youtube

YouTube wprowadza kontrowersyjny zapis w regulaminie. Posypią się bany?

Każda usługa regularnie aktualizuje swój regulamin. Zwykle użytkownicy nie zwracają na to większej uwagi, gdyż najczęściej chodzi tu o uproszczenie, doprecyzowanie lub usunięcie wybranych zapisów, co nie ma znaczącego wpływu na zasady użytkowania. YouTube zdecydował się jednak wprowadzić dość kontrowersyjny i niejednoznaczny punkt.

Dziś trudno sobie wyobrazić brak dostępu do tego serwisu. Dla wielu osób publikowanie różnego rodzaju filmów stało się sposobem na życie i przynosi niejednokrotnie wysokie przychody, z których można wyżyć na ponadprzeciętnym poziomie. Jak podaje YouTube, liczba kanałów, które mają sześciocyfrowe przychody roczne, wzrosła o ponad 40% w ujęciu rocznym (w przypadku pięciocyfrowych wzrost przekroczył 50%). Wynika to m.in. z faktu, że miesięcznie platformę odwiedza blisko dwa miliardy użytkowników, którzy każdego dnia oglądają ponad miliard godzin filmów i generują miliardy wyświetleń.

YouTube wprowadza kontrowersyjny zapis w regulaminie

Na stronie warunków korzystania z usługi YouTube opublikował informację o ich aktualizacji. Zmiany wejdą w życie za niecały miesiąc, dokładniej 10 grudnia 2019 roku. Nie byłoby to nic specjalnie ważnego, gdyby nie jeden zapis, który wzbudza wiele kontrowersji, bowiem jest niejednoznaczny. Dokładniej chodzi o niniejszy punkt:

YouTube może zablokować dostęp do konta lub dostęp konta Google do całości lub części usługi, jeśli uzna, według własnego uznania, że świadczenie usługi użytkownikowi nie jest już opłacalne z handlowego punktu widzenia.

Wydaje się, że zapis ten skierowany jest przede wszystkim do twórców, którzy publikują filmy w serwisie i monetyzują swoją działalność (tj. zarabiają na niej). YouTube najwyraźniej zamierza zacząć bliżej przyglądać się tego typu kontom i blokować je, jeśli ich działalność nie przynosi platformie wymiernych korzyści finansowych.

Pojawiają się jednak teorie, że YouTube będzie blokował dostęp do serwisu użytkownikom, którzy używają oprogramowania blokującego reklamy (tzw. adblocków). Ma to sens, ponieważ jest to główne źródło przychodów dla serwisu, a jeśli są blokowane, platforma nie zarabia. Byłoby to jednak wyjątkowo ryzykownym posunięciem i na pewno niekorzystnym wizerunkowo. Szczególnie że niektórzy mogą to odebrać jako nadużycie pozycji lidera w segmencie serwisów wideo.

Wprowadzony do regulaminu zapis jest tym bardziej kontrowersyjny, że YouTube używa sformułowania „według własnego uznania”. Takie stwierdzenie daje mu pełną dowolność w ocenie, a to nigdy nie jest korzystne dla użytkowników. Nie powinno więc nikogo dziwić, jeśli już w grudniu pojawią się informacje, że ktoś w swojej ocenie został niesłusznie zbanowany.

Aktualizacja (13.11.2019)

Jak się okazuje, i na co zwrócił nam uwagę polski oddział YouTube, „zmiana w regulaminie nie jest nowa, a jej treść służy jedynie zastrzeżeniu sobie możliwości wyłączania pewnych funkcji, jeśli okazałyby się one nieopłacalne. Nie ma więc mowy o banowaniu kogokolwiek, a jedynie o zastrzeżeniu sobie opcji do wyłączania swoich funkcji”.

YouTube wyjaśnia też, że w warunkach użytkowania usługi nie zastrzega sobie prawa do blokowania dostępu do konta, jeśli nie przynosi ono pieniędzy – chodzi mu wyłącznie o możliwość wyłączenia wybranych funkcji lub części serwisu, jeśli są przestarzałe lub korzysta z nich niewiele osób. Nie ma tu mowy o żadnych krokach, które mogłyby w jakikolwiek sposób uderzyć w twórców czy widzów. Użytkownicy tej platformy mogą więc spać spokojnie.

Źródło: YouTube