Xiaomi 11T Pro z perspektywy czasu. Jak sprawdza się po 8 miesiącach od premiery?

Artykuł sponsorowany

Xiaomi 11T Pro jest smartfonem, którego premiera miała miejsce we wrześniu ubiegłego roku. Do sprzedaży w Polsce trafił zaledwie miesiąc później, w październiku. Od tego czasu minęło ponad pół roku, a jego cena – względem pierwotnej – ani drgnęła. Pomijając sytuację geopolityczną, to może oznaczać bardzo dobrą wycenę w dniu premiery. A jak jest teraz? Spójrzmy na ten sprzęt z perspektywy czasu.

Xiaomi 11T Pro jest smartfonem, który dość często i na długo wpada w moje ręce. Testując go dla Was w zeszłym roku, miałam możliwość użytkowania tego modelu przez prawie dwa miesiące. W międzyczasie miałam okazję sporadycznie z niego korzystać, by wreszcie wrócił do mnie na – można powiedzieć – kolejne testy.

Firma Xiaomi, we współpracy z którą powstał niniejszy materiał, zasugerowała mi, że fajnie by było ponownie wziąć na warsztat model 11T Pro i sprawdzić, jak radzi sobie na kilka miesięcy po premierze. Zwłaszcza patrząc na jego akumulator.

Degradacja baterii przez szybkie ładowanie?

Xiaomi 11T Pro był pierwszym smartfonem Xiaomi, który wspierał szybkie ładowanie HyperCharge 120 W. Już tuż po jego prezentacji pojawiło się sporo głosów, a może raczej obaw o to, jak szybko będzie następował proces degradacji akumulatora, ładując go codziennie z wykorzystaniem możliwie najwyższej dostępnej mocy.

Xiaomi już wtedy uspokajało, że po 800 cyklach ładowania (ok. 2,5 roku codziennego ładowania), akumulator ma mieć 80% pierwotnej wydajności. To standard, którego nie musimy się obawiać. Po 2,5 roku telefon wciąż powinien utrzymywał czas pracy na dobrym poziomie – zwłaszcza, że w przypadku Xiaomi 11T Pro mamy do czynienia ze sporym akumulatorem (o pojemności 5000 mAh), który bez problemu wytrzymuje dzień pracy w rękach wymagającego użytkownika.

Testowy egzemplarz, zakładając, że był ładowany codziennie od dnia premiery, mógł zrobić ok. 240 cykli ładowania. Musicie jednak wiedzieć, że są to wyłącznie moje szacunki, bo sprzęt przechodził przez ręce wielu testerów, którzy mogli ładować go częściej lub rzadziej.

Niestety, Android nie ma nigdzie, nawet w opcjach programistycznych, zaszytych statystyk wydajności akumulatora, w przeciwieństwie do jabłkowej konkurencji, która te dane udostępnia na tacy w ustawieniach. Liczę na to, że Google któregoś dnia wprowadzi podobne narzędzie do samodzielnego szybkiego zweryfikowania poziomu żywotności akumulatora w posiadanym smartfonie. Tym bardziej, że Unia Europejska obrała sobie na cel wydłużenie cyklu życia sprzętu elektronicznego, w posiadanie którego wchodzi każdy z nas.

Szukając rozwiązania natknęłam się jedynie na aplikacje, które pokazują ogólną kondycję baterii – Battery Guru, Electron czy Battery Doctor wskazują dobry status akumulatora, bez większych szczegółów.

Trudno jest mi zatem określić procentowo, jak rzeczywiście postępuje proces degradacji baterii. Mogę natomiast podzielić się opinią na temat tego, jak akumulator po tych ośmiu miesiącach od premiery sprawdza się podczas użytkowania na co dzień.

Czas pracy Xiaomi 11T Pro

Testując Xiaomi 11T Pro pisałam, że nie jest to smartfon, który trzeba ładować nad wyraz często. Właściwie sprowadza się to do standardowego stwierdzenia z mojej strony, że częstotliwość ładowania zależy od intensywności użytkowania urządzenia. Jak to wygląda aktualnie?

