The Last of Us Part II

Recenzja The Last of Us Part II – wymarzone pożegnanie z PlayStation 4

The Last of Us Part II
Premiera
19 czerwca 2020
Producent
Naughty Dog
Platformy
PlayStation 4

Naughty Dog wystawiło fanów gry The Last of Us na ciężką próbę czasu. Siedem lat czekania, domysłów i ciągłych dyskusji. Oczekiwania każdego, kto pokochał pierwszą część, z pewnością są ogromne – nie ukrywam, że moje również takie były. Czy twórcy zdołali im sprostać? Zapraszam do mojej recenzji The Last of Us Part II.

Już jutro, 19 czerwca 2020 roku, ma premierę najbardziej wyczekiwana przeze mnie gra ostatnich lat – The Last of Us Part II. Dzięki uprzejmości Sony miałem okazję zagrać w nią przedpremierowo, za co bardzo dziękuję, a także przygotować dla Was tę recenzję. Jestem jednak zobligowany (zarówno przez embargo, jak i też własne sumienie), by poinformować Was o tym, że w tekście tym znajdziecie zrzuty ekranu z różnych etapów gry.


W kwestii spojlerów możecie być spokojni, ponieważ ograniczam się tutaj do minimum, nakreślając jedynie początek fabuły, a same wspomniane zrzuty ekranu są wyrwane z kontekstu i zostały umieszczone w losowej kolejności. Wszystkie użyte tu materiały zarówno wideo, jak i te w formie graficznej, są w pełni mojego autorstwa i zostały specjalnie przeze mnie wyselekcjonowane i przygotowane, między innymi przy pomocy trybu fotograficznego gry.

Reasumując – nie ma tu żadnych znaczących spojlerów, które popsułyby Wam zabawę z poznawania tej pięknej historii. Jednakże, jeśli nie chcesz wiedzieć kompletnie nic o The Last of Us Part II przed samodzielnym zagraniem, to odradzam ci czytanie tej recenzji… jak i jakiejkolwiek innej.


Pragnę również zaznaczyć, że wydawca nie miał żadnego wpływu na treść mojej recenzji oraz że nie korzystałem z dostarczonych przez niego materiałów. Dlatego też moja recenzja pojawia się nieco później niż teksty na innych portalach.

Formalności za nami, przejdźmy więc do samej recenzji.

Dlaczego The Last of Us Part II, a nie The Last of Us 2?

Recenzowana tu gra nie bez znaczenia w tytule ma „Part II”, a nie po prostu „2”. Moim skromnym zdaniem bez znajomości pierwszej części The Last of Us nie ma sensu grać w jej kontynuację. Bardzo ważną, o ile nie kluczową cechą najnowszej gry Naughty Dog jest fabuła, a ta mocno opiera się nie tylko na samych wydarzeniach z pierwszej części, ale przede wszystkim na więzi, jaka budowana była pomiędzy głównymi bohaterami podczas całej gry.

The Last of Us Part II
Na powrót tej dwójki czekało wielu graczy. (The Last of Us Part II)

Fakt, na początku mamy krótkie, dosłownie kilkuminutowe przypomnienie z ust Joela, co wydarzyło się w pierwszej części The Last of Us, ale ta szybka retrospekcja nie ma na celu poinformowania nowych graczy, co działo się poprzednio. Jest to bardziej taka mała sentymentalna podróż w przeszłość dla osób, które pierwsze The Last of Us mają już za sobą.

The Last of Us
The Last of Us nawet te siedem lat po premierze jest nadal diabelsko grywalne. (The Last of Us Remastered)

Czy na upartego w The Last of Us Part II da się grać bez znajomości pierwszej części? Może i tak, ale – wierzcie mi – naprawdę dużo stracicie. Warto więc nadrobić lub przypomnieć sobie odsłonę z 2013 roku – najlepiej z dodatkiem, bo jest tu kilka subtelnych odwołań do Left Behind. Może i jest to zrobione w formie prostego żartu i easter egga, ale to właśnie te małe detale budują całość opowieści.

Zapis rozgrywki

Poniżej możecie obejrzeć mój zapis z pierwszych 25 minut rozgrywki The Last of Us Part II.

Jeśli jesteście zainteresowani dalszym etapem gry, to odsyłam TUTAJ.

Fabuła

Jeśli o fabule The Last of Us Part II nie chcecie wiedzieć kompletnie nic, to zapraszam do kolejnego akapitu zatytułowanego „Piękna ewolucja”.

Opowieść The Last of Us Part II jest… niezwykła. I to pod wieloma względami. Chyba nikt inny w branży tak jak Naughty Dog nie potrafi, tak fenomenalnie nie tylko napisać historię, ale jeszcze ją, tak po mistrzowsku zrealizować. I tak, to prawda, The Last of Us Part II to jak do tej pory najbardziej ambitny projekt tego studia, który zachwyca nie tylko samą fabułą, ale jeszcze jej sposobem opowiedzenia – i to już na poziomie zwiastunów.

The Last of Us Part II
(The Last of Us Part II)

Bo tak, polecam chwilę przed pierwszym zagraniem w The Last of Us Part II obejrzeć zarówno TEN, jak i TEN zwiastun. Dlaczego? Nie zdradzę, ale wierzcie mi, będziecie mi wdzięczni.

Większość gry dzieje się kilka lat po wydarzeniach z pierwszej części, nasza dwójka głównych bohaterów mieszka w Jackson, czyli w dużej i dobrze zorganizowanej społeczności, której skutecznie udaje się funkcjonować pomimo nadal panującej na całym globie epidemii wirusa.

The Last of Us Part II
(The Last of Us Part II)

Nie do końca wiemy, co zadziało się pomiędzy Joelem a Ellie, bo jesteśmy rzuceni poniekąd w środek historii i dopiero z czasem, przy pomocy dialogów i paru retrospekcji, dowiadujemy się, co dokładnie się wydarzyło. Nasza dwójka bohaterów pracuje w Jackson przy patrolach, obserwując przemieszczanie się zarażonych i przeszukując okolice w poszukiwaniu zapasów.

