Z testami smartfonów jest różnie. Jedne modele są gorsze, inne lepsze. Ostatnio odnoszę wrażenia, że tych “złych” jest naprawdę jak na lekarstwo. Wręcz muszę stwierdzić, że dawno nie miałam w rękach telefonu, który aż tak bardzo nie broni się w testach. Takim sprzętem jest jednak T Phone Pro 5G.
Tak, wiem – T Phone Pro 5G to smartfon, który będzie się sprzedawał niezależnie od mojej opinii. Operator zrobi na niego dobrą cenę, osoba mniej zorientowana go od ręki kupi i nie będzie jej obchodziła niczyja recenzja. Ale moim zadaniem jest przetestowanie urządzenia i dokładnie to zrobiłam w ostatnich tygodniach. Nie ukrywam – męcząc się przy tym, jak rzadko kiedy.
Z punktu widzenia konkurencji z 5G, zwłaszcza tej w podobnej cenie, T Phone Pro 5G – kosztujący wyjściowo 1399 złotych – nie ma prawa istnieć. Przy okazji pierwszych wrażeń wspominałam już o wielu modelach, które można kupić za te same pieniądze, a które okażą się lepszym wyborem. Są to między innymi: vivo Y72, OnePlus Nord CE 2 Lite czy Poco M4 Pro (każdy z 5G, akumulatorem 5000 mAh baterii, ekranem Full HD+, co najmniej 6 GB RAM i szybszym ładowaniem), jak i realme GT Master Edition – z nieco mniejszą baterią, ale z wyświetlaczem 120 Hz i skanerem linii papilarnych w ekranie.
To zatem nie tak, że potencjalny użytkownik nie ma w czym wybierać. Bo wybór jest spory. Przy czym mówimy tu o wyborze na wolnym rynku. Zakładając, że w grę wchodzą wyłącznie oferty smartfonów dostępnych w abonamentach (w tym przypadku w T-Mobile) wybór nieco się kurczy.
Zwłaszcza w momencie, w którym T-Mobile na początek sprzedaży oferuje sponsoring 6 pierwszych rat za urządzenie, co oznacza, że – podpisując umowę na abonament w ofercie M lub L – użytkownik nie zapłaci za telefon 1399 złotych, a sporo mniej, bo 1069 złotych (w przypadkach obu ofert koszt smartfona to 65 zł / miesiąc).
No nic, moje nastawienie do tego smartfona znacie już, zanim tak na dobrą sprawę rozpoczęłam właściwą część recenzji. Tak się chyba jeszcze nie zdarzyło w historii Tabletowo ;) Niemniej – zapraszam do zapoznania się z całym tekstem, przebrnijmy przez wszystkie aspekty T Phone Pro 5G razem. Być może znajdzie się coś, co próbuje go obronić?
Specyfikacja techniczna T Phone Pro 5G:
- wyświetlacz o przekątnej 6,82”, rozdzielczości HD+ i częstotliwości odświeżania 60 Hz,
- procesor MediaTek Dimensity 700 z Mali-G57 MP2,
- 6 GB RAM,
- 128 GB pamięci wewnętrznej,
- Android 12,
- aparat główny 50 Mpix + ultraszerokokątny 5 Mpix, makro 2 Mpix, detekcja głębi 2 Mpix,
- 5G,
- NFC,
- GPS,
- WiFi 5 2,4&5 GHz,
- Bluetooth 5.1,
- USB typu C,
- slot kart microSD,
- gniazdo 3,5 mm jack audio,
- rozpoznawanie twarzy, czytnik linii papilarnych,
- akumulator o pojemności 5000 mAh, ładowanie przewodowe 15 W, ładowanie indukcyjne,
- wymiary: 173,92×77,8×8,99 mm.
- waga: 214 g,
- IP52/IPX2.
