Czy zagięty ekran ma jeszcze jakąkolwiek przyszłość?

Wyświetlacz to newralgiczny element każdego smartfona. W obecnych czasach można wręcz odnieść wrażenie, że tworzenie coraz to ciekawszych konstrukcji zaczyna się właśnie od tego modułu. Jego wygląd musi być reprezentatywny, ma promować firmę, dostarczając jednocześnie sporo frajdy użytkownikowi. Pytanie, czy w tym celu ów ekran musi być zagięty?

Jak zawsze subiektywny wstęp

Nie będę przebierał w słowach. Gdy Samsung pokazał Galaxy S7 Edge, jarałem się tym telefonem jak pochodnia. Prawie go kupiłem, a gdy miałem przyjemność testować go na swoim kanale na YouTube, to wyświetlacz komplementowałem bardzo długo. Samsung, jako pionier tej technologii, wycisnął z niej bardzo dużo. Można by wręcz zaryzykować stwierdzenie, że uczynił z zagiętego ekranu swój znak firmowy.

Jako posiadacz ósmej Galaktyki, który jest związany z tym urządzeniem już przez niemal dwa lata, nadal mam o tego typu konstrukcji dobre zdanie. Słowo klucz to „dobre”. Gdzieś po drodze nastąpiła gradacja z „bardzo dobre”, bowiem są takie sytuacje, kiedy ten interfejs nie dość, że nie wnosi w zasadzie nic, to jeszcze potrafi przeszkadzać, na przykład w grach.

Tak może wyglądać Samsung Galaxy S10 z płaskim ekranem. Całkiem ładnie się prezentuje

Świat poszedł do przodu, podobne rozwiązania dość niespodziewanie pokazało Sony oraz Huawei, a ja patrzę właśnie na rzekome rendery przedstawiające Samsunga Galaxy S10 „Flat” i zastanawiam się nad tym, czy aby ta prosta, sprawdzona przez większość obecnych w branży firm konstrukcja, nie jest czymś lepszym. Bardziej naturalnym i przyjaznym w obsłudze.

Zwykły ekran, zwykłe kłopoty. Zagięty? No cóż…

Pamiętam, że gdy kupowałem Samsunga Galaxy S8, to na forach dyskusyjnych często pojawiały się opinie o tym, jakoby każdy upadek od razu skutkował złapaniem pajączka i koniecznością odwiedzenia serwisu. Początkowo bardzo bałem się o moje urządzenie, jednak po jakimś czasie odpuściłem. Okleiłem ekran folią i po prostu włożyłem je do kieszeni. Niech się dzieje.

Czas mijał, es-ósemka powoli się starzała, a ja na dobre zapomniałem już o tych wszystkich obawach. Złośliwość świata polega na tym, że życie zwykle właśnie w tym momencie pokazuje nam środkowy palec i przypomina o tym, że popełniliśmy grzech zaniechania. Telefon upadł na kafelki, które z natury cechują się dość dużą twardością. Kto miał kiedyś z nimi bliższą styczność, ten wie, o czym mówię ;)

Samsung Galaxy S9 Plus (Fot: Tabletowo.pl)

Czy coś się stało? Owszem. Najadłem się strachu. Podnosiłem smartfona z przeświadczeniem o tym, że gdzieś tam, na granicy tylnej ściany obudowy i zagiętego wyświetlacza, czeka na mnie pajączek. Nie czekał. Telefon przetrwał tę próbę wręcz idealnie. Po jakimś czasie spadł mi jeszcze na kant podczas wycieczki oraz nie dalej niż kilka dni temu na dworze, choć ze względu na warunki atmosferyczne i sporą ilość śniegu, obyło się bez stresu.

Pokazuje to dość dobrze, że zagięty ekran krawędziowy wcale nie musi oznaczać tego, że urządzenie jest delikatne i podatne na różnego rodzaju kolizje. Oczywiście świetnie zdaję sobie sprawę z tego, że ktoś może mieć pecha i ekran pęknie mu nawet przy pozornie błahym upadku, jednak moje doświadczenia nie potwierdzają takiego scenariusza. Może po prostu mam farta? Trudno powiedzieć.

Producenci zdają się stać w rozkroku

Kiedyś przy okazji pisania dla Was jakiegoś felietonu napisałem, że Samsung dał branży mobilnej sporo, jednak z pewnych względów ekrany krawędziowe raczej pozostają jego domeną. Było to już jakiś czas temu, kiedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że Huawei i Sony postanowią rzucić rękawicę koreańskiemu producentowi na jego własnym podwórku.

