Realme C21
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Recenzja realme C21. Tani i dobry, bo dobry i tani

Smartfony stały się niepostrzeżenie niemal niezbędnym towarzyszem człowieka. Sięgają po nie dorośli, młodzież, nawet dzieci. Nic zatem dziwnego, że coraz droższym modelom flagowym towarzyszą także coraz ciekawsze urządzenia z najtańszej półki. Niepozorne (czy na pewno?) i często pomijane, wcale nie są jednak bez szans. Przyjrzałem się jednemu z takich tanich modeli, realme C21.

Wcale nie taki niepozorny

realme C21 pakowany jest w charakterystyczne, żółte i rzucające się w oczy opakowanie. W nim – telefon, kabel microUSB (sprawdziłem, mamy 2021 rok) i zasilacz o mocy 10 W – w moim przypadku z dalekowschodnią końcówką do gniazdka, lecz w modelach z polskiej dystrybucji będzie oczywiście także pasujący zasilacz. Sample testowe rządzą się swoimi prawami.

Testowy egzemplarz był w kolorze „cross blue” (oficjalnie dla Polski „jasny niebieski”) – czyli coś w rodzaju jasnego turkusu i – trzeba przyznać – prezentował się całkiem ładnie.

realme C21 3/32 i realme C21 4/64 w Media Expert

Realme C21
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Tylna obudowa jest delikatnie rowkowana i wizualnie podzielona została na cztery części, z dwoma wariantami geometrycznego wzoru. Poprawia to wrażenia wzrokowe, choć bliższy kontakt ujawnił oczywiście, że plastik nie ma w sobie nic z konstrukcji „premium” – choć jak na swoją cenę jest całkiem przyzwoity. A nawet na tyle przyzwoity, że realme C21 został poddany torturom przez TÜV Rheinland i otrzymał stosowny certyfikat.

Na tylnej części znajdziemy wypukłą wyspę z aparatami i diodą doświetlającą, zagłębiony czytnik linii papilarnych oraz rzadko tam spotykany głośnik. Przyciski – klasycznie – na prawej części obudowy, a gniazdo kart nanoSIM – po lewej. Dół to gniazdo słuchawkowe i microUSB (serio?).

Panel przedni jest jednolicie szklany, z dość szerokimi obwódkami po bokach, solidną brodą i łezką na aparat. Szału zdecydowanie nie ma, choć w sumie trudno przyjętym rozwiązaniom zarzucić coś konkretnego. Ot, po prostu tani telefon.

A co jest w środku?

Parametry realme C21

ParametrWartość
ProcesorMediaTek Helio G35 (12 nm), Octa-core (4 x 2,3 GHz Cortex-A53 & 4 x 1,8 GHz Cortex-A53)
GPUPowerVR GE8320
Ekran6,5″, 720 x 1600 px, IPS, 400 nit, 20:9, 270 ppi, 89,5 % STB
Pamięć RAM3 GB / 4 GB
Pamięć Flash32 GB / 64 GB eMMC 5.1 z możliwością rozbudowy kartą microSDXC 256 GB
Aparat główny– 13 Mpix, f/2,2, ~25 mm (szerokokątny), 1/3″, 1,12 µm, PDAF
– 2 Mpix, f/2,4, makro
– 2 Mpix f/2,4, BW + głębia
Aparat przedni5 Mpix, f/2,2, 1/5″, 1,12 µm
Audiostereo
ŁącznośćLTE+ / HSPA
Wi-Fi 802.11 b/g/n 2,4 GHz, Bluetooth 5.0, NFC (tylko wersja 4/64)
LokalizacjaA-GPS, GLONASS, BDS
AkumulatorLi-Po 5000 mAh, ładowanie 10 W, ładowanie zwrotne OTG
Waga190 g
Rozmiary76,4 x 165,2 x 8,9 mm
CertyfikatyTUV
System operacyjnyAndroid 10, realme UI

Cena modelu 3 GB / 32 GB została ustalona na 499 złotych, a 4 GB / 64 GB na 599 złotych – przy czym od razu zaznaczę, że tylko drugi wariant ma NFC.

