Powrót ukochanego klasyka. Recenzja Age of Empires IV

Release Date
28 październik 2021
Producent
Relic Entertainment
Platformy
PC
Recenzja stworzona na bazie pecetowej wersji gry od firmy Microsoft

Czasów związanych z początkami serii Age of Empires nie zapomnę nigdy. Historia tego RTS-a stała się w znacznej mierze częścią historii mojego życia, bo z AoE (głównie drugą odsłoną) spędziłem setki długich godzin. Żadna inna część, poza kultową już „dwójką”, nie dała mi tych samych emocji – choć oczywiście były to gry całkiem udane. Na Age of Empires IV czekałem latami i po pierwszych godzinach rozgrywki mam trochę ambiwalentne odczucia. Zapraszam do lektury!

#teamAoE2 na zawsze!

Pomimo faktu, że od dzieciństwa czujnie śledziłem całą serię Age of Empires, ogrywając wszystko, co tylko było w niej do ogrania, zawsze pozostawałem najwierniejszym fanem drugiej części. To trochę jak z Heroes of Might and Magic – są odsłony lepsze i gorsze, ale król jest tylko jeden – legendarna „trójka”.

Pasja do tej produkcji doprowadziła mnie nawet na (chyba?) nieistniejący już serwer Hamachi o nazwie „aoenest”, skupiającym zarówno totalnych żółtodziobów, jak i profesjonalnych graczy startujących w turniejach. Nie zliczę nawet, ile meczy wspólnie rozegraliśmy i nie oddam piórem, jak świetnie się wtedy bawiłem.

Przywiązany całym sercem do stylu graficznego AoE II, zaimplementowanych tam mechanik, tej muzyki i tego specyficznego klimatu, obawiałem się nowej części, która zdawała się obierać inny, nieco bardziej stonowany kierunek. Poprzeczka była zawieszona piekielnie wysoko – starałem się więc podejść do tematu bez ograniczających spojrzenie emocji.

I, cóż, po pierwszych godzinach rozgrywki czuję z jednej strony nostalgiczny powiew dawnych lat, a z drugiej czegoś mi tu zdecydowanie zabrakło – jakiejś elementarnej, transcendentnej cząstki, czyniącej z gry coś więcej niż zlepek skryptów. Dodatkowo, brakowało mi tutaj bardziej rozbudowanej treści, ale do tego przejdę w dalszych punktach recenzji.

Generalnie, nie liczyłem na kalkę z Age of Empires II, ale raczej na przeniesienie ducha tej serii i odziania go w zupełnie nowe szaty. Po części się to udało – gra momentalnie mnie pochłonęła, pierwsze trzy godziny minęły w ciągu chwili. Dopiero później zacząłem dostrzegać błędy, niedociągnięcia i z czasem – także się nudzić.

Oczywiście, nie miałem okazji przetestować trybu multiplayer, a to właśnie zabawę z innymi graczami wspominam najlepiej. I, biorąc pod uwagę, jak wygląda rozgrywka solo – jestem bardzo dobrej myśli. Nie jest może „powrót króla”, ale po naprawieniu kilku irytujących kwestii – Age of Empires IV może stać się drugą najlepszą odsłoną serii.

Zacznijmy od początku

Po odpaleniu gry przywitał mnie wpadający w ucho soundtrack, który natychmiast rozochocił moje gamingowe receptory. Interfejs podzielony klasycznie – wszystko czytelne i na swoim miejscu. Oprócz opcji dotyczących oprawy graficznej czy mechaniki, znajdujemy tutaj dwa podstawowe boksy z oznaczeniem na tryb singleplayer i multiplayer. Pojawia się też chat, na którym będziemy mogli korespondować ze swoimi znajomymi – super sprawa.

Z wiadomych względów multi jest na razie wyłączone, więc zawędrowałem do rozgrywki solo, gdzie miałem wybór – albo przejść coś w rodzaju samouczka na Art of War, albo dostosować grę do własnych potrzeb i rozegrać walkę na jednej z kilku map z botami lub przejść do kampanii.

