Recenzja Samsunga Galaxy Note 10 Lite. Czy budżetowy Note ma sens?

fot. Andrzej Libiszewski | Tabletowo.pl

Seria Galaxy Note była w portfolio Samsunga bardzo długo postrzegana jako crème de la crème smartfonów. W sierpniu 2019 roku zadebiutował bardzo dobrze przyjęty model Galaxy Note 10 i jego mocniejszy brat Galaxy Note 10 Plus. Tymczasem okazało się, że plany Samsunga dotyczące linii Galaxy Note nie ograniczają się do apetytów w najwyższej półce. I tak oto pojawił się na rynku model Galaxy Note 10 Lite, znacznie tańszy, lecz także wyposażony w piórko S Pen. Czy warto go brać pod uwagę?

Specyfikacja techniczna

Jeśli producent tworzy wersję Lite, to wiadomo, że cięcie kosztów będzie miało tu kluczową rolę i nie ma co liczyć na najnowsze wnętrzności z najwyższej półki. Co zatem znajdziemy w Galaxy Note 10 Lite?

Cena na dzień pisania recenzji wynosi ok. 2649 zł

Opakowanie, jak opakowanie (fot. Andrzej Libiszewski)

W specyfikacji zwraca uwagę użycie niemłodego już SOC Exynos 9810, znanego z Galaxy Note 9, który co prawda powinien zapewnić zupełnie niezłą wydajność, lecz ze względu na wykonanie w 10 nm wymiarze technologicznym ma większe zapotrzebowanie na energię niż nowsze jednostki. W stosunku do zbliżonego rozmiarami Galaxy Note 10+, producent obniżył koszty stosując nieco starszy ekran sAMOLED zamiast jego wersji Dynamic i obniżając przy okazji jego rozdzielczość do 1080 x 2400 pikseli.

Łupem księgowych padła także pamięć RAM (tylko 6 GB), pamięć flash, której co prawda jest 128 GB, ale starszego typu UFS 2.1 oraz aparaty fotograficzne: główny utracił dwustanową przysłonę oraz ma mniejszą jasność, oczko 52 mm ma niższą jasność, a oczko DoF w ogóle zniknęło. Wzrosła za to rozdzielczość kamery przedniej i to od razu do 32 Mpix, trudno jednak powiedzieć, by była to jakaś wielka zmiana na lepsze.

Galaxy Note 10 Lite został także wykastrowany z ładowania bezprzewodowego oraz wodoodporności. Na pocieszenie miłośnicy kabelków znajdą za to gniazdo jack do słuchawek, a pozostali użytkownicy powiększony znacznie akumulator.

One UI może się podobać (fot. Andrzej Libiszewski)

Wzornictwo i jakość wykonania

Samsung Galaxy Note 10 Lite jest smartfonem pozbawionym większych fajerwerków wizualnych. Wyświetlacz jest bez modnych obecnie krzywizn, choć samo szkło zaokrągla się na bokach w kierunku metalowej ramki. Nad panelem znalazło się wyjście głośnika do rozmów, kamera przednia natomiast okupuje oczko w centrum górnej części wyświetlacza.

Przyciski głośności oraz blokady umieszczone są na prawym boku telefonu, a na lewym znalazła się tacka na dwie karty nanoSIM lub na kartę nanoSIM i microSD – niestety nie da się użyć dwóch kart SIM i karty pamięci jednocześnie. Dolna krawędź kryje slot na piórko S Pen, wyjście pojedynczego głośnika, gniazdo typu USB-C, główny mikrofon (drugi jest na górnej krawędzi) oraz przywrócone do łask gniazdo jack 3,5 mm.

Tacka na dwie karty SIM lub na SIMa i kartę pamięci – no i oczywiście S Pen (fot. Andrzej Libiszewski)

Tylny panel wykonany jest z zaokrąglonego plastiku, wykończonego na wysoki połysk, a w górnej części po lewej stronie znalazła się szklana wysepka kryjąca obiektywy aparatu fotograficznego oraz diodę doświetlającą. Choć wysepka wydaje się być wzorowana na iPhone 11 Pro, to obiektywy nie są rozłożone w trójkąt wokół wspólnej osi optycznej, tylko wraz z diodą rozłożone są w kwadrat, nie ma też mikrofonu nagrywającego dźwięk. Znacznie mniej także wystaje nad obrys telefonu – najwyżej położona jest zresztą metalowa obwódka chroniąca szkło przed zarysowaniem.

Plastikowe błyszczące plecki i szklana wyspa z aparatami (fot. Andrzej Libiszewski)

Przez dwa tygodnie użytkowania tylny panel nie złapał ani jednej rysy, choć telefon był noszony bez etui i nie był przy tym traktowany szczególnie delikatnie. Niestety, nie da się tego powiedzieć o odciskach palców – wystarczy chwila i plastik wygląda jak podręczny zestaw do daktyloskopii, a do tego przetarcie go szmatką wcale nie usuwa od razu śladów. Pod tym względem znacznie lepiej spisuje się ekran, który jest dużo odporniejszy i łatwiejszy w czyszczeniu.

Estetyka Galaxy Note 10 Lite moim zdaniem stoi na dobrym poziomie. Jest dość konserwatywna, lecz jest to w końcu telefon z linii biznesowej. Słabszymi punktami pozostają niezbyt piękna wysepka z tyłu, choć w czarnej wersji kolorystycznej na szczęście niewiele się ona odróżnia od panelu oraz oczko aparatu w wyświetlaczu.