Wyświetlacz

realme C21 wyposażony został w panel LCD IPS o proporcjach 20:9 i rozdzielczości 720 x 1600 pikseli. Przy przekątnej 6,5″ daje to gęstość 270 ppi – niezbyt wysoką, ale w praktyce zupełnie wystarczającą, gdyż trudno znaleźć większe niedoskonałości obrazu. Także reszta parametrów jest przeciętna – jasność maksymalna 400 nit, odświeżanie 60 Hz (przy dwukrotnie szybszym odczycie z digitizera). Odwzorowanie kolorów odpowiada mniej więcej przestrzeni sRGB.

Realme C21
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Do dyspozycji użytkownika jest oczywiście tryb ciemny, tryb ze zredukowaną składową błękitną (zwany dla niepoznaki „komfort oczu”) i możliwość regulacji temperatury bieli. O jakimkolwiek HDR w multimediach oczywiście nie ma mowy – zresztą, zarówno testowany Amazon Prime Video, jak i Netflix, w ogóle nie pozwoliły na nic ponad rozdzielczość SD.

Jeśli chodzi o wrażenia z codziennego użytkowania, to muszę przyznać, że jest całkiem nieźle, choć niestety nie idealnie. Podstawowym problemem praktycznym była jasność – w sumie przyzwoita, aczkolwiek nie w pełnym słońcu. A już próba zrobienia zdjęcia w takich warunkach… Niestety, w słońcu kadr komponowało się głównie na wyczucie, gdyż ekran był zdecydowanie mało czytelny.

Kolejną niezbyt sympatyczną cechą była podatność na zabrudzenia – najmniejsze dotknięcie pozostawiało trudne do usunięcia ślady, z czego wnioskuję, że albo producent zastosował na powierzchni wyświetlacza powłokę oleofobową niskiej jakości, albo też całkiem z niej zrezygnował.

Realme C21
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Oprogramowanie

realme C21 pracuje pod kontrolą systemu Android 10, co nieco dziwi, gdy się spojrzy na datę premiery telefonu. Do tego nakładka realme UI w wersji 1. Poprawki bezpieczeństwa są z 5 stycznia 2021 roku, choć mamy już maj.

System wygląda nieźle, do tego można ingerować w jego wygląd za pomocą gotowych motywów lub wprowadzając własne zmiany, z czego skorzystałem, ujednolicając według własnego gustu wygląd ikon. Do wyboru jest szuflada aplikacji lub ekran główny. Dostosować można też powiadomienia oraz ikony działających „na pasku” aplikacji. Z ciekawszych funkcji obecne jest klonowanie aplikacji (u mnie działa z Facebookiem, Messengerem, Google Pay i Twitterem), dzielenie ekranu i osobny minilauncher dla gier.

Ponieważ testowy telefon pochodził z dystrybucji tajlandzkiej, miał pewną liczbę aplikacji przeznaczonych typowo na rynek azjatycki – wersja dostępna w naszych sklepach będzie ich, rzecz jasna, pozbawiona.

Halo? Poprosze panią zamiejscowa, Lubartów 33

Do testów założyłem jak zwykle kartę Orange Flex. Po pierwszym uruchomieniu realme C21 wymagane było pobranie przez WiFI z Google Play najnowszej wersji Usług Operatora. Dopiero wtedy możliwe było w ogóle włączenie w smartfonie transmisji danych. Później było już z górki: choć realme C21 nie znajdziemy na żadnej oficjalnej liście zgodności Orange (nie wiem jak u innych operatorów), nie przeszkodziło to z powodzeniem uruchomić VoLTE (automatycznie) oraz VoWiFi (na żądanie użytkownika). Jakość dźwięku podczas rozmów toczonych w zasięgu którejś z usług jest bardzo dobra i nie ustępuje droższym smartfonom.

realme C21 oferuje gniazda na dwie karty nanoSIM i – co rzadko się zdarza – nie kolidują one z rozszerzeniem pamięci. Mała rzecz, a cieszy, zwłaszcza, że o taką uniwersalność trudno wśród modeli z wyższej półki.

Smutno natomiast wygląda wydajność transmisji danych. Ograniczenie układu WiFi do wersji 802.11n i to pracującego w układzie 1×1 wyłącznie w paśmie 2,4 GHz ma wymierne skutki – maksymalny transfer oscylował w okolicach 50 Mbps. Jeszcze słabiej wyglądało LTE – nie przekraczało zwykle 40 Mbps.

Działania NFC przetestować niestety nie mogłem – recenzencki realme C21 go nie oferował, lecz europejska wersja 4/64 będzie go miała – zapewniając zgodność z HCE i Google Pay. Użytkownicy wersji 3/32 – niestety – NFC będą pozbawieni.