Cena T Phone Pro 5G w momencie publikacji recenzji: 1399 złotych
Wzornictwo, jakość wykonania
Zaczynamy dość neutralnie – od wzornictwa. To może nie jest urzekające, ale też nie można się do niego przyczepić. Obudowa wygląda schludnie, niektórzy twierdzą nawet, że trochę elegancko. Spotkałam się też z opiniami, że ten minimalizm może się podobać. No i ok – nie ma tu fajerwerków, ale nie muszą być. I może właśnie to jest klucz do sukcesu.
Musicie bowiem wiedzieć, że obudowa T Phone Pro 5G jest matowa, wyspa z aparatami nie wystaje aż nadto, podobnie jak same obiektywy. Wygląda to rzeczywiście zupełnie nieźle i sprawia pozytywne wrażenie.
Problem pojawia się, gdy pokorzystamy chwilę z telefonu i spojrzymy na jego tył – od razu uwidacznia się cecha, która jest mocno niepożądana. Otóż plecki smartfona bardzo, ale to bardzo lubią się palcować. Co gorsza, wcale nie tak łatwo jest je usunąć.
Obudowa jest płaska, podobnie zresztą jak krawędzie. Telefon jest sporych rozmiarów (173,92×77,8×8,99 mm) i swoje też waży (214 g), w efekcie wymaga dłuższej chwili, by się do tego przyzwyczaić. Co ważne, urządzenie może się pochwalić podstawową odpornością na kurz i delikatne zachlapania, co potwierdzają normy IP52/IPX2.
Wspomniałam o krawędziach, to może pociągnę ten wątek. Na górnej jeden mikrofon. Na dolnej – drugi mikrofon, USB typu C, gniazdo jack 3.5 mm oraz głośnik. Możemy jednak się przy nim nie zatrzymywać na dłużej? Jest, bo jest, i tyle… Za to miłym akcentem jest gniazdo 3.5 mm jack, które pozwala podłączyć przewodowe słuchawki. Z tym jednak mam problem, bo… nie wiem nawet gdzie podziałam ostatnie, jakich używałam (aktualnie właściwie mam tylko TWS-y lub nauszne bezprzewodówki).
Na prawym boku mamy przyciski zmiany głośności oraz włącznik ze zintegrowanym czytnikiem linii papilarnych, a na lewym – szufladkę, która skrywa jeden slot na kartę nanoSIM i dodatkowo microSD (nie myślcie jednak, że jest to dual SIM hybrydowy, bo nim nie jest).
Wyświetlacz
Bardzo często zdarza mi się powtarzać, że wyświetlacz jest najważniejszym punktem specyfikacji każdego telefonu. To w końcu na niego patrzymy cały czas, gdy korzystamy ze smartfona – niezależnie czy na nim przeglądamy internet, gramy, oglądamy filmy czy cokolwiek innego. I, cóż, pod tym względem T Phone Pro 5G zawodzi.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam w rękach smartfon, którego wyświetlacz jest tak ciemny na maksymalnym ustawieniu. Przez większość czasu w domu używałam T Phone Pro 5G z ekranem na ok. 80% jasności, a po wyjściu na zewnątrz 100% okazywało się zbyt niską wartością. I to w dodatku w pochmurny dzień! Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak będzie to wyglądało w słoneczny dzień, zwłaszcza latem.
Druga rzecz – rozdzielczość. 1640×720 pikseli (HD+) przy przekątnej wynoszącej 6,82 cala przekłada się na marne 262 piksele. Wszelkie czcionki są postrzępione, wyświetlane treści nie wyglądają najlepiej. Jasne, osoby, które wcześniej nie miały do czynienia z lepszym jakościowo ekranem, pewnie nie zauważą różnicy, ale z obowiązku muszę wspomnieć, że konkurencja w tej samej cenie może się pochwalić Full HD+, a co za tym idzie – wyższą jakością obrazu. Ba, część konkurencji ma też ekrany wykonane w technologii AMOLED, której tutaj nie uświadczymy.
Ekran T Phone Pro 5G, pomijając powyższe aspekty, spisuje się w porządku. Ma niezłe kąty widzenia, dobrze i szybko reaguje na wydawane palcem polecenia. Problem jednak w tym, że to podstawy podstaw – gdyby już z tym sobie nie radził, to by była istna tragedia.