Generalnie na co dzień używam iPhone’a 11 Pro, który ma ogromnego notcha, lecz w zamian za ten estetyczny zgrzyt otrzymuję doskonale działające i bezpieczne FaceID. Oczko w Samsungu też wygląda słabo, lecz zarazem w kategorii bezpieczeństwa nie daje nic w zamian. Na szczęście można się do niego przyzwyczaić.

Galaxy Note 10 Lite w całej okazałości (fot. Andrzej Libiszewski)

Wyświetlacz

Użyty przez Samsunga wyświetlacz Super AMOLED ma rozdzielczość 1080 x 2400 pikseli i należy do starszej generacji paneli LED-owych tego producenta. Przy proporcjach 20:9 gęstość ekranu wynosi 394 PPI. Jasność w trybie manualnym to około 4oo nit, a w trybie auto może sięgnąć do ~600 nit – obie wartości są przyzwoite, lecz zarazem nie są niczym szczególnym. Wyświetlacz jest zdolny do pracy w trybie HDR, ale wsparcie dla niego ma ograniczone – zadziała w YouTube, lecz nie w popularnym Netfliksie.

Ekran w Galaxy Note 10 Lite domyślnie ustawiony jest na pracę w trybie naturalnych kolorów, co jest sporą zmianą w polityce producenta, który do niedawna preferował tryb żywy jako ustawienie fabryczne. Moim zdaniem to zmiana na lepsze – naturalny profil kolorów co prawda odpowiada dość ograniczonej przestrzeni barwnej sRGB, lecz zarazem gwarantuje dość wiarygodne odwzorowanie kolorów.

Profil żywy odpowiada z kolei przestrzeni barw DCI-P3, przy czym były jednak spore różnice w porównaniu z tak właśnie fabrycznie skalibrowanym wyświetlaczem iPhone’a 11 Pro. Pomogła zmiana balansu bieli o jedno oczko w kierunku cieplejszego odcienia, co mocno zmniejszyło różnicę nie tylko między smartfonami, ale także między trybami naturalnym i żywym w Galaxy Note 10 Lite.

Chociaż wyświetlacz nie jest najnowszego typu, to obraz jest bardzo porządnej jakości (fot. Andrzej Libiszewski)

Pracę wyświetlacza oceniam pozytywnie. Kąty widzenia są dobre, nie zauważyłem jakichś istotnych problemów z zafarbem podczas pracy wyświetlacza umieszczonego inaczej niż na wprost. Rozdzielczość ekranu jest zupełnie wystarczająca, gołym okiem nie byłem w stanie zauważyć żadnych niedoskonałości. W zasadzie jedyną uwagę mam do jego maksymalnej jasności – podczas fotografowania w dzień pod słońce na wyświetlaczu niemal nic nie widać. iPhone 11 Pro w tych warunkach radzi sobie znacznie lepiej.

Ostatnią rzeczą, jaką chciałbym tu napisać, to parę słów o Always On Display. Telefon nie ma diody powiadomień, więc jest to jedyna metoda na informowania użytkownika o czekających powiadomieniach. Domyślnie aktywny jest tryb, w którym wyświetlacz działa dopiero po dotknięciu ekranu, ale nie ma oczywiście przeszkód, by rzeczywiście pracował cały czas albo według zadanego harmonogramu.

Informacje są prezentowane estetycznie, z wykorzystaniem kolorowych ikon aplikacji. Natomiast muszę przyznać, że osobiście nie lubię tego rozwiązania – świecący ciągle powiadomieniami telefon irytuje mnie i rozprasza, po kilku dniach testów więc go wyłączyłem. Ale to już mój problem, a nie Samsunga.

Przyciski sterujące (fot. Andrzej Libiszewski)

Oprogramowanie

Pracą Samsunga Galaxy Note 10 Lite zawiaduje system Android 10 z nakładką One UI 2.0. Nigdy nie byłem fanem nakładki Samsunga, lecz muszę przyznać, że One UI nie tylko wygląda bardzo dobrze. Wszystko działa płynnie i bez zacięć, cieszy też nieprzeładowanie dodatkowymi preinstalowanymi aplikacjami (co nie znaczy, że takich nie ma).

Od niedawna Samsung mocno integruje się z usługami Microsoftu – współpraca z aplikacją Twój Telefon jest częścią systemu. Także Galeria domyślnie proponuje backup w chmurze OneDrive, a do obsługi dokumentów i poczty służą Office i znakomity Outlook.

Wizualnie One UI prezentuje się bardzo fajnie. Podoba mi się, że w zalewie udziwnionych ikon aplikacji Samsung zdecydował się na „wtłaczanie” każdej w swój kontener, by zachować możliwie dużą spójność wizualną. Być może ktoś powie, że to nudne, lecz wolę tę nudę niż każdą aplikację w innym stylu.

Interesującymi dodatkami praktycznymi jest możliwość pracy aplikacji na podzielonym ekranie (acz wydaje mi się, że ekran telefonu jest jednak zbyt mały, by częściej sięgać po taką możliwość), szuflada ze skrótami do ulubionych aplikacji, do której uzyskuje się dostęp przy krawędzi ekranu oraz integracja z piórkiem.

Sam launcher może pracować w trybie ekranu startowego (wszystkie ikony są na kolejnych ekranach, jak w iPhone czy EMUI) oraz w trybie ekranu startowego i aplikacji, w którym na wierzchu są tylko wybrane przez nas skróty, a dostęp do pełnej listy programów uzyskuje się po wykonaniu odpowiedniego gestu. Podobnie wyborem użytkownika jest sposób nawigacji – za pomocą przycisków ekranowