serwis społecznościowy BeReal
fot. BeReal

Bycie sobą podbija sieć. BeReal ma szansę zmienić najgorszy aspekt social mediów

Niewykluczone, że „klasyczne” media społecznościowe zbliżają się ku swojemu schyłkowi. Użytkownicy pokazują, że potrzebujemy nowych, ciekawych form na komunikację z najbliższymi, takich jak BeReal. Czy dzięki tej aplikacji social media w końcu przestaną nam wmawiać, jak źle żyje się każdemu z nas?

Młodzi wiedzą, co jest grane

Dumałem ostatnio przez dłuższą chwilę nad formułą obecnych mediów społecznościowych. Zrozumiałem wtedy, że serwisy pokroju Facebooka czy Instagrama były, są i będą ukierunkowane na pokazywanie tych najlepszych, najciekawszych, najładniejszych momentów.

Zdjęcia z wesela, udanej imprezy, drogiej sesji zdjęciowej czy też zagranicznych wakacji królują na wielu profilach. Każdy przecież chce się pochwalić, że jego życie jest udane i pełne sukcesów czy przygód. Z jednym wyjątkiem, jakim jest pokolenie Z. Ta grupa wiekowa była jednym z wątków w wielu artykułach na Tabletowo, w szczególności tych poświęconych TikTokowi.

Ano właśnie – ten nowy portal społecznościowy, oferujący zupełnie inną formę komunikacji ze znajomymi i innymi odbiorcami – przypadł do gustu w szczególności tym najmłodszym internautom. To oni są w tej chwili trendsetterami i dyktują warunki w sieci. I udało im się jeszcze za czasów swoich nastoletnich lat pokazać, jak bardzo klasyczne społecznościówki im nie odpowiadają. Ten czynnik mógł mieć spory wpływ na sukces Snapchata w latach 2013-2015. Aplikacji, której nie rozumiało spore grono Milenialsów i innych, starszych użytkowników internetu.

Snapchat Facebook Instagram Twitter
Źródło: pexels.com

Nie ma w tym nic dziwnego, wszak na Snapie przez wiele wiele lat nie można było bez większego kombinowania wysłać komuś zdjęcia zapisanego w galerii smartfona. Wszystkie materiały, jakie przekazywaliśmy znajomym, musiały być zrobione tu i teraz. Czasami zdarzało się tak, że zdjęcia wychodziły rozmazane, prześwietlone, zbyt ciemne, albo po prostu nie takie, jak chciał tego użytkownik. Ale i tak większość z nich wysyłała takie szkarady swoim znajomym. Bo tak właśnie wygląda ich życie.

Nowy serwis społecznościowy, nazwany BeReal, podkreślił te aspekty przeciętności i normalności naszego codziennego życia w taki sposób, że wzbudził zainteresowanie wśród pokolenia Z. Pokolenia, które ma dość pokazywania wyłącznie wycinka swojego życia poprzez piękne, wyretuszowane fotki na Instagramie. No dobrze, ale o co tak właściwie w tej apce chodzi?

BeReal, czyli nie udawaj

Bez dwóch zdań najciekawszym atutem BeReal jest element zaskoczenia. Aplikacja każdego dnia zaskakuje swoich użytkowników, którzy mają jedną szansę w ciągu dnia, by pokazać, co u nich słychać. O dowolnej porze może ona wysłać wszystkim prośbę o zrobienie zdjęcia i przesłanie go na platformę. Te są wykonywane za pomocą przedniego oraz tylnego obiektywu smartfona w odstępie zaledwie 2-3 sekund.

Twórcy zachęcają użytkowników, by wykonali swoje fotografie w ciągu dwuminutowego okienka. Jest to odpowiedni czas na uruchomienie aplikacji i ustawienie się w bardziej korzystnym miejscu w razie potrzeby. W tym czasie jednak trudno jest ogarnąć włosy, makijaż lub bałagan w pokoju, co sprawia, że większość zdjęć idealnie spełnia założenia aplikacji – pokazują one realne życie użytkowników.

Jeśli zaś przegapimy powiadomienie lub w danym momencie nie mogliśmy korzystać ze smartfona, możemy wrzucić je przez cały dzień, lecz zostaje ono stosownie oznaczone. I o ile na opóźnienie do 5 minut większość użytkowników pewnie machnie ręką, publikacja BeReala w zupełnie innej porze dnia oznacza, że danej osobie nie do końca „udało się być realną”. Szansę na zrehabilitowanie się otrzymujemy kolejnego dnia wraz z następnym postem wywołanym o losowej godzinie. Wtedy też feed w aplikacji jest czyszczony ze starych zdjęć.