W ustawieniach wyświetlacza nie znajdziemy żadnych opcji związanych ze zmianą trybów wyświetlanych kolorów, częstotliwością odświeżania ekranu (jest stała i podstawowa – 60 Hz), a o Always on Display można wyłącznie pomarzyć.
Działanie, oprogramowanie
Powylewałam żale na wyświetlacz (zupełnie słusznie), czas na nieco bardziej pozytywny ton. T Phone Pro 5G działa dzięki procesorowi MediaTek Dimensity 700 z Mali-G57 MP2, 6 GB RAM i systemowi Android 12. Co ważne – działa zupełnie w porządku. Oczywiście nie możemy mówić tu o jakiejś nie wiadomo jak wysokiej wydajności, ale poruszanie się po systemie jest w miarę sprawne. Powtórzę to, co napisałam przy okazji pierwszych wrażeń:
Jasne, działa bez fajerwerków, na spokojnie, czasem wolno, ale działa. To nie jest tak, że ten sprzęt się zacina czy ciągle wprawia użytkownika w osłupienie – co to, to nie. Ale rzeczywiście czuć, że to po prostu niższa półka, głównie otwierając poszczególne aplikacje (to czasem potrafi nieco trwać). Ale w ogólnym rozrachunku jest poprawnie – i to chyba najlepsze określenie pracy T Phone 5G Pro.
Spokojną wydajność T Phone Pro 5G potwierdzają zresztą wyniki osiągane w testach syntetycznych:
- Geekbench 5:
- single core: 523
- multi core: 1582
- 3DMark:
- Sling Shot: 3529
- Sling Shot Extreme: 2527
- Wild Life: 1208
- Wild Life Extreme: 322
- Wild Life Stress Test: 1180 / 1173 / 99,4%
- Wild Life Stress Test Extreme: 327 / 324 / 99,1%
Z ciekawości na smartfonie odpaliłam Diablo Immortal – bardzo wymagającą grę mobilną. Trochę zabójstwo dla taniego telefonu, ale wiadomo przecież, że młodsza część społeczeństwa, w ręce której ten sprzęt trafi, z pewnością zrobi to samo. Tytuł udało się odpalić na najniższych ustawieniach graficznych w 30 fps i wysokiej rozdzielczości – takie były optymalne ustawienia dla spokojnej rozgrywki.
Jeśli chodzi o samo oprogramowanie, mamy tu właściwie czysty, niezaśmiecony system Android i to jest niewątpliwie ogromna zaleta testowanego sprzętu. Największą zmianą w oprogramowaniu, poza oczywiście animacją T-Mobile podczas uruchamiania, jest kolorystyka poszczególnych elementów – wszystkie są jasno-fioletowe. Co gorsza, nigdzie nie znalazłam możliwości zmiany tego koloru na jakikolwiek inny (po wejściu w ustawieniach w “tapeta i styl”, niestety, ustawień związanych ze stylami brak).
No i te wibracje… wyłączcie je czym prędzej. Dawno nie spotkałam się z tak topornymi silnikami wibracyjnymi jak tutaj – nawet w tanich telefonach, a przecież trochę przechodzi ich przez moje ręce.
Zaplecze komunikacyjne
T Phone Pro 5G został wyposażony w slot kart microSD, co niewątpliwie cieszy, bo daje możliwość rozszerzenia 128 GB pamięci wewnętrznej. Ciekawy jest jednak fakt, że nie zastosowano tu hybrydowego dual SIM. Oznacza to, ni mniej, ni więcej, że smartfon pozbawiony został drugiego gniazda nanoSIM. Oczywiście na eSIM tym bardziej nie ma co liczyć. To z kolei sprawia, że osoby, które potrzebują korzystać z dwóch numerów telefonów (prywatnego i służbowego chociażby), nie będą miały takiej możliwości.
Wyniki w CPDT są następujące:
- szybkość ciągłego zapisu danych: 292,39 MB/s,
- szybkość ciągłego odczytu danych: 531,97 MB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 20,03 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 16,53 MB/s
- kopiowanie pamięci: 4,93 GB/s.
