Recenzja Google Pixel 7a. A miało być tak pięknie…

Zagraniczne media okrzyknęły Pixela 7a najlepszym średniopółkowym smartfonem. A ja zastanawiam się czy prawie trzy tygodnie używałam tego samego telefonu, o którym była w nich mowa, bo z moich ust podobnego stwierdzenia nie usłyszycie. To spoko telefon, ale ma swoje przypadłości, które nie dla każdego okażą się do przeskoczenia. 

Specyfikacja Google Pixel 7a:

Cena w momencie publikacji recenzji: 499 dolarów.

Nie ma go w oficjalnej dystrybucji w Polsce, trzeba więc sobie jakoś radzić. Ściągnęłam z Niemiec Pixela 7a jeszcze, gdy trwała przedsprzedaż, w ramach której dodawane były gratis słuchawki Google Pixel Buds. Za taki zestaw trzeba było zapłacić 499 euro.

Wygląda oryginalnie, ale brudzi się od patrzenia

Google wypuściło Pixela 7a na rynek w czterech wersjach kolorystycznych, z czego jedna – koralowa (którą ja nazywam łososiową) dostępna jest ekskluzywnie w Google Store. I to właśnie ją udało mi się kupić, bo uważam, że jest bardziej oryginalna, choć nie wiem czy najładniejsza – tu skłaniałabym się ku niebieskiej (błękitnej) opcji.

Urządzenie wykonane jest z aluminium z recyklingu (krawędzie i poziomy pasek z modułem aparatów i diodą doświetlającą), plastiku (tył obudowy) i szkła (wyświetlacz). Jakość wykonania jest wzorowa – nic nie skrzypi, konstrukcja nie poddaje się próbom wyginania, wszystko gra. 

Obudowa ma jednak swoją przypadłość – z uwagi na to, że jest plastikowa i błyszcząca, jest strasznie śliska i przyciąga do siebie odciski palców jak oszalała. Obie kwestie można rozwiązać zakładając etui – to jednak trzeba dokupić oddzielnie, bowiem takowe, nawet podstawowe, nie jest częścią zestawu sprzedażowego.

Jeśli chodzi o wzornictwo telefonu, niektórzy doszukują się tu inspiracji starymi Xperiami, inni natomiast – Lumią. Faktem jest jednak, że podoba mi się akcent w postaci umieszczonego w górnej części aluminiowego paska w nieco innym kolorze – dzięki niemu design Pixela 7a przestaje być nudny czy też pospolity. Pozytywnie wypadają też zaokrąglone krawędzie, które nie wżynają się w wewnętrzną część dłoni. Nieco gorzej jest z ramkami wokół ekranu, które są dość sporych rozmiarów – można się jednak do tego przyzwyczaić.

Choć korzystam z Pixela 7a prawie trzy tygodnie, wciąż irytuje mnie jedna rzecz – umiejscowienie włącznika na prawej krawędzi, który jest po prostu za wysoko. W większości smartfonów włącznik znajduje się pod przyciskami regulacji głośności, tymczasem tutaj jest odwrotnie, co – zwłaszcza na początku – doprowadzało mnie do furii. Chcąc zablokować ekran wciskałam przycisk zwiększenia głośności i odwrotnie, chcąc podświetlić ekran, by dostać się do zawartości telefonu, to samo.

Lewa krawędź urządzenia pozostała prawie niezagospodarowana – znajdziemy tu jedynie nierzucającą się w oczy szufladkę na kartę nanoSIM. Na górnej mamy jeden mikrofon, z kolei na dole – umieszczone zupełnie niesymetrycznie – USB typu C i głośniki po obu jego stronach. Nad ekranem znajdziemy głośnik do rozmów telefonicznych, natomiast przedni aparat jest w ekranie, tuż pod nim. 

Wyświetlacz

Wyświetlacz Pixela 7a wykonany jest w technologii OLED, ma przekątną 6,1″, rozdzielczość 2400×1080 (Full HD+) i częstotliwość odświeżania 90 Hz. 