Huawei Mate 20 Pro, fot: Tabletowo.pl

Huawei Mate 20 Pro to pod kątem wyświetlacza temat na co najmniej serię felietonów, jednak powiedzmy sobie tak szczerze. Czy pamiętając poczynania tego producenta we wcześniejszych latach założylibyście, że firma zaskoczy zagiętym ekranem krawędziowym? Nie sądzę. Ulepszony aparat był w zasadzie oczywisty, tak samo jak rozwinięcie sztucznej inteligencji. Ale zagięty ekran? To naprawę spora niespodzianka.

Na tę samą nutę zagrało Sony. W zasadzie mógłbym przepisać tutaj cały poprzedni akapit, zmieniając tylko nazwę z Huawei na Sony. Tak konserwatywna firma, która ma u mnie ogromnego plusa za to, że odpuściła sobie ten szalony wyścig na notche czy łezki, pokusiła się o ekran z lekko zagiętymi ramkami. Mało tego, nawet przygotowała dla niego szereg gestów. Szok to najdelikatniejsze z określeń, które cisną mi się na usta.

Recenzja Xperia XZ3 – zdziwiłabym się, gdyby to nie był najlepszy smartfon Sony

I teraz, mając przed oczyma Huawei P20 Pro oraz Sony Xperię XZ3 oraz poprzednie flagowe Samsungi z rodzin Galaxy oraz Note, spójrzcie na dwie rzeczy. Po pierwsze, czy są jacyś inni globalni gracze, którzy dołączyli lub zamierzają dołączyć do tego grona. Po drugie natomiast, zastanówmy się przez moment, jak można interpretować rzekomą wersję Samsunga Galaxy S10 z płaskim ekranem?

Najbliższe dwa lata będą kluczowe

Szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby przyszłość należała do tego typu konstrukcji. Umiejętnie ewoluowały one na przestrzeni kilku ostatnich lat, jednak wydaje mi się, że w dobie coraz to większego oczekiwania na składane smartfony, zagięty ekran straci nieco na znaczeniu. Ironia losu zdaje się jednak polegać na tym, że dopiero po długim czasie inni producenci postanowili dać tej technologii szansę.

Producent z Korei Południowej ma obecnie bardzo mocne karty. Z jednej strony, ramki krawędziowe są kojarzone zwłaszcza z jego urządzeniami, na co firma rzetelnie pracowała przez lata. No i wreszcie, wypada zapytać, kto ma prototyp składanego smartfona, który niebawem trafi na półki sklepowe? Dokładnie ta sama firma.

Patrząc z tej perspektywy, coraz to mniej dziwi mnie rzekoma obecność Samsunga Galaxy S10 „Flat”. Naturalnie ramki nie znikną z dnia na dzień, jednak trudno mi sobie wyobrazić, aby flagowiec producenta, który pojawi się na rynku w 2021 roku, oferował dokładnie tę samą technologię, co smartfony sprzed dwóch-trzech lat. Byłoby to po prostu dziwne.

Fot: Pixabay

Zasadnym wydaje się więc być pytanie o to, czy Sony oraz Huawei przejmą schedę i zagospodarują tę niszę w rynku na swoją korzyść. Technologia jest już dość dobrze znana, nie powinno być więc żadnych przykrych niespodzianek czy chorób wieku dziecięcego. Tutaj jednak docieramy do najważniejszej kwestii: czy zagięty ekran to rzecz, którą my – użytkownicy – chcemy widzieć w naszych telefonach? 

Kiedyś bez chwili zawahania odpowiedziałbym, że tak. Obecnie, po blisko dwóch latach z urządzeniem, które wykorzystuje tę technologię, stała się ona dla mnie obojętna i w zasadzie spokojnie mogę sobie wyobrazić pracę na zwykłym, płaskim wyświetlaczu.

A jak jest u Was? Czy zagięty ekran jest dla Was w jakimś stopniu lepszy od płaskiej wersji? A może to tylko zbędny bajer, który nie ma żadnego praktycznego znaczenia? 

Koniecznie dajcie znać w komentarzach :) 

na zdjęciu głównym Samsung Galaxy Note 9 (fot: Tabletowo.pl)