Kilkanaście lat temu mało kto uwierzyłby, że rynek telefonów komórkowych może funkcjonować bez udziału Nokii. W 2018 roku nikomu nie śniło się, że Huawei kilka lat później spadnie z pozycji smartfonowego lidera. Czy kolejnym „niemożliwym scenariuszem” będzie odejście chińskich producentów pokroju Xiaomi, OnePlus, Realme czy Vivo od rozwiązań Google?
USA vs Chiny
Pierwszą kadencję Donalda Trumpa jako prezydenta Stanów Zjednoczonych fani elektroniki zapamiętają przede wszystkim z nałożenia sankcji na chińskie firmy. Wśród ZTE, Hikvision czy Dahua znalazł się również mobilny gigant – Huawei. Z roku na rok pojawiało się coraz więcej ograniczeń i można powiedzieć, że amerykanie dopięli swego – firma przestała być trzecią siłą w smartfonowym świecie i obecnie jej globalne udziały ocenia się na ok. 2,7%.
Za nami ponad 100 dni drugiej kadencji Trumpa i wszystko wskazuje na to, że prędko nie odpuści Chinom na polu ekonomicznym. Wysokie cła na produkty z Państwa Środka nadal są podtrzymywane i nie wiadomo, kiedy sytuacja ulegnie zmianie. Niepewność co do tego, co jeszcze wymyśli obecna amerykańska administracja, najprawdopodobniej sprawiła, że chińscy giganci mogą szykować plan awaryjny.
Xiaomi, Realme, Vivo i inni bez Google?
Jednym ze źródeł sugestii dotyczących działań chińskich producentów urządzeń mobilnych jest serwis XiaomiTime. Autor artykułu sugeruje, że Xiaomi oraz BBK Group, do której należą takie marki, jak Oppo, Realme, Vivo i OnePlus, mogą rozważać porzucenie Androida i odcięcie się od Google w przyszłości. Czy taki scenariusz jest w ogóle możliwy?
Warto zwrócić uwagę na dwa elementy. Pierwszy z nich to autorskie rozwiązania i know-how. Platforma HarmonyOS rozwijana przez Huawei porzuciła już wsparcie dla aplikacji napisanych na Androida. HyperOS 3 ma natomiast być pierwszą wersją systemu Xiaomi, która będzie badała opcje „życia” bez usług Google. Nie wiadomo, czy Huawei, chętny na utarcie nosa USA, nie podzieliłby się z innymi chińskimi producentami swoimi rozwiązaniami – kompilatorem Ark, mapami Petal, itp.
Po drugie – spójrzmy na obecny układ sił na rynku smartfonów. Według Canalys w pierwszym kwartale 2025 roku najwięcej urządzeń na rynek globalny dostarczył Samsung, który osiągnął 20% udziału. Niewiele niższy wynik uzyskało Apple z 19-procentowym udziałem. Podium zamyka natomiast Xiaomi z wynikiem 14% udziałów na rynku. Na dalszych miejscach znajdziemy również Vivo czy Oppo.
Podobnie prezentuje się wykres w serwisie StatCounter. Choć na pierwszym miejscu pojawia się tam Apple, a nie Samsung, reszta się zgadza – widać Xiaomi jako trzecią siłę, a za nim Oppo, Vivo, Realme czy Huawei. Udział Google jako producenta smartfonów to zaledwie 2% globalnego rynku. Widać więc, że chińskie smartfony stanowią – w zależności od badania – od 50 do 60% globalnego rynku smartfonów.
Z jednej strony producenci z Chin mają zatem duże udziały w rynku, a Huawei – doświadczenie w rozwijaniu systemu dedykowanego urządzeniom mobilnym, którym mógłby się podzielić. Z drugiej strony odejście chińskich gigantów od Google mogłoby wiązać się z utratą udziałów w rynku i przejściem użytkowników na smartfony giganta z Mountain View, Samsunga czy Apple.
Kilka lat temu powiedziałbym, że przeciętny klient może być sceptycznie nastawiony do chińskiego systemu operacyjnego i pakietu usług na swoim smartfonie oraz doszukiwałbym się analogii do przyzwyczajeń i stereotypów z rynku motoryzacyjnego. Widząc jednak, jak na ulicy pojawia coraz więcej aut z logo BYD, Jaecoo czy MG, nie jestem już taki pewien, czy porzucenie Google Mobile Services przez Xiaomi i innych to nie kwestia najbliższych kilku lat.