Logitech G PRO X – zwykłe słuchawki z profesjonalnym oprogramowaniem (recenzja)

Nie dalej jak na początku lipca informowałem Was o nowym zestawie słuchawkowym, który został zaprezentowany przez znanego producenta peryferiów – mowa tutaj oczywiście o Logitech G PRO X. Ten, zaprojektowany przy współpracy z Blue Microphones, model został wyceniony na 499 złotych, a w tej cenie ma, oprócz dobrej jakości dźwięki odtwarzanego, zapewnić bezkonkurencyjną jakość dźwięku nagrywanego, który można dostosować do swoich potrzeb za pomocą specjalnego oprogramowania. A jak jest w rzeczywistości? Słuchawki trafiły do mnie dosłownie chwilę po premierze, więc czas udzielić odpowiedzi na to pytanie.

Muszę przyznać, że do tematu recenzowanych słuchawek podszedłem z pewnym sceptycyzmem. Po pierwsze, cena zestawu słuchawkowego to 499 złotych – wcale nie tak mało, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że wlicza się w nią bogaty zestaw sprzedażowy (o tym potem), same słuchawki wraz z kartą dźwiękową na USB, a także mikrofon do słuchawek, który dzięki oprogramowaniu ma brzmieć jak mikrofon radiowy, to ta wydaje się być całkiem uzasadniona. Cóż, nie brzmi to specjalnie przekonująco – w końcu flagowy, choć wcale nie taki nowy produkt firmy Blue Microphones, odpowiedzialnej za nagrywanie dźwięku przez Logitech G PRO X, jest sam w sobie droższy. Podobnie zresztą jest z ofertą konkurencji – podczas naszego wielkiego porównania mikrofonów gamingowych wzięliśmy na warsztat produkty kosztujące między 319 a 799 złotych. Logitech stwierdził, że w połowie tej stawki zaoferuje nie tylko świetny mikrofon z rozbudowanym oprogramowaniem, ale także słuchawki. Ale żeby tego było mało…

Jak możecie zobaczyć na zrzucie ekranu, przedsprzedażowa cena słuchawek według strony producenta wynosi 569 złotych, podczas gdy informacje prasowe oraz oferty innych sklepów mówią o 499 złotych. Warto nadmienić, że w tym drugim przypadku, do zestawu dorzucany jest również dedykowany stojak na słuchawki – żeby było zabawnie, inny niż na zdjęciach prasowych. Chyba nie dziwicie się, że podszedłem do tego tematu nieufnie?

Co prawda na zdjęciu widoczne są inne słuchawki, ale jeśli zamówicie słuchawki w przedsprzedaży, to otrzymacie widoczny na zdjęciu stojak

Specyfikacja techniczna

Rzut oka na specyfikację techniczną sprawił, że zrozumiałem sens tak bogatej liczby akcesoriów, o której nieco więcej za chwilę. Tam można się dowiedzieć, że producent założył, że dłuższy – bo dwumetrowy – kabel w oplocie z klipsem na pilocie jest kablem do komputera PC, zaś przewód krótszy – półtorametrowy – jest przeznaczony do użytku ze smartfonami. Jakby nie patrzeć, to całkiem uczciwy układ – mamy zatem możliwość podłączenia słuchawek do komputera przez USB, do komputera przez dwie wtyczki jack, do smartfona, a także konsoli. No, ale przejdźmy do specyfikacji technicznej, bo na dzień tworzenia tej recenzji, Logitech podzielił się z nami interesującymi informacjami.

DANE FIZYCZNE
  • długość: 138 mm
  • szerokość: 94 mm
  • wysokość: 195 mm
  • masa (bez kabla): 320 g
  • długość kabla do komputera: 2 m
  • długość kabla do telefonu komórkowego: 1,5 m
  • rozgałęziacz do komputera PC: 120 mm
  • materiały:
    • widełki: aluminium
    • pałąk: stal
    • nakładki słuchawek: sztuczna skóra i pianka zapamiętująca kształt
    • dodatkowe nakładki słuchawek: materiał i pianka zapamiętująca kształt
DANE TECHNICZNE
Słuchawki:
  • Membrana: PRO-G o średnicy 50 mm z hybrydowych materiałów siateczkowych
  • Magnes: neodymowy
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz–20 kHz
  • Impedancja: 35 Ω
  • Czułość: 91,7 dB SPL przy 1 mW i 1 cm
Mikrofon Pro:
  • Zakres odbierania dźwięków mikrofonu: nerkowy (jednokierunkowy)
  • Typ: kondensator elektretowy
  • Wymiary: 6 mm
  • Pasmo przenoszenia: 100 Hz – 10 kHz

Wszystkie sprawy organizacyjne mamy już za sobą – czas przejść do rzeczy. Zacznijmy tak jak zawsze, a więc od zawartości zestawu sprzedażowego.

