Amazfit T-Rex Ultra
Amazfit T-Rex Ultra (fot. Piotr Bukański | Tabletowo.pl)

Recenzja Amazfit T-Rex Ultra. Bestia wśród smartwatchy

Doskonale pamiętam, że podczas przygotowywania newsa o premierze Amazfit T-Rex Ultra pisałem, że to prawdziwy czołg wśród smartwatchy. Moje wrażenie nie zmieniło się zbytnio po dość długich testach tego zegarka. Najważniejsza sprawa jest taka, że nie jest to sprzęt dla każdego, a raczej wycelowany w konkretną grupę odbiorców. Zapraszam na szczegółowy opis tego, co potrafi ta bestia.

Specyfikacja Amazfit T-Rex Ultra:

  • wyświetlacz AMOLED 1,39 cala, 454 x 454 pikseli, jasność do 1000 nitów,
  • wodoodporność 10 ATM, odporność na wstrząsy, temperatury -40° – +70°, odporność na wilgotność, kurz i piasek, certyfikaty EN13319, ISO6245, MIL-STD-810,
  • Wi-Fi,
  • Bluetooth,
  • GPS,
  • akumulator 500 mAh,
  • wymiary: 47,3 × 47,3 × 13,45 mm,
  • waga: 89 g,
  • kompatybilność: Android 7.0 i wyższy lub iOS 12 wyższy,
  • czujniki: akcelerometr, pulsoksymetr, pulsometr, żyroskop, magnetometr, czujnik światła, wysokościomierz barometryczny,
  • monitorowanie aktywności: BioTracker 3.0 PPG.

W momencie publikacji recenzji Amazfit T-Rex Ultra kosztuje 2199 złotych.

Zawartość zestawu i pierwsze wrażenia

Z pewnością osoby, które już trafiły na moje wcześniejsze recenzje, to nie zdziwi, więc zaczynamy od pudełka i sprawdzimy, czy uda się z niego wyczytać coś ciekawego. Chociaż dla wielu z Was może wydawać się to niepotrzebną stratą czasu na pisanie, a następnie czytanie fragmentu tekstu traktującego właśnie o opakowaniu, to możecie być w błędzie. Bardzo często producenci umieszczają na nich funkcje, którymi chcą się zwyczajnie pochwalić, a dla mnie to jasna wskazówka, na co zwrócić większą uwagę podczas testowania sprzętu.

Pierwsze, zewnętrzne pudełko, prezentuje się dość standardowo i wygląda tak samo, jak w przypadku większości Amazfitów, chociaż jest zauważalnie większe i grubsze choćby od opakowania testowanego przeze mnie poprzednio Amazfit GTR Mini. Na froncie pudełka znalazła się grafika przedstawiająca urządzenie, a także logo producenta i nazwa modelu zegarka. Na bokach opakowania jest umieszczony napis „UP YOUR GAME”.

Na odwrocie pudełka producent wyróżnił kilka cech zegarka. Pierwszą z nich jest „konstrukcja ze stali nierdzewnej odporna na błoto” – jej jednak przyjrzymy się już za chwilę. Kolejne elementy specyfikacji to wytrzymałość do 30 metrów pod wodą, dwuzakresowy GPS, możliwość pracy w ultra-niskich temperaturach oraz super-długi czas pracy na baterii. W miarę możliwości tym wszystkim aspektom dokładnie przyjrzymy się w niniejszej recenzji.

Wewnątrz opisanego przeze mnie powyżej opakowania znalazło się kolejne, tym razem białe pudełko, na którego górnej części widnieje jedynie wytłoczone logo producenta. Daje to pewnego rodzaju poczucie, że już za moment będziemy mieli do czynienia z urządzeniem klasy premium. Po otwarciu pudełka naszym oczom ukazuje się napis „UP YOUR GAME” na mniejszym pudełeczku, w którym znalazły się: instrukcja oraz przewód do ładowania zegarka. Pod nim jest już główny punkt programu, czyli Amazfit T-Rex Ultra.