Zacząłem od tego pierwszego. W zależności od tego, jaki efekt chcemy osiągnąć, możemy wybrać m.in. Early Economy, Late Economy lub Basic Combat. Każda opcja dostarczy nam innego tutorialu i wdroży nas w mechanikę gry. Dzięki temu nowi gracze mogą zyskać większą świadomość, na czym polegają poszczególne modele rozgrywki. Podczas samouczka za rękę prowadzi nas narrator, który skrupulatnie tłumaczy kolejne kroki. Ja jako stary wyjadacz AoE przeklikałem się tylko pomiędzy opcjami i ruszyłem podbijać kampanię.

Przyznam szczerze, że rzadko kiedy interesowałem się kampaniami w grach strategicznych. Uwielbiałem za to rozgrywki z botami, które modyfikowałem w edytorze gry lub toczyłem zażarte wojny z innymi graczami. Wyjątkiem była kampania Twierdzy Krzyżowiec – potyczki z Wieprzem czy Sułtanem wspominam z ogromnym sentymentem.

Kampania AoE IV nie podbiła mojego serca. Zresztą, zastosowano tutaj te same schematy, co w poprzednich odsłonach serii. Zaprezentowana historia – jak to w grach strategicznych bywa – jest tylko tłem dla właściwej rozgrywki.

No i w końcu na deser włączyłem tryb Potyczki, który interesował mnie najbardziej.

Tryb Potyczki – czuć stare, dobre AoE II

W Age of Empires IV mamy do wyboru 8 cywilizacji – w tym m.in. Mongołów, Chińczyków, Francuzów i Anglików. Moim zdaniem trochę za mało. Oczywiście, każda z nich różni się ode siebie zarówno pod względem dostępnych opcji rozwoju armii, jak i jednostek, architektury i charakterystycznych dla siebie premii

Przed rozpoczęciem zabawy polecam Wam wczytać się, w to co oferuje dana cywilizacja. Ja na początku rzuciłem się na głęboką wodę i potem trudno było mi się połapać, jaki mam potencjał.

Wybieramy sobie tryb rozgrywki i dostosowujemy liczbę graczy. Później wybieramy mapę – tutaj mamy całkiem szerokie pole manewru, biorąc pod uwagę, że mapy generują się automatycznie według danego schematu. Następnie musimy wybrać interesujący nas model zabawy. Mamy do wyboru 3 opcje – podbój (gra toczy się aż do wykończenia przeciwnika), Wonder – gra toczy się do momentu, aż któryś z graczy wybuduje cud oraz Sacred – o zwycięstwie decyduje to, kto szybciej przejmie święte miejsca.

Osobiście zawsze preferowałem podbój i tak też wybrałem tym razem. Największa mapa, 8 graczy – nastawienie na kilka godzin ciągłej walki. Na start kliknąłem Mongołów – to właśnie tę cywilizację lubiłem najbardziej w Age of Empires II.

Gdy tylko załadowała się pierwsza mapa – klasyczne Black Forest, uderzyła we mnie pierwsza fala nostalgii. Ruszyłem scoutem w nieznane, starając sie odnaleźć jak najwięcej owiec. Już tutaj pojawiły się miłe różnice względem poprzednich części.

Przykładowo, znalezione owce same biegły za zwiadowcą, dzięki czemu nie musiałem ich na bieżąco śledzić. Fakt, że któryś z moich wieśniaków nie pracował, był czytelnie oznaczany na pasku z boku.

Co więcej, w przypadku Mongołów okazało się, że Town Center oddaje koczowniczy charakter ich życia i możemy je rozbić, w takim miejscu, jakie nam się podoba. Nie uświadczymy też tutaj pól uprawnych – zamiast nich mamy hodowle owiec. Różnic jest sporo więcej.

