(fot. pixabay.com)

Kupiłeś używaną Teslę? Możliwe, że będziesz musiał słono zapłacić

Aktualizacje Tesli mogą nie tylko dodawać nowe funkcje, ale także zabierać już dostępne opcje. Przekonał się o tym właściciel używanego Modelu S 75D.

Wyobraź sobie, że kupujesz używany samochód wyposażony w aktywny tempomat, obsługę Android Auto i sterowanie głosem. Wracasz nim do domu i nagle przychodzi przedstawiciel producenta, który wyłącza wszystkie te funkcje, bowiem nie wykupiłeś opcjonalnego wyposażenia. Owszem, zrobił to pierwszy właściciel, ale to nie ważne – chcesz korzystać, musisz zapłacić ponownie.

Mogłoby się wydawać, że taka sytuacja nie może mieć miejsca. Cóż, w dobie skomputeryzowanych samochodów, zapewniających producentowi zdalny dostęp, opisany scenariusz jest niestety prawdopodobny. Przekonał się o tym pewien nabywca Tesli.

Tesla może zdalnie wyłączyć wybrane funkcje

Serwis Jalopnik przedstawił historię Aleca, który w grudniu zeszłego roku kupił Model S od niezależnego dealera. Sprzedawca wcześniej stał się właścicielem samochodu w ramach aukcji przeprowadzonej przez Teslę. W momencie zakupu przez dealera, 15 listopada 2019 roku, pojazd był wyposażony w dodatkowe pakiety – Enhanced Autopilot i Full Self Driving (FSD).

Tesla, kilka dni po nabyciu Modelu S przez dealera, przeprowadziła audyt oprogramowania. Cały proces został wykonany zdalnie i po cichu, bez wyraźnego informowania użytkownika. Następnie, wraz z grudniową aktualizacją oprogramowania samochodu, wymienione opcjonalne wyposażenie zostało wyłączone. W związku z tym, gdy Alec chciał skorzystać z autopilota, to nie mógł tego zrobić.

iPhone jako kluczyk samochodowy. iOS 13.4 zapowiada nową funkcję

Po skontaktowaniu się z Teslą, właściciel otrzymał potwierdzenie, że faktycznie Enhanced Autopilot i Full Self Driving (FSD) zostały zdalnie dezaktywowane. Powód? Nieprawidłowa konfiguracja opcji dla nowego klienta – nie zapłacił on za dodatkowe wyposażenie. Tesla dodała, że jak najbardziej istnieje możliwość dalszego korzystania, ale należy dokonać ponownego zakupu funkcji, co wiąże się z wydaniem 8 tys. dolarów.

Warto zaznaczyć, że nie mamy do czynienia z usługami dostępnymi przez określony czas czy powiązanymi z konkretną osobą. Zarówno Enhanced Autopilot, jak FDS, to dodatkowe wyposażenie, za które wnosimy jednorazową opłatę. Powinno więc to działać podobnie, jak chociażby dokupienie większych felg czy sportowego pakietu stylistycznego. Najwidoczniej jednak Tesla podchodzi do tego w inny, dość niezrozumiały sposób.

Nie jest to odosobniony przypadek. Serwis Jalopnik wskazuje na posty na forach, w których nabywcy używanych Tesli również doświadczyli zdalnego wyłączenia funkcji wspomagających, chociaż wiele incydentów zakończyło się ponownym przywróceniem opcjonalnego wyposażenia.

Aktualizacja

Po dokładniejszym zbadaniu sprawy, okazało się, że owszem egzemplarz Tesli był wyposażony w Enhanced Autopilot i Full Self Driving (FSD), ale były to opcje aktywne w trybie testowym. Zarówno dealer, jak i nowy właściciel, nie posiadali licencji pozwalającej korzystać z tych funkcji. W związku z tym, Tesla, po przeprowadzeniu audytu oprogramowania, zdecydowała się na zdalne wyłączenie rozszerzonego autopilota i FSD.

Polecamy również:

Tesla Model S wkrótce przejedzie dłuższy dystans na jednym ładowaniu

źródło: Engadget, Jalopnik