Najkrócej podsumowując pierwsze wrażenia z założenia zegarka na rękę, mogę powiedzieć, że byłem w szoku. Spodziewałem się naprawdę topornej konstrukcji, która będzie źle leżeć na ręce, a przez swoją wagę i grubość przeszkadzać w codziennym użytkowaniu. Rzeczywistość pokazała jednak, jak bardzo się myliłem.

Chociaż T-Rex Ultra jest sporo cięższy od większości dostępnych na rynku urządzeń wearable, to jednak noszenie go nie sprawia jakiegoś dyskomfortu i już po chwili można do niego przyzwyczaić się na tyle, że praktycznie nie czuć, że ma się go na ręce. Jego rozmiary także nie są w moim odczuciu przesadzone, dzięki czemu całkiem przyjemnie leży on na nadgarstku. Przejdźmy jednak do bardziej szczegółowego opisu tego, jak prezentuje się ten czołg wśród smartwatchy.

Mocarny design i jakość wykonania

Już na pierwszy rzut oka widać, że to zegarek stworzony po to, by wytrzymać naprawdę wiele. Chociaż to nowy model producenta, to jego budowa jest bardzo podobna do Amazfit T-Rex 2. Trudno się jednak temu dziwić, w końcu to po prostu najnowszy smartwatch z tej serii. Konstrukcja sprawia wrażenie naprawdę solidnej.

Ramka wokół ekranu została wykonana ze stali nierdzewnej, natomiast przyciski, środkowa rama i tylny panel do stop polimerów – jest on jednak naprawdę twardy i nie powinno być żadnych problemów z jego wytrzymałością. Tutaj warto zauważyć, że gdyby producent zdecydował się na zastosowanie niemal we wszystkich elementach stali nierdzewnej, to nie tylko znacząco wzrosłaby cena urządzenia, ale także jego waga, a to na pewno nie przełożyłoby się na lepsze wrażenia z jego korzystania.

Jeśli chodzi o sam design, to decydowanie nie jest to urządzenie dla każdego. Chociaż jeszcze jakiś czas temu nie byłem przekonany do tego typu konstrukcji, to jednak teraz muszę przyznać, ze T-Rex Ultra wygląda naprawdę dobrze. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście jego solidność, jednak do wyglądu też nie ma się co przyczepiać. Jedyną rzeczą, która może irytować, jest spory, czerwony napis Amazfit, który został umieszczony na blaszce po prawej stronie koperty. Całe szczęście, że zniknął obecny w T-Rex 2 branding obecny na paskach.

To nie jest typowy smartwach – znajdziemy tutaj aż cztery przyciski. Są to (wymieniając od górnej prawej strony, zgodnie z rucham wskazówek zegara): Select, Back, Down oraz Up. Chociaż nietrudno domyślić się, do czego służą poszczególne guziki, to jednak do opisu ich działania jeszcze wrócimy. Przy okazji warto zauważyć, że nie są już one podpisane na biało, a wyglądają jak wygrawerowane w stalowej ramce, co sprawia, że Amazfit T-Rex Ultra wygląda znacznie bardziej elegancko.

Zatrzymajmy się jeszcze na moment przy wspominanych już przeze mnie paskach tego zegarka. Jest to klasyczny silikonowy pasek, jednak wykonany naprawdę solidnie. Nie obciera nadgarstka, ani też nie uczula – chociaż nie mam zazwyczaj z tym problemów, to raz zdarzył się przypadek, że podczas recenzowania dla Was jednego ze smartwatchy moja skóra zdecydowanie nie polubiła się z jego paskami.

Same mocowania paska są solidne i trudno mi sobie wyobrazić, by komuś udało się je wyrwać. Aby wymienić pasek, trzeba się nieco natrudzić – odkręcić dwie, małe, nietypowe śrubki.

Na spodzie zegarka standardowo znajdują się sensory odpowiedzialne za pomiar naszego stanu zdrowia oraz aktywności fizycznej, a także złącze służące do ładowania zegarka.