Nowe postacie, takie jak Dina czy Jesse, są prezentowane w taki sposób, jakby gracz miał je znać już od dawna. Jest to oczywiście świadomy zabieg twórców, powodujący, że wraz z przebiegiem fabuły wracamy myślami do poprzednich sytuacji, postrzegając je już w zupełnie inny sposób.

The Last of Us Part II
(The Last of Us Part II)

Podczas jednego z rutynowych patroli, w których udział bierze Joel, Ellie, Tommy (poznany w pierwszej części brat Joela), Dina i Jessie, zostaje porwana jedna osoba z Jackson i brutalnie zabita na oczach głównej bohaterki, przez nieznaną nam grupę bandytów. Tak naprawdę na początku nie wiemy, dlaczego doszło do tego bądź co bądź nieprzypadkowego morderstwa – tego, tak jak i wszystkiego innego, dowiemy się z czasem.

Bo tak, jak i w pierwszym The Last of Us, tak i tutaj mamy do czynienia z historią drogi – a dokładniej drogi ku zemście. Bo Ellie niepogodzona z tym, co się stało, wyrusza, aby pomścić zabitą osobę. Oczywiście nie sama, bo przez większość gry ktoś nam zwykle towarzyszy, choć zdarza się, że jakiś etap musimy pokonać sami.

The Last of Us Part II
(The Last of Us Part II)

W grze zwiedzimy masę miejsc, między innymi sporo czasu spędzimy w wymienionym i pokazywanym w zwiastunach zniszczonym Seattle. Na naszej drodze staną nie tylko zarażeni, ale nowy odpowiednik Świetlików (swoją drogą – świetny wątek i genialnie poprowadzony) czy tajemnicza sekta zwana Bliznami.

Miło mi też poinformować, że jest tu też wiele mniejszych, bardziej lokalnych i równie ciekawych historii. Poznamy nawet trochę nowych informacji na temat wybuchu i przebiegu pandemii.

The Last of Us Part II
(The Last of Us Part II)

Na wzór pierwszej części, w grze wcielimy się nie tylko w jednego bohatera, ale nie będę zdradzał, kto jest drugą grywalną postacią. Zaznaczę jednak, że gameplay ulega wtedy kilku zmianom, jak chociażby inny arsenał broni, zdolności czy przedmiotów, które możemy stworzyć. Początkowo nie podobało mi się to, ale po kilku godzinach doceniłem tę zmianę, pozwala nam ona spojrzeć na niektóre z wydarzeń z innej perspektywy i oczywiście urozmaica rozgrywkę.

Dodam też, że w całej opowiedzianej tu historii jest bardzo dużo kontrowersyjnych decyzji dokonanych przez twórców i jestem strasznie ciekaw, jak gracze odbiorą niektóre z nich. Ja sam nie do końca wiem, co myśleć o większości wyborów naszych bohaterów i już teraz nie mogę się doczekać dyskusji ze znajomymi, co oni o tym wszystkim sądzą.


Jedno jest pewne – fabuła The Last of Us Part II wymiata i jest to jedna z najlepszych historii, jaką kiedykolwiek opowiedziano w grach wideo.


Słówko też do osób, które trafiły na spojlery w sieci przed premierą gry – nie macie się o co martwić. Zorientowałem się, co wyciekło do internetu i nie jest tego paradoksalnie tak dużo, a pojedyncze sceny wyjęte z kontekstu też nie za wiele Wam zepsują.

Sama historia jest również całkiem długa jak na liniową grę tej skali – całość zajęła mi grubo ponad 25 godzin i jest tu masa przeróżnych zwrotów akcji czy cliffhangerów.

Piękna ewolucja

Jeśli chodzi mechaniki The Last of Us Part II, mamy tu do czynienia ze świetną ewolucją pomysłów z poprzedniej części. Tak, nadal na każdym kroku przeszukujemy wszystkie zakamarki zwiedzanych lokacji, by na bieżąco uzupełniać szybko kończące się zapasy. Tak, nadal poprzez znalezione suplementy rozwijamy naszą postać. I, tak, nadal zbieramy części do rozbudowy naszej broni.

The Last of Us Part II
Na naukę nigdy nie jest za późno! (The Last of Us Part II)

Wszystko więc w teorii pozostało po staremu, ale np. takie suplementy na wiele nam się teraz nie zdadzą, jeśli nie będziemy znajdować specjalnych podręczników do poszerzania naszej wiedzy podczas gry.

Większość umiejętności to nadal tzw. zdolności pasywne, czyli np. „+100% do prędkości poruszania się w trybie nasłuchiwania”, ale z czasem pojawiają się też ciekawe umiejętności aktywne, jak chociażby tworzenie specjalnych rodzajów amunicji.

The Last of Us Part II
Nasze drzewko umiejętności ma teraz aż pięć gałęzi, ale nie wszystkie są dostępne od początku gry. (The Last of Us Part II)

Tworzenie przedmiotów to chyba jedyna mechanika w całej grze, która pozostała w pełni po staremu, co mnie cieszy, bo bardzo pasuje to do The Last of Us Part II – trudno poprawić coś, co jest tak bliskie perfekcji.

Dodam tylko, że od teraz wytworzymy znacznie więcej przedmiotów niż w poprzedniku, między innymi prowizoryczne i mało wytrzymałe tłumiki do broni krótkiej.

The Last of Us Part II
Swoją drogą w grze znajduję się masa małych easter eggów, takich jak na przykład… konsola PlayStation Vita! (The Last of Us Part II)

Na stałe możemy ulepszać swoją broń w specjalnych stanowiskach, po zebraniu odpowiedniej liczby surowców. Zmiany w naszym arsenale to nie tylko zwiększenie obrażeń czy stabilności broni, ale też powiększenie liczby amunicji w magazynku czy nawet specjalne celowniki.

Każde ulepszenie naszej broni jest tu przepięknie zaanimowane, wszelkie poprawki, takie jak skrócenie lufy w strzelbie czy wypolerowanie rękojeści pistoletu, jest na naszych oczach wykonywane przez Ellie – i wygląda to fenomenalnie.

