Sprzedawane na terenie Unii Europejskiej smartfony i tablety mają teraz etykiety energetyczne – zupełnie jak lodówki czy odkurzacze. Mówiąc krótko: nie zachęcają one do wybierania produktów Apple, których spora część okazała się reprezentować najniższą klasę (G). W odpowiedzi na to amerykański producent przygotował długi na 44 strony dokument, w którym wchodzi z UE w polemikę.
Tablety i smartfony z etykietami energetycznymi w UE
Nowe przepisy weszły w życie 20 czerwca 2025 roku. Od tego dnia wszystkie smartfony i tablety muszą mieć etykietę energetyczną, aby dopuszczalna była ich sprzedaż na terenie Unii Europejskiej. Zawiera ona informację o efektywności energetycznej, pyło- i wodoodporności, odporności na upadki, naprawialności, czasie pracy na jednym cyklu oraz żywotności akumulatora.
Spośród 600 pierwszych urządzeń, dla których wydano europejskie etykiety energetyczne, aż 142 uzyskały najwyższą z możliwych ocen (A). Wśród tych ostatnich nie pojawił się jednak żaden sprzęt marki Apple. Najlepiej poradził sobie iPhone 16 Pro, któremu przyznano notę B. Większość iPadów z kolei otrzymała druzgocące G.
Tablet iPad Pro z procesorem M4 uzyskał nie tylko beznadziejną ocenę za efektywność energetyczną, ale też zakwalifikował się do najniższej klasy odporności na upadki (E), naprawialność oceniono jako przeciętną (C w skali A-E), a sytuacji nie poprawia kiepska pyło- i wodoodporność (IP42).


Apple krytykuje unijne przepisy
Niejako w odpowiedzi na to firma Apple skrytykowała wprowadzenie etykiety energetycznej w UE, a właściwie sposób, w jaki zostało to zrobione. W 44-stronicowym dokumencie zwróciła uwagę na niejasne specyfikacje i podatność na różne interpretacje, a do tego dochodzi fakt, że wszystkie testy przeprowadzane są przez samych producentów.
W efekcie firma Apple podkreśla, że zdecydowała się obniżyć swoje oceny o jeden stopień w przypadku efektywności energetycznej i odporności na upadki, interpretując specyfikacje na swoją niekorzyść.
Przykładowo opisana przez UE procedura testu odporności na upadki nie zawiera informacji o stopniu twardości czy fakturze powierzchni. Ponadto wymagane jest tylko pięciokrotne upuszczenie urządzenia, co według amerykańskiego producenta nie wystarcza do przedstawienia wiarygodnych wyników.