Sonic the hedgehog film kadr
Źródło: Paramount Pictures

Gry z Soniciem znikną z cyfrowej dystrybucji

Zapraszamy na nowy odcinek z serii: chciwi i cwani wydawcy gier. Dzisiaj porozmawiamy o Sega i ich decyzjach w sprawie gier z niebieskim jeżem w roli głównej.

Sonic Origins – niezdrowa konkurencja dla oryginałów

Tydzień temu donosiliśmy o ogłoszeniu daty premiery Sonic Origins – zestawu gier który miał przybliżyć stare tytuły szerszej widowni. Pod koniec wspominałem o tym, że cztery oryginalne części dostępne są łącznie w o wiele niższej cenie na Steamie i zakup czterech starych Soniców z delikatnym retuszem i nowymi poziomami za 180 złotych jest mało opłacalny. Wygląda na to, że wydawca zgodził się z tym twierdzeniem – niestety postąpił niezgodnie z moimi oczekiwaniami.

sonic origins grafika z logo
Źródło: Sega

Zamiast obniżyć cenę nowego tytułu, oryginalne 3 pierwsze części Sonic the Hedgehog oraz Sonic CD znikną wkrótce z cyfrowej dystrybucji. Po 20 maja, nieprzypadkowo miesiąc przed premierą remasterów, nie kupimy już starych edycji na Steamie oraz Xbox Store. O dziwo, niezagrożone są wersje dwóch pierwszych części poprzez Sega Ages na Nintendo Switch, jak i druga część dostępna w abonamencie Nintendo Switch Online Plus.

W ruchu Segi widać widoczne inspiracje Rockstarem – w końcu ten deweloper również przed premierą zremasterowanej trylogii usunął oryginalne części z cyfrowych platform. A przecież takie Valve nie widzi problemu, aby Half-Life, jego delikatnie odświeżona wersja z podtytułem Source i ogromna, fanowska rekonstrukcja Black Mesa funkcjonowały obok siebie.

Jakby tego było mało, Sega niedawno podzieliła się również nowym planem dotyczącym Sonic Origins. Obok Edycji Standardowej oraz opcji Deluxe pojawią się trzy paczki z DLC. Jeżeli nie kupicie więc tytułu na premierę, za 100 dodatkowych monet, za tryb lustrzany i dodatkową wersję tła będziecie musieli zapłacić dodatkowo.

grafika pakiety w sonic origins
Źródło: Sega

Nie tak wyobrażałem sobie świętowanie 31. urodzin niebieskiego jeża. Sonic jako maskotka Segi i symbol walki z Nintendo i Mario w latach 90. ubiegłego wieku zasługuje dziś na o wiele więcej niż leniwy remaster, gdzie za animacje bohaterów w menu głównym musimy zapłacić w osobnym DLC lub zdecydować się na edycję „premium”.