Podchodziłem do Path of Exile 2 z dużą dozą ostrożności. W sieci widziałem wręcz ogromne podekscytowanie nadchodzącą premierą nowego PoE, ale że do Diablo IV straciłem zapał, a do twórców zaufanie, to liczyłem, że tym razem nie będzie powtórki z rozrywki. Na szczęście Grinding Gear Games pokazało, jak się robi action RPG. Fajnie, jakby Blizzard coś wyciągnął z tej lekcji.
Początek był trudny
Od Path of Exile 1 odbiłem się po około 30 godzinach gry i 3 postaciach stworzonych w 3 różnych sezonach. Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam, że PoE 1 to słaba gra. Ba, to pewnie świetny tytuł, ale po prostu przytłaczający. Wchodząc do tak ogromnego i skomplikowanego świata, bez jasnych wskazówek od twórców, na czym polega rozgrywka i rozwój postaci, czułem się trochę, jakbym był spóźniony na fajną imprezę. Nie pomagał też fakt, że – aby w ogóle nie pogubić się w drzewku rozwoju postaci – trzeba było instalować zewnętrzne oprogramowanie i jeszcze jakieś filtry ustawiać…
Path of Exile 2 ma zupełnie inne podejście do rozgrywki. Jest jednocześnie dla casuali i hardcorowców. Zanim jednak wytłumaczę, dlaczego tak uważam, najpierw kilka zdań o moich początkach z tą grą. Piątek, 6 grudnia, godzina 20:00. Oficjalna premiera wczesnego dostępu do Path of Exile 2. Twórcy od rana aktywnie komunikowali, że nie są pewni czy serwery wytrzymają taki napływ fanów. Niestety, rzeczywiście nie wytrzymały, a po drodze jeszcze przydarzyły się problemy z bazą danych.
Do gry finalnie udało mi się zalogować koło 23 i, gdyby nie obowiązki kolejnego dnia, na pewno bym zarwał nockę do bladego świtu. Path of Exile 2 wciąga już od pierwszych minut. Oczywiście są momenty, gdy gra mnie frustruje, jak czterdziesty raz podchodzę do tego samego bossa, ale radość po wyeliminowaniu go jest wręcz niesamowita.
Pierwsze wrażenia z Path of Exile 2? Jest mroczno i ponuro. Graficznie wyraźnie widać, że twórcy postawili na mrok, który okrasili ładną grafiką, efektami cząsteczkowymi i detalami graficznymi robiącymi robotę. Wizualne efekty umiejętności mogą się podobać, szczególnie na Czarodziejce i Mnichu. To nie tylko efektowne, ale i efektywne klasy i w mojej osobistej tier liście są na samej górze.
Pierwsze poziomy w PoE 2 może nie porywają dynamiką rozgrywki, ale każdy kolejny kwadrans pozwala nam się mocno rozkręcić. Już pierwsze paczki mobów czy dwa pierwsze bossy dają też nam jasny sygnał – tutaj łatwo nie będzie i trzeba się wysilić, żeby popchać rozgrywkę dalej.






Myślałeś, że początek jest trudny? Wolne żarty
Gdybym miał jednym zdaniem opisać Path of Exile 2, brzmiałoby ono tak: najnowsze dziecko Grinding Gear Games to mieszanka Diablo 2 i Elden Ringa. Jest trochę „souls like’owo”, jest sporo grindu, trudności z pchaniem poziomów i – przede wszystkim – ogromna dawka dobrej zabawy. Tutaj musisz uważać na każdym kroku, bo wszystko tylko czeka na to, żeby Cię wyeliminować. Poczynając od zwykłych mobów, przez elitki, poboczne bossy, główne bossy, aż po bossy kończące 1, 2 i 3 akt.
Niech Cię nie zdziwi, że do jakiegoś bossa musisz podejść z 4-5 razy. To dobry wynik, serio! Path of Exile 2 to nie jest Diablo III czy Diablo IV, gdzie wystarczy stać w miejscu i okładać rywala jednym klawiszem. Tutaj musisz pomyśleć, przygotować strategię, unikać jego ataków, a – koniec końców – i tak może Cię zabić na raz, bo nie uważałeś. Czasem będziesz musiał się wycofać i dofarmić postać lub ubrać inne itemy z odpornością na dany rodzaj ataków, albo rozdać kilka punktów drzewka w inny sposób. Każdy taki „detal” ma spory wpływ na Twój finalny sukces i to jest super. Gra nagradza za granie i za myślenie, czego np. w żadnym wypadku nie robi Diablo IV.
System walki w PoE 2 jest „souls like’owy”. To oznacza, że trzeba robić dużo uników i uważać na umiejętności rywali, a także to, na co są podatni oraz odporni. W jednym momencie można korzystać z ośmiu umiejętności, które są wspomagane skillami wspierającymi oraz passywnymi.