Przy czym to odświeżanie to taki pic na wodę – nie da się go wymusić ręcznie. W ustawieniach ekranu znajdziemy informację, że po włączeniu trybu Płynne wyświetlanie, w przypadku niektórych treści automatycznie podwyższa się częstotliwość odświeżania z 60 do 90 Hz, ale nie jest ona włączona stale.

Pod względem jasności ekran wypada w porządku – minimalna nie razi oczu nocą, a maksymalna pozwala całkiem sprawnie korzystać z telefonu w słońcu. Czujnik światła nie jest też nadgorliwy – czasem zdarzy mu się rozjaśnić ekran bardziej niż jest taka potrzeba, ale to rzadkie przypadki. Reakcja na dotyk, kąty widzenia – wszystko gra.

Dodam też, że na ekranie domyślnie nie znajduje się żadna, nawet podstawowa folia ochronna.

W ustawieniach wyświetlacza możemy zmienić tryb wyświetlanych kolorów (domyślnie jest adaptacyjny, czyli bardziej nasycony, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by przełączyć na naturalne) i włączyć filtr światła niebieskiego (znane tu jako podświetlenie nocne).

Always on Display obecne jest na pokładzie Pixela 7a, ale żeby go włączyć, trzeba się nieco naszukać. Znajduje się pod następującą ścieżką: ustawienia – wyświetlacz – ekran blokady – kiedy pokazywać – zawsze pokazuj czas i dane. Przy czym nie są się ustawić harmonogramu działania AoD – może być włączony lub nie, i tyle.

Szybko i gorąco 

Za działanie Pixela 7a odpowiada dokładnie ten sam procesor, z którym mamy do czynienia w Pixelu 7 Pro, mianowicie Google Tensor G2 – ze wsparciem ze strony 8 GB RAM. Szybkość działania, przełączania się pomiędzy aplikacjami, etc. stoi na doskonałym poziomie – trudno mieć tu jakieś zastrzeżenia. Gorzej jest jednak z samą kulturą pracy. Pixel 7a po prostu się grzeje – w dodatku w różnych scenariuszach użytkowania.

Początkowo byłam przekonana, że grzeje się wyłącznie na danych mobilnych, gdy rzeczywistoście korzystamy z niego przez dłuższy czas. Szybko jednak zweryfikowałam, że na WiFi też jest ten problem. Dodam, że nie chodzi mi o nabieranie temperatury przez obudowę telefonu, gdy gramy – wtedy jest to wręcz naturalne. Mowa o znacznym nagrzewaniu się telefonu podczas typowego użytkowania – przeglądaniu Social Mediów, rozmawiania na Discordzie, pisania tekstu w Google Docs i tak dalej… Telefon grzeje się zwłaszcza w jego dolnych partiach, ze wskazaniem na ramkę, która momentami staje się nieprzyjemnie wręcz gorąca. To nie powinno tak wyglądać.

Zerknijmy jeszcze w testy syntetyczne:

Pixel 7a pracuje w oparciu o czystego Androida 13, który stanowi jego ogromną siłę. Nie dość, że oferuje sporo funkcji dedykowanych Pixelom, to jeszcze nie zawiera żadnych śmieciowych aplikacji czy funkcji. Co ważne, Google obiecuje minimum 5-letnie wsparcie w postaci aktualizacji zabezpieczeń i 3-letnie wsparcie dużych aktualizacji systemu.

Zaplecze komunikacyjne

Pixel 7a jest wyposażony w Bluetooth, NFC, GPS i WiFi. Wszystkie moduły działają w porządku – dane mobile działają, jak trzeba, ze słuchawkami telefon się łączy bezproblemowo, płatności z użyciem Google Pay odbywają się natychmiastowo, nawigacja prowadzi do miejsca docelowego bez zająknięcia, a internet z wykorzystaniem łącza bezprzewodowego zapewnia odpowiednio wysokie osiągi.