Wyświetlacz, który sprawia, że aż chce się korzystać z zegarka

Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że wyświetlacz to najważniejszy punkt w specyfikacji każdego z urządzeń wearable. Żadne, nawet najbardziej zaawansowane funkcje treningowe, nie są w stanie nadrobić zastosowania przez producenta słabego ekranu. W przypadku Amazfit T-Rex Ultra nie ma jednak mowy o takiej sytuacji. Producent wyposażył urządzenie w 1,39-calowy wyświetlacz, wykonany w technologii AMOLED, o rozdzielczości 454 x 454 pikseli, co przekłada się na 326 ppi. Ponadto wyświetlacz oferuje do 1000 nitów jasności. Oczywiście trudno wyobrazić sobie, żeby urządzenie za taką cenę miało podstawowy ekran LCD.

W zasadzie cały opis wyświetlacza, zastosowanego w tym zegarku, można zakończyć właśnie na tym, bo w zasadzie jego parametry mówią już same za siebie. Warto jednak przypomnieć, że AMOLED to przede wszystkim doskonałe kąty widzenia, świetny kontrast i odwzorowanie czerni.

Ekran bardzo dobrze reaguje na dotyk i nie spotkałem się z żadnymi problemami podczas ponad 3 tygodni korzystania z niego. Bardzo dobrze działa tutaj też automatyczne dostosowywanie jasności wyświetlacza, a 1000 nitów maksymalnej jasności sprawia, że w pełnym słońcu bez problemu możemy odczytać informacje z ekranu. Z kolei po zmroku nie zdarzyła mi się sytuacja, żeby coś nie zadziałało i zegarek oślepił mnie swoim blaskiem.

Skoro jesteśmy już przy wyświetlaczu to warto pokrótce przyjrzeć się temu, jakie z jego ustawień możemy zmienić. W ustawieniach znajdziemy kartę „Ekran”. Mamy tutaj możliwość:

  • włączenia lub wyłączenia automatycznego ustawiania jasności,
  • ustawienia czasu wygaszania ekranu na 5, 10, 15, 20, 25 oraz 30 sekund,
  • aktywowania funkcji AoD, w Amazfitach nazwanej „ekran zawsze aktywny”. Można włączyć ją na stałe lub według harmonogramu (np. codziennie od 8:00 do 22:00). Styl Always on Display możemy wybrać sposób kilku tarcz lub ustawić, by dostosowywał się on do aktualnie wybranej tarczy zegara,
  • włączenia lub wyłączenia podświetlenia po podniesieniu nadgarstka lub otrzymaniu powiadomienia,
  • włączenia stałego podświetlania ekranu podczas treningu,
  • wybór stylu elementów i kolorów spośród standardowego, biznesowego oraz jaskrawego.

To bardzo dobry wyświetlacz, do którego naprawdę trudno się przyczepić, oczywiście zawsze możemy wymagać jeszcze więcej opcji personalizacji, takich jak na przykład możliwość dostosowania temperatury barw, jednak w tym konkretnym modelu nie jest to najważniejsze, ponieważ producent wysuwa na pierwszy plan zupełnie inne funkcje.

Jak w codziennym użytkowaniu sprawdza się T-Rex Ultra, czyli działanie i najważniejsze funkcje

Nieco wyżej wspomniałem już, że z zegarka korzysta się naprawdę przyjemnie. Jest tak przede wszystkim za sprawą zastosowanego przez producenta ekranu, który nie tylko jest jasny i czytelny, ale także bardzo dobrze reaguje na dotyk. Zacznijmy jednak od tego, że aby zegarek działał poprawnie, musimy połączyć do z aplikacją Zepp. To bardzo intuicyjny proces i każdy, nawet początkujący użytkownik, powinien sobie z nim poradzić, ponieważ jesteśmy niejako prowadzeni za rękę przez apkę.

O aplikacji Zepp pisałem już wielokrotnie, dlatego też teraz jedynie krótko nakreślę Wam jej najważniejsze funkcje, a nie będę poświęcać jej osobnej części tej recenzji. Zacznijmy od tego, że sam program jest w obsłudze intuicyjny i prosty. Zepp umożliwia nam także łatwy eksport naszych danych treningowych do zewnętrznych platform, takich jak Strava i Adidas Running.

Sam program został podzielony na trzy sekcje: Start, Zdrowie i Profil. W pierwszej z nich znajdziemy informacje o dzisiejszej aktywności i wykonanych ćwiczeniach. Z tych kart jesteśmy w stanie bezpośrednio przeglądać różne wykresy, takie jak te dotyczące pomiaru tętna czy monitorowania snu.