Wszystkie moduły łączności, zastosowane w T Phone Pro 5G, działają, choć czasem do niektórych można się przyczepić. GPS skutecznie wskazuje drogę w nawigacji i prowadzi do celu, ale już w aplikacjach typu FreeNow potrafi pokazywać, że jestem po drugiej stronie ulicy. Bluetooth bezproblemowo łączy ze słuchawkami bezprzewodowymi, a NFC umożliwia płatności z użyciem Google Pay (znaczy Portfela Google, wciąż się nie mogę przyzwyczaić do zmiany tej nazwy).
Smartfon oferuje WiFi 5, a zatem jeśli macie Gigabitowe łącze internetowe, nie będzie w stanie wykorzystać jego potencjału – w przypadku mojego stałe prędkości pobierania i wysyłania wynosiły, odpowiednio, 332 Mbps / 308 Mbps.
Jakość rozmów telefonicznych zupełnie OK. Działa też VoLTE i VoWiFi – miałam okazję sprawdzić wyłącznie w T-Mobile (bo to właśnie tu, od wielu długich lat, mam numer).
Zabezpieczenia biometryczne
Zacznę od małego smaczku – włącznik, z którym zintegrowany jest czytnik linii papilarnych, wyróżnia się na tle czarnej krawędzi fioletowym kolorem. Mała rzecz, a zwraca na siebie uwagę – w pozytywnym sensie.
Skaner odcisków palców jest stale aktywny, co oznacza, że nie trzeba wybudzać telefonu, by móc z niego skorzystać. Wystarczy przyłożyć do niego palec i sekundę przytrzymać – szybsza akcja nie zawsze jest odczytywana poprawnie. Muszę jednak przyznać, że w ogólnym rozrachunku czytnik działa bardzo dobrze – może czasem dość powolnie, ale skutecznie.
Oprócz niego do dyspozycji mamy rozpoznawanie twarzy, mniej bezpieczne, bo oparte jedynie o przedni aparat, a nie skan przestrzenny, ale działające nad wyraz szybko. Wystarczy podnieść telefon (a wcześniej uruchomić opcję “podnieś, by wybudzić”), by go w mgnieniu oka odblokować.
Czas pracy T Phone Pro 5G
Energooszczędny procesor, ekran o niskiej jasności maksymalnej i akumulator o pojemności 5000 mAh – to przepis na sukces. A przynajmniej na papierze. Czy w rzeczywistości jest tak pięknie, jak można się spodziewać?
Zdecydowanie jest dobrze. Podczas testów trudno mi było rozładować ten telefon w dobę – na WiFi kończyłam dzień z SoT na poziomie ok. 4 godzin i zapasem energii na poziomie ok. 60%. Na LTE było nieco gorzej, ale wciąż w porządku – ok. 3h SoT i 50% zapasu na kolejny dzień.
T Phone Pro 5G obsługuje ładowanie… 15-Watowe. Nie, to nie żart. Jego ładowanie od zera do pełna trwa 2 godziny 10 minut, przy czym wykorzystałam oryginalną, 25-Watową łądowarkę Samsunga. No bo właśnie! Nie spodziewajcie się ładowarki w zestawie sprzedażowym – w pudełku jest wyłącznie przewód USB – USB C.
Co mnie natomiast zaskoczyło to obecność ładowania bezprzewodowego. Jakkolwiek by ono wolne nie było, w tej cenie jest to niespotykane. I super, że jest, bo przy łóżku mam ładowarkę indukcyjną, której nie mogę używać ostatnio zbyt często – nie każdy smartfon obsługuje tę technologię.
Aparat nie jest mocną stroną T Phone Pro 5G
Jeśli chodzi o możliwości fotograficzne, w T Phone Pro 5G odpowiada za nie aparat główny 50 Mpix (domyślnie robi zdjęcia w 12,5 Mpix), ultraszerokokątny 5 Mpix, makro 2 Mpix i detekcja głębi 5 Mpix.