The Last of Us Part II
Całego swojego arsenału nie jesteśmy w stanie ulepszyć za pierwszym razem, jest więc tu co robić w trybie New Game+. (The Last of Us Part II)

W grze znajdziemy oczywiście i znajdźki, te to w głównej mierze listy czy notatki przeróżnych osób czy karty z fikcyjnej gry superbohaterskiej jeszcze sprzed czasów epidemii. Dodatkowo Ellie wraz z postępem w fabule na bieżąco uzupełnia swój dziennik rysunkami, przydatnymi dla gracza notatkami czy swoimi własnymi przemyśleniami – trochę coś na wzór dziennika Nathana Drake’a.

The Last of Us Part II
Nie można odmówić Ellie talentu do rysowania – podobnie jak Nathanowi z Uncharted ;) – (The Last of Us Part II)

Konstrukcja świata

Więcej zmian przeprowadzono w świecie gry, a dokładnie w jego konstrukcji. The Last of Us Part II to nadal liniowa przygoda, tak jak jej poprzednik, ale budowa samej produkcji mocno się zmieniła. Dużo tu podobieństw do Uncharted 4: Kres Złodzieja, a jeszcze więcej do Uncharted: Zaginione Dziedzictwo. The Last of Us Part II podzielone jest na kilka niekiedy dość mocno otwartych lokacji przeplatanych, nazwijmy to, „korytarzami”.

Choć słowo „korytarz” jest tu mocno krzywdzące, bo nawet w najmniejszych lokacjach można tu spędzić mnóstwo czasu. Spowodowane jest to tym, że większość napotkanych przez nas budynków jest otwarta, lwia część z nich służy nam tylko do uzupełnienia zapasów ale w niektórych kryją się dodatkowe cenne sekrety. Warto więc niekiedy zatrzymać się w rozwoju misji i przystanąć w jakimś miejscu na chwilę, by przeszukać pobliskie budynki.

The Last of Us Part II
Widzicie jakiś interesujący obiekt w zasięgu wzroku? Warto go sprawdzić, twórcy przygotowali całą masę dodatkowej zawartości dla ciekawskich graczy. (The Last of Us Part II)

Pierwszy przykład z brzegu – na początku gry Ellie wraz z jedną z postaci zwiedza wierzchem okolice Jackson. W teorii nie musimy nawet z naszego konia schodzić, by dotrzeć do celu misji, jednak po drodze przejeżdżamy przez małe opuszczone osiedle. Możemy wtedy zejść z naszego wierzchowca i przeszukać budynki – co jest w pełni opcjonalne. Przy okazji nagradzani jesteśmy trwającym podczas tej dodatkowej eksploracji dialogiem, który rozbudowuje nam nieco fabułę.


Po przejściu całej gry w głowie nadal mam wiele z momentów The Last of Us Part II, takich jak zakończenie prologu, wjazd do Seattle czy walka ze snajperem – i jestem pewien, że etapy te na długo zapiszą się w mojej pamięci.


Jak wspominałem, świat gry uległ znacznemu powiększeniu, więc twórcy dodali do gry wierzchowce, na których to w niektórych miejscach możemy podróżować. Oprócz nich w The Last of Us Part II znajdziemy też łodzie, ale z tych już korzystamy dosłownie tylko kilka razy – ale przyznać muszę, że jest to bardzo fajne urozmaicenie rozgrywki.

Warto też zauważyć, że Ellie nauczyła się kilku nowych ruchów – po pierwsze, nasza bohaterka potrafi już skakać, gdy chce tego gracz, a nie fabuła. Po drugie, Ellie nareszcie nauczyła się pływać i czołgać. A po trzecie, mamy tu małą namiastkę Uncharted – linę, po której możemy się zarówno wspinać, jak i bujać.

The Last of Us Part II
Jeśli na naszej drodze pojawią się zamknięte drzwi, to warto poszukać sposobu, by otworzyć je z drugiej strony. (The Last of Us Part II)

Nie oczekujcie tu jednak akrobacji niczym u Nathana Drake’a czy Lary Croft, ponieważ liny możemy używać tylko w niektórych miejscach. Gdy już możemy to robić, to często łączy się to z rzucaniem liny (lub kabla), co jest całkiem fajną zagadką logiczną, niezbyt trudną, ale z pewnością satysfakcjonującą.

The Last of Us Part II
Rzucanie liny nie działa tu tak jak w Uncharted 4, ale nadal mechanika ta pozwala na proste zagadki środowiskowe. (The Last of Us Part II)

Znajdziemy tu też dobrze znane przepychanie wózków czy rozbijanie witryn sklepowych lub okien, by dostać się do niedostępnych wcześniej miejsc. Mały protip w tym miejscu – jeśli potrzebujecie uzupełnić zdrowie, a nie macie apteczki, to warto przyjrzeć się automatom z jedzeniem, w takowych możemy robić szybę, by dostać się do ich zawartości w środku.

The Last of Us Part II
Nareszcie Ellie nauczyła się już pływać i nie musimy już nikogo przenosić na paletach ;) – (The Last of Us Part II)

Mechanika sejfów jest nam już dobrze znana, tych jest zawsze kilka na każdym z poziomów i dostanie się do środka zawsze łączy się z jakaś prostą zagadką. Najczęściej chodzi tu o przeczytanie czegoś na kartce, która znajduje się w okolicach sejfu, a potem znalezienie podpowiedzi w najbliższym otoczeniu. Warto to robić, bo w sejfach zawsze znajdują się cenne przedmioty.

The Last of Us Part II
Apteczki w grze możemy zarówno wykonać sami, jak i znaleźć ich kilka po drodze. (The Last of Us Part II)

Ogółem, konstrukcja całej gry jest świetnie przemyślana i nie ma tu miejsca na nudę. Co chwila jesteśmy raczeni czymś nowym, czy to przez fabułę, czy rozgrywkę The Last of Us Part II. Przez cały czas spędzony z tym tytułem dosłownie ani razu nie westchnąłem na widok jakiejś powtarzającej się mechaniki, co przy tak długiej grze jest ogromnym osiągnięciem projektantów.

