Recenzja Huawei Mate 10 Pro – nie bez powodu ma „pro” w nazwie

Odnoszę wrażenie, że Huawei ma swoje pięć minut. Zaprezentowane w zeszłym miesiącu smartfony z serii Mate na polskim rynku zostały przyjęte niezwykle entuzjastycznie. I nie mówię tu wyłącznie o tańszym Mate 10 Lite, którego wyceniono na 1499 złotych (już testujemy!), a też o Mate 10 Pro, o którego recenzję pytacie zniecierpliwieni od wielu dni. A skoro właśnie ruszyła jego sprzedaż… zapraszam do zapoznania się z recenzją Huawei Mate 10 Pro!

Parametry techniczne Huawei Mate 10 Pro:

Cena w momencie publikacji recenzji: 3499 złotych. Smartfon w Polsce jest dostępny w trzech wersjach kolorystycznych: niebieskiej, czarnej i brązowej.

Wideorecenzja Huawei Mate 10 Pro

Wzornictwo, jakość wykonania

W obliczu tego, że aktualnie praktycznie wszystkie smartfony wyglądają podobnie do siebie, bardzo cieszy fakt, że Huawei postanowił czymś się wyróżnić. Tym „czymś” jest tutaj pionowe ułożenie obiektywów aparatów, ale w przeciwieństwie do iPhone’a X, który też tak ma (ale przy lewej górnej krawędzi), tutaj zostały one umieszczone w górnej części obudowy, na środku. Aby je jeszcze bardziej wyeksponować, producent pokusił się o wyróżnienie tego miejsca innym odcieniem koloru niż znajdziemy na całej powierzchni tylnej obudowy. Muszę przyznać, że zabieg ten bardzo przypadł mi do gustu. Faktem jest jednak, że spośród wszystkich trzech wersji kolorystycznych, jakie są dostępne w Polsce (niebieska, czarna i brązowa), najbardziej podoba mi się pierwsza z nich, aczkolwiek każda coś w sobie ma i może się podobać.

Mate 10 Pro jest urządzeniem premium – nie tylko na papierze, nie tylko pod względem parametrów, ale też wzornictwa i jakości wykonania. Urządzenie wygląda świetnie, a dodatkowo pomaga mu fakt, że szklana obudowa bardzo ładnie załamuje światło, w którym to z kolei można dostrzec, że jej kolor wygląda nieco inaczej pod różnym kątem. Niestety, szkło, poza tym, że wygląda dobrze, ma też swoje złe strony – zbiera odciski palców jak oszalałe; na szczęście można je szybko i łatwo usunąć. Padnie pewnie pytanie czy obudowa się rysuje. Z mojego kilkutygodniowego doświadczenia wynika, że jeśli pojawiają się rysy, to tak naprawdę są to mikroryski, które widoczne są tylko pod odpowiednim kątem i w dodatku pod światło – znalazłam taką u siebie jedną. Niestety, jestem świadoma tego, że obudowa Mate’a 10 Pro po kilku miesiącach, a później latach użytkowania, może wyglądać dużo gorzej. O same obiektywy aparatów przyznaję, że sama się obawiałam, tymczasem szkło szafirowe sprawdza się w swojej roli – nie udało mi się ich przypadkiem zarysować.

Jeszcze jedna ważna kwestia, jeśli mówimy o wyglądzie Mate’a 10 Pro – tu sporą rolę odgrywa oczywiście front telefonu, który według mnie prezentuje się fenomenalnie. 6-calowy ekran oblany dookoła bardzo wąskimi ramkami robi swoje. Choć faktem jest, że trzeba się przyczepić, że poza ramkami obudowy, wokół ekranu jest minimalnie widoczna dodatkowa czarna ramka, co nie przystoi smartfonowi za 3,5 tysiąca złotych.

Mimo zastosowanego ekranu o przekątnej 6 cali, Mate 10 Pro jest dość kompaktowych wymiarów (jeśli można tak powiedzieć o 6-calowym modelu). Wymiary wynoszące 154,2 x 74,5 x 7,9 mm plus lekkie zaoblenia krawędzi bocznych sprawiają, że smartfon ten dobrze dopasowuje się do dłoni, aczkolwiek korzystania z niego jedną ręką raczej nie polecam – jego obudowa jest dość śliska, przez co wystarczy chwila nieuwagi, by telefon wyślizgnął nam się z rąk.

