Nasz technologiczny rok 2016 był właśnie taki. A Wasz?


Smartfon roku to: iPhone SE. Premiera tego urządzonka to jeden z nielicznych powodów, dla których Steve Jobs na chwilę przestał przewracać się w grobie. To też zmaterializowana zuchwałość Apple, które pokazało, że może wydać w 2106 roku smartfon z 4-calowym ekranem jednocześnie skazując na koszmar używających go osób, gdyż nie ma realnej możliwości, żeby ten telefon wytrzymał cały dzień bez randki z zasilaczem. Ma za to tryb „ninja mode”, który pozwala wciskać żonie kit, że kupiłeś tak naprawdę iPhone’a 5s, a gruz zacząłeś chrupać nie dlatego, że wersja z 64 GB pamięci była obrzydliwie droga, tylko dlatego, że zamierzasz być bardziej „fit”. I to się nazywa „killer feature”.

Hybryda roku to: Lenovo Miix 700. Nieco podobny do Surface’a 4 Pro, całkiem niebrzydki sprzęt, który w specyficznych warunkach jest w stanie zastąpić komputer (lub Surface’a 4 Pro). Odrobinkę przeceniony, ale za to z rysikiem, który rzeczywiście do czegoś się przydaje (prawie jak ten z Surface 4 Pro). I klawiatura – klawiatura to zdecydowany atut tego sprzętu. To naprawdę udany Windows i z czystym sumieniem mogę polecić Lenovo Miix 700, gdyż to hybryda 2016 roku jest. (Surface 4 Pro)

Tablet roku to: Lenovo Miix 700 po odłączeniu klawiatury (Surf… ekhem.).

Rok 2016 będzie kojarzył mi się z Pokemon GO. Światowy fenomen, 50 milionów graczy dziennie, a ja mam tylko jedno pytanie: GDZIE TEN ONIX?

Najbardziej zaskoczyło mnie: Xiaomi Mi Mix. Znienacka Chińczycy pokazali nie patent, nie projekt, nie render, a gotowy smartfon, który na nowo definiuje pojęcie „wąskich ramek”. Z nieba dobiegł nas głos: „Zaprawdę, powiadam wam: nie musicie zaginać wyświetlacza, żeby zwiększyć aspect ratio”. I rzeczywiście, nagle wszystko wydało się takie proste. Jedynie Japończycy z Sony zaklęli pod nosem, gdyż z początkiem roku zakupili po dobrych cenach hurtowe ilości miejsca nad oraz pod ekranem, i teraz nie wiadomo, gdzie te kilometry kwadratowe powierzchni zamierzają upchnąć.

Nie żałowałbym pieniędzy wydanych na: Microsoft Surface Studio.
Nie żałowałbym, bo jego reklama była tak dobra, że pieniądze same pofrunęłyby do Redmond w zielonym kluczu latających Grantów i Franklinów. Niemal poetyckie połączenie doskonałego panelu wyświetlacza z mechanicznym elementem, pozwalającym w jedną chwilę zamienić go w studio, zawładnęło moją wyobraźnią i przywołało na pamięć sceny z filmów science-fiction, w których przynajmniej jeden bohater drugoplanowy obsługuje jakiś duży ekran. CHCE TO.

Hit tego roku to bez wątpienia: Netflix w Polsce. Do czasu wystartowania tego serwisu w naszym kraju, usługi VoD kojarzyły się z kiepskimi filmami, zgromadzonymi w kiepskich bazach, oglądanych na kiepskiej jakości telewizorach. Odkąd możemy wybierać spośród setek propozycji, a seriale są świetne, nawet telewizory stały się jakby lepsze. Jednocześnie niemalże automatycznie 90% Polaków, do swojej pokaźnej listy specjalizacji, obejmującej m.in. fachowe doradztwo w zakresie zdrowia oraz wrodzoną przenikliwość polityczną, dodało doktorat ze „Stranger Things”. Dzięki Netflixowi jesteśmy po prostu lepszymi ludźmi.

Największa wtopa roku to: Galaxy Note7, chyba nawet przed Euro 2016 i występem Joachima Loewa. Wszystkim Samsungom się dostało za fiasko Note7. Ludzie przechodząc przez alejki w elektromarketach, wypełnionymi z lewej i prawej ekspozycjami Galaxy A3 2106, zakładali na siebie koce przeciwpożarowe, przemykając niczym przez pole minowe, inspektorzy BHP na szybko przypominali sobie plan ewakuacji budynku, a Janusze biznesu, oferujący usługi w punktach legalizacji gaśnic odNotewywali rekordy obrotów. Trochę współczuję Samsungowi, jednak na mniej więcej takim poziomie, jak koledze, który wywinął efektywnego orła na śniegu: niby krzywda mu się stała, ale nie dość, że ślizg był epicki, to jeszcze mam to wszystko nagrane na wideo.

Panos Panay i Microsoft Surface Studio (zdjęcie: REUTERS/Lucas Jackson)

Czarnym koniem roku był: Space X i lądowanie Falcona 9 na pływającej platformie. To znaczy: można było się spodziewać, że rakieta wraz ze swym pierwszym członem kiedyś w końcu wyląduje na chyboczącej się pośrodku oceanu barce, jednak trudno było przewidzieć, że to stanie się w tym roku. Zwłaszcza, że Elon Musk wydawał się cieszyć z byle czego: „Falcon 9 eskplodował? Wow, ale czad, widzieliście tę falę uderzeniową?”, „Rakieta stała na barce przez całe cztery sekundy, a potem zamieniła się w kulę ognia? Mam nadzieję, że to nagrywaliście!” Michael Bay uwielbia tego gościa.

Przyszły rok będzie rokiem: asystentów głosowych. Samsung wyleci ze swoim Bixby, a LG z Hub Robotem i te dołączą do radosnej gromadki: Siri, Cortany, Alexy i Google Assistant, kłócąc się o to, gdzie w okolicy jest najlepsza pizza? To równie dobrze może może być początek końca ludzkości, zarzewie trzeciej wojny światowej, nowego, tym razem ostatniego globalnego konfliktu… Wystarczyłoby zapytać o pizzę hawajską…

 

Następne podsumowanie?