Walka

W Uncharted 4 strzelało mi się bardzo przyjemnie, ale przyznać trzeba, że zastosowany tam model strzelania był nieco… zabawkowy. Nie było tam czuć „ciężaru” broni, co jest dla mnie w pełni zrozumiałe z racji tego, że przygody Nathan Drake’a cechowały się pewną lekkością i klimatem kina przygody, więc specyficzne zachowywanie się broni było dla mnie tam w pełni zrozumiałe i trafione.

Jak możecie się domyślić, The Last of Us Part II nie poszło tą drogą. Realistyczna i niekiedy bardzo ciężka wizja świata nie mogłaby tak dobrze wybrzmieć, gdyby nie odpowiedni model walki. Nadal czuć tu korzenie pierwszej części, ale wyraźnie widać, że twórcy postawili tu jeszcze większy nacisk na zabójstwa z ukrycia, a także walkę wręcz.

The Last of Us Part II
Scyzoryk Ellie po latach nadal jest ostry ;) – (The Last of Us Part II)

Pokłosiem tego jest mniejsza ilość amunicji (aczkolwiek można to zmienić w ustawienia poziomu trudności), a także czołganie i ukrywanie się w wysokiej trawie. Nadal jednak ważnym elementem gry jest używanie pustych szklanych butelek i cegieł do odciągania uwagi przeciwników, jak i wyprowadzania ich z równowagi.

A wierzcie mi, warto to robić, w szczególności podczas walki wręcz. Ta jest teraz o wiele bardziej wymagająca, dzięki zastosowaniu prostego, ale też zaskakująco dobrego systemu uników. Podczas wyprowadzania ciosów warto zwrócić uwagę na to, co robi przeciwnik, by w odpowiednim momencie uciec od jego riposty.

The Last of Us Part II
W grze znalazł się nawet jeden mały etap dla fanów snajperek. (The Last of Us Part II)

Kombinacje ciosów są świetnie zanimowane, a po nauczeniu się odpowiedniego wyprowadzania uników, walka wręcz wygląda przepięknie – pamiętajcie jednak, że szarża na uzbrojonego w broń palną przeciwnika może skończyć się opłakanie, a i rzucenie się na większą grupę raczej nie skończy się dobrze, bo wrogowie potrafią całkiem nieźle ze sobą współpracować.

The Last of Us Part II
Mała cenzura ;) – (The Last of Us Part II)

Przeciwnicy cechują się tu znacznie wyższym poziomem sztucznej inteligencji niż w poprzedniku. Wielokrotnie podczas walk byłem zaskakiwany flankowaniem mnie, zachodzeniem od tyłu, szarżami czy rzucanymi w moją stronę koktajlami Mołotowa. Wrogowie na bieżąco reagowali na moje decyzje – jeśli np. kilka razy próbowałem zastrzelić schowanego za osłoną przeciwnika, to ten chował się za nią na stałe, dopóki któryś z jego towarzyszy nie odciągnął mojej uwagi.

The Last of Us Part II
Przeciwnicy z psem stanowią dodatkowy problem, ponieważ bardzo trudno ich po cicho wyeliminować. (The Last of Us Part II)

Ważną (i dość głośną przed premierą) nowością jest dodanie do gry psów tropiących. W dalszej części gry nasi przeciwnicy zaczynają korzystać z tresowanych czworonogów, które to mogą podążyć naszym tropem, jeśli trafią na nasz zapach. Gdy do tego dojdzie, to w trybie nasłuchiwania możemy podejrzeć naszą „ścieżkę zapachową” i próbować zgubić trop psów. Jeśli nam się to nie uda, to pupile naszych przeciwników mogą nawet rzucić się nam do gardeł, warto więc na nie uważać.


Jeśli chodzi o samo strzelanie, to tu już tak wiele się nie zmieniło — nadal każdy trafiony pocisk daje nam nieprawdopodobnie wielką satysfakcję.


Co ważne, nie możemy tu mieć za bardzo swojej ulubionej broni, bo jeśli skupimy się na używaniu tylko jednej pukawki, to bardzo szybko skończy się nam się do niej amunicja. Musimy więc ciągle żonglować między broniami, co bardzo mi się podobało i przywoływało mi wspomnienia z… The Legend of Zelda: Breath of the Wild – pomimo tego, że grom tym jest bardzo daleko do siebie, jeśli chodzi o gatunek i mechaniki.

The Last of Us Part II
Jak dla mnie design zarażonych z The Last of Us nadal jest jednym z najbardziej przerażających w grach w ogóle. (The Last of Us Part II)

Najmniej zmian znajdziemy w etapach, gdzie naprzeciw nas staną tylko zarażeni. Co jednak ciekawe, momenty te w ogóle mi się nie nudziły, a przyznam się, że w pierwszym The Last of Us miałem już ich w niektórych miejscach dosyć. W Part II etapów z zarażonymi jest tu po prostu mniej, a także mam wrażenie, że są nieco lepiej zaprojektowane – choć podkreślam, że walka w tym segmencie praktycznie się nie zmieniła.

Z radością też donoszę, że znacznie częściej będziemy mieć tu okazje do zainicjowania walki pomiędzy wrogimi wobec nas ludźmi, jak i zarażonymi. Możemy to oczywiście wykorzystać na naszą korzyść, osłabiając znacznie jedną ze stron. Choć jest też tu alternatywna możliwość – zamęt na polu walki możemy wykorzystać, by niepostrzeżenie uciec z danego miejsca do kolejnego etapu.

The Last of Us Part II
Niekiedy warto mieć oczy szeroko otwarte! (The Last of Us Part II)

Bo tak, niejednokrotnie ucieczka przed walką też jest tu jakimś rozwiązaniem – niekiedy bardzo dla nas korzystnym. Takie taktyczne przejście do kolejnego etapu, pozwala nam nie tylko zaoszczędzić amunicję i inne cenne zasoby, ale i zyskać na czasie.