Wartym odnotowania jest fakt, że Mate 10 Pro jest pierwszym smartfonem Huawei, który spełnia normę odporności IP67. Oznacza to, że jest odporny na zakurzenia i na kontakt z wodą (w teorii zanurzenia w słodkiej wodzie przez pół godziny na głębokości do 1,5 metra nie są mu straszne). Trzeba jednak mieć świadomość, że Huawei zaznacza na swojej stronie internetowej, że „uszkodzenia urządzenia przez wodę nie są objęte gwarancją”.

Jeśli chodzi o zagospodarowanie krawędzi, na prawej mamy przyciski do regulacji głośności i włącznik. Na lewym boku z kolei umieszczono wyłącznie miejsce na dwie karty nanoSIM (slotu kart microSD tu nie uświadczymy). Na górnej krawędzi znajdziemy port podczerwieni, będący miłym dodatkiem, a na dolnej – port USB typu C oraz jeden z głośników (drugi jest nad ekranem). A skoro już o tym, co nad ekranem: głośnik, kamerka, czujnik światła i dioda powiadomień. Z tyłu, na obudowie z kolei, mamy dwa obiektywy aparatów, podwójną diodę LED oraz czytnik linii papilarnych.

Wyświetlacz

Wszyscy idą w bezramkowe wyświetlacze, to Huawei nie mógł postąpić inaczej (i nazwał je Full View). Choć faktem jest, że każdy wcześniejszy przedstawiciel serii Mate charakteryzował się i tak wąskimi, jak na tamte standardy, ramkami – tyle że przy ekranie o „zwykłych” proporcjach. Tymczasem nastała moda na 18:9, której chiński koncern również uległ, przez co w testowanym urządzeniu zastosowano ekran o przekątnej 6 cali i rozdzielczości 2160 x 1080 pikseli (gęstość pikseli na cal na poziomie 402 ppi – całkowicie wystarczająca).

Matryca zastosowana w Mate 10 Pro to OLED, co – nie ukrywam – bardzo mnie cieszy, bo jestem zwolenniczką ekranów akurat tego typu. Czego możecie się spodziewać po wyświetlaczu w tym smartfonie? Przede wszystkim doskonałych czerni, świetnej jasności maksymalnej i braku najmniejszych problemów w reakcji na dotyk. Ważną rzeczą jest fakt, że Mate 10 Pro ma powłokę oleofobową na ekranie (w przeciwieństwie do P10), zatem wszelkie odciski palców usuwane są natychmiast, a ślizg palca jest odpowiedni. Nie ma też problemów z korzystaniem z ekranu tego modelu w okularach polaryzacyjnych.

Wspomnę jeszcze, że w ustawieniach, poza oczywiście możliwością włączenia automatycznej jasności ekranu, jest także możliwość zmiany temperatury barwowej, rozmiaru tekstu oraz rozdzielczości ekranu (standardowo jest Full HD+, ale można zmniejszyć do HD+, czyli 1440×720 pikseli). Jest też ochrona wzroku, czyli tryb, w którym eliminowane jest wyświetlanie światła niebieskiego.

W Mate 10 Pro znajdziemy też coś na wzór Always on Displa, ale jest strasznie głęboko ukryty i przy okazji też ograniczony. Znajdziemy go idąc ścieżką: Ustawienia -> Bezpieczeństwo i prywatność -> Blokada ekranu i hasła -> Informacje zawsze wyświetlane. Niestety, wyświetla tylko godzinę, datę i stan naładowania baterii; powiadomień nie pokazuje.

Spis treści:

1. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośniki
3. Czytnik linii papilarnych. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Huawei Mate 10 Pro możecie kupić oczywiście w Komputroniku!

Działanie, oprogramowanie

Mate 10 Pro przez pewien czas był najgorzej działającym flagowym smartfonem, spośród wszystkich, jakie kiedykolwiek trzymałam w ręce. Nie wiem, jakim cudem, ale Huawei rozdał nam wszystkim na premierze urządzenia, które działały na starszej wersji oprogramowania. Zawierała masę błędów, które powodowały wysypywanie się aplikacji, masakryczny drenaż baterii i nagrzewanie się obudowy nawet podczas robienia zdjęć. Z jednej strony źle, że coś takiego miało miejsce (ale przydarzyło się pierwszy raz), z drugiej jednak – ta sytuacja wyłącznie uświadomiła nam, że wiele problemów można wyeliminować właśnie na poziomie software’owym. I tak właśnie było w tym przypadku, bo okazało się, że jednym z głównych winowajców, były… procesy Google. Jakkolwiek, wszelkie problemy to już przeszłość, w międzyczasie pojawiły się dwie bardzo duże (ważące ponad 2 GB) aktualizacje oprogramowania, które zmieniły ten smartfon nie do poznania. Naprawdę, nie spodziewałam się po pierwszym wieczorze spędzonym z Mate 10 Pro, że będę w stanie napisać na temat jego działania cokolwiek pozytywnego. Na szczęście sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Serio.