Sekcja Zdrowie gromadzi cele naszej codziennej aktywności, które sami ustawiliśmy, a także ostatnio zarejestrowane treningi. Natomiast ostatnia sekcja, Profil, umożliwia przeglądanie informacji na temat naszego konta Zepp, gdzie możemy edytować nasze dane i modyfikować ustawienia. To właśnie z poziomu tej apki możemy instalować dodatkowe aplikacje i tarcze zegara.

Amazfit T-Rex automatycznie podświetli ekran po podniesieniu ręki. Na wyświetlaczu pojawi się wówczas na nim tarcza zegara. Dokładnie taki sam efekt możemy uzyskać po wciśnięciu któregokolwiek fizycznego przycisku. Podobnie, jak we wszystkich zegarkach tego producenta, tarczę możemy w każdej chwili zmienić z poziomu aplikacji, ustawień zegarka lub przytrzymując palec przez moment w dowolnym miejscu na ekranie startowym. Wówczas wyświetlą się tarcze domyślnie wbudowane w pamięć urządzenia oraz te, które doinstalowaliśmy w Zepp. Ich wybór jest naprawdę spory i każdy powinien znaleźć tu taki design, który do niego przemówi.

Sama obsługa tego naręcznego czołgu nie różni się zbytnio od większości smartwatchy, no może jedynie tym, że oprócz dotykowego ekranu do dyspozycji mamy jeszcze cztery fizyczne przyciski. Przeciągając palcem w dół, z góry ekranu lub wciskając przycisk Up, wysuniemy pasek zadań, ze skrótami do różnych funkcji. Z kolei po wciśnięciu przycisku Down, bądź przeciągnięciu palcem do góry ekranu, pojawi się karta skrótów, w przypadku której mamy całkowitą dowolność wyboru tego, co znajdzie się na liście oraz w jakiej kolejności ułożymy widgety.

Po przeciągnięciu po ekranie od lewej do prawej przejdziemy do szuflady z powiadomieniami, a przeciągając w lewą stronę – do menu głównego. Co ciekawe, z ekranu do listy ze wszystkimi aplikacjami możemy przejść także wciskając przycisk back, który normalnie służy do powrotu do ekranu głównego. Działanie przycisku select również uzależnione jest od tego, co w danej chwili znajduje się na ekranie. Jeśli jesteśmy na tarczy zegara, to przycisk ten uruchomi tryby treningowe, a jeśli np. w menu, to za jego pomocą możemy zatwierdzić wybór jakiejś opcji.

Przyznam, że przerzucenie się na obsługę smartwacha z czterema guzikami z Amazfita GTR 4, z którego korzystam na co dzień, było dość trudne i na początku mocno mnie irytowało, jednak fizyczne przyciski naprawdę się przydają, docenić można do szczególnie podczas ćwiczeń lub uprawiania sportu.

Amazfit T-Rex Ultra pracuje pod kontrolą systemu Zepp OS, z którym nigdy nie miałem żadnych większych problemów. Podczas korzystania z tego zegarka nie zdarzyło się, żeby złapał jakąś zamułę lub zwyczajnie się zaciął. Wszystkie operacje wykonywał w mgnieniu oka, dlatego właśnie kulturę pracy tego sprzętu nie można ocenić inaczej niż pozytywnie.

Żeby nie było zbyt kolorowo, to opowiedzmy sobie o brakach. Na próżno szukać w nowym T-Rex choćby modułu NFC, odpowiedzialnego za płatności zbliżeniowe, a to wielka szkoda, ponieważ od zegarka za ponad 2000 złotych można by było już tego wymagać. Podobnie sprawa ma się z obsługą e-SIM, której również nie znajdziemy na pokładzie. Ta jednak okazałaby się tu całkiem bezwartościowa, ponieważ producent nie wyposażył smartwatcha w mikrofon.

Powiadomienia połączenia i możliwość interakcji. Jak bardzo smart jest ten zegarek?