No, ale dobra – przejdźmy do rzeczy. Twórcy nie ingerowali specjalnie w mechaniki rozgrywki, które znamy z poprzednich części. Poza możliwością obsadzenia murów łucznikami lub kusznikami, wiele się nie zmieniło. Inaczej wygląda też przechodzenie do następnej ery – tym razem wystarczy wybudować określony budynek za daną liczbę surowców.

Robimy tzw. boom lub szybki push i rozbudowujemy swoje imperium, dbając o jak najwyższą liczbę złota, kamienia, drewna oraz żywności. Potem tworzymy trade i armię, ulepszamy ją i próbujemy pokonać swoich przeciwników – wszystko, jak dawniej!

Na szczęście nie zapomniano o wizytówce AoE, czyli o języku naszych jednostek. Kultowe „wololo” czy inne, których nie jestem w stanie zapisać, stały się jedną z głównych rozpoznawalnych cech serii. Klasycznie też możemy zdecydować czy chcemy rozegrać mecz z odkrytą mapą, czy jednak zdecydujemy się na tzw. fog war. Generalnie, podobieństw do AoE II jest mnóstwo i już na pierwszy rzut oka widać, że to właśnie tą odsłoną najbardziej inspirowała się ekipa Relic Entertainment.

Istotne zmiany dotyczą samego sposobu prowadzenia bitew. Kiedyś w większości przypadków do zwycięstwa wystarczyło stworzyć jedną wielką armię, a potem odpowiednio nią sterować. W Age of Empires IV walki są bardziej dynamiczne i wymagają taktycznego podejścia – co jest w mojej ocenie dużym plusem, bo gracz musi się napocić i wykorzystać wszystkie dostępne środki, aby osiągnąć cel.

No chyba, że gramy w trybie Wonder, gdzie wystarczy zebrać daną liczbę surowców, zacząć budowę cudu, a potem przez określony czas jej bronić przed atakami. Sam szablon pozostał jednak ten sam – to kolejne wcielenie Age of Empires II. Dla mnie bomba!

Age of Empires IV – sztuczna inteligencja wrogów gorsza niż u owcy

Niestety, na ten moment największą bolączką AoE IV w trybie singleplayer jest sztuczna inteligencja botów. Dawno już nie widziałem tylu bugów w jednym miejscu – jednostki wroga czy sojusznika spotyka maraton niezwykłych przygód. Jednym razem – słoń zablokuje pochód całej armii, uniemożliwiając naszym sojusznikom wsparcie na polu walki. Innym razem będą oni wysyłać na rzeź pojedyncze jednostki zamiast regularnego wojska. I – uwierzcie mi – to nie jest forma podstępnej taktyki, tylko objaw skrypto-debilizmu.

Na szczęście problem ten dotyczy wyłącznie komputera, więc myślę, że podczas rozgrywek multiplayer nie będzie z tym kłopotu – chyba, że traficie na naprawdę opornego gracza.

Warto odnotować, że przy dużych starciach, gdzie brało udział po kilkaset jednostek – odnotowałem gwałtowne spadki klatek. Pojawiały się też sporadyczne problemy z wczytywaniem tekstur.

Wololo – jest zbyt cukierkowo

Pod kątem grafiki jest nieźle, choć moim zdaniem jest zbyt cukierkowo i grzecznie. Brakowało mi też większej różnorodności w obszarze dostępnych budowli oraz jednostek. Twórcy poza dosłownie kilkoma przykładami, nie wymyślili tutaj niczego nowego. Ot, powielenie tego, co było, ale w innych assetach. Mogliby się pokusić na dodanie większej liczby cywilizacji albo chociaż na rozbudowanie tych dostępnych.

Na mapach brakuje mi też większej liczby szczegółów. Jest jakoś pusto, bez życia. Z drugiej strony, o tyle, o ile styl grafiki jest dyskusyjny, tak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że modele jednostek zaprojektowano z należytą dbałością o detale. Szarża kawalerii, atak pikinierów czy ostrzał armat – przypominają Age of Empires II w ulepszonej odsłonie. Ja to kupuję!