Huawei Mate 10 Pro działa jak petarda. Już samo to, z jaką szybkością otwiera poszczególne aplikacje i przełącza się pomiędzy nimi, jest niesamowite. Podczas codziennego, typowego użytkowania, korzysta się z niego wściekle przyjemnie – jest szybki i wydajny, animacje są płynne, nic się nie zawiesza, a aplikacje nie zamykają same z siebie. Jeszcze do niedawna występował pewien błąd, który powodował automatyczny restart smartfona, ale u mnie już się go nie udało odtworzyć (scenariusz był prosty: oglądanie wideo na YouTube + nadejście powiadomienia w postaci dymka czatu = restart). Aktualnie, po tych wszystkich aktualizacjach oprogramowania, nie zauważyłam żadnych błędów w działaniu Mate 10 Pro – nagrzewanie obudowy również nie występuje, nawet podczas dłuższego grania, więc jeśli nieco się przestraszyliście poprzedniego akapitu, uspokajam: Mate 10 Pro działa świetnie. Świadczą o tym zresztą bardzo dobre wyniki uzyskiwane przez niego w benchmarkach:
AnTuTu: 176295,
Geekbench 4:
single core: 1903
multi core: 6726
3DMark:
Ice Storm: 14184
Ice Storm Extreme: 14132
Ice Storm Unlimited: 31869

Granie na Mate 10 Pro jest czystą przyjemnością. Niezależne od tego, czy odpalimy na nim Asphalt 8: Airborne, GTA: San Andreas czy Real Racing 3, smartfon działa niezawodnie, zapewniając wysoką jakość obrazu i odpowiednią wydajność. Podczas dłuższej rozgrywki, obudowa nieco się nagrzewa – nie są to jednak temperatury powodujące jakikolwiek dyskomfort.

Oprogramowanie

Tak się złożyło, że Huawei Mate 10 Pro jest pierwszym smartfonem z Androidem 8.0 Oreo, którego mam okazję dłużej używać. W tym przypadku jednak, jak doskonale wiecie, system ten przykryty jest przez nakładkę EMUI 8.0 (przypomnę, że numeracja została specjalnie zmieniona, by ujednolicić numerki edycji systemu Android i interfejsu EMUI). To sprawia, że poza rozwiązaniami z czystego Androida, mamy szereg dodatkowych funkcji, które znaliśmy już wcześniej ze smartfonów Huawei. I tu muszę od razu przyznać, że chyba najbardziej w Androidzie Oreo spodobała mi się opcja picture in picture podczas nawigacji za pomocą Google Maps – klikając w przycisk Home, automatycznie mapy zmniejszają się do mniejszego, wciąż aktywnego okienka i podczas gdy chcę np. sprawdzić pocztę na szybko, stojąc na światłach, mogę wciąż pilnować, czy aby na pewno nie powinnam zaraz zjechać gdzieś z trasy. Fajna sprawa.

Standardowo poniżej znajdziecie listę rzeczy w interfejsie, które zasługują na chwilę uwagi:

Dla osób, które nie lubią korzystać ze standardowych przycisków systemowych, znajdujących się na dolnej belce, jest alternatywa – możemy spróbować zastąpić je przyciskiem wiszącym. Wtedy:

Zaplecze komunikacyjne:

– szybkość ciągłego odczytu danych: 578,83 MB/s
– szybkość ciągłego zapisu danych: 228,27 MB/s
– szybkość losowego odczytu danych: 137 MB/s,
– szybkość losowego zapisu danych: 161,77 MB/s.

Głośniki

Teoretycznie jeden, w praktyce dwa. Jeden głośnik znajdziemy na dolnej krawędzi, natomiast drugi (nazwijmy go: pomocniczy), nad ekranem. I muszę przyznać, że grają naprawdę dobrze. Co prawda bardziej przypadła mi jakość dźwięku oferowana przez iPhone’a X (recenzja już niebawem), to te głośniki również dają radę.