Do Geonora, The Putrid Wolfa, czyli finalnego bossa, wieńczącego pierwszy akt, podchodziłem chyba z 10 razy i dopiero jak złożyłem odporność na lód udało mi się go pokonać. Piekielny trudny rywal z absolutnie przegenialnie zaprojektowaną drugą fazą. Design tego bossa jest lepszy od każdego bossa z Diablo IV, nawet Uber Lilith, a to sporo mówi. Podobnie zresztą uważam o Jamanre, The Abomination. To finałowy przeciwnik drugiego aktu. Także świetnie zrobiony, ciekawy i stanowiący ogromne wyzwanie, szczególnie w swojej drugiej fazie, gdzie trzeba uważać na absolutnie każdy krok.
Obecnie w grze zresztą mamy dostępnych coś około 45-50 bossów. Każdy z nich jest unikatowy, ciekawie zaprojektowany, mający świetny klimat i dający ogromną satysfakcję z zabicia go. Diablo IV przy tym wygląda niesamowicie biednie.
Przyjemny progres i fajna kampania
W Diablo IV czy Last Epoch niesamowicie mi się dłużyła kampania. To mój najmniej ulubiony element aRPG. W przypadku Path of Exile 1 zresztą było podobnie i tam jej nigdy nie ukończyłem. W Path of Exile 2 jest odwrotnie i czuję, że na dłuższą metę polubię się z tym etapem rozgrywki, bo jest po prostu odpowiednio zaprojektowany. Rozwój postaci jest tutaj wyważony. Z przeciwników zbieramy gemy, z nich wybieramy umiejętności główne oraz wspierające je. Do tego podnosimy przedmioty i je ulepszamy. Prosty przepis na sukces.
Przytłaczać może drzewko rozwoju postaci, ale tylko na pierwszy rzut oka. Nie jest ono aż tak przesadnie skomplikowane jak to z PoE 1. Tutaj mamy w gruncie rzeczy podpowiedź, w co powinniśmy iść na początku, a później drzewko jest bardzo intuicyjne. Poza tym dodano funkcję wyszukiwania po konkretnych słowach kluczowych.
W Path of Exile 2 tworzenie przedmiotów jest ważniejsze niż w PoE 1, Diablo czy Last Epoch. Tutaj musisz korzystać z orbów do transmutacji, augmentacji czy ulepszania jakości danej rzeczy. Zdecydowanie o wiele szybciej sam sobie stworzysz pożądany przedmiot, niż dostaniesz go od przeciwników. Zapamiętaj to, bo bez tego będziesz po prostu słabszy. Natomiast tak rozbudowany crafting i system handlu z innymi graczami sprawia, że gra wciąga i wynagradza osoby, które myślą.

Jest bardzo dobrze, a będzie jeszcze lepiej
Jak wspomniałem na wstępie, do Diablo IV, które bardzo polubiłem, straciłem zaufanie. Blizzard konsekwentnie pokazuje, że nie liczy się ze zdaniem graczy. Path of Exile 2 pokochałem od pierwszych minut i po prostu świetnie się bawię, a to dopiero wczesny dostęp. Na premierę gra będzie za darmo, a twórcy dodadzą kolejną całą masę contentu do endgame’u, 3 kolejne akty do fabuły i zapewne nowych bossów. A jeszcze w trakcie early access w grze pojawi się 6 kolejnych klas.
Na liczniku mam już prawie 30 godzin, ale jeszcze nie dane mi było sprawdzić endgame. Niemniej, jeżeli jest on tak samo udany jak kampania fabularna (sądząc po opiniach w sieci, to tak właśnie jest), śmiało dałbym Path of Exile 2 ocenę 9/10. Nie miałem żadnych spadków FPS-ów czy problemów z optymalizacją. Mam stabilne 70 klatek na sekundę, a gram w rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli na PC wyposażonym w Radeona RX 6600 XT, AMD Ryzen 5 5600X i 32 GB pamięci RAM.
Czasem zdarzy się, że hitboxy są niedopracowane czy też zbuguje się jakiś przeciwnik (tak np. miałem z jednym z bossów w akcie drugim), dlatego nie uważam PoE 2 jeszcze za grę idealną. Na błędy jednak w wielu przypadkach jest proste rozwiązanie – wystarczy zresetować mapkę. GGG na bieżąco reaguje na feedback od graczy, zdążyło wypuścić już kilka łatek do gry, poprawiając najpilniejsze elementy rozgrywki, więc jestem dobrej myśli.
Dajcie szansę PoE 2, jest świetne!