Zestaw sprzedażowy

Muszę przyznać, że Logitech G PRO X pierwsze wrażenie robią dobre. Słuchawki przychodzą do nas w standardowym dla producenta opakowaniu, w którym wewnątrz dobrze przemyślanej kartonowej konstrukcji znajduje się nie tylko główny bohater, ale także cała zgraja jego akcesoriów. A tych jest naprawdę sporo, bo oprócz słuchawek i mikrofonu, w pudełku znajdą się dwa kable różnej długości (jeden dłuższy, w oplocie, z klipsem na pilocie; drugi krótszy, gumowy), przejściówka z jednego gniazda jack na dwa wtyki, karta dźwiękowa USB, wymienne welurowe pady, a na deser – etui w formie worka, który jest całkiem wysokiej jakości. No, zwieńczeniem całości jest wlepka z charakterystycznym G, ale tę traktuję jako dodatek do niezbędnej papierologii.

Wzornictwo i jakość wykonania

Muszę przyznać, że w tej kwestii Logitech G PRO X zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie. Wręcz natychmiast po wzięciu sprzętu do ręki mamy poczucie, że należy od do kategorii premium – choć, w gruncie rzeczy, wcale taki drogi nie jest. Moją pierwszą myślą było przyrównanie ich do Brainwavz HM5, które miałem na sobie przed recenzowanym egzemplarzem i…. Logitech bezkonkurencyjnie miażdży przeciwnika. Sam pomysł na konstrukcję mocno przypomina ten, który większość z Was może znać ze słuchawek ze stajni HyperX, ale w ulepszonej wersji. Całość pałąka, wliczając w to element służący do regulacji oraz widełki, jest zdecydowanie szerszy i należałoby go określić po prostu jako masywny. Nie jest to wada, bo Logitech G PRO X bardzo dobrze leżą na głowie i, choć ważą swoje, to nie są jakieś uciążliwe.

Jeśli chodzi o dalsze elementy, nie mam właściwie żadnych obaw co do połączenia obu stron słuchawek – kabel idący do pałąka jest charakterystycznie zwijany, dzięki czemu nie ma żadnych obaw ani o to, że się gdzieś zaplącze, ani o to, że go urwiemy. Same muszle również zostały wykonane solidnie, a plastik tworzący okrąg z logo producenta całkiem nieźle udaje metal ;). Żaden z elementów słuchawek nie trzeszczy, brak tu jakichkolwiek ostrych krawędzi i wszystko jest miłe w dotyku.

Jeśli chodzi o nauszniki, to te również sprawiają dobre wrażenie, a dodatkowym smaczkiem jest to, że są wymienne. Znikomym wysiłkiem ekoskórę można zamienić na welur i odwrotnie, choć ze względu na charakterystyczny kształt konstrukcji mam wątpliwości, czy możliwe będzie ewentualnie zastosowanie zamienników innych niż oryginalne. A na sam koniec warto byłoby powiedzieć coś o kablach – te również nie budzą moich wątpliwości, a klasyczne 3,5-milimetrowe złącza jack dobrze wróżą potencjalnej reanimacji słuchawek w razie wybitnej destruktywności użytkownika.

Na sam koniec tej sekcji zostawiłem… mikrofon. Ten element słuchawek zainteresował mnie najbardziej – w końcu nie na co dzień ma się do czynienia z cudem techniki i inżynierii zestrojonym przy współpracy z Blue Microphones. I wiecie co? Zawiodłem się. Mikrofon to ten najzwyklejszy, niewielki, doczepiany i elastyczny element, jaki możemy znaleźć w dziesiątkach słuchawek. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że w niejednych słuchawkach element ten budzi większe zaufanie. Cóż, nawet, jeśli od strony technicznej ten mikrofon jest rewelacyjny, to znacznie lepsze wrażenie zrobiłoby rozwiązanie, jakie zostało zastosowane w niemal trzy razy tańszym modelu G322, czyli zintegrowana, składana konstrukcja. Ja wiem, że dzięki temu łatwiejsza będzie jego potencjalna wymiana, ale tego typu rozwiązanie od strony technicznej nie wydaje mi się być atrakcyjne bardziej niż dowolny mikrofon krawatowy, chociażby kosztujący grosze Zalman ZM-MIC1, czy drogi, ale też znacznie bardziej profesjonalny, Antlion Audio ModMic V5. Pomijam już, że dobitnie podkreśla to fakt, że ta wyjątkowość słuchawek ani trochę nie tkwi w sprzęcie, a znacznie bardziej w oprogramowaniu. A skoro już przy nim jesteśmy…