Co warto wiedzieć 5G na Pixelu 7a w Polsce nie działa, choć oczywiście jest do wyboru w polu preferowana sieć. Jeśli natomiast chodzi o VoLTE i VoWiFi, sprawa jest bardziej skomplikowana. W T-Mobile i Play działa VoLTE, ale nie VoWiFi, z kolei w Plus i Orange – żadne z nich (update: na stronie Plusa wylistowany jest Pixel 7a, ale u mnie nie działa).

W testowanym urządzeniu mamy 128 GB pamięci wewnętrznej w standardzie UFS 3.1 (do wykorzystania 109 GB), która musi nam wystarczyć – raz, że nie ma tu slotu kart microSD (Google bardzo chce, byśmy wykupowali pakiety chmury Google Drive), a dwa – nawet chcąc kupić wariant wyższy, np. z 256 GB pamięci – nie jesteśmy w stanie tego zrobić, bo takiego Google nie przewidziało w sprzedaży.

Szybkość pamięci przetestowałam standardowo w CPDT:

Audio

Na pewno dużym zaskoczeniem w Pixelu 7a jest dźwięk. Ten telefon naprawdę bardzo dobrze brzmi jak na kwotę, w której możemy go kupić. Przyjemne i czyste wysokie tony, dopełniające średnie, no co prawda basu jak zwykle brakuje, ale cała reszta uzupełnia jego brak wyśmienicie.

Mamy tu do czynienia z głośnikami stereo w proporcji 50/50. Z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że dobrze by się na nim filmy oglądało. Największym minusem jest chyba to, że nie mamy Dolby Atmos, a szkoda, bo podbity dźwięk przestrzenny dużo by tutaj zdziałał. No i ten nieszczęsny bas, ale to już chyba taka bolączka klasy średniej.

Gdybym miał ocenić jakość dźwięku, która wydobywa się z tego telefonu, to dałbym mocne 7,5/10 (z Dolby Atmos myślę, że dobiłby do 9).

Zabezpieczenia biometryczne

Tu standardzik – rozpoznawanie twarzy i czytnik linii papilarnych umieszczony pod ekranem. Zacznę od drugiego z nich, bo początkowo może się wydawać, że znajduje się zbyt wysoko względem dolnej krawędzi urządzenia. Tymczasem okazuje się, że jest w idealnym miejscu – to właśnie tam ląduje palec po wzięciu telefonu w dłoń. Widać, że ktoś to sensownie przemyślał.

Co najważniejsze, do jego działania nie mam zastrzeżeń – jedyne co, to czasem trzeba nieco dłużej przytrzymać na nim palec, by zadziałał. Ale sama skuteczność odblokowywania jest bardzo wysoka – działa praktycznie za każdym razem.

Mniej pochlebnie będę się natomiast wypowiadać na temat rozpoznawania twarzy, które działa po prostu sporo gorzej. O ile w większości smartfonów po podświetleniu ekranu następuje automatyczne rozpoznanie mnie, tak tutaj często zdarza się wyświetlenie komunikatu nie można rozpoznać twarzy. Cóż.

Czas działania. „Do trzech dni” 

Na stronie produktowej Pixela 7a można przeczytać, że jego akumulator wytrzymuje cały dzień, ale może działać nawet do trzech dni (ang.  The all-day battery can last up to 3 days). Brzmi doskonale – chyba wszyscy się ze mną zgodzą. Tymczasem prawda jest taka, że nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam do czynienia z telefonem, który trzymałby dłużej niż dwa dni, więc wiary tym zapewnieniom nie dałam. I słusznie.

Pixel 7a jest smartfonem, który bardzo dobrze trzyma w trybie czuwania i prawdopodobnie stąd wzięło się powyższe stwierdzenie, że jest w stanie działać do trzech dni – gdyby go nie używać, być może właśnie taki czas byłby w stanie zapewnić. Problem jednak w tym, że telefon jest od tego, by go używać. A w takim scenariuszu Pixel 7a nie popisuje się ani trochę przed swoją konkurencją.

