Tak wyglądają wymienne dyski SSD do Xbox Series X – chyba skądś je kojarzę

W sieci przez dłuższą chwilę krążyły plotki o tym, że Sony w swojej najnowszej konsoli miałoby zaimplementować system wymiennych pamięci SSD przypominających nieco kartridże znane ze starszych systemów do gier wideo. Nie wiadomo czy są to informacje nieprawdziwe, jednak Microsoft pochwalił się wymiennymi dyskami dla swojej konsoli i wyglądają one dość podobnie do tych, których projekty krążyły po internecie.

Coś więcej niż ciekawostka

Możliwość poszerzenia pamięci konsoli przy pomocy zewnętrznych dysków była możliwa już przy okazji tej i poprzednich generacji, jednak żaden z producentów nie podszedł do sprawy w pełni profesjonalnie i raczej ograniczano się do sprzętów firm trzecich bez specjalnego łączenia ich ze swoim produktem poprzez działania marketingowe. Rozwiązanie istniało, jednak raczej specjalnie go nie reklamowano i mniej rozeznani w rynku fani gier wideo mogli nie być świadomi możliwości rozbudowy pojemności swojej konsoli.

Kilka dni temu Microsoft pochwalił się pełną specyfikacją swojej konsoli i przy okazji zaprezentowano też przygotowane przez firmę Seagate, przeznaczone specjalnie dla Xbox Series X dyski SSD NVMe o pojemności 1 TB. Oficjalnej ceny jeszcze nie ujawniono, jednak raczej nie będzie ona niższa niż 200 dolarów. Nie jest to mała kwota, ale najbardziej zapaleni gracze z pewnością będą chcieli zaopatrzyć się w takie rozszerzenie, chociażby ze względu na wygodę jaką oferuje dwukrotnie większa pojemność konsoli.

Oczywiście fakt implementacji nowej technologii nie oznacza, że nie będziemy mogli korzystać ze standardowych dysków HDD tak jak w przypadku poprzednich konsol. Mało tego – możliwe będzie przeniesienie gier bezpośrednio z pierwszego Xboxa, Xbox 360 czy Xbox One prosto do najnowszego sprzętu Microsoftu i bezproblemowe ich uruchomienie.

Niestety, rozwiązanie to ma jedną istotną wadę – wszystkie gry projektowane wyłącznie z myślą o najnowszej generacji będą musiały korzystać z wbudowanej w konsolę pamięci SSD lub nowo zaprezentowanych dysków zewnętrznych. Szkoda, choć jest to uwarunkowane technologicznie przez optymalizację gier pod architekturę Velocity wykorzystaną w konsoli.

Przełom technologiczny – koniec długich czasów ładowania na konsoli

Pamiętam doskonale pierwsze uruchomienie Grand Theft Auto V na moim PlayStation 3. Zanim całkowicie wchłonęło mnie wirtualne Los Santos zostałem zmieciony z powierzchni  Ziemi przez niemal półgodzinne ładowanie gry. Zanosi się na to, że czasy okropnie długich loadingów zmierzają ku końcowi.

Powyższy materiał to oficjalny pokaz możliwości pamięci zaimplementowanej w Xbox Series X i faktycznie może robić wrażenie. State of Decay 2 na najnowszej konsoli Microsoftu ładuje się ponad cztery razy szybciej niż na swoim poprzedniku, co jest naprawdę fenomenalnym wynikiem, ale należy brać poprawkę na to, że jest to tytuł ekskluzywny dla konsol giganta z Redmont i najprawdopodobniej został dodatkowo zoptymalizowany pod tę konsolę. Nie zmienia to faktu, że długie czasy ładowania to coś, co przez ostatnie kilka lat mocno odpychało mnie od konsol i taka zmiana zdecydowanie wyjdzie wszystkim na dobre.

Zdjęcie tyłu Xbox Series X odsłania wejście na kompaktowy dysk SSD.

Nadchodzi pogromca PlayStation?

Xbox Series X to naprawdę potężna konsola. Pierwszy raz w historii sprzętów tego typu mamy otrzymać wsparcie dla rozgrywki w 60 klatkach na sekundę, a ilość ta może zostać dodatkowo zwiększona do 120 klatek na sekundę zależnie od optymalizacji gry. To wszystko oczywiście w rozdzielczości 4K. Ponadto konsola otrzyma wsparcie dla technologii ray tracingu, co dodatkowo ucieszy fanów pięknej grafiki.

To już druga generacja, w której Microsoft stara się przekonać do siebie graczy przy pomocy zaawansowanego technologicznie sprzętu, a nie bogatego portfolio tytułów ekskluzywnych. Nie uważam tego za dobrą drogę, chociaż ostateczny głos należeć będzie do większości i to właśnie portfele graczy zadecydują o wygranej lub porażce Xbox Series X.

Premiera PS5 i Xbox Series X przesunięta? Tak twierdzą analitycy

Źródło: The Verge, Digital Foundry, własne