Technologia

Gdyby ktoś kazał mi wybrać drugą najważniejszą cechę The Last of Us Part II zaraz po fabule, to bez dwóch zdań wymieniłbym tu zaplecze technologiczne całego tytułu. Najnowsza gra Naughty Dog to, moim skromnym zdaniem, tak wysokie zawieszenie poprzeczki dla jednoosobowych gier fabularnych, że mało która inna firma będzie w stanie sobie pozwolić na takie przywiązanie do detali.

The Last of Us Part II
(The Last of Us Part II)

Mimika i animacje postaci to prawdziwa czołówka w tej branży, docenicie to szczególnie grając z oryginalnym dubbingiem. Zwróćcie uwagę, chociażby na to, że w grach stosunkowo rzadko pojawiają się na ekranie pocałunki, jest to spowodowane tym, że często wyglądają one nierealistycznie przez kolizje dwóch modeli postaci – jest to po prostu trudne do zaanimowania.

A The Last of Us Part II, kolokwialnie mówiąc, „bierze to na klatę” i nie idzie na żadne kompromisy w tym aspekcie. To samo z fizyką wody, deszczu czy roślinności – zero uproszczeń. A gdy spojrzę na ilość modeli otoczenia i szczegółowość tekstur to jestem przekonany, że inne firmy mogłyby wykorzystać te assety nie do jednej gry jak Naughty Dog, tylko do co najmniej trzech lub nawet czterech.

The Last of Us Part II
(The Last of Us Part II)

To, co zrobiło na mnie jednak największe wrażenie, to niezwykle realistyczna i nieskrępowana niczym przemoc. To nie Mortal Kombat 11, w którym brutalność jest wręcz przerysowana do skali komedii (co pasuje do tej gry). W The Last of Us Part II miejscami aż odwracałem wzrok od ekranu – tak realistycznej brutalności nie widziałem chyba w żadnej innej grze do tej pory.

Gdy w The Last of Us Part II podrzynamy komuś gardło, to z szyi oponenta leje się jeszcze przez chwilę strumień krwi, który zostaje nie tylko na rękach bohaterki, ale też na ubraniach czy podłodze. Postrzeleni przez nas wrogowie wyją z bólu nawet po obaleniu, a przy pomocy strzelby możemy – dosłownie – odrąbać komuś pokaźną część nogi czy ręki. To z pewnością nie jest gra dla dzieci.

Naughty Dog – wzór dla innych twórców gier

Teraz pora na prawdziwą bombę i coś, co w moich oczach wynosi Naughty Dog na szczyt rankingu najlepszych producentów gier wideo. Podejście do zagadnienia niepełnosprawnych graczy, czyli coś, co przez wiele firm jest najzwyczajniej w świecie pomijane.

The Last of Us Part II
Jeśli chcemy, to gra może nawet wyglądać w ten sposób – i nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak dla co niektórych graczy może to być pomocne. (The Last of Us Part II)

W The Last of Us Part II znajdziemy całą masę udogodnień dla osób niepełnosprawnych. I nie mówimy tu tylko o takich prostych rzeczach, jak wsparcie dla daltonistów czy zwiększenie czcionki – choć niestety często nawet z tym nie spotkamy się w wielu innych tytułach.

W zakładce „Ułatwienia Dostępu” odnaleźć możemy między innymi takie funkcje, jak włączenie wysokiego kontrastu w grze (i to w kilku alternatywnych trybach!) czy fenomenalny tryb lupy dla osób niedowidzących, gdzie wbudowany touchpad DualShocka 4 w końcu znalazł dla siebie prawidłowe zastosowanie. A jeśli dla kogoś dodatkowo problemem będzie zbyt szybka i trudna walka, to tą możemy uprościć w ustawieniach poziomu trudności. Brawo Naughty Dog!

Bardzo się cieszę, że pomimo tego, że dostałem cyfrową wersję gry do recenzji, to i tak zamówiłem fizyczną edycję specjalną The Last of Us Part II w steelbooku. Bo dzięki temu będę mógł chodzić z tym pudełkiem od jednego studia deweloperskiego do drugiego i – za przeproszeniem – walić po łbach twórców gier, którym nawet nie chcę się dodać opcji wyboru wielkości napisów do swoich gier dla osób słabowidzących.


The Last of Us Part II to prawdziwy wzór do naśladowania dla innych, jak powinno się przygotowywać grę z myślą o niepełnosprawnych graczach.


I ja wiem, że większość małych zespołów tworzących gry nie ma niekiedy środków albo czasu, by odpowiednio dostosować swoją grę dla osób niepełnosprawnych – ale takie rzeczy, jak brak chociażby wyboru wielkości napisów, są moim zdaniem niedopuszczalnym uchybieniem.

Tu podpisuję się pod tekstem „Nie trzeba wiele” CD-Action oboma rękami.

Oprawa wizualna

Tak głośno moje PlayStation 4 jeszcze nigdy nie pracowało. No ale cóż, nie dziwię się, bo to, co widzę na ekranie, w pełni usprawiedliwia dźwięki wentylatorów, wydobywających się z konsoli. The Last of Us Part II to prawdopodobnie najładniejsza gra, w jaką grałem – jak bardzo absurdalnie to nie zabrzmi.

The Last of Us Part II
Pełnej jakości zrzuty ekranu bez żadnej kompresji znajdziecie TUTAJ. (The Last of Us Part II)

W dzisiejszych czasach trudno powiedzieć, że jakaś gra jest ładniejsza od drugiej. Bo to już nie tylko kwestia rozdzielczości tekstur czy liczby efektów cząsteczkowych na ekranie – piękno gry to często też kierunek artystyczny, animacje czy sposób konstrukcji świata. Trudno więc tak zero-jedynkowo porównać jedną produkcję do drugiej.


Jeśli chodzi o grafikę, to The Last of Us Part II bezbłędnie trafiło w moje gusta.


Tytuł ten nie ma słabych momentów, każda lokacja ma jakiś pomysł na siebie, a dodatkowo technologia napędzająca The Last of Us Part II tylko podkreśla to, że jest to prawdopodobnie najładniejsza gra na PlayStation 4, która ciałem może i jest na obecnej generacji, ale duchem już prawie na PlayStation 5. Podobnie w sumie było z pierwszą częścią.

Zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że nic ładniejszego nie da się już na PlayStation 4 osiągnąć – to granica, ściana. Coś, co nie powinno działać na tej już prawie siedmioletniej konsoli. Na szczególne wyróżnienie zasługują tu dwie kwestie – roślinność i animacje. I zacznijmy od tego pierwszego.

The Last of Us Part II
Wiele z miejsc, które odwiedzimy w grze, twórcy odwzorowali bardzo dokładnie z rzeczywistości. (The Last of Us Part II)

Ważnym motywem artystycznym gry jest to, że natura w końcu odebrała po wielu latach to, co jej. Zniszczone miasta opanowane są nie tylko przez zarażonych, ale też i przez wszędobylską roślinność. Nie, żeby było to coś nowego, bo pierwsze The Last of Us również chętnie korzystało z tego motywu, ale PlayStation 3, na którym gra pierwotnie wychodziła, nie pozwalała na takie wodotryski graficzne, co tutaj.

Traw, krzewów czy drzew jest tu mnóstwo, wszystko powiewa na wietrze i zachowuje się niezwykle realistycznie. Sceny w lasach, na autostradzie czy w parku w Seattle są wręcz zniewalające, a gdy jeszcze dodamy do tego deszcz albo burze – to wręcz nie chce się wierzyć, że stare, poczciwe PS4, renderuje to samo w czasie rzeczywistym.

A animacje, jak już wspominałem wcześniej, to coś, czego chyba jeszcze nigdy w grach nie było na takim poziomie. Nawet Rockstar ze swoim Red Dead Redemption 2 nie może się pochwalić tak szczegółowymi animacjami, z naciskiem na tak zaawansowaną mimiką twarzy.

Modele postaci są bogate w detale (są tu nawet włosy pod pachami – serio) – możemy tu zauważyć najmniejsze drgania mięśni twarzy podczas przerywników filmowych. To naprawdę niewiarygodne, co Naughty Dog zdołało tu osiągnąć.

Oświetlenie to również prawdziwa miazga, a scena przy czerwonym świetle flar w stacji metra to coś, co zapamiętam jeszcze na długo. W grze dostępny jest bardzo rozbudowany tryb fotograficzny, ja zrobiłem tu prawie 500 (!!!) zrzutów ekranu podczas całej gry – fani wirtualnej fotografii będą więc zadowoleni.

The Last of Us Part II
Jeden z moich ulubionych etapów w całej grze. (The Last of Us Part II)

The Last of Us Part II ogrywałem na podstawowym modelu PlayStation 4, ale co nie jest zaskoczeniem, gra ma również rozszerzone wsparcie dla konsoli PlayStation 4 Pro. Główną różnicą jest tu rozdzielczość – 1080p na PS4 kontra 1440p na PS4 Pro. Niezależnie jednak, którą „Plejke” macie pod telewizorem, to i tak na obu będziecie grać w bardzo stabilnych 30 klatkach na sekundę – choć Digital Foundry podkreśla, że podstawowa wersja konsoli ma nieco stabilniejszy frame rate.

Sony wspominało już, że The Last of Us Part II pojawi się w przyszłości na PlayStation 5, ale nie wiadomo czy chodzi tu o remaster czy wsteczną kompatybilność, choć ja skłaniałbym się raczej ku temu drugiemu. Już teraz jestem niezwykle ciekaw, jak ta gra prezentować się będzie na znacznie wydajniejszym następcy – trzymam kciuki za 4K i 60 FPS.

Udźwiękowienie

Bardzo ważną częścią The Last of Us Part II jest udźwiękowienie i nie chodzi tu tylko o nadanie grze swojego własnego specyficznego klimatu przy pomocy muzyki. Dźwięk w najnowszej grze Naughty Dog to przede wszystkim nasz sojusznik.

The Last of Us Part II
Mechanika gry na gitarze bardzo fajnie wykorzystuje touchpad DualShocka 4. (The Last of Us Part II)

Tak samo, jak w poprzedniku, tak i tutaj dźwięki informują nas o tym, czy jesteśmy widoczni dla przeciwników, czy nie. I jak ja strasznie żałuję, że inne gry nie korzystają z tego rozwiązania częściej! Nasz ekran nie jest zaśmiecany ikonami zainteresowania wrogów, tu po prostu słyszymy, co się dzieje, a nasz wzrok możemy skupić na otoczeniu czy szukaniu kryjówki. Dzięki temu prostemu mechanizmowi cała rozgrywka staje się mniej chaotyczna a bardziej płynna.

Warto również słuchać naszych przeciwników, ci często wydają sobie proste polecenia czy nawołują się nawzajem, by zorientować się, jak wygląda sytuacja w terenie. Ciekawostka – każdy przeciwnik ma tu swoje własne imię, dzięki czemu po znalezieniu ciała swojego towarzysza, wróg nie mówi „leży tu ciało” tylko np. wykrzykuje „Tom nie żyje!”. Niby szczegół, ale strasznie mi się to spodobało. A gwizdanie Blizn to coś… co każdy powinien przeżyć na swojej własnej skórze.

W grze nawet zdarzy nam się skorzystać z pełnoprawnej mapy okolicy. (The Last of Us Part II)

Cała reszta dźwięków otoczenia to też klasa sama w sobie. Wszędobylska roślinność non stop wydaje jakieś szelesty na wietrze. Tu i ówdzie pojawiają się małe i większe zwierzęta, a już z dużej odległości możemy usłyszeć, że w jakimś budynku znajdziemy zarażonych. A deszcz i to, w jaki sposób gra imituje jego odgłosy, gdy jesteśmy na zewnątrz, jak i w pomieszczeniach, to coś nieprawdopodobnego.

Niekiedy nawet nie musiałem korzystać z trybu nasłuchiwania podczas skradania się, bo to, co samodzielnie słyszałem w słuchawkach, wystarczająco informowało mnie o położeniu przeciwników. Jednym zdaniem – dźwięk przestrzenny robi tu ogromną robotę i wykonany jest na światowym poziomie.


