Recenzja Honora 10 – wzornictwo jednym z jego największych atutów (ale ma też inne)

Poprawny smartfon, ale bez efektu WOW – dokładnie tymi słowami określiłam Honora 10 w pierwszych wrażeniach, którymi podzieliłam się z Wami po pięciu dniach korzystania z niego. Co o nim sądzę po ponad dwóch tygodniach użytkowania? I czy w cenie wynoszącej ok. 2000 złotych uważam, że to dobry wybór?

Pozwólcie, że w niniejszej recenzji będę trochę nawiązywała do P20, aczkolwiek powstrzymam się z nadmiernym zestawianiem obu modeli ze sobą, by zostawić sobie pole manewru przy bezpośrednim porównaniu Honora 10 z Huawei P20, które już dla Was przygotowuję.

Parametry techniczne Honora 10:

  • wyświetlacz IPS 5,84″ 2280×1080 pikseli, 18:9,
  • procesor Kirin 970 z Mali-G72 MP2,
  • 4 GB RAM,
  • 128 GB pamięci wewnętrznej,
  • Android 8.1 Oreo z EMUI 8.1,
  • aparat 16 Mpix + 24 Mpix f/1.8,
  • kamerka 24 Mpix f/2.0,
  • LTE,
  • dual SIM,
  • NFC,
  • GPS,
  • Bluetooth 4.2,
  • WiFi 802.11 b/g/n/ac,
  • port podczerwieni (IrDA),
  • czytnik linii papilarnych,
  • 3.5 mm jack audio,
  • port USB typu C,
  • akumulator o pojemności 3400 mAh,
  • wymiary: 149,6 x 71,2 x 7,7 mm,
  • waga: 153 g.

Partnerem recenzji jest sklep x-kom, w ofercie którego możecie kupić Honora 10 w trzech wersjach kolorystycznych: szarej, czarnej i niebieskiej. Wersja z 64 GB pamięci kosztuje 1849 złotych, natomiast z 128 GB – 2049 złotych.

Jakie były moje pierwsze wrażenia? Proszę:

Wzornictwo, jakość wykonania

Po premierze Huawei P20 i P20 Pro zastanawiałam się, co Honor może wymyślić takiego, co będzie nawiązywało do wspomnianych modeli, ale nie w sposób bezpośredni. Śmiałam się w pewnym momencie, że może rzucić gradient na obudowę w przeciwnym kierunku, niż zrobił to Huawei w swoich modelach i… cóż, prawie trafiłam. Co prawda Honor 10 nie jest dostępny w wersji z gradientem, ale można go nabyć w dwóch wersjach, które mienią się podobnie do P20 Twilight, tyle że nie w poziomie, a w pionie. I jednak w nieco inny sposób, niektórzy sądzą nawet, że w ładniejszy, bo załamując światło padające pod różnym kątem na obudowę. Jakkolwiek, wygląd to tyko kwestia gustu, ale sporo osób zwracało na niego uwagę.

Muszę przyznać, że z czterech wersji kolorystycznych, które trafiły do sprzedaży, a spośród trzech, które są dostępne w Polsce, najbardziej przypadł mi do gustu model niebieski, który akurat miałam okazję testować. Niebieski, gdy patrzymy na wprost – w świetle mieni się na różne kolory, najczęściej wpadając w różne odcienie fioletu. Przyznaję, ciekawie to wygląda i zdecydowanie przyciąga wzrok. A przez to wzornictwo Honora 10 jest jednym z największych jego atutów. Na szczęście nie jedynym.

Honor 10 jest kolejnym smartfonem, którego obudowa została wykonana ze szkła. Jest tak bardzo śliski, że już po chwili dziękowałam producentowi za to, że w opakowaniu z telefonem dołącza silikonowe etui, które nie dość, że chroni smartfon przed zarysowaniami i zbieraniem odcisków palców, to jeszcze podwyższa komfort trzymania go w rękach, sprawiając, że jego przyczepność jest zwiększona. Wierzcie mi, ma to spore znaczenie nie tylko podczas użytkowania Honora 10, ale nawet wtedy, gdy go położymy na jakiejś płaskiej, niekoniecznie równej powierzchni – bez wspomnianego etui szybko zacznie Wam stamtąd „uciekać”, czyli zsuwać się, co może skończyć się dla niego nieprzyjemnym spotkaniem z podłogą.

W przypadku Honora 10 mam jedno zastrzeżenie, ale może to być akurat kwestia mojego egzemplarza testowego – przyciski regulacji głośności może nie, ale włącznik jest jakoś nienaturalnie nisko osadzony w obudowie, przez co jest kiepsko wyczuwalny pod palcem. Na całe szczęście wcale nie trzeba z niego korzystać, zwłaszcza mając ustawioną blokadę ekranu czytnikiem linii papilarnych lub odblokowywaniem twarzy.

