Jeszcze kilka lat temu flagowce Google słynęły z tego, że ich naprawa była prawdziwą udręką. Tymczasem najnowszy Pixel pokazuje, że firma zaczyna poważnie traktować trend „right to repair”. Najnowsze rozbiórki urządzenia wskazują, że wymiana kluczowych elementów w końcu nie jest walką z klejem i ryzykiem uszkodzenia całego telefonu.
Jest lepiej. Google odrobiło lekcje
Największą zmianą w Pixelu 10 Pro XL jest sposób, w jaki Google podeszło do demontażu baterii. Zack z kanału JerryRigEverything, który regularnie rozbiera flagowce na części pierwsze, zauważył, że ogniwo można wyjąć znacznie szybciej niż w poprzednich modelach. To spore ułatwienie, bo dotąd akumulatory Google uchodziły za jedne z najbardziej problematycznych w serwisach. Łatwiejszy dostęp oznacza niższe koszty naprawy i mniejsze ryzyko, że przy wymianie coś pójdzie nie tak .
Z kolei iFixit, które przygląda się naprawialności urządzeń w sposób bardziej systemowy, podchodzi jednak do sprawy ostrożniej. Według specjalistów zmiany są pozytywne, ale nie rewolucyjne. Jest to raczej krok w dobrym kierunku niż pełne otwarcie konstrukcji na użytkownika. Ekran faktycznie da się wymienić po odpięciu jednego kabla i pracując od frontu urządzenia, co jest bardzo sensownym rozwiązaniem. Problem w tym, że do reszty podzespołów trzeba już dobierać się od tyłu, co wciąż komplikuje naprawę.
Standardowy Pixel 10 wypada nieco gorzej. iFixit przyznał mu ocenę 6/10 w skali naprawialności. Doceniono łatwe zdejmowanie tylnej szyby, modularny port USB-C i logiczny układ wnętrza z mniejszą liczbą śrubek niż u większości konkurentów. Z drugiej strony bateria nadal jest solidnie przyklejona, a ekran wyjątkowo mocno osadzony w kleju. W efekcie wymiana tych dwóch elementów w podstawowej wersji Pixela wciąż wymaga sporo cierpliwości i doświadczenia.
Co to oznacza dla użytkowników?
Zmiana w Pixelu 10 Pro XL nie jest przypadkiem, a efektem rosnącej presji na producentów elektroniki. Google zdaje sobie sprawę, że polityka „jednorazowych urządzeń” budzi coraz większą krytykę, a w wielu krajach prawo wymusza już łatwiejsze naprawy i dostępność części zamiennych. Google ma jednak długą tradycję w dosłownie jednorazówkach, ponieważ np. Pixel Watch 3 jest praktycznie nienaprawialny, ale za to w ekopudełku.
Dla użytkowników oznacza to nie tylko niższe koszty serwisu, ale też dłuższą żywotność sprzętu. Wymiana baterii po dwóch-trzech latach użytkowania to często naturalna konieczność, a skoro teraz można zrobić to szybciej i bez większego ryzyka, Pixel 10 Pro XL ma szansę posłużyć dłużej niż poprzednie generacje.
Trzeba jednak pamiętać, że naprawialność wciąż ma swoje ograniczenia. O ile bateria czy port ładowania są stosunkowo proste do wymiany, o tyle dostęp do płyty głównej czy całego zestawu aparatów wymaga znacznie większej ingerencji – sporo tutaj brakuje do smartfona, który najłatwiej naprawić, czyli Fairphone 6 (ale to zupełnie inny kaliber sprzętu, więc nie da się tego bezpośrednio porównać).