Wydaaaaajność

Nikt chyba nie spodziewa się po telefonie kosztującym około 500 złotych bicia rekordów wydajności. realme C21 ma dość słaby CPU, oszczędnościową pamięć flash w niemłodym standardzie eMMC 5.1 i tyle pamięci RAM, by zapewnić w miarę płynną pracę.

A jak to wygląda w liczbach?

  • Geekbench 5 Single Core: 165 pkt
  • Geekbench 5 Multi Core: 933 pkt
  • Geekbench Compute OpenCL: test zakończony błędem
  • Geekbench Compute Vulcan: 80 pkt
  • Sling Shot: 837 pkt
  • Sling Shot Extreme OpenGL: 461 pkt
  • Sling Shot Extreme Vulcan: 613 pkt
  • Wild Life Unlimited: brak możliwości wykonania testu
  • Wild Life: brak możliwości wykonania testu
  • PCMark Work 3.0: 5700 pkt
  • PCMark Computer Vision: brak możliwości wykonania testu

Testy 3DMark Wild Life były niestety niemożliwe do wykonania – GPU i biblioteki Vulcan na C21 nie obsługują niezbędnego zestawu instrukcji, byłem zatem zmuszony do powrotu do benchmarków z serii Sling Shot. Wyniki są takie, jakie musiały być: to nie jest smartfon dla wymagającego użytkownika, nie nadaje się też do grania.

PCMark daje natomiast nadzieję na sensowne działanie w codziennych zastosowaniach i to się sprawdza w praktyce, gdyż realme C21 działa rzeczywiście w miarę sprawnie: statecznie i z umiarkowaną ilością przycięć.

Wyniki Androbench:

  • szybkość ciągłego odczytu danych: 279,59 MiB/s,
  • szybkość ciągłego zapisu danych: 226,6 MiB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 74,45 MiB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 59,56 MiB/s.

Zastosowanie pamięci eMMC 5.1 przełożyło się oczywiście na wyniki testów. Zaryzykuję jednak tezę, że przy tej wydajności reszty komponentów próba użycia któregoś z nowszych standardów nie przyniosłaby i tak większych efektów. Dla komfortu pracy dodatkowy 1 GB pamięci operacyjnej (w porównaniu z wersją najtańszą) wydaje się mieć większe znaczenie.

Realme C21
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Audio

realme C21 został uzbrojony w pojedynczy głośnik, umieszczony na tylnym panelu w dolnej części obudowy. Jest dość głośny, ale trudno jakość wydobywającego się z niego dźwięku nazwać dobrą – słychać głównie środkową część pasma, wysokie tony są słabo zaznaczone, a o niskich w ogóle można zapomnieć.

Znacznie lepiej C21 pracuje ze słuchawkami przewodowymi, choć początkowo byłem zaskoczony przedziwnie zniekształconym dźwiękiem płynącym z Youtube’a – winny okazał się system Real Sensaround, który ma uprzestrzenniać scenę.

W rzeczywistości to, co produkował, było raczej koszmarne, ale jeszcze dziwniejsze było, że pracował tylko z niektórymi aplikacjami: dźwięk z Youtube’a był przetwarzany, a z YouTube Music już nie, choć zarazem ten ostatni nie był rozpoznawany jako aplikacja muzyczna i nie można było skorzystać z korektora graficznego. Całość działa przedziwnie i wychodzi na to, że lepiej ją wyłączyć.

Jakość dźwięku bez poprawiania jest niezła, przy tym wartym odnotowania jest, że realme C21 dał sobie radę z napędzeniem dość wymagających słuchawek AKG K702. Głośnością w takim wariancie nie powalił, ale słuchać się dało.

Czy ja waści znam?

realme C21 wyposażony został w pojemnościowy czytnik linii papilarnych, umieszczony we wgłębieniu tylnego panelu. Aktywny jest cały czas – można go użyć do wybudzenia smartfona z uśpienia. Do jego działania nie mam większych uwag – skanowanie przebiega szybko, a błędy w rozpoznawaniu, aczkolwiek się zdarzają, to sporadycznie.

Nieco gorzej wypada umiejscowienie skanera, gdyż odruchowo szukałem wgłębienia o jakiś centymetr niżej, niż się faktycznie znajdowało. Może się okazać, że użytkownik o mniejszych dłoniach niż moje będzie zmuszony do odrobiny gimnastyki w celu odblokowania C21.

Realme C21
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Producent oczywiście przewidział alternatywę dla skanera linii papilarnych – można skorzystać z rozpoznawania twarzy. Działa ono w oparciu o skan 2D, wykonywany za pomocą przedniego aparatu fotograficznego. Proces rozpoznawania jest dość szybki, ale samo zabezpieczenie nie oferuje zbyt wysokiego poziomu bezpieczeństwa – w istocie udało mi się bez problemu oszukać realme C21 swoim zdjęciem wyświetlonym na ekranie iPhone’a. Nie zadziała natomiast w warunkach słabego światła – ekran nie podświetla się dostatecznie mocno, by oświetlić twarz.

Panie, a ile to pali na setkę?

Wraz z realme C21 nabywca otrzymuje ładowarkę USB-A o mocy 10 W (5V, 2A) i kabel microUSB. Smartfon nie obsługuje żadnych systemów szybkiego ładowania, zatem uzupełnienie pustego akumulatora jest procesem dla cierpliwych – po podłączeniu do „instrybutora” czekać trzeba ponad 3 godziny aż licznik dojdzie do 100%. Nie ma niestety (ale ktoś się spodziewał czegoś innego?) możliwości ładowania bezprzewodowego.

Realme C21
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Za to po odłączeniu jest naprawdę dobrze. Przy normalnym, niezbyt intensywnym użytkowaniu smartfona, realme C21 jest w stanie pracować przez 2-3 dni na jednym ładowaniu. Jeśli telefon użytkowany jest sporadycznie, będzie w stanie wytrzymać nawet tydzień w stanie czuwania. Doskonały czas pracy na akumulatorze potwierdza test PC Mark Battery, w którym realme C21 osiągnął imponujący czas 14 godzin i 36 minut.

realme C21 jest w stanie zasilać inne urządzenia w trybie USB-OTG – zgodnie z dokumentacją jest w stanie podać napięcie 5 V przy natężeniu 1,3 A.

Camera obscura

Po układzie obrazowania umieszczonym w smartfonie za ~500 złotych nie można sobie obiecywać zbyt wiele. Producent obiecuje mimo to aż trzy aparaty, umieszczone wraz z diodą doświetlającą w wystającej „kuchence indukcyjnej”, chronioną dodatkowo lekko wystającą plastikową obwódką.

  • 13 Mpix, f/2,2, ~25 mm (szerokokątny), 1/3″, 1,12 µm, PDAF
  • 2 Mpix, f/2,4, makro
  • 2 Mpix f/2,4, BW + głębia

Z analizy dokumentacji wynika, że główny aparat zbudowany został w oparciu jeden z dwóch sensorów: może to być albo Hynix Hi-1336, albo OmniVision SP13806. Z matrycą współpracuje obiektyw o ekwiwalencie ogniskowej 25 mm i jasności f/2,2. Głównemu obiektywowi towarzyszy aparat makro o porażającej rozdzielczości 2 Mpix, ekwiwalencie ogniskowej ~22 mm i jasności f/2,4 oraz kolejny, monochromatyczny, o tej samej rozdzielczości, ogniskowej i jasności, służący jako sensor głębi.

Zestaw ten trudno nazwać rozbudowanym lub elastycznym – aparat wprawdzie oferuje zoom x2 i x4, ale wyłącznie cyfrowy.

Jakość zdjęć uzyskiwanych w dzień jest całkiem przyzwoita. Aparat oferuje automatycznie działający HDR, dzięki któremu nieźle radzi sobie z oddaniem dużych kontrastów, a efekty jego działania wyglądają raczej naturalnie. Na jednolitych powierzchniach widoczne są niestety słabo kontrolowane szumy i artefakty po działaniu algorytmów odszumiających, a na krawędziach widoczne jest nieco zbyt mocne wyostrzanie. Kolory są nasycone, nieco może przesadnie, lecz wciąż w granicach rozsądku.

Zoom cyfrowy trudno uznać za użyteczny. O ile dla ustawienia x2 uzyskiwany obraz można jeszcze uznać za akceptowalny, to przy x4 to już tylko okołofotograficzne maziaje. Efekty rozczarowują nawet w idealnych warunkach oświetleniowych. Do tego włączanie zoomu działa bardzo chimerycznie i wymaga często kilkukrotnego kliknięcia w odpowiedni przycisk.