Skoro wiemy już, że smartwatch nie został wyposażony w mikrofon, a więc za jego pomocą nie jest możliwe przeprowadzenie żadnej rozmowy, czas pociągnąć ten wątek. Co prawda producent umieścił na pokładzie głośnik, jednak nie jesteśmy w stanie wykorzystać go choćby do posłuchania muzyki – służy on jedynie do alertów dźwiękowych podczas treningu.

Jest jednak możliwość wgarnia muzyki na urządzenie, dzięki aplikacji Zepp. Możemy jej posłuchać, dzięki podłączeniu słuchawek bezprzewodowych bezpośrednio do zegarka. To może być naprawdę przydatne dla wszystkich, którzy np. lubią biegać przy muzyce, a niekoniecznie chcą brać ze sobą na trening smartfon.

Przejdźmy jednak do wyświetlania powiadomień. Tę funkcję oferują nawet urządzenia kosztujące 20% ceny omawianego przez nas produktu, a więc nie powinno być to dla nikogo zaskoczeniem, że za pomocą Amazfit T-Rex Ultra możemy odbierać powiadomienia z wybranych przez siebie aplikacji, a także prowadzić z nimi (w ograniczonym stopniu) interakcję. Możemy odpowiedzieć na nie przy użyciu gotowych odpowiedzi lub emotikony. Jeśli chodzi o połączenia, to nie mamy tutaj zbyt wielu opcji. Z poziomu zegarka możemy je jedynie odrzucić lub wysłać jako naszą reakcję SMS z jedną z wbudowanych odpowiedzi.  

Dla wielu osób taki stan rzeczy może okazać się rozczarowujący. W końcu płacąc za zegarek prawie 500 euro, można oczekiwać chociażby możliwości przeprowadzania połączeń przez Bluetooth. Napiszę to już po raz kolejny w tej recenzji – trzeba pamiętać, że nie jest to zegarek dla każdego i funkcje tego typu nie wiodą tutaj prymu. W T-Rex Ultra najważniejsza jest wytrzymałość.

Wytrzymałość oraz monitorowanie aktywności i zdrowia

Zacznijmy więc od wytrzymałości. Od razu powiem, że nie przeprowadzałem specjalnych testów, żeby ją sprawdzić. Niemniej jednak Amazfit T-Rex Ultra zaliczył przez ponad 3 tygodnie spędzone na moim nadgarstku kilka bliskich spotkań z futrynami drzwi, samymi drzwiami i meblami. Zupełnie niezamierzenie spotkał się także z asfaltem po moim upadku podczas jazdy na rowerze. Ze wszystkich tych spotkań Amazfit wyszedł bez żadnych widocznych uszkodzeń czy zarysowań.

Z kolei jeśli chodzi o wodę, to również nie sprawdziłem osobiście jego odporności podczas nurkowania na głębokości 30 metrów. Był jednak ze mną kilka razy na basenie i również nie zauważyłem, żeby po dłuższym przebywaniu w wodzie coś było z nim nie tak. Więcej odpornościowych testów zegarek nie przechodził podczas przygotowywania tej recenzji.

Przejdźmy zatem do monitorowania naszego zdrowia przez T-Rex Ultra. Urządzenie zostało wyposażone w BioTracker 3.0 PPG. Producent oddał nam więc do dyspozycji cały szereg czujników, które mogą się przydać w monitorowaniu stanu zdrowia z pulsometrem oraz pulsoksymetrem na czele. Na pokładzie znajdziemy jeszcze między innymi: akcelerometr, czujnik geomagnetyczny oraz dwuzakresowy GPS, obsługujący sześć systemów satelitarnych.

Oczywiście to, co zawsze musimy pamiętać przy tego typu urządzeniach: nie jest to urządzenie medyczne, a jego pomiary należy traktować jedynie jako orientacyjne i pomocnicze. Muszę jednak przyznać, że Amazfit T-Rex Ultra pozytywnie zaskakuje dokładnością swoich pomiarów. Jak w przypadku wszystkich testowanych przeze mnie zegarków, jego wyniki porównałem z tymi, wykonywanymi za pomocą pulsoksymetru.