Standardowy SoT, czyli czas na włączonym ekranie, jaki udawało mi się uzyskiwać, zamykał się w 4 godzinach. Czasem były to 3h, innym razem 4h, ale nigdy nie udało mi się przekroczyć tej magicznej bariery – w dodatku niezależnie od tego, czy używałam go na danych mobilnych, czy WiFi.

Mimo wszystko w mniej intensywne dni potrafi wytrzymać do wieczora. Korzystając jednak z niego bardziej intensywnie, ładowanie go po 17 staje się koniecznością…

I tu znowu – halo, Google, który mamy rok? Naprawdę wasz najnowszy smartfon wspiera ładowanie z mocą tylko 18 W? Przecież to kpina w urządzeniu, które kosztuje ponad 2000 złotych. Gdyby to był jakiś budżetowiec, to może jeszcze można by było przymknąć oko, ale tutaj… trudno jest to zrobić.

W zestawie ze smartfonem nie otrzymujemy ładowarki, jest natomiast sam przewód, co ma kluczowe znaczenie. Okazuje się bowiem, że nie każdym przewodem uda się Pixela 7a naładować – na przykład kablem od Huawei P60 Pro, nawet po podłączeniu do powerbanku, ładowanie nie jest możliwe.

A ile już trwa ten proces? Do ładowania użyłam ładowarkiz zestawu Motoroli Edge 40 (68 W). Czas ładowania zamknął się w dwóch godzinach. Korzystając jednak z wolniejszej ładowarki z zestawu z Motoroli Razr 40 Ultra (33 W), czas ładowania wyniósł prawie trzy godziny.

Co ciekawe, Pixel 7a – jako pierwszy przedstawiciel serii „a”, wspiera ładowanie indukcyjne (bezprzewodowe). Jej moc to jednak tylko 7,5 W.

A jakie zdjęcia robi Pixel 7a?

Pixel 7a jest wyposażony w podwójny aparat – głównej jednostce 64 Mpix towarzyszy l ultraszeroki kąt 13 Mpix. Nad całością czuwa sztuczna inteligencja. Z jakim skutkiem? Zaskakująco dobrym. Choć osoby, które znają Pixele od dawna stwierdzą, że to przecież nic nowego, bo Pixele zawsze umiały w zdjęcia.

I rzeczywiście – z tego, jakie fotografie można zrobić przy użyciu Pixela 7a, w ogólnym rozrachunku można być zadowolonym, patrząc przez pryzmat półki cenowej, z której pochodzi. Odnoszę wręcz wrażenie, że w smartfonach za ok. 2500 złotych może być jednym z lepszych modeli, gdy mówimy o możliwościach foto.

Podoba mi się zwłaszcza to, jak potrafi pięknie rozmyć tło za fotografowanym na pierwszym planie obiektem, aczkolwiek nie do końca lubię bokeh powstały, gdy w tle są światła – jest wręcz przesadzony i nienaturalny.

HDR też daje radę, przy czym albo musimy wymusić go ręcznie, albo tapnąć na ekran, by telefon złapał ostrość w konkretnym miejscu – inaczej niekoniecznie otrzymamy pożądany efekt.

Mam tu dobry przykład: pierwsze zdjęcie zrobione w automacie, drugie z ostrością na wnętrze zjazdu do garażu. Natomiast w standardowych scenariuszach odnoszę wrażenie, że mógłby nieco lepiej wyciągać informacje z cieni.

W Pixelu 7a nie uświadczymy teleobiektywu, ale Google mimo wszystko obiecuje świetną jakość zdjęć z użyciem 2-krotnego zoomu. I rzeczywiście – może nie jest świetna, ale z całą pewnością akceptowalna, jak na zoom cyfrowy, a nie optyczny. Maksymalny zoom jest 8-krotny i na jego temat nie jestem w stanie powiedzieć nic dobrego. Obraz jest rozmyty, wyzuty z ostrości i detali. 

Ultraszeroki kąt jest obecny i pozwala umieścić w kadrze więcej niż główny – co oczywiste. Co jednak ważne, rozjazd kolorystyczny pomiędzy tymi dwoma aparatami nie jest drastyczny, jest wręcz zaskakująco minimalny, za co należy się pochwała.

