Tydzień z One UI na Galaxy S8 – jestem pozytywnie zaskoczony

Samsung jest jedną z tych firm, która z uporem godnym lepszej sprawy trzyma się swojej własnej, bardzo rozbudowanej nakładki na Androida. Powiem więcej: firma nie dość, że się jej trzyma, to jeszcze od lat rozwija ją w całkiem dobrym kierunku. Czy One UI oferuje więcej niż poczciwy Samsung Experience?

Jak zawsze subiektywny wstęp

One UI pojawiło się na rynku dość niespodziewanie. Podczas zeszłorocznej konferencji, gdy wszyscy czekali na prototyp składanego smartfona, włodarze firmy obwieścili światu, że Samsung Experience odchodzi do lamusa, a jego miejsce zajmie nowy, stworzony z myślą o bardziej intuicyjnej obsłudze smartfona, twór o nazwie One UI. W mojej opinii była to dość odważna zagrywka. Samsung przeszedł ze swoimi nakładkami bardzo długą drogę i wreszcie, gdy po latach uwolnił się od łatki LagWiza, znów postanowił wywrócić wszystko do góry nogami.

Samsung Experience odchodzi do lamusa – smartfony Samsunga od teraz będą miały prosty interfejs One UI

W pewnym sensie cieszy mnie, że producent udostępnił swój nowy interfejs dla Galaxy S8 zaledwie kilka tygodni temu. Koreańczycy mieli naprawdę sporo czasu, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik, domykając jednocześnie problemy, które mogły pojawić się w testowej wersji oprogramowania. Grzecznie czekałem na swoją kolej, odpuszczając sobie przeglądanie recenzji interfejsu, które – za sprawą wcześniejszego debiutu One UI dla Galaxy Note 9 i rodziny Galaxy S9 – zdążyły już pojawić się w sieci. Chciałem sobie wyrobić własne zdanie, bez zapatrywania się na to, co myślą inni. Ostatecznie, to właśnie ja będę pracował na tym systemie każdego dnia.

Gdy wreszcie przyszła aktualizacja, nie trzeba było namawiać mnie do instalacji nawet przez ułamek sekundy. Spora paczka danych, która wdrażała także Androida Pie (wreszcie!) została błyskawicznie pobrana i równie szybko zainstalowana. W tym ujęciu producent zaskoczył mnie pozytywnie, bowiem przez moje dłonie przeszło kilka smartfonów, którym procedura aktualizacji do samego Androida Pie, bez wymagającej nakładki, zajmowała o wiele więcej czasu. Później już tylko wzór odblokowania i moim oczom ukazał się nowy, mocno przebudowany, interfejs.

Od rozczarowania po sympatię

Jeśli jeszcze nie zaktualizowaliście swoich urządzeń do najnowszej wersji, muszę Was uczciwie przestrzec przed tym, że siatka aplikacji oraz układ gier w aplikacji Game Launcher najprawdopodobniej pozmieniają się także na Waszych smartfonach. Oczywiście wiem, że duża aktualizacja wymaga czasem pewnych kompromisów, jednak właśnie ten misz-masz, jaki pozostał w Game Launcherze, wywarł na mnie na tyle sceptyczne wrażenie, że One UI już od pierwszych chwil na mojej Galaktyce miało pod górkę.

Trudno było mi się także odnaleźć w nowym, znacząco uproszczonym względem Samsung Experience, menu systemowym. Poznikały ciekawe opcje, pośród których szczególnie chwaliłem sobie wysuwaną dolną belkę nawigacyjną Androida. Tę, gdzie mamy przyciski wstecz, Home oraz podgląd aplikacji tła. W zamian dostajemy przeciętnie działające gesty, które po kilku dniach wyłączyłem, wracając do klasycznego widoku.

Z dolną belką nawigacyjną wiąże się dość ciekawa legenda. Spekulowano, że producent dodał możliwość jej ukrycia po to, aby zminimalizować zjawisko wypalania pikseli. No więc jak rozumieć wycofanie się z tego rozwiązania? Nagle matryca w Samsungu Galaxy S8 przestała borykać się z ryzykiem wystąpienia tego typu zjawiska? A może wystarczyło usunięcie niby-szarego tła? Jeśli tak, to producentowi zajęło to dużo czasu. Mimo wszystko, nadal brakuje mi tej funkcji, a wdrożone nowości nie są w stanie w pełni jej zrekompensować.

Jak po 1,5 roku sprawuje się Samsung Galaxy S8?

Wypada jednak uczciwie zauważyć, że uproszczony model nawigacji faktycznie wnosi wiele dobrego. Galaxy S8 to dla mnie stosunkowo mały telefon, który nawet przed aktualizacją do One UI spokojnie mogłem obsługiwać jedną dłonią. Teraz jest to dziecinnie proste. Kluczową zagrywką, na jaką zdecydował się Samsung, zdaje się być obniżenie menu nawigacyjnego. Tym samym, aby przewinąć wybrane funkcje, nie trzeba już zamachiwać się kciukiem od samej góry urządzenia. Spokojnie wystarczy wykonać gest przesunięcia palcem od mniej więcej połowy ekranu. Bardzo mi się ta funkcja spodobała i muszę odnotować, że po kilku dniach nawigowało mi się po urządzeniu nieco lepiej niż przed aktualizacją.

Mamy też dodany ciemny motyw kolorystyczny. Wydaje się, że Koreańczycy mieli już dość czekania na to, co zaproponuje Google i wzięli sprawy we własne ręce. Motyw jest przyjemny dla oka, a za sprawą nieskończonej czerni w matrycy Super AMOLED, system wygląda naprawdę pięknie. Bardzo cieszy mnie to, że producent podszedł do sprawy kompleksowo i pokusił się też o ujednolicenie z tym motywem zdecydowanej większości swoich aplikacji. To pokazuje, że Samsung naprawdę przyłożył się do nowej nakładki systemowej.

Dostajemy też kilka prostych nowości w elementach Always on Display, pośród których wypada wskazać na nowe style zegarów oraz możliwość wyłączenia elementów AoD po wcześniej ustawionym czasie. Nadal zachowało się wsparcie dla przycisku wirtualnego Home. Jego mocniejsze przytrzymanie może wybudzić lub odblokować (po ówczesnym wybraniu właściwej funkcji) telefon. Powiadomienia są domyślnie wyświetlane postaci ikonki, którą należy dodatkowo tapnąć, aby podejrzeć treść e-maila lub wiadomości tekstowej.

Ogromnym atutem One UI jest garść zmian, które pojawiły się w widoku aplikacji tła. Naprawdę, nawet jeśli interfejs jest momentami zbyt prosty, nawet jeśli zmienia on układ aplikacji i gier, to właśnie ten element pokochacie w mig. Aplikacje są teraz przewijane w osi lewo-prawo, a nie góra dół. Przeciągnięcie w dół, tak samo jak tapnięcie, może włączyć wskazany program, a ruch palcem ku górze zamyka aplikację.

Ciekawie robi się wtedy, gdy tapniecie ikonkę wskazanego programu, która znajduje się na górze. Otrzymacie wtenczas menu kontekstowe z nazwą aplikacji, możliwością podejrzenia szybkich informacji, otwarcia jej w widoku podzielonego ekranu czy zablokowania jej. Wiele dobrego dzieje się też w dolnym rzędzie ikon. Producent daje nam tutaj coś na wzór „szybkich skrótów” do pięciu ostatnich aplikacji, które pozostają aktywne nawet po tym, gdy zamkniecie wszystkie programy działające w tle. Oczywista rzecz, lista aktualizuje się w miarę dalszego korzystania z telefonu. Świetna rzecz, dzięki której zaoszczędzicie sobie wiele sekund, a w dalszej perspektywie, minut. Bardzo polecam.