W przypadku niektórych smartfonów Huawei, w tym Mate 10 Pro, warto pamiętać o jednej rzeczy. Trzymając smartfon poziomo, górny głośnik odtwarza dźwięk z jednego kanału audio, natomiast drugi – z drugiego, przez co możemy mówić o głośnikach stereo (w ustawieniach dźwięku znajdziemy nawet do tego odpowiednią funkcję – Stereo+, która odpowiada za automatyczne przełączanie dźwięku w tryb stereo, gdy telefon zmienia orientację z pionowej na poziomą). Jeśli natomiast korzystamy z telefonu w pionie, górny głośnik odpowiada za wysokie tony, z kolei dolny – za niższe rejestry.

Spis treści:

1. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośniki
3. Czytnik linii papilarnych. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Huawei Mate 10 Pro możecie kupić oczywiście w Komputroniku!

Czytnik linii papilarnych

Pamiętam jak rok temu, przy okazji premiery Mate’a 9, wyjęłam swojego sampla testowego z pudełka, skonfigurowałam skaner odcisków palców, przyłożyłam do niego palec i… nie przesadzę, gdy stwierdzę, że byłam oczarowana szybkością jego działania. Jasne, już w P9 czytnik działała świetnie, ale widać było wyraźną różnicę na korzyść właśnie przedstawiciela serii Mate. Minął rok, przez nasze ręce przeszedł P10, a teraz Mate 10 Pro i muszę przyznać, że poziom jakości czytnika został utrzymany. Utrzymany, bo nie wyobrażam sobie, by tutaj cokolwiek Huawei mógł usprawnić. A konkurencja w tym konkretnym aspekcie powinna się od niego uczyć.

Skaner znajduje się z tyłu obudowy, na wyciągnięcie palca wskazującego. Służy do odblokowywania ekranu, jak również do blokowania dostępu do wybranych aplikacji czy też całego folderu – w postaci sejfu. Można go też wykorzystać do przeglądania zdjęć w galerii, odbierania połączeń czy robienia zdjęć.

Akumulator

I tu znowu wyjdzie, że chwalę Huawei, ale każdy przedstawiciel serii Mate, mógł się pochwalić długim czasem pracy na jednym ładowaniu. Miałam do czynienia z siódemką, ósemką, dziewiątką i teraz dziesiątką pro i każdy, literalnie każdy z nich, dawał powody do radości pod tym względem. A jak jest tym razem, przy okazji ogniwa o pojemności 4000 mAh?

Zdecydowanie dobrze. Jeden dzień pracy z dala od ładowarki nie jest wyczynem dla Mate’a 10 Pro – chyba, że odpalimy nawigację na danych mobilnych i z jasnością ekranu na maksymalnym poziomie. W przeciwnym razie dzień pracy jest spokojnie w zasięgu, przy czym u mnie czas ten wydłużał się do 1,5-2 dni. Czas na włączonym ekranie (tak zwany SoT, od ang. Screen on Time) wahał się między 5 a 7 godzinami, z czego najwięcej cykli baterii było blisko 6 godzin, co i tak jest bardzo dobrym wynikiem.

A gdyby Wam się tak smartfon przypadkiem rozładowywał, to Huawei ma na to radę. I to jest absolutnie genialna rzecz – bardzo szybka ładowarka Super Charge, która Mate’a ładuje dosłownie w mgnieniu oka. 50% w pół godziny, pełne naładowanie z kolei to proces trwający godzinę i dwadzieścia minut. Co ciekawe, aby pokazać to, jak szybko rośnie procent naładowania baterii, na ekranie wyświetlany jest procent naładowania z dokładnością do drugiego miejsca po przecinku. Mały, dość zabawny zabieg, ale trzeba przyznać, że ciekawy.

Aparat

Największym zarzutem w kierunku aparatów w smartfonach Huawei była jasność obiektywów – zawsze zostawały w tyle względem konkurencji. Mate 10 Pro jest pierwszym urządzeniem od tego producenta, o którym nie mogę tego powiedzieć. Z tyłu mamy aparat 16 Mpix RGB f/1.6 + 20 Mpix monochromatyczny, natomiast z przodu kamerkę 8 Mpix f/2.0. I przyznaję, że wreszcie mogę powiedzieć, że smartfon Huawei pod względem możliwości fotograficznych może konkurować z modelami Samsunga – wkrótce się zresztą przekonacie w porównaniu, które dla Was przygotowuję.