Powiedziałabym, że albo nie zmieniło się nic, albo zmieniło się tak niewiele, że trudno to dostrzec. Korzystając z telefonu na WiFi, uzyskiwałam ok. 4-5,5 h SoT, przy czym przed północą miałam jeszcze ok. 20-30% zapasu.

Na danych mobilnych też nie było źle – 3,5-4,5 h SoT i do wieczora na spokojnie dawał radę, czasem mając jeszcze zapas. Raz tylko udało mi się rozładować Xiaomi 11T Pro tuż po 17ej, ale przez wzgląd na stale uruchomioną nawigację i dość wysoką jasność ekranu.

A gdy już pojawiała się konieczność naładowania telefonu, wystarczy dokładnie 17 minut, by na ekranie pojawiło się ponownie 100%. Fajna sprawa zwłaszcza, gdy chcecie podładować telefon biorąc szybki prysznic w trasie czy jedząc śniadanie.

Xiaomi 11T Pro ponownie w moich rękach – kwestie użytkowe

W recenzji Xiaomi 11T Pro zdarzyło mi się wspomnieć o śliskiej obudowie, która lubi zbierać odciski palców, co niesamowicie irytowało mnie, bo z egzemplarzem testowym nie otrzymałam etui, które standardowo jest częścią zestawu sprzedażowego. Tym razem takowe miałam w pudełku, dzięki czemu na jedną z pomniejszych wad przestałam zwracać uwagę.

Założenie etui pomogło też w podwyższeniu pewności chwytu telefonu – wbrew pozorom ma to szalenie istotne znaczenie. Gumowe etui przylega do dłoni o wiele lepiej niż śliska obudowa, która aż się prosi o wyślizgnięcie (zresztą – nie tylko z dłoni, ale także np. wszelkich płaskich powierzchni).

Połączenie komponentów, w postaci Snapdragona 888 z 8 GB RAM i wyświetlaczem o częstotliwości odświeżania 120 Hz, sprawia, że korzystanie z tego urządzenia jest bezproblemowe – jest szybko i wydajnie. Smartfon dotrzymuje kroku każdej operacji, którą potrzebuję wykonać.

Dziwi mnie jedynie, że – pomimo końcówki maja – ostatnie dostępne poprawki zabezpieczeń są z grudnia 2021. Być może to kwestia testowego egzemplarza, ale warto o tym wspomnieć. Dodam jeszcze, że sprzęt działa na MIUI 12.5.19.0.

Na temat aparatu zdania nie zmieniłam – jest w zupełności w porządku. Z najlepszej strony pokazuje się oczywiście aparat główny, najlepiej bez włączonego AI, które momentami potrafi nieźle namieszać. Szkoda, że jedynie 2-krotny zoom się do czegoś nadaje, ale taki urok smartfonów z tej półki cenowej.

Xiaomi 11T Pro to niezmiennie dobry sprzęt

Właściwie po tych ośmiu miesiącach od premiery mogłabym się powtórzyć względem tego, co pisałam w recenzji. Xiaomi 11T Pro to nie tylko rewelacyjnie szybkie ładowanie. Xiaomi 11T Pro jest smartfonem, który w cenie do trzech tysięcy złotych stara się wprowadzić technologie z wyższej półki.

Mamy ekran AMOLED 120 Hz, ładowanie 120 W, nagrywanie wideo w 8K czy bardzo dobre makro. Do tego nie zabrakło na jego pokładzie tak ważnych dla wielu głośników stereo, dual SIM czy wydajnego procesora.

Na drugiej szali mamy jednak tryb ciemny, który w tym konkretnym smartfonie miewa solidne fochy (jeśli się na nie nie godzicie, warto przestawić się w tryb jasny), brak slotu kart microSD czy śliską obudowę, która lubi zbierać odciski palców. Szkoda też braku OIS i tylko podstawowej normy IP53 (ale lepsza taka niż żadna!).

Materiał powstał we współpracy z Xiaomi