MX vs ATV Legends - grafika promocyjna
MX vs ATV Legends - grafika promocyjna

Recenzja gry MX vs ATV Legends – wyścigowy kasztan

MX VS ATV Legends - info box
PREMIERA
28 czerwca 2022
PRODUCENT
Rainbow Studios
Wydawca
KOCH MEDIA
CENA
169 zł

Uruchamiając MX vs ATV Legends spodziewałem się średniej, lecz porządnej gry wyścigowej o motocyklach i quadach. Wyobraźcie więc sobie, jak złą produkcją okazała się pozycja od Rainbow Studios, że aż powróciłem do innych tytułów w podobnej tematyce.

Polska język, trudna język

Pierwszy sygnał o tym, że „coś tu jest nie tak” otrzymujemy już na ekranie tytułowym. Czcionka gry nie obsługuje polskich znaków. Przedzierając się przez menu główne, łatwo dostrzec że każde „ś” oraz „ć” wygląda jak wyjęte z kosmosu. Tam odkryjemy też dość mizerną jakość tłumaczenia gry – a coś takiego nie może przejść bez uwagi w 2022 roku.

Weźmy na przykład hasło „Exhibition”, które MX vs ATV Legends tłumaczy na „Prezentacja”. Opcja ta w rzeczywistości oznacza szybką rozgrywkę dla pojedynczego gracza, więc ta fraza została chybiona przez autora tłumaczenia. O ile w ogóle zajmował się nim człowiek, bo trudno nie odnieść wrażenia, że procesem zajął się jakiś niedopieczony algorytm.

Jeśli nie chcecie kaleczyć wzroku, warto zmienić język MX VS ATV Legends na angielski
Jeśli nie chcecie kaleczyć wzroku, warto zmienić język MX vs ATV Legends na angielski

Pierwsze skoki na motorze

Gdy już tylko otrząśniemy się z lingwistycznego szoku, czeka nas dość obszerna sekcja treningowa. Wraz z pierwszym motocyklem, gracz ląduje na wielkiej, otwartej mapie, którą może eksplorować w poszukiwaniu nowych członków załogi, bezużytecznych znajdziek oraz elementów treningu i ukrytych wyzwań.

Problem jedynie jest taki, że mapa ta wygląda niczym wyjęta z Motocross Madness 2 (2000). Tak, mówię o tej stareńkiej gierce z motocyklami, którą starsze pokolenie graczy może kojarzyć z pierwszych lekcji informatyki. Mało tego, jeśli dotrzecie w niej do sztucznej ściany, gra katapultuje Was w powietrze, wzorem kultowego hitu od Microsoftu. Co zabawne, to także była produkcja od Rainbow Studios.

Nawet jeden z trybów kamery przypomina o kultowym Motocross Madness
Nawet jeden z trybów kamery przypomina o kultowym Motocross Madness

Muszę przyznać, iż początkowo model jazdy w MX vs ATV Legends wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Do sterowania używamy nie jednej, a dwóch gałek analogowych, wzmacniając tym samym siłę i ciężar każdego zakrętu. W wyścigach motocykli i quadów ważne są też odległości i wysokości skoków, a te regulujemy także wychylając gałki – w dół jeśli chcemy wyskoczyć daleko, w górę jeśli nisko.

Tu jednak zachwyty się kończą, bo o ile system przytrzymania sprzęgła celem szybszego startu jest ciekawy, tak implementacji tricków i ewolucji nie rozumiem w ogóle. W trakcie wyskoku, gracz może zrobić frontflip oraz backflip. Kwadratowy przycisk odpowiada tu za dodatkowe akrobacje, lecz jest ich naprawdę niewiele, a gra w żaden sposób nie zachęca, by cokolwiek z nimi robić.

Progres, którego nie ma

Tryb kariery to jest niesamowicie nudna historia, jeśli mówimy o MX vs ATV Legends. Gracz otrzymuje do ukończenia trzy ścieżki wyzwań, powiązane z dostępnymi kategoriami samochodów. Mamy więc osobną zakładkę dla motorów, quadów oraz samochodów buggy, które prowadzą się jak żelbetonowe kartony. Każda z tych ścieżek jest wypełniona bo brzegi 200 powtarzalnymi wyścigami, rozsianymi po wszystkich trasach umieszczonych w grze.

Nawet jeśli zmieniamy pojazdy, to niestety bardzo łatwo się znudzić. Nie spędziłbym w MX vs ATV Legends tyle czasu, gdybym nie miał zaległości w moich ulubionych podcastach. Choć lokacje bywają urokliwe, to wyścigi nużą z dwóch względów. Jak wspomniałem wcześniej, gra w żaden sposób nie premiuje wykonywania tricków. Trudno rozwiązać ten problem, ponieważ prosty bonus do zarabianej waluty nie załatwiłby tej sprawy. To miałoby sens, ale najpierw trzeba byłoby mieć na co ją wydawać. O tym jednak za chwilę.

MX VS ATV Legends to niecodzienny przykład gry, która może być ładna i pusta jednocześnie
MX vs ATV Legends to rzadki przykład gry, która może być ładna i pusta jednocześnie

Innym problemem jest poziom sztucznej inteligencji przeciwników, a raczej go brak. Nawet na najwyższym ustawieniu, oponenci – szczególnie w wyścigach samochodowych – rozbijają się o siebie jak autka na festynach. Gdy tylko gracz opanuje podstawowe zasady jazdy, jest w stanie łatwo wygrywać kolejne wyścigi. Większym wyzwaniem jest zdecydowanie przepchanie się na początek stawki, aniżeli utrzymanie prowadzenia w trakcie zawodów.

