie matryc aparatów to pierwsze myśli, które się nasuwają. Ma być na bogato, ma być nowocześnie, stylowo i z klasą. A jako że to Sony, to o jakość użytych tworzyw czy certyfikację można być zupełnie spokojnym. Miałem już dość OmniBallance, czemu zresztą dałem wyraz w tym wpisie zaledwie kilka tygodni przed ogłoszeniem światu tych zmian.

I stało się coś dziwnego. Bo jednocześnie człowiek się cieszy i czeka na to, co tam ciekawego stworzą designerzy i inżynierowie, ale z drugiej strony pojawia się uczucie niepewności. No bo jeśli Sony będzie takie samo jak Samsung, LG czy Xiaomi, to czym powalczy o serca, dusze i portfele klienteli? Obawiam się, że Mirai może wpędzić firmę w wielkie tarapaty, bowiem Sony na dobrą sprawę musi wymyślić smartfona od nowa. A ta sztuka nie udała się nikomu poza Jobsem.

Przykładowa wizualizacja bezramkowej Xperii

Miłośnicy świetnych matryc mają obecnie gigantyczny wybór. Samsung, Apple, HTC a nawet Huawei z P10-tką oferują wiele, żeby nie powiedzieć że więcej. I sam tryb SuperSlowMotion, do którego nikt nie ma jeszcze startu, może nie wystarczyć. Z drugiej strony, Japończycy są od zawsze chwaleni za schludną, czystą i uporządkowaną nakładkę na Androida. Tylko że jak dla mnie Sony pokaże kosmiczną bryłę telefonu, która przyćmi rywali, ale po odpaleniu urządzenia zobaczę dokładnie to samo, co moje oczy znają od czasów Xperii Z3, to z miejsca sobie odpuszczę i wiem, że zniechęcę się do tego urządzenia już na początku.

Na dobrą sprawę, nie wiem czy Japończycy zdają sobie sprawę z tego, w jak trudnej sytuacji stawia ich teraz zarówno ich deklaracja, oczekiwania rynku, jak i wymuskany OmniBallance. Smartfon, który mamy zobaczyć już na targach MWC w Barcelonie, musi być totalną nowością, która nie będzie miała niemal żadnych naleciałości i powiązań – poza producentem i nazwą „Xperia” z poprzednimi urządzeniami, które już są na rynku.

Dlatego też uważam, że ta wielka zmiana nadejdzie jednocześnie za późno – w skali globalnej – i za wcześnie, bo nie wiadomo, czy firma zdoła stworzyć nowy produkt niemal od podstaw. Jeśli nie, to może lepiej poczekać jeszcze o rok dłużej? Kto jak kto, ale Japończycy na pewno wycisną z wysłużonej bryły OmniBallance coś jeszcze.