Pomiar pulsu w bezruchu to w 5 na 10 przypadków dokładnie ten sam wynik. Z pozostałych wahania nie wyniosły więcej niż 3 uderzenia na minutę. Z kolei w przypadku pomiaru natleniania krwi z 10 pomiarów, aż 7 wskazało tę samą wartość, co pulsoksymetr. To mówi samo za siebie. Urządzenie potrafi naprawdę precyzyjnie zmierzyć nasze życiowe parametry, szczególnie puls, a to może okazać się dla wielu użytkowników kluczowe, na przykład podczas analizowania treningu.

Smartwatch ma także możliwość monitorowania stresu oraz snu. Oczywiście trudno powiedzieć, czy te wyniki są w jakikolwiek sposób miarodajne. Porównywałem je jednak z tymi wykonanymi za pomocą Amazfita GTR 4 i oba zegarki wskazywały za każdym razem niemal te same wartości.

Przy okazji omawiania możliwości pomiarów zdrowia przez to urządzenie warto wspomnieć o tym, że w aplikacji Zeep mamy możliwość dostosowania automatycznego pomiaru pulsu co określony interwał czasu, a w przypadku snu, stresu i natlenienia krwi zegarek automatycznie będzie dobierał częstotliwość pomiarów (oczywiście, jeśli się na to zdecydujemy).

Trybów sportowych mamy do wyboru ponad 160, z czego zegarek może automatycznie wykryć 25 rodzajów ćwiczeń. Wszystkie aktywności zostały podzielone na 15 kategorii: bieg i chód, jazda na rowerze, pływanie, trening na zewnątrz, trening w pomieszczeniu, taniec, boks, sporty piłkarskie, sporty wodne, sporty na lodzie i śniegu, sporty ekstremalne, sporty rekreacyjne, gry planszowe i karciane, nurkowanie oraz inne dyscypliny. Śmiało można powiedzieć, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, ponieważ na tę listę składają się klasyczne pozycje, takie jak bieganie, ale też nurkowanie, a nawet skoki spadochronowe.

Mamy tutaj zarówno możliwość personalizacji treningu znaną już z innych zegarów Amazfit, ale również producent oddał użytkownikom możliwość skorzystania z „Trenera Zepp” – to działający dzięki AI program, który ułoży spersonalizowany plan treningowy oparty o nasze odpowiedzi. Za pomocą aplikacji możliwe jest także stworzenie własnych schematów treningu, w których możemy dostosować niemal wszystko, nawet własne zakresy tętna. Tutaj należy dodać, że dzięki Bluetooth mamy możliwość podłączenia do zegarka nie tylko słuchawek, ale innych akcesoriów sportowych, np. opasek pomiarowych.

Warto wspomnieć, że np. do treningów biegowych możemy grać własne trasy, a dzięki obsłudze przez zegarek map w trybie offline będziemy dokładnie prowadzeni przez urządzenie. Po zakończonym treningu przebytą przez nas trasę możemy także wyeksportować w formacie GPX. Producent na pudełku chwali się dokładnością systemu GPS i muszę przyznać, że po prostu jest czym. Kilkukrotnie testowałem dokładność pomiarów zarówno w mieście, jak i na wsi i muszę przyznać, że są one zaskakująco dokładne.

Bardzo często wydaje się, że pokrywają się co do centymetra z naszą pozycją. Podczas jazdy na rowerze zauważyłem, że pomiary GPS jedynie nieznacznie się wahają. Nigdy nie było to jednak odchylenia od rzeczywistej trasy większe niż pół metra. Jest więc naprawdę świetnie. Ponadto Amazfit T-Rex Ultra już po kilku sekundach łapie „fixa” i jest gotowy do pracy i rejestrowania naszej aktualnej pozycji.

Bezpośrednio po zakończeniu treningu mamy możliwość przejrzenia niektórych danych na urządzeniu, jednak po resztę zwizualizowaną dodatkowo wykresami musimy już sięgnąć do aplikacji Zepp.

Nie należę do „sportowych świrów”, jednak udało mi się przetestować Amazfit T-Rex Ultra niemal we wszystkich najczęściej spotykanych aktywnościach, podczas spaceru, biegu, pływania, jazdy na rowerze i na siłowni. W każdej z tych sytuacji sprawdził się naprawdę dobrze. Nie mam do niego żadnych większych zastrzeżeń, a z pewnością na plus jest fakt, że zwyczajnie nie przeszkadza on w treningach.

