(fot. Miłosz Starzewski/Tabletowo.pl)

Apple pracuje nad słuchawkami AirPods Pro, które tak naprawdę w ogóle nie będą „Pro”

Apple bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że umiejętnie prowadzony sektor urządzeń komplementarnych do iPhone’ów może przynosić ogromne zyski. Dlatego nie przestaje pracować nad kolejnymi słuchawkami AirPods Pro – nawet, jeśli miałyby one stracić nieco na swojej magii.

Słuchawki AirPods Pro Lite

Zlepek tych kilku słów co prawda kompletnie do siebie nie pasuje (bo albo coś jest „Pro”, albo „Lite”), ale tak roboczo określa się kolejne słuchawki, nad którymi pracuje obecnie Apple. Będą one przypominać konstrukcją aktualne pchełki AirPods Pro, ale zostaną pozbawione ich najważniejszej cechy: aktywnej redukcji szumu.

AirPods Pro

Właśnie taki raport przedstawia redakcja TheElec, powołując się na własne źródła. Ich zdaniem, Apple poszerzy portfolio swoich akcesoriów o słuchawki bazujące technologicznie na obecnych AirPodsach Pro, ale jednocześnie będących dla nich tańszą alternatywą. Zgodnie z innymi doniesieniami, mamy po prostu do czynienia z kolejnym modelem AirPodsów, i zostaną ostatecznie zaprezentowane jako słuchawki AirPods 3.

Jeszcze w tym roku akcesorium ma przejść weryfikację jakości, by na początku 2021 roku trafić do produkcji. Wiosną nowe słuchawki TWS powinny zostać oficjalnie zaprezentowane, po czym powinna rozpocząć się ich sprzedaż. AirPods Pro Lite (lub też AirPods 3) mają zyskać cenę o 20 procent niższą niż aktualne AirPods Pro.

słuchawki nauszne AirPods Max
AirPods Max (źródło: Apple)

Sprytny ruch Apple

Niektóre osoby zaznajomione z łańcuchem dostaw i planami wydawniczymi Apple utrzymują, że AirPodsy Pro Lite miały trafić na rynek niedługo po bazowej, droższej wersji. Jednak popyt i popularność głównego modelu spowodowały przesunięcie premiery tańszego. W ten sposób Apple zarobiło więcej na sprzedaży akcesoriów i utorowało drogę kolejnym produktom, takim jak AirPods Max.

Jeśli to prawda, to po raz kolejny specjalistom od planowania Apple należą się słowa uznania. Po co zarabiać miliony, skoro można miliardy?