W mojej ocenie zdjęcia robione za pomocą Huawei Mate 10 Pro są świetne – nie wyobrażam sobie jednak, by smartfon za 3,5 tysiąca złotych robił złe zdjęcia. Są ostre, pełne detali i w większości przypadków dobrze odwzorowują kolory (więcej o tym niżej). Największe wrażenie robi jednak na mnie fakt, że zdjęcia robione z ręki, w trybie automatycznym, nocą, wreszcie wyglądają więcej niż akceptowalnie – są bardzo dobre. W dalszym ciągu również rewelacyjny jest tryb nocny, tu jednak trzeba pamiętać o użyciu statywu (co ciekawe jednak, w trybie tym widać więcej szumu niż w zdjęciach z automatu). Wszystko możecie zobaczyć na zdjęciach załączonych poniżej (jak zawsze w oryginalnej rozdzielczości – wystarczy otworzyć w nowej karcie), a następnie ocenić samemu – dajcie znać w komentarzach!

Sztuczna inteligencja, o której tak głośno trąbi Huawei, w modelu Mate 10 Pro objawia się przede wszystkim w aparacie. Zastosowany tu algorytm rozpoznaje fotografowane obiekty i dopasowuje odpowiednie parametry do scen, dzięki czemu udaje się uzyskać lepsze efekty zdjęciowe. Już podczas pierwszych godzin testów aparatu w tym smartfonie zauważyłam jednak pewien problem – gdy sceneria zawiera sporo jesiennych liści, barwy na tym zdjęciu są dość wyblakłe, można powiedzieć, że wyprane z kolorów (w rzeczywistości kolory są dużo bardziej nasycone niż na zdjęciu) – niezależnie, czy zrobimy zdjęcie w trybie automatycznym (gdzie działa algorytm), czy przełączymy się na tryb profesjonalny. Po konsultacji ze znajomymi branżowymi mogę potwierdzić, że nie jestem odosobnionym przypadkiem, więc ten typ tak po prostu ma. Może Was uspokoić na pewno fakt, że gdy zrobimy to samo zdjęcie w RAW, jesteśmy w stanie wyciągnąć z niego dużo więcej niż z JPG. I jeszcze jedna ciekawostka: wspomniane wypranie kolorów zauważyłam wyłącznie w przypadku tego typu scenariusza – w pozostałych nie udało mi się odtworzyć tego problemu.

Oczywiście nie zabrakło trybu małej przysłony, do którego Huawei przyzwyczaił nas od kilku generacji swoich smartfonów, a także trybu portretowego w aparacie przednim, ale jego jakość nieszczególnie przekonała mnie do siebie (odcięcie sylwetki od tła nie jest idealne, ale nie ma się co dziwić, biorąc pod uwagę, że z przodu jest jeden obiektyw, a nie dwa, jak z tyłu, gdzie efekty są widocznie lepsze).

Zdjęcia z głównego aparatu:

Zdjęcia nocne:

Selfie:

Rzeczą, nad którą Huawei wciąż musi popracować, jest jakość nagrań wideo. Są wyjątkowo ziarniste.

Podsumowanie

Pytając mnie o Mate’a 10 Pro mieliście sporo obaw w stosunku do jego ekranu, a raczej warstwy oleofobowej, której zabrakło w mniejszym flagowcu z pierwszej połowy 2017 roku, czyli P10 – tutaj jest ona obecna. Obawialiście się też wolnej pamięci wewnętrznej – tu nie musicie się tego bać, jest ona naprawdę szybka, a do tego jest jej 128 GB. Co prawda nie można jej rozszerzyć przez slot kart microSD, nie sądzę jednak, by komuś szybko udało się tę przestrzeń zapełnić. Brakuje natomiast 3.5 mm jacka audio.

Po drugiej stronie barykady mamy natomiast naprawdę doskonałe działanie, najnowszą wersję systemu operacyjnego, świetny wyświetlacz, wzornictwo przyciągające wzrok, doskonały czytnik linii papilarnych oraz bardzo dobry aparat.

I nie mam wątpliwości: to najlepszy i najbardziej kompletny smartfon, jaki kiedykolwiek trafił do oferty Huawei.

A Wy co myślicie na temat Huawei Mate 10 Pro? Dajcie znać w komentarzach!

Spis treści:

1. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośniki
3. Czytnik linii papilarnych. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Huawei Mate 10 Pro możecie kupić oczywiście w Komputroniku!

Exit mobile version