Czas pracy na baterii. Ten zegarek do twardziel przez duże „T”

Za dostarczanie energii do podzespołów T-Rex Ultra odpowiedzialny jest akumulator o pojemności 500 mAh. Wracamy znowu do pudełka, na którym producent chwalił się super-długim czasem pracy na jednym ładowaniu. Jak jest w praktyce? Powiem szczerze, że sam jestem pozytywnie zaskoczony.

Nie jest oczywiście żądną tajemnicą, że czas pracy na baterii zależy od tego, jak intensywnie korzystamy z urządzenia. Dlatego przedstawię Wam najpierw jak pracował zegarek, podczas gdy z niego korzystałem. Przez cały czas trwania testów był on połączony ze smartfonem, a więc odbierałem na nim powiadomienia o wiadomościach i połączeniach. Automatyczny pomiar tętna ustawiłem na co minutę. Włączone były również automatyczne pomiary stresu oraz natlenienia krwi (SpO2) oraz przypomnienia o ruchu. Średnio codziennie uruchomiony był na nim tryb treningowy przez około 30 minut. Na takich ustawieniach smartwatch wytrzymał… uwaga, uwaga… 18 dni. Naprawdę nie spodziewałem się po nim tak dobrego wyniku. Myślę, że gdyby ograniczyć częstotliwość pomiaru pulsu, to czas pracy spokojnie wyniósłby 20 dni, które deklaruje producent.

Mocnym killerem baterii okazuje się jednak tryb AoD. Na dokładnie takich samym ustawieniach jak powyżej, ale z włączonym trybem „Ekran zawsze aktywny” od 8:00 do 22:00, zegarek pożera od 12% do 15% baterii w ciągu doby. To jednak również jest całkiem fajny wynik, ponieważ oznacza, że na AoD T-Rex Ultra powinien spokojnie wytrzymać około tygodnia. Oczywiście zakładając tak samo lub mniej intensywne korzystanie ode mnie.

Naładowanie zegarka od 0 do 100% zajęło mi około 2 godziny. Użyłem do tego 33 W ładowarki Xiaomi.

Podsumowanie

Amazfit T-Rex Ultra to zdecydowanie nie jest zegarek dla każdego i to z jednego, prostego względu. Większości użytkowników (w tym mnie) nie jest zwyczajnie potrzebna tak duża odporność zegarka. Tutaj zdecydowanie producent postawił właśnie na to i ten aspekt przebija się widocznie na pierwszy plan. Drugą kwestią jest specyficzny, dość „ciężki” design, który niektórym może najzwyczajniej w świecie nie przypaść do gustu.

Oczywiście, jestem daleki od stwierdzeń, że jest to zły zegarek. Warto zauważyć, że ma swoje braki, wśród których należy wymienić brak e-SIM, NFC czy mikrofonu, jednak ze wszystkimi zadaniami, które ma możliwość spełnić, radzi sobie bardzo dobrze. Jego wielkim plusem jest zastosowany przez producenta wyświetlacz. Wielu klientom może jednak brakować tutaj funkcji smart, takich jak choćby możliwość rozmowy telefoniczne czy obsługa asystenta głosowego. Z drugiej strony nie jest do docelowa grupa tego modelu.

To zegarek skierowany do tych, którzy na pierwszy miejscu stawiają wytrzymałość oraz funkcje sportowe. Odrzucać może jednak dość wysoka cena, która wynosi 2199 złotych. Za tę cenę wielu użytkowników może poszukać choćby starszego modelu zegarka sportowego Garmina…

Amazfit T-Rex Ultra
Recenzja Amazfit T-Rex Ultra. Bestia wśród smartwatchy
Zalety
wytrzymałość
czas pracy na jednym ładowaniu
wyświetlacz AMOLED
dokładne monitorowanie aktywności, zdrowia i snu
płynne działanie systemu
możliwość wgrania dodatkowych aplikacji
rozubudowane tryby treningowe
możliwość podłączenia słuchawek
dokładna nawigacja i obsługa map offline
Wady
cena
brak e-SIM
brak NFC
brak mikrofonu
design, który nie wszystkim przypadnie do gustu
7.5
Ocena