Google YouTube
fot. freestocks.org / Pexels

Dobra zmiana na YouTube: będzie można wyciąć fragment naruszający prawo autorskie

W ostatnich latach przywykliśmy do tego, że zdecydowana większość naruszeń prawd autorskich była w serwisie bardzo restrykcyjnie uregulowana. Wiele jednak wskazuje na to, że idzie odwilż. No, przynajmniej taka lekka, ale jednak, odwilż.

Jeśli wrzuciliście na YouTube film, który choćby w części naruszał czyjeś prawa autorskie, reguła była taka, że całe nagranie było usuwane. Z mojej perspektywy, jako osoby, która jest wielkim entuzjastą prawa autorskiego i prasowego, był to dość dobry środek prewencyjny, który należycie wywiązywał się ze swojej roli. YouTube zmienił jednak optykę, efektem czego w bliskiej przyszłości dostaniemy zmianę, która albo diametralnie zmienia sprawę, albo też… nic nie wnosi. To zależy.

YouTube wprowadza kontrowersyjny zapis w regulaminie. Posypią się bany?

Wiadomość, dla osób, które po prostu tworzą kalkę czyjejś twórczości jest prosta – dla was nie zmienia się nic. Jeśli jednak ktoś tworzy materiały, w których zbyt szeroko wykorzystał na przykład prawo cytatu, to będzie można, zgłoszony przez użytkowników lub organizację skupiającą twórców fragment, wyciąć z materiału wideo. Niby nic, ale patrząc z poziomu twórcy, wielkim atutem dla niego będzie to, że statystyki odsłon pozostaną nienaruszone i będą sumować się do łącznej liczby odtworzeń nagrań na kanale.

YouTube wprowadza irytujące reklamy na prawie cały ekran TV

Ważną informacją jest też to, że nie mówimy tu o rozwiązaniu, które jest w fazie testów i w sumie to nie wiadomo, czy ujrzy światło dzienne. Funkcję powinniście mieć już aktywną w Waszych panelach twórcy na YouTube. Odnoszę jednak takie nieodparte wrażenie, że taki zabieg może zaburzyć pewną równowagę. Wiadomo, zdecydowana większość youtuberów gra fair, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ktoś może traktować to narzędzie, jako pewnego rodzaju bufor bezpieczeństwa.

Wszystkie albumy Radiohead dostępne za darmo na YouTube

Chodzi mi o to, że autor celowo wrzuci w swoje nagranie fragmenty czyichś filmów, które będą mu budowały zasięgi. Jeśli ktoś tworzy vlogi, to żywotność jednego filmu w sieci raczej nie jest zbyt długa, wynosi kilka dni. Jeśli ktoś zgłosi takie nagranie i rzeczony fragment zostanie usunięty po pewnym czasie, a wyświetlenia już się naliczą, to taka osoba zawsze będzie w uprzywilejowanej sytuacji.

Mam nadzieję, że Google dostrzega tę lukę i znajdzie jakiś sposób na to, by takie kreatywne osoby potraktować w odpowiedni sposób.

źródło: AndroidCentral