Bitewne starcia też są ugrzecznione, ale nie mam na myśli braku tryskającej z aort krwi. Jest tu po prostu za mało okrzyków, dźwięku stali uderzanej o stal, rżenia koni czy wybuchów. Trupy też nie ścielą się gęsto po bitewnym polu, bo znikają z niego zbyt szybko. Bardziej natomiast niż w przypadku AoE II podobały mi się starcia na morzu – ostrzał dział artyleryjskich i bombardowanie cudzej floty sprawiły mi ogrom radości.

I wiecie – to dalej to samo Age of Empires, tylko z wymienionymi poszczególnymi częściami. Zasady są jednak dokładnie takie same. Z jednej strony mnie to cieszy, a z drugiej spodziewałem się jakiegoś powiewu świeżości, unikalnych mechanik, szerszych możliwości prowadzenia wojen i tworzenia armii.

Problemy z balansem jednostek

Niestety, podobnie jak w poprzednich częściach, tak i tutaj pojawiły się spore problemy z balansem jednostek. Widać to zwłaszcza podczas ataku katapult czy bombard. Cywilizacje, które nie posiadają dostępu do tego typu jednostek, będą miały zdecydowanie pod górkę. Armia słoni czy wyszkolonych konnych łuczników może nie wystarczyć do osiągnięcia zwycięstwa. Oczywiście, wciąż mówimy o rozgrywce z botami, bo multiplayer rządzi się nieco innymi prawami.

Na ten moment nie widziałem też edytora, umożliwiającego tworzenie swoich własnych map oraz bitew. Dla mnie był to nieodzowny element serii, a projektowanie unikalnych wojen dawało mi mnóstwo satysfakcji – na szczęście ma się on pojawić wkrótce, więc dopiero wtedy przekonamy się, jak wygląda w praktyce.

Podsumowanie

Seria Age of Empires zawsze będzie bliska memu sercu. Wiążę z nią szereg wspaniałych wspomnień z dzieciństwa i cieszę się, że o marce wciąż nie zapomniano. Age of Empires IV nie jest złą grą – twórcy postawili na te same schematy, które sprawdzały się chociażby w „dwójce”. Na pewno też gra wciągnęła mnie bardziej niż chociażby Age of Empires III. Niestety, w mojej ocenie (mimo wszystko) to nieco za mało, żeby przykuć graczy na dziesiątki czy setki godzin.

Grze potrzebne są „na już” rozszerzenia, które wzbogacą rozgrywkę, bo sama podstawka oferuje za mało treści, a przecież ma ogromny potencjał. Na ten moment daję mocne 7 i jak tylko będzie dostępny multiplayer – wracam do gry!

Gra zadebiutuje na rynku już 28 listopada i będzie dostępna m.in. w usłudze Xbox Game Pass.

Age of Empires IV dostaliśmy do recenzji od Microsoftu. Do poczytania przy okazji następnych recenzji i koniecznie dajcie znać, jak sprawdzicie ten tytuł!

Powrót ukochanego klasyka. Recenzja Age of Empires IV
Age of Empires IV
To gra strategiczna czasu rzeczywistego, będąca kontynuacją legendarnej już serii. To tytuł z ogromnym potencjałem - na ten moment brakuje tu po prostu treści. Jestem przekonany, że po włączeniu do gry kilku DLC i załataniu pomniejszych bugów, będzie można przy Age of Empires IV spędzić dłuuugie, satysfakcjonujące godziny.
Grafika
7.5
Soundtrack
7.5
Gameplay
8
Kampania fabularna
6
Różnorodność treści
6.9
Mechanika
7.6
Zalety
Świetny gameplay rodem z Age of Empires II
Szybkie tempo rozgrywki
Niezła grafika, pozostająca w konwencji poprzednich części
Udany soundtrack
Bardzo czytelny interfejs
Dobrze zaprojektowana mechanika rozgrywki
Wady
Zbyt mało treści - cywilizacji i możliwości ich rozwoju
Zabugowana sztuczna inteligencja wroga
Nudna i powtarzalna kampania fabularna
Kiepski balans jednostek
7.3
Ocena