Także i działanie obiektywu makro należy uznać za nieporozumienie – lepiej zrobić zdjęcie głównym aparatem.

realme C21 oferuje oczywiście tryb portretowy z rozmyciem tła. Algorytmy wykrywania głębi działają jednak dość dziwnie i nieprzewidywalnie – wszystkie zdjęcia powyżej wykonane zostały w trybie portretowym (aparatem głównym oraz przednim), ale na niektórych tło mimo to nie jest rozmyte. O ile nie dziwi przy zdjęciu po zmroku, to pozostałe były wykonane w idealnych warunkach. Spójność efektu bokeh także pozostawia sporo do życzenia – po prawej stronie konińskiego Człekonia brak rozmycia, choć obiekty znajdują się w tej samej odległości, co kostka granitowa po lewej. Do tego na wszystkich zdjęciach z nałożonym bokeh ostre obiekty mają dość dobrze widoczną aureolę.

realme C21 ma oczywiście także tryb nocny – obecnie chyba trudno już sprzedać smartfon, który by go nie oferował. Jednakże jego obecność w menu aparatu to wątpliwe zwycięstwo – jakość uzyskiwanych dzięki niemu zdjęć jest niestety bardzo słaba. Tryb nocny, w porównaniu ze zdjęciami zwykłymi, daje najczęściej gorszą ostrość (wynik kiepskiego sklejania kolejnych ekspozycji przy braku optycznej stabilizacji obrazu) i uwydatnione artefakty. W zasadzie jedynie zdjęcia stacji benzynowej są w stanie wykazać jakąś zaletę trybu nocnego – świecące napisy są tam doskonale widoczne, podczas gdy na zdjęciach zwykłych są prześwietlone i niemal nieczytelne. W miarę spadku ilości dostępnego światła efekty wyglądają coraz gorzej, szczególnie, jeśli porówna się je z tym, co potrafią smartfony z wyższej półki.

Możliwości filmowe realme C21 należy uznać za bardzo podstawowe – do dyspozycji użytkownika jest tryb Full HD przy 30 fps i zwolnione tempo, gdzie uzyskać można 720p przy 90 fps. Szału nie ma, zresztą, jakość materiałów nie zachęca do głębszych eksperymentów.

Realme C21
(fot. Andrzej Libiszewski, Tabletowo.pl)

Podsumowując temat aparatu fotograficznego, trzeba powiedzieć jednak, że jak na sprzęt za ~500 złotych jest zupełnie nieźle, zwłaszcza, jeśli porównać na przykład z zeszłorocznym Alcatelem 1s 2020, który co prawda miał także aparat UWA, ale z głównego osiągał znacznie gorsze efekty.

Stawianie realme C21 w szranki ze średnią i wyższą półką sprzętu po prostu jest bezsensowne i nieuczciwe – to jednak urządzenia dla zupełnie innych odbiorców.

Na zakończenie

Trudno spodziewać się, by tani smartfon dorównał droższym modelom. Mając w pamięci wcześniejsze doświadczenia z takim sprzętem, jestem realme C21 dość pozytywnie zaskoczony. Za 500-600 złotych otrzymujemy urządzenie całkiem solidnie wykonane, pracujące wprawdzie statecznie, lecz bez zacięć, oferujące zupełnie niezły aparat fotograficzny i – jakby tego było mało – doskonały czas pracy na baterii.

Realme C21
Recenzja realme C21. Tani i dobry, bo dobry i tani
Zalety
dobra jakość wykonania
ciekawa estetyka
dobra płynność działania
znakomity czas pracy na baterii
możliwość rozszerzenia pamięci i jednoczesnego użycia dwóch kart nanoSIM
przyzwoita jakość zdjęć z głównego aparatu
atrakcyjna cena
dobra jakość dźwięku podczas rozmów
NFC w wersji 4/64
certyfikat TUV
Wady
gniazdo microUSB
tryby makro i nocny w praktyce bezużyteczne
nieprzewidywalny tryb portretowy
chimeryczne działanie ekranowych przycisków zoomu
słaba jakość dźwięku z głośnika
długi czas ładowania akumulatora
brak choćby podstawowej pyło i wodoszczelności
7.5
Ocena
Gdzie kupić?