Muzyka to też klasa sama w sobie. Dwukrotny zdobywca Oscara za najlepszą muzykę, Gustavo Santaolalla, znów stanął na wysokości zadania.


Soundtrack pierwszego The Last of Us to dla mnie topka topek, jeśli chodzi o muzykę w grach komputerowych, zaraz obok twórczości Kow Otaniego z Shadow of the Colossus czy muzyki Akiry Yamaokamy, kompozytora między innymi muzyki do serii Silent Hill.

Co prawda muzyka w The Last of Us Part II wydaje mi się mniej rozpoznawalna i zapamiętywalna niż ta z pierwszej części, ale i tak jestem pewny, że do tego soundtracku będę jeszcze wielokrotnie wracał poza grą, np. podczas pracy. A jeden z utworów zespołu Pearl Jam, będący w pewnym sensie motywem muzycznym całej gry, jest tu dobrany i wykorzystany perfekcyjnie – gratuluję twórcom wyczucia.

Polski dubbing kontra oryginał

W 2009 roku PlayStation wystartowało z projektem Lokalizacja 2.0, który miał zapewnić polskim graczom nie tylko wysokiej jakości polskie napisy, ale i w przypadku największych hitów, dubbing na naprawdę wysokim poziomie. Na przestrzeni lat było z tym różnie – były projekty słabe, jak Horizon Zero Dawn, były projekty bardzo słabe, jak niesławny Killzone: Shadow Fall, ale były też przebłyski geniuszu, jak chociażby Uncharted 2: Pośród Złodziei czy pierwsza część The Last of Us. Jak na tle tego wszystkiego wypada The Last of Us Part II?

Efekt końcowy nie jest najgorszy, ale – tak jak wspominałem na początku recenzji – The Last of Us Part II to najbardziej ambitny projekt Naughty Dog jak do tej pory, również pod względem aktorskim. Czymś naturalnym więc jest, że polska lokalizacja miała jeszcze trudniejsze zadanie niż zazwyczaj.

Zacznijmy od pozornie prostszej rzeczy – napisów. Tu nie zauważyłem żadnych rażących błędów, literówek czy zbędnych „spolszczeń” nazw własnych. Jakoś te swojsko brzmiące „klikacze” dobrze wpasowują mi się w klimat gry i uważam, że była to dobra decyzja ze strony tłumaczy, że postawili na spolszczenie co poniektórych nazw, choć to oczywiście może być moja subiektywna opinia.

The Last of Us Part II
W The Last of Us Part II spotkamy wiele znajomych już nam twarzy. (The Last of Us Part II)

Nieco gorzej wypadł na tle oryginału polski dubbing, ale to, że coś wypadło gorzej, nie znaczy, że jest złe. Mój główny zarzut to fragmenty śpiewane, nie jest tego może zbyt dużo w grze, ale zawsze są to ważne momenty, które powinny odpowiednio wybrzmieć.

Nie mogę powiedzieć, by Pani Anna Cieślak nie miała talentu wokalnego, co to to nie, jednak do oryginału Ashley Johnson trochę jej brakuje. Niestety, jeszcze gorzej wypadł pod tym względem Krzysztof Banaszyk, ale za to poza fragmentami wokalnymi muszę oddać temu aktorowi, że odwalił kawał dobrej roboty. Choć zaznaczę, że w przypadku wszystkich aktorów często nie zgadzały mi się ruchy ust do wypowiadanych kwestii.

Dla mnie i tak największą zaletą polskiej wersji językowej jest Robert Jarociński, wcielający się w Tommiego, brata Joela. W tym wypadku wolę jego barwę głosu, która bardziej pasuje mi do tej postaci niż oryginał w postaci Jeffreya Pierce’a.

The Last of Us Part II
Sceny z całą tą trójką na ekranie to jedne z moich ulubionych z całej gry. (The Last of Us Part II)

Finalnie, polscy aktorzy nie mają się czego wstydzić i polską wersję językową oceniam wysoko. Pewnie wielu z Was i tak wybierze oryginalną ścieżkę dźwiękową, ale miło, że Sony nadal trwa w swojej zasadzie pełnego tłumaczenia gier – w czasach, kiedy Microsoft nie potrafi nawet do co poniektórych swoich ekskluzywnych gier dołączyć polskich napisów – na ciebie patrzę Gears Tactics!

Krótka strefa skarg i zażaleń

Po primo. Pierwszy ekran wczytywania trwa strasznie długo, gdy uruchomimy grę i wybierzemy zapis, to ładowanie poziomu trwa tu nawet 90 sekund! Niby jest to jakaś tam wada, ale z drugiej strony jest to też jedyny ekran wczytywania podczas rozgrywki, nowe poziomy doczytywane są ciągle w tle (np. poprzez wydłużoną animację przepychania zablokowanych drzwi lub podczas przerywników filmowych).

The Last of Us Part II
Czytelność i minimalizm przede wszystkim. (The Last of Us Part II)

Nawet, gdy zginiemy, na ekranie pojawia się dosłownie kilkusekundowa plansza z podpowiedzią, a nie ekran wczytywania. Co ciekawe podpowiedź zawsze tyczy się tego, w jaki sposób ponieśliśmy śmierć. Jeśli na przykład zginęliśmy podczas walki wręcz z przeciwnikiem, to pojawi nam się przypomnienie o możliwości uniku lub wyprowadzeniu oponenta z równowagi przy pomocy celnego rzutu znalezioną wcześniej cegłą.

Swoją drogą ciekaw jestem, ile ten początkowy ekran wczytywania w The Last of Us Part II będzie trwał na PlayStation 5 – rzekomo zastosowane w nowej konsoli Sony dyski SSD mają praktycznie wyeliminować jakiekolwiek ekrany ładowania w grach. Może być to więc całkiem niezły pokaz mocy PlayStation 5 na start generacji.

