Samsung Odyssey G9 – jeszcze bardziej zakrzywiony monitor to jeszcze więcej frajdy (recenzja)

Już ponad 1,5 roku dzień w dzień korzystam z zakrzywionego, 49-calowego monitora Samsunga – LC49J890. Gdy na rynku zadebiutował świeżutki Samsung Odyssey G9, uśmiechnęłam się pod nosem i stwierdziłam, że muszę go mieć – choćby na chwilę – by przetestować, co to cudo potrafi. Nadszedł czas, by podzielić się z Wami moimi wrażeniami.

Graczem jestem raczej niedzielnym. Nie oznacza to jednak, że nie mogę korzystać ze sprzętu przeznaczonego głównie dla tej grupy odbiorców. Podobnie, jak doceniam wydajne laptopy gamingowe (które pozwalają nie tylko grać, ale wydajnie pracować, choćby montować wideo), tak z entuzjazmem podchodzę do innych urządzeń przeznaczonych dla graczy, które zazwyczaj są synonimem osób wymagających, często wręcz bezkompromisowych. Z myślą o nich powstał monitor Samsung Odyssey G9, którego mam okazję już kilka tygodni użytkować.

Na monitorach się nie znam i nie zamierzam tego przed Wami ukrywać – to by nie miało sensu. Nie będzie to zatem recenzja specjalistyczna (do takiej odsyłam choćby tutaj, gdzie przygotowano naprawdę świetny test tego modelu!), a jedynie moje subiektywne wrażenia i odczucia płynące z korzystania z tego gamingowego kolosa. W dodatku spojrzenie to będzie bardziej profesjonalne niż gamingowe, ale kto powiedział, że sprzętu gamingowego nie można wykorzystywać do pracy?

Samsung Odyssey G9 w Media Expert

Ogromny, choć dla mnie już po prostu standardowy

Jak już wiecie, bardzo długo korzystam już z 49-calowego monitora, więc dla mnie styczność z tak wielkim ekranem nie jest niczym nowym. Dużo bardziej preferuję mieć przed sobą jeden wielki monitor, który mogę podzielić na wiele okien niż dwa czy nawet trzy monitory, przedzielone od siebie mniej lub bardziej szerokimi ramkami. W tym przypadku 49” zastępuje dwa monitory QHD.

Odyssey G9 (wraz z podstawą) ma wymiary 1147,6 x 537,2 x 416,4 mm mm i waży 16,7 kg. Na moim biurku prezentuje się świetnie, podobnie zresztą, jak na tle czerwono-szarej instalacji z paneli akustycznych Fluffo. Ale ma na to wpływ nie tylko fakt, że świetnie dobrałam sobie miejsce pracy ;), ale przede wszystkim design samego monitora.

CJ890 jest monitorem głównie do pracy, przez co jego wzornictwo jest dość spokojne, żeby nie powiedzieć – nudne. Wygląda po prostu dobrze, nie ma żadnych fajerwerków – dostojnie prezentuje się na biurku i dokładnie tak w jego przypadku powinno być. Z kolei Odyssey G9 to już zupełnie inna bajka. To, jak wygląda, to kosmos!

Odkąd pamiętam podoba mi się biała elektronika i do dziś się to nie zmieniło. Odyssey G9 ma zarówno biały tył, jak i podstawkę, co – wierzcie mi – na żywo wygląda świetnie. Duże zakrzywienie obudowy, w połączeniu z błyszczącą bielą i futurystycznymi wręcz wcięciami, sprawiają, że całość prezentuje się fenomenalnie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę zachwycać się tym, jak wygląda monitor, ale dokładnie tak jest w tym konkretnym przypadku. A jeszcze nawet nie wspomniałam o tym, że rdzeń obudowy jest podświetlany, co jeszcze potęguje cały efekt.

Technikalia

Samsung Odyssey G9 to monitor napakowany najnowszymi technologiami i charakteryzujący się najwyższymi dostępnymi parametrami. Jego ekran QLED, oparty na matrycy VA, ma przekątną 49” i rozdzielczość 5120×1440 pikseli (DQHD – tak zwane dual QHD), format 32:9, odświeżanie 240 Hz i czas reakcji 1/ms. Do tego wspiera FreeSync i G-Sync oraz może się pochwalić zastosowaniem technologii HDR1000 i HDR10+

Producent podaje, że jasność panelu to 420 cd/m2, współczynnik kontrastu wynosi 2500:1, odwzorowanie 125% przestrzeni barwnej sRGB i 92% palety Adobe RGB, a wartość input lag to zaledwie 2 ms.

W obudowie znajdziemy następujące porty: HDMI 2.0, 2x DisplayPort 1.4, wyjście audio, 2x USB 3.1 Gen. 1 oraz USB 3.1 Gen. 1 typu B. Jeśli miałabym się przyczepić – brakuje USB typu C i… głośników. Dla uściślenia dodam też, że znajdziemy tu również D-sub ani DVI.

W obudowę monitora nie zostały wbudowane głośniki, co oznacza, że konieczne jest doposażenie się w zewnętrzne głośniki lub soundbar (np. testowany przez nas ostatnio Creative SoundBlaster X Katana, polecany przez Kubę).

Na obudowie Odyssey G9 znajdziemy tylko jeden, ale za to wielokierunkowy przycisk, który ulokowany został mniej więcej połowie dystansu między prawą krawędzią a logo Samsunga. Kliknięcie go na wprost uruchamia główne menu ustawień urządzenia, z kolei w różne strony – odpowiada za konkretne ustawienia: 

  • w prawo lub w lewo – wybór źródła podłączonych urządzeń (2x Display Port / HDMI),
  • w górę (tj. od siebie) – jasność, kontrast, ostrość,
  • w dół (tj. do siebie) – głośność (płynąca z podłączonego zewnętrznego urządzenia audio).