To jednak dalej nie ma znaczenia, ponieważ podstawowy model progresji jest całkowicie zepsuty. Zwykle powinno być tak, że zarabianą w grze walutę wydajemy na szybsze pojazdy oraz ulepszenia. Te ostatnie zwykły być odblokowywane przez postępy w karierze – to jest przecież marchewka, za którą gonimy spędzając czas w rozgrywce. MX vs ATV Legends zupełnie rozwala ten schemat, pozwalając od razu ulepszyć startowe pojazdy do najwyższych statystyk.

Byłem wręcz zdumiony, jak bardzo ta mechanika jest nieprzemyślana. Gdy tylko zarobię wystarczającą kwotę, mogę zainwestować w startowy pojazd i dojechać nim do końca gry. Tytuł nie stara się stworzyć żadnej zachęty, abym zainteresował się jakąkolwiek zmianą. Od pewnego momentu kariery, startowe pojazdy muszą być bezużyteczne, aby gracz poczuł, że cokolwiek w tej grze osiąga. Po co się starać? Machnijmy listę 200 wyzwań i pora na papierosa.

Wielki pokaz niedoróbek

Wspomniałem już wcześniej o jakości tłumaczenia – okazało się, że zwiastowała ona również całokształt produktu. MX vs ATV Legends jest pełne małych niedociągnięć, które łączą się w niechlujną, niedopracowaną całość. Przykładów jest naprawdę wiele, a jeden z nich sprawił, że myślałem iż psuje mi się telewizor.

Podczas odliczania do startu wyścigu, można zauważyć iż animacja dodawania gazu ma bardzo niską liczbę klatek. Zepsute są również piksele w górnych rogach ekranu. Na powyższych grafikach możecie zauważyć, że w lewym rogu na niebie są dziwne plamki, które zostają później na drzewach i kamieniach. To właśnie tutaj zacząłem się martwić o telewizor, lecz obecność tych plamek na grafikach rozwiała moje wątpliwości.

Problemem jest również czas odrodzenia po wywrotce. Łatwo zauważyć, że przeciwnicy wracają do gry znacznie szybciej niż gracz, nawet po przytrzymaniu kółka jako przycisku odrodzenia. Zdarzyć się również może, że ekran wariuje w trakcie modyfikacji pojazdu. Odtwarzane w grze filmy mocno się zacinają, a i zwykle stabilne 60 kl/s potrafi przyciąć w wielu wyścigach.

Podczas jednego z rajdów, po wjeździe do jaskini całkowicie zniknęła mi z ekranu trasa, przez co musiałem ponowić przejazd. W trakcie recenzenckiego okienka pojawiła się jedna aktualizacja do gry. Ta poprawiła jedynie błąd, w którym nie wszystkie elementy karoserii wyświetlały zaaplikowane malowania w trakcie rozgrywki. I tak – jest edytor malowań, ale niezwykle ubogi.

Na koniec zostawiłem sobie rozgrywkę sieciową, bo to rozwiązanie jest dość zabawne. Gracze nie mogą niestety ogrywać wspólnie kampanii, a jedynie pojedyncze zawody. Po wyborze konkurencji, lądujemy na trasie by oczekiwać na innych graczy przez nieco ponad minutę. Cóż, w okienku recenzenckim mogłem liczyć jedynie na znajomych redaktorów, dlatego też jeździliśmy jak te gałgany w dwójkę, dopóki gra nie dobrała na botów i łaskawie pozwoliła rozpocząć wyścig. Szkoda, ponieważ kooperacyjna kampania mogłaby uratować tytuł jako tło do długich rozmów na słuchawkach.

Tryby sieciowe w MX VS ATV Legends
Tryby sieciowe w MX vs ATV Legends. Ten drugi pozwala nam urządzić konwój na głównej mapie gry. Szkoda tylko, że ona jest równie pusta, co produkcja Rainbow Studios.

MX vs ATV Legends to porażka na każdej linii

Obecny stan MX vs ATV Legends byłbym nawet w stanie wybaczyć, gdyby to była debiutancka produkcja od Rainbow Studios. Do tej pory jednak, ta ekipa wydała 11 gier traktujących o motocyklach! Jasne, technologia idzie do przodu, ale nie tak powinien wyglądać produkt od weteranów branży gier. Zwłaszcza, że studio ma na koncie nawet tak zasłużoną serię, jak ATV Offroad Fury (2001-2002) z PlayStation 2.

MX vs ATV Legends ma dość przyjemny model jazdy i nawet ciekawe projekty lokacji, lecz za tym musi iść jeszcze pełnoprawna gra. Zamiast tego dostaliśmy zrujnowany system progresji, niemalże zerowe wykorzystanie tricków, znikomą sztuczną inteligencję, ubogie tryby sieciowe oraz mnóstwo mniejszych niedoróbek, które bardziej pasują do gry z płatków śniadaniowych, aniżeli wydania za 169 złotych. Zamiast przepalać pieniądze na utwory sławnych zespołów rockowych w ścieżce dźwiękowej, twórcy mogli się jednak skupić na dopracowaniu samej gry.

A jeżeli koniecznie potrzebujecie dobrej gry o quadach, to musicie zapoznać się z polskim nail’d (2010) od Techlandu. Nawet 12 lat po premierze, jest to swego rodzaju nieoszlifowany diament. Może ludzie z Rainbow Studios powinni również w to zagrać?

MX vs ATV Legends - grafika promocyjna
Recenzja gry MX vs ATV Legends – wyścigowy kasztan
Zalety
przyjemny model jazdy motocykli i quadów
sprawdzi się jako tło do podcastu
Wady
znikoma sztuczna inteligencja przeciwników
powtarzalność wyzwań w kampanii
zepsuty system progresji
mizerna jakość polskiego przekładu
ogrom mniejszych niedoróbek
4
Ocena