The Last of Us Part II
Witaj stary przyjacielu ;) – (The Last of Us Part II)

Po secundo. Podczas gry zdarzyło mi się kilka razy (myślę, że mógłbym takie sytuacje policzyć na palcach jednej ręki), że na ekranie wystąpił jakiś błąd. Głównie chodzi tu o niepsujące zabawy bugi graficzne, takie jak zapadające się pod ziemię elementy ciał poległych wrogów czy jakaś nietrafiona animacja. Nic wielkiego.

Raz natomiast, podczas jednej z retrospekcji, nie wczytał mi się prawidło skrypt, który uruchamiał przejście przez drzwi, przez co nie mogłem dalej pociągnąć fabuły. Gra jednak co chwilę robi automatyczny zapis postępu, więc wczytanie ostatniego punktu kontrolnego naprawiło problem i nie musiałem nawet powtarzać ostatniego etapu.

Czy wy czegoś podobnego doświadczycie? To oczywiście loteria, ale są na to mniejsze szanse z racji tego, że ja grałem we wczesną wersję gry (ver. 1.01), bez „Day One” patcha (ver. 1.02). Dostałem też informację, że jakiś czas po premierze do gry trafi aktualizacja 1.03, wprowadzająca kilka małych nowości, więc gra ciągle jest doszlifowywana.

Powyższe dwie małe wady jestem w stanie The Last of Us Part II w pełni wybaczyć. Tak ambitne i duże projekty mają prawo do niedoskonałości przez swoją złożoność – trudno przecież przewidzieć każdą sytuację, do której doprowadzi gracz.

Trudno mi też winić do końca The Last of Us Part II za takie rzeczy, jak długie ekrany wczytywania czy głośną pracę konsoli – to już tak na dobrą sprawę problem nie samej gry a mającej już swoje lata PlayStation 4. No ale coś do tabelki z wadami musiałem wpisać ;)

To, na co mógłbym jeszcze ponarzekać, to brak trybu wieloosobowego, obecnego w pierwszej części The Last of Us. Tak, należę do tych pięciu osób na świecie, które zagrywały się w multi poprzednika i to zarówno na PlayStation 3, jak i na PlayStation 4.

Do tego zarzutu przedwcześnie wypowiedziało się już Naughty Dog na swoim Twitterze kilka miesięcy temu i w pełni rozumiem ich decyzję z rezygnacji z tego trybu na premierę gry. Liczę jednak, że moduł wieloosobowy zostanie z czasem dołączony do The Last of Us Part II w formie darmowej aktualizacji do gry, ale nie zdziwię się, jeśli rozrośnie się to do osobnego, pełnoprawnego projektu… a może i nawet trochę na to po cichu liczę.

Podsumowanie

Tak właściwie to nie wiem, jak krótko podsumować taką grę, jak The Last of Us Part II. Słowa, choć nieważne jak wiele by ich tu nie było, nie wystarczą, by opisać geniusz i tytaniczną pracę twórców. To trzeba po prostu przeżyć samemu.


The Last of Us Part II to pozycja obowiązkowa dla każdego posiadacza PlayStation 4 i jedna z najlepszych gier tej generacji konsol.


Zdaję sobie równocześnie sprawę z tego, że wielu osobom historia przedstawiona w The Last of Us Part II może nie przypaść do gustu, nawet co niektórym fanom pierwszej odsłony. Jestem jednak pewny, że warto dać szansę najnowszemu dziełu Naught Dog, bo nawet, jeśli sam kierunek, w którym poszła fabuła, niektórym może się nie spodobać, to chyba każdy doceni to, w jaki sposób ją zrealizowano. Ostatecznie zakończenie pierwszej części również budziło skrajne emocje wśród wielu graczy, więc ci raczej są już na to uodpornieni.

Historia lubi się powtarzać. Tak jak The Last of Us w 2013 roku pięknie podsumowało cały żywot PlayStation 3 i to, co konsola ta potrafiła osiągnąć technologicznie pod koniec swojego życia, tak samo i The Last of Us Part II podsumowuje poniekąd PlayStation 4.

Liczę więc, że historia potoczy się tak samo również w kontekście ewentualnego dodatku do gry, jak i remasterze na zbliżającą się konsolę nowej generacji Sony – lub kompatybilności wstecznej, zobaczymy jak zostanie to rozwiązane.

A mi na koniec, nareszcie, po prawie półtora roku na Tabletowo i około 25 recenzjach gier przyszło wystawić najwyższą możliwą notę. I to z czystym sumieniem – bo The Last of Us Part II w pełni na nią zasłużyło.

The Last of Us Part II zadebiutowało na rynku 19 czerwca 2020 na PlayStation 4. Sony zapowiedziano, że w przyszłości tytuł ten zawita również na PlayStation 5.

The Last of Us Part II
The Last of Us Part II
Arcydzieło!
Takimi grami Naughty Dog tylko potwierdza, że znajduje się w ścisłej czołówce najlepszych producentów gier na świecie. The Last of Us Part II to pozycja obowiązkowa dla KAŻDEGO posiadacza PlayStation 4 i jeden z najlepszych tytułów, w jakie grałem w ostatnich latach.
GRYWALNOŚĆ
9.5
GRAFIKA
10
FABUŁA
10
AUDIO
9.5
WYKONANIE
9.5
ZAWARTOŚĆ
10
Zalety
Wybitnie napisana i świetnie zrealizowana historia
Ogromny i szczegółowy (jak na liniową grę fabularną) świat
Zatrzęsienie aktywności pobocznych i znajdźiek
Dopracowana w każdym calu rozgrywka
Długa, starczająca na ok. 25-30 godzin kampania
Tryb New Game+ ma tu duży sens.
Przepiękna, bogata w szczegóły oprawa wizualna
Chyba najlepsze w historii gier animacje postaci
Szereg funkcji ułatwiających rozgrywkę osobom niepełnosprawnym
Ogromne przywiązanie do detali
Fenomenalna muzyka
Świetna oryginalne głosy bohaterów...
...ale polski dubbing również trzyma wysoki poziom
Wady
Długi początkowy ekran wczytywania
Kilka pomniejszych błędów technicznych
Brak trybu wieloosobowego
10
Ocena
Gdzie kupić?