Powiem tak… Dawno żaden smartfon aż tak nie rozczarował mnie fotograficznie, jak T Phone Pro 5G. I to nie jest kwestia moich wygórowanych oczekiwań (nie miałam żadnych!), a po prostu słabych aparatów (oczywiście biorąc pod uwagę cenę urządzenia i jego bezpośrednią konkurencję). W dodatku bardzo nierównych – właściwie nigdy nie wiadomo, czego się po nich spodziewać.
Główny aparat często rozmazuje zdjęcia – czemu winny jest brak optycznej stabilizacji obrazu (OIS). Co ciekawe, ten sam kadr potrafi wyglądać różnie na dwóch zdjęciach zrobionych bezpośrednio po sobie. Idąc dalej – czasem wystarczy delikatnie zmienić kadr, by zdjęcie wyszło dużo lepsze, a na pewno nieco bardziej szczegółowe niż pierwotnie.
Gdy jest pochmurny dzień, wyraźnie widać, że HDR działa średnio lub wcale. Kolory są wyprane, niebo prześwietlone, a szczegółowość zdjęć (o której już wspomniałam) jest dyskusyjna.
Gdy wyjdzie słońce, sytuacja ulega nieznacznej poprawie – nagle okazuje się, że T Phone Pro 5G potrafi zrobić dobrze wyglądające zdjęcie. Szkoda tylko, że naprawdę nigdy nie wiadomo, czego się po nim spodziewać – jakość fotografii to dla mnie spora, nieodgadniona loteria. Przy czym częściej te zdjęcia są marne niż dobre – niestety.
Ultraszeroki kąt radzi sobie jeszcze gorzej (a w nocy właściwie można powiedzieć, że w ogóle). Maksymalny dostępny zoom to 10x, ale jego jakość… jest fatalna (oczywiście jest cyfrowy, nie myślcie, że optyczny).
Zdjęcia zrobione przednim aparatem są zaskakująco w porządku – można je bez obciachu wykorzystać w social media.
A wideo? Pomidor! Serio – jest bardzo źle. Kadry są prześwietlone nawet nagrywając coś w pomieszczeniach, obraz jest ziarnisty i pozbawiony szczegółów. Zdecydowanie nie zachęca do nagrywania czegokolwiek.
Podsumowanie – to jak to w końcu jest z T Phone Pro 5G?
Liczyłam na więcej – to najlepsze podsumowanie, jakie kołacze mi w głowie po testach T Phone Pro 5G. Jasne, nie spodziewałam się cudów – jestem realistką, twardo stąpam po ziemi, ale dzięki temu doskonale wiem, co konkurencja jest w stanie zaoferować (i oferuje!) w kwocie wynoszącej 1399 złotych – a często nawet niższej. Przez to spojrzenie na T Phone Pro 5G przychylniejszym okiem jest po prostu niemożliwe.
No bo sami przyznajcie – jak mam ocenić sprzęt, którego ekran jest najnormalniej w świecie ciemny (w dodatku HD+!), aparat robi zdjęcia tylko po to, by robić, a ładowanie to tylko 15 W. Do tego mamy głośnik mono czy wreszcie jeden slot na kartę SIM, gdzie nawet najtańsza konkurencja oferuje dual SIM.
Na plus niewątpliwie obecność ładowania indukcyjnego, samo działanie urządzenia, czas pracy, Android 12 w nieprzekombinowanej, czystej postaci, sprawny czytnik linii papilarnych czy wygląd, który – choć w żaden sposób nie urzeka – to może się podobać. Jeśli zatem ktoś jest naprawdę mało wymagającym użytkownikiem i kupi ten sprzęt w abonamencie, to pewnie nie zwróci uwagi na to wszystko, do czego się (słusznie!) przyczepiłam.
Ciekawa jestem Waszej opinii na temat T Phone Pro 5G. Być może uznacie, że zbyt rygorystycznie oceniłam ten sprzęt. Komentarze są do Waszej dyspozycji.