Pojawiły się też kosmetyczne zmiany w designie podmenu aplikacji. Zapadają w pamięć zagięte rogi głównego manu. Cała reszta wydaje się być bardzo podobna do tego, co znamy z Samsung Experience. Swoją drogą, interfejs przynosi też nowe ikonki oraz dźwięki. W mig dostrzeżecie, że aplikacja do obsługi SMS-ów doczekała się nie przebudowy, a wręcz rewolucji. Mamy też nowe ikonki dla takich aplikacji, jak Aparat czy Telefon.

Chciałbym tutaj na moment zatrzymać się przy programie do obsługi SMS-ów, bowiem nadal korzystam z niego dość często. Całość bazuje teraz na podziale na wątki, gdzie mamy historię naszej korespondencji oraz kontakty. Tutaj nadal zachowało się drzewko „Ulubione”. Z tego poziomu nie można wykonać gestu przesunięcia w lewo (szybkie napisanie wiadomości tekstowej) lub w prawo (połączenie telefoniczne). Są one dostępne z poziomu aplikacji Telefon. Trochę to dziwne i w pewnym sensie pozbawione konsekwencji, jednak można z tym żyć. Zresztą, w ostatecznym rozrachunku, program do obsługi wiadomości tekstowych zdaje się być rozwijany w dobrą stronę. Kilka rzeczy można ulepszyć, ale na to potrzeba czasu.

Nie podobają mi się nowe dźwięki systemowe. To oczywiście kwestia bardzo indywidualna, jednak odgłos sygnalizujący wpięcie telefonu do ładowarki zdaje się brzmieć tak, jakby ktoś chciał przenieść do 2019 roku odgłosy, jakie wydawały urządzenia jeszcze przed erą Androida. Mamy też kilka nowości w ustawieniach klawiatury, pośród których największą zmianą zdaje się być dodanie klawiatury pływającej. Nie korzystam z niej, ograniczając się do sprawdzenia czy wszystko działa dobrze. Działało. Ot i cała historia.

Podsumowanie, które zahacza o wydajność

Pamiętacie, jak kilka akapitów wyżej napisałem, że Samsung słynął kiedyś z nakładki, którą wiele osób określało mianem LagWiza? To stare dzieje, jednak czy producent tego chce czy nie, użytkownicy mieli czasem pewne podstawy do narzekań. Problemy były stopniowo minimalizowane, aż wreszcie w ostatnich wersjach Samsung Experience wszystko działało świetnie. Mówię to jako osoba, która ma swojego Samsunga Galaxy S8 już dwa lata i nigdy nie przywracała go do ustawień fabrycznych.

One UI zaskoczyło mnie tutaj bardzo pozytywnie. Trudno oceniać czy jest to nakładka lekka czy rozbudowana, jednak na sto procent mogę określić ją mianem wydajnej. Po instalacji pojawiły się niewielkie spowolnienia oraz tendencje ku nieco wolniejszemu wczytywaniu aplikacji, ale sytuacja ustabilizowała się w zasadzie samoistnie po godzinie – dwóch. Wyglądało to tak, jakby system musiał pozbyć się tych wszystkich śmieciowych plików, które pozostały po poprzedniku.

Fot: własne

W ostatecznym rozrachunku, polubiłem się z One UI, choć ciągle uczę się funkcji, które Samsung przemycił do swojej nakładki. Nie wiem czy można uznać ją za lepszą niż Samsung Experience, jednak wypada oddać cesarzowi, co cesarskie i stwierdzić, że dla wielu osób ten model nawigacji będzie faktycznie wielkim krokiem naprzód. Mimo początkowego sceptycyzmu, warto było dać tej filozofii szansę. One UI zaskoczy Was wydajnością, świetnym modelem obsługi nawigacji z wykorzystaniem tylko jednej dłoni oraz naprawdę przemyślanym, wdrożonym niemal po profesorsku, ciemnym motywem kolorystycznym. Mam nadzieję, że nie jest to ostatnie słowo producenta, bowiem interfejs cały czas można ulepszyć. Do roboty, Samsungu ;)