DuckDuckGo na MacOS (fot. DuckDuckGo)

Przeglądarka DuckDuckGo ląduje na macOS. Bezpieczniejsza od Safari?

DuckDuckGo dostępna jest już w nowej wersji, przeznaczonej na system macOS. Ma być odpowiedzią na potrzeby użytkowników Maców, ceniących sobie bezpieczeństwo i prywatność w sieci.

„Wszystko w jednym”

Jak na razie, to dopiero pierwsze podrygi przeglądarki DuckDuckGo na Macach. Laptopy i komputery Apple zyskały bowiem na razie jedynie wersję beta programu, co oznacza, że będzie on jeszcze ulepszany i z pewnością pojawi się w nim jeszcze sporo usprawnień. Jednak już teraz można zapisać się na listę chętnych, którzy będą otrzymywać zaproszenia do pobrania DuckDuckGo na macOS.

Czym może pochwalić się DuckDuckGo w wersji na sprzęt Apple? Jak podkreślono na blogu deweloperów, ma to być rozwiązanie kompletne, zapewniające prywatność codziennego przeglądania sieci, bez skomplikowanych ustawień, które mogłyby przytłoczyć użytkownika.

Ponieważ na komputerach z macOS króluje Safari, a sporo osób korzysta też z Chrome’a, przed DuckDuckGo stoi spore wyzwanie, by zjednać sobie sympatię posiadaczy MacBooków i Maców. Tych, którzy już korzystają z tej przeglądarki na iOS, chyba nie będzie trzeba przekonywać.

DuckDuckGo chwali się, że przeglądarka korzysta z „potężnego blokera śledzenia”, oferuje ochronę poczty e-mail, zarządza wyskakującymi okienkami na stronach i sprawdza próby profilowania nas przez Facebooka na innych stronach. Ogólnie rzecz biorąc, to świetna przeglądarka dla tych, którzy cenią sobie świadomość pozostawiania jak najmniejszych porcji danych tym strasznym firmom big tech.

Co prawda KaczkaKaczkaIdź skupia się na prywatności, ale już w wersji beta na macOS, twórcy przeglądarki zapewniają, że jest naprawdę szybka. Według testów, ma zużywać do 60% mniej danych niż Chrome i potrafi prześcignąć program Google w wybranych scenariuszach wydajności grafiki.

DuckDuckGo na macOS będzie rozwijane, by móc dostarczyć kolejne funkcje. Jak na razie, przeglądarka nie obsługuje rozszerzeń, co może być problematyczne, jeśli korzystamy z zewnętrznych menedżerów haseł. W zamian za to jej twórcy starają się podsunąć użytkownikom własne rozwiązanie tego typu. Pytanie tylko, czy to wystarczy?