A skoro już o przyciskach mowa, zostały one ulokowane na prawym boku telefonu. Na lewym znajdziemy jedynie szufladę na dwa sloty kart nanoSIM. Na górnej krawędzi mamy port podczerwieni i jeden z mikrofonów, natomiast na dolnej – głośnik mono, drugi mikrofon, port USB typu C oraz 3.5 mm jack audio. Z tyłu na obudowie swoje miejsce znalazły dwa nieco wystające obiektywy aparatu i dioda doświetlająca. Z przodu z kolei, w cięciu (tzw. notchu) znajdziemy kamerkę do połączeń wideo i selfie, głośnik do połączeń głosowych, czujnik światła oraz doprawdy niewielką diodę powiadomień, którą łatwo przeoczyć; pod ekranem jest dotykowy skaner odcisków palców.

Jakość wykonania Honora 10 oceniam bardzo pozytywnie, aczkolwiek jego trwałość stoi dla mnie pod dużym znakiem zapytania – ale to jak w przypadku każdego smartfona w większości wykonanego ze szkła (w większości, bo przecież sama ramka, przedzielająca dwie tafle szkła, jest aluminiowa).

Wyświetlacz

Kolejny smartfon z ekranem o dużej przekątnej, ale dzięki proporcjom 18:9 i wąskim ramkom wokół, zamkniętym w relatywnie niewielkiej obudowie. Do naszej dyspozycji został oddany wyświetlacz o przekątnej 5,84” i rozdzielczości Full HD+, czyli 2280 x 1080 pikseli, co przekłada się na zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 432 punktów. W rzeczywistości oznacza to, że jakość wyświetlanych czcionek jest całkowicie OK i trudno dopatrzeć się poszarpania krawędzi ikon czy jakichś nieostrości.

Honor 10 jest urządzeniem, w którym zastosowano wcięcie w ekranie, czyli tak zwanego notcha, w którym umieszczone są czujniki, głośnik i kamerka. „Uszy” można zostawić włączone lub, jeśli ktoś nie lubi tego rozwiązania, wyłączyć w ustawieniach – tu raczej nie ma powodów do narzekań. Faktem jest jednak, że interfejs wciąż nie do końca jest przystosowany pod notcha i miewa te same problemy, o których wspominałam przy okazji recenzji Huawei P20 – np. podczas otwierania dymka czatu Messengera, który najpierw wyświetla się na mniejszej przestrzeni ekranu, by po chwili dopiero przeskoczyć na widok z notchem.

Do ekranu Honora 10 tak naprawdę mam jedno główne zastrzeżenie – jest relatywnie ciemny. Tak się składa, że w ostatnich dniach często jednocześnie z Honorem 10 miałam przy sobie Xiaomi Redmi Note 5, czyli smartfon ponad dwukrotnie tańszy, a – paradoksalnie – mający dużo jaśniejszy ekran, przez co dużo bardziej komfortowo korzystało mi się z niego w słoneczne dni niż właśnie z „dziesiątki”. Jasność minimalna natomiast jest już w porządku, a po włączeniu filtra światła niebieskiego faktycznie nie męczy wzroku korzystanie z telefonu po zmroku.

Wyświetlacz Honora 10 charakteryzuje się bardzo dobrymi kątami widzenia, a wyświetlane kolory są zbliżone do naturalnych, bez zbędnego podbijania ich czy przesycania. Jeśli komuś to nie odpowiada, w ustawieniach ekranu można zmienić tryb koloru (normalny lub wyrazisty) oraz temperaturę barwową.

Warto jeszcze wspomnieć, że domyślnie na ekranie Honora 10 znajduje się folia ochronna, którą bardzo trudno jest zdjąć – jest dość mocno przyklejona. Polecam jednak ją zachować, bo dzięki niej zarysowania nie będą widoczne na ekranie, a właśnie na rzeczonej folii. W połączeniu z silikonowym etui dokładanym w pudełku z telefonem, daje nam to całkiem fajne podstawowe zabezpieczenie urządzenia.

Co cieszy to brak problemów z polaryzacją. A wspominam o tym, bo Honor 9, niestety, nie pozwalał mi korzystać z niego w okularach polaryzacyjnych w pionie (problem występował przy wybranych okularach).

https://www.tabletowo.pl/2017/07/21/recenzja-test-honora-9/

Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Zabezpieczenia biometryczne. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie