fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl

Rząd instaluje wszystkim „szpiega” i nie pozwala go usunąć. Indie budzą kontrowersje

Wyobraź sobie, że rząd – rękami producentów – siłą instaluje Ci na smartfonie aplikację, mającą dostęp do rejestru wiadomości, pamięci czy aparatu, a Ty nie możesz jej odinstalować, ani nawet wyłączyć. Tak właśnie dzieje się teraz w Indiach – tamtejszy Departament Telekomunikacji wydał nakaz, na którego realizację poszczególne firmy mają trzy miesiące.

Aplikacja bezpieczeństwa ma być zainstalowana na każdym smartfonie w Indiach

Producenci smartfonów zostali zobowiązani przez rząd do fabrycznego instalowania aplikacji Sanchar Saathi na wszystkich urządzeniach, które mają trafić do sprzedaży w Indiach. Dotyczy to modeli z systemem Android, jak również iPhone’ów. Co więcej, muszą oni także wdrożyć aktualizację OTA, aby dostarczyć tę aplikację na telefony, które są już aktywne. Na dostosowanie się do tego nakazu mają 90 dni.

Mało tego – aplikacja Sanchar Saathi będzie traktowana jako systemowa i nie będzie możliwości ani jej wyłączenia, ani – tym bardziej – odinstalowania.

Departament Telekomunikacji, który bezpośrednio odpowiada za wydanie tego nakazu, przekonuje w oficjalnych materiałach, że celem jest poprawa cyberbezpieczeństwa użytkowników w Indiach. Aplikacja Sanchar Saathi służy bowiem do zgłaszania cyfrowych oszustw różnego rodzaju, blokowania zgubionych lub skradzionych urządzeń, a także weryfikowania statusu urządzeń.

Aplikacja Sanchar Saathi wymaga mnóstwa uprawnień

Największe kontrowersje budzi to, że aplikacja wymaga przyznania jej najrozmaitszych uprawnień – dostępu nie tylko do rejestrów połączeń i SMS-ów, ale też do aparatu czy pamięci urządzenia.

Zakres udostępnianych informacji jest więc olbrzymi i trudno dziwić się oburzeniu, gdy przekazywanie ich staje się obligatoryjne. Wprawdzie aplikacja Sanchat Saathi jest stworzona i zarządzana bezpośrednio przez indyjski rząd, a nie żaden zewnętrzny podmiot, ale może to być w równym stopniu wadą, co zaletą.

Siła to zawsze zła metoda. Chyba, że masz niecne plany

Tego typu aplikacja – ułatwiająca komunikację z rządowymi zespołami, zajmującymi się cyberbezpieczeństwem – nie jest sama w sobie zła. Metoda jej dystrybucji budzi jednak uzasadnione wątpliwości: siłowa instalacja, wymuszanie uprawnień i brak możliwości wyłączenia to pakiet metod, który trudno nazwać przyjaznym użytkownikom.

Nic dziwnego, że wobec tego pojawiają się wątpliwości, czy aby na pewno indyjski rząd gra czysto. Jestem ciekawy, jak zareagowałoby polskie społeczeństwo na podobny pomysł Ministerstwa Cyfryzacji. Choć mam też nadzieję, że nie będzie mi dane się tego dowiedzieć.

Redaktor