Oprogramowanie

Przyznać trzeba, że jeżeli chodzi o dołączone do słuchawek oprogramowanie, to producent zadbał, żeby liczba funkcji przyprawiała użytkowników o zawrót głowy. O tyle, o ile o efektach możliwych do osiągnięcia dzięki G HUB porozmawiamy później, tak warto teraz zwrócić uwagę na wszystkie dostępne opcje. Na ten moment oprogramowanie dostępne jest po angielsku, ale wersję obsługującą recenzowane słuchawki możemy pobrać wyłącznie przez wybranie specjalnego kanału aktualizacji, możemy więc spodziewać się, że w tej kwestii jeszcze trochę zdąży się zmienić. Kiedy już zainstalujemy odpowiednią wersję aplikacji i podepniemy do komputera słuchawki przy użyciu karty dźwiękowej, naszym oczom ukaże się następujący widok.

Warto powiedzieć, że aplikacja przez procedurę podstawowej konfiguracji przeprowadzi nas sama, ale liczba dostępnych opcji… powala. Zacznijmy od tego, że w dolnej części dostępne są trzy presety przygotowane przez „profesjonalistów i broadcasterów”, a pod nimi znajduje się jeszcze osiem, które przygotowała firma Blue Microphones. Gdyby tych 11 możliwych ustawień było dla nas czymś niewystarczającym – możemy nie tylko pobrać ich więcej (na ten moment dostępnych jest dosłownie kilka), ale przede wszystkim sami dostosować mikrofon pod siebie i zapisać dane ustawienie jako preset – na zrzucie ekranu widoczne są przykładowe ustawienia trybu Broadcaster 1. Warto nadmienić, że po wstępnym ustawieniu Input Gain możemy nagrać próbkę swojego głosu i odtwarzać ją w pętli słysząc wszystkie nakładane w czasie rzeczywistym zmiany tak, aby dostosować nas głos możliwe bardzo do naszych wymagań.

Myślicie, że to dużo? Cóż, jeszcze nie odchodząc od samego mikrofonu – pozwólcie, że nie będę szczegółowo omawiał działania funkcji High-pass filter, Noise reduction, Expander/Gate, De-esset, Compressor i Limiter, ale warto by było, żebyście znali dodatkowe opcje dostępne dla… wszystkich z nich, oprócz filtra górnoprzepustowego.

Gdyby było Wam za mało ustawień dźwięku nagrywanego, to dostępny jest również korektor dźwięku odtwarzanego. Sprawy mają się podobnie jak wcześniej, z tym, że w tym przypadku opcji do wyboru jest znacznie mniej, zaś presety – oprócz tych przygotowanych przez pięciu profesjonalistów – podzielono na trzy podstawowe kategorie gier. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby i tutaj zrobić coś po swojemu, a miłym dodatkiem jest to, że ustawienia korektora dźwięku można nanieść na pamięć dołączonej karty dźwiękowej.

Mało? Cóż, została nam jeszcze zakładka Akustyka. Tutaj możemy dopasować pod siebie suwaki głośności, włączyć usuwanie szumów, a także włączyć dźwięk przestrzenny – możemy wybrać tutaj, czy emulowane pomieszczenie ma służyć grom, rozrywce czy sportowi, wybrać jeden z trzech trybów DTS Super Stereo, a na dodatek regulować osobno każdy z elementów wirtualnego systemu 7.1. Taak, opcji konfiguracji w przypadku tych słuchawek jest naprawdę dużo – gdyby tego było mało, można wyłączyć trwały profil o domyślnej nazwie „Pulpit i pozwolić aplikacji automatycznie przełączyć ustawienia w zależności od gry, w którą gramy. Logitech G HUB automatycznie wykrył na moim komputerze CS:GO, ale… ja jednak zostałem przy trwałym, pulpitowym profilu. Nie ukrywam, że w obliczu krótkiego czasu trwania testów, taka liczba opcji i tak była porażająca.

Spis treści:

  1. Specyfikacja techniczna. Wzornictwo i jakość wykonania.
  2. Codzienne użytkowanie.  Jakość dźwięku i mikrofon. Podsumowanie