Jasne, ultraszeroki kąt ucina jakość, głównie pod względem szczegółowości, ale w ogólnym rozrachunku zdjęcia z Pixela 7a są używalne – a przecież głównie o to chodzi w fotkach robionych smartfonem. 

Ostatnio, przy okazji recenzji Motoroli edge 40 pisałam, że niezależnie od tego, czy robimy zdjęcia nocne w trybie automatycznym, czy dedykowanym trybie nocnym, wyglądają one praktycznie identycznie. Wspominam o tym dlatego, że dokładnie tak samo jest w przypadku Google Pixel 7a, bo w automacie włącza się focenie nocne.

Oczywiście można to wyłączyć, w efekcie czego zobaczymy zdjęcie w trybie automatycznym tak, jakby było zrobione bez trybu nocnego. Przy czym nie polecam takich zabaw – efekty są takie, jak można się tego spodziewać – dalekie od akceptowalnych. Tryb nocny lub tryb automatyczny, ale z włączonym trybem nocnym, daje zdecydowanie lepsze rezultaty.

Zapomniałabym o selfiakach! Załączam kilka:

Jeśli chodzi o wideo, pozytywnie zaskoczyła mnie stabilizacja, która nawet podczas startu samolotu poradziła sobie bardzo dobrze. W dzień nagrania są świetnej jakości – ostre (nie ma też problemu z opóźnieniem w ostrzeniu, gdy w kadrze pojawia się jakiś obiekt) i całkiem szczegółowe. Nagrywając nocą z kolei pojawia się olbrzymia ilość szumu, więc jeśli nie doświetlimy nagrań odpowiednio, można sobie darować nagrywanie.

Maksymalnie Pixelem 7a nagramy wideo w 4K 60 fps, przy czym nie ma szans na przełączanie się wtedy na ultraszeroki kąt – można to robić natomiast w 4K 30 fps lub, jeśli zależy nam na 60 klatkach, w Full HD. Przednim aparatem nagramy natomiast w 4K 30 fps.

Podsumowanie

Widząc tytuły zagranicznych recenzji, opublikowanych jeszcze zanim dotarł do mnie telefon, byłam przekonana, że będę mogła napisać, że mamy czego żałować, że nie ma oficjalnej polskiej dystrybucji Pixela 7a. Tymczasem… wcale nie jest tak różowo (bo kolorowo to jest, zwłaszcza, gdy mówimy o koralowej odsłonie).

W moich oczach występujące nagminne problemy z przegrzewaniem się są nie do zaakceptowania. Brak wymuszenia stałego odświeżania na poziomie 90 Hz, reklamując, że ekran ma 90 Hz, to mało śmieszny żart – podobnie jak wsparcie ładowania z mocą zaledwie 18 W. W pozytywnej ocenie nie pomaga też tylko 128 GB bez możliwości rozszerzenia pamięci. Czas pracy przez wielu też okaże się nie do zaakceptowania, mimo świetnego trzymania w trybie czuwania.

Cóż, jestem rozdarta. Świetne zdjęcia i 5-letnie wsparcie w postaci aktualizacji oprogramowania to super rzecz, ale czy wystarczy dla potencjalnych klientów?

Chętnie poznam Waszą opinię na ten temat.

Recenzja Google Pixel 7a. A miało być tak pięknie…
Zalety
aparat
5-letnie wsparcie w postaci aktualizacji oprogramowania
niezłe głośniki
ciekawe wersje kolorystyczne
ładowanie indukcyjne
Wady
problemy z przegrzewaniem się
czas pracy - SoT tylko do 4 h
brak możliwości wymuszenia stałego 90 Hz
ładowanie tylko 18 W
tylko jedna wersja - z 128 GB pamięci
brak możliwości nagrywania ultraszerokim kątem w 4K 60 FPS
brak slotu kart microSD i 3.5 mm jacka audio
5G nie działa w Polsce
6.5
Ocena
Exit mobile version