W ustawieniach monitora możemy między innymi zmieniać liczbę klatek (60 / 120 / 240), tryb obrazu (High-Brightness / Custom / FPS / RTS / RPG / sRGB / AOS / Cinema / Dynamic contrast) oraz sterować oświetleniem (statyczne, tęcza, flash, podwójny flash, oddech).

Oczywiście ustawienie monitora można dostosować pod siebie dzięki regulacji wysokości, regulacji pochylenia (-3.0° do +13.0°) oraz regulacji obrotu w poziomie (-15.0° do +15.0°). Możemy też go powiesić wykorzystując standard VESA.

Przesiadka z LC49J890 na Odyssey G9

Mój dotychczasowy monitor jest zakrzywiony – jego krzywiznę określa się jako 1500R, z kolei Odyssey G9 charakteryzuje się jeszcze większą krzywizną – 1000R (im niższa liczba, tym większe zakrzywienie ekranu). Przyznaję, że wyjmując nowość Samsunga z pudełka byłam trochę przerażona tym, w jakim stopniu zakrzywiony jest jego ekran. Postawiłam go jednak na biurku, podłączyłam do komputera, zaczęłam pracować i… w skrócie: trudno jest mi sobie wyobrazić powrót do mojego monitora.

Jest to oczywiście suma wszystkich cech Odyssey G9 (rozdzielczości, odświeżania, etc.), ale fakt, że jego ekran jest zakrzywiony w aż tak znacznym stopniu, odgrywa tu największą rolę. Dotychczas wydawało mi się, że montaż wideo na nasz kanał na YouTube (na którym ostatnio naprawdę dużo się dzieje!) jest przyjemny, gdy pracuję na CJ890. Wielki, szeroki timeline, z dużym podglądem kadru – to to, czego mi było trzeba, zwłaszcza po przesiadce z małego ekranu laptopa. 

Tymczasem… timeline na mocniej zakrzywionym ekranie, którego lewą i prawą część mam wprost przed oczami, jest tym, co doceniam najmocniej. Nie spodziewałam się, że wzrost zakrzywienia aż tak znacznie wpłynie na komfort montażu wideo, a okazało się, że w rzeczywistości jest to nie do przecenienia. 

Sama praca na trzech programach obok siebie to czysta przyjemność, ale o tym pisałam już przy okazji recenzji mojego poprzedniego (no dobra, aktualnego monitora, ale czekającego cierpliwie, aż skończę testy Odyssey). Pod tym względem zmieniło się jedynie to, że wspomniane 1000R sprawia, że monitor równomiernie rozkłada odległość między naszymi oczami a treścią na ekranie.

Ekran pomiędzy programy możemy dzielić ręcznie lub wykorzystując do tego program Samsung Easy Setting Box. Możemy korzystać zarówno z funkcji Picture by Picture (PbP), jak i Picture in Picture (PiP). Jeśli sytuacja tego wymaga, jednocześnie do monitora możemy mieć podłączone dwa niezależne od siebie komputery – np. stacjonarkę i laptopa. 

Jakość obrazu w Odyssey G9? Cóż, bardzo dobra – ostrość, szczegółowość, kąty widzenia – wszystko stoi tu na wysokim poziomie i właściwie trudno jest się do czegoś przyczepić, jeśli ocenia się jego jakość wyłącznie oceniając go po tym, jak działa podczas codziennego użytkowania, a nie na podstawie pomiarów. Jasność, którą możemy regulować w naprawdę dużym zakresie, jest odpowiednia zarówno do pracy w słoneczne dni, jak i po zmroku.

Żeby nie było – trochę też na nim pograłam

Odyssey G9 to monitor gamingowy, ale w moich rękach nie służył do grania, a do pracy głównie. Czasem jednak i mnie zdarzają się chwile, w których muszę trochę odlecieć myślami od obowiązków i wtedy chętnie sięgam po grę mojej młodości w odświeżonej wersji, czyli Tony Hawk Pro Skater.

I tutaj ogarnięcie tych 49 cali wzrokiem było dla mnie początkowo dużo trudniejsze i bardziej wymagające dla moich oczu niż w przypadku standardowej pracy czy wspomnianego montażu wideo. Odnosiłam wrażenie, że za dużo dzieje się na ekranie, obraz jest aż zbyt dynamiczny i płynny. Po kilku minutach udało mi się jednak do tego przyzwyczaić, dzięki czemu mogłam już później bez problemów kontynuować przyjemną rozgrywkę.

Więcej na temat grania na Odyssey G9 mógłby powiedzieć Kuba, bo to on jest specem od gamingu. I prawdopodobnie to zrobi w najbliższym czasie, ale dopiero w materiale, który poświęci graniu na najnowszych kartach NVIDII RTX 3080 (jeśli chcecie, byśmy przetestowali go w jakichś konkretnych tytułach – dawajcie znać!). Tymczasem jeśli macie jakieś pytania odnośnie starcia gaming vs Odyssey G9 – zadawajcie w komentarzach.

Podsumowanie będzie krótkie

Samsung Odyssey G9 kosztuje 6499 złotych. To mnóstwo pieniędzy, ale dla osób, które będą w stanie docenić zalety tego monitora, okaże się to bariera do przeskoczenia. 

Ja tymczasem wracam do mojego LC49J890, choć… wcale nie bez żalu ;)