I to jest właśnie coś, co najbardziej cieszy młodzież należącą do pokolenia Z. Podobnie jak w przypadku Snapchata, takie osoby preferują oglądanie prawdziwych sytuacji z życia swoich przyjaciół, nie zaś wyidealizowany skrawek samych pozytywnych momentów. Widzę to świetnie po swoim własnym feedzie na BeRealu.

Gdy kilka dni temu prośba o wstawienie posta przyszła do europejskich użytkowników w okolicach godziny 9 rano, bodajże tylko trójce moich znajomych udało się zmieścić w wyznaczonym okienku. I to tylko dlatego, że byli w pracy lub akurat do niej zmierzali. Pozostali opublikowali zdjęcie z (kilku)godzinnym opóźnieniem, narzekając na poranne powiadomienie w jego opisie. Ale było to wesołe doświadczenie, w którym każdy z nas mógł współuczestniczyć.

Spontaniczność i szczerość BeReala

Dodatkowym smaczkiem BeReal jest kolejna, bardzo prosta w założeniach zasada, dotycząca wyświetlania postów. Polega ona na tym, że oglądać zdjęcia naszych znajomych jesteśmy w stanie wyłącznie po opublikowaniu naszego własnego wpisu na dany dzień. Jeśli tego nie zrobimy, nie dowiemy się np. co o 17:56:33 robił któryś z naszych znajomych. Coś za coś.

Do naszego posta możemy dodać również etykietę z lokalizacją oraz wybrać, czy jest on widoczny wyłącznie dla znajomych, czy dla każdego użytkownika aplikacji. W przypadku tej ostatniej opcji pojawia się on osobom spoza naszego grona znajomych w specjalnej sekcji i z częściowo zamaskowaną lokalizacją. Tylko tyle i aż tyle – a BeReale nieznajomych bywają naprawdę zaskakujące lub zabawne, więc to kolejny świetny aspekt tej apki.

Każdy z postów można komentować i reagować na niego. Do wyboru użytkownicy mają pięć RealMoji, czyli emotikon do których przypisujemy… swoje własne zdjęcia. Bo nic przecież nie wyrazi lepiej rozbawienia lub zaskoczenia niż nasza własna twarz i wymalowane na niej emocje. Jeśli to jednak okaże się niewystarczające – każdy z użytkowników może pod postami umieścić spontaniczne RealMoji, czyli selfie wykonane już po zobaczeniu wpisu.

No i na sam koniec – filtry. Rzecz jasna, w aplikacji nastawionej na spontaniczne, szybkie zdjęcia, pokazujące prawdziwą rzeczywistość, nie znajdziemy ani jednego z nich. Nie mamy też możliwości wrzucania zdjęć z galerii, rysowania i pisania po nich, a w dodatku nasi znajomi są w stanie podejrzeć ile razy ponawialiśmy ujęcie przed jego publikacją.

I to właśnie taka spontaniczność, szczerość i nieprzewidywalność BeReal przyciągnęła do siebie masę użytkowników z pokolenia Z. Brak tutaj filtrów, reklam czy skrzynki z milionem wiadomości. Znajdziemy tu natomiast twarze naszych znajomych oraz, przede wszystkim, to co aktualnie robią. I choć jednego dnia feed w aplikacji może być pełen spotkań z przyjaciółmi, ładnych plaż czy talerzy pełnych idealnego jedzenia z restauracji, niewykluczone, że następnego będzie wypełniony ekranami komputerów, przeplatanymi zdjęciami wciąż niepościelonego łóżka.

Wyznacznik sukcesu – wściekły Zuckerberg

A jak poznać, że format aplikacji przypadł ludziom do gustu? Najlepszym tego wyznacznikiem jest fakt, że przykuwa zainteresowanie Mety. A zespół Marka Zuckerberga pragnie, podobnie jak w przypadku Snapchata i TikToka, skopiować pomysł swojej konkurencji i rozpoczyna testy podobnego rozwiązania na Instagramie.

Zgadza się – leakerzy wyjawili, że społecznościowy kombajn Mety przygotowuje się do ataku na BeReala. Funkcja IG Candid opiera się na niemal identycznych założeniach, co zdobywająca popularność aplikacja BeReal. Każdy z zainteresowanych będzie miał możliwość wstawienia zdjęcia o losowej porze dnia. A będzie miał na to – kto by się spodziewał – dwie minuty.

Czy Zuckerbergowi uda się ukraść nieco sławy nietypowej społecznościówce z francuskimi korzeniami? Niewykluczone. Sam Instagram jest jednak wystarczająco przeładowany funkcjami, a ta szczypta realności może być nawet początkiem jego końca.

W końcu jedną z jego fundamentalnych cech jest ukazywanie tylko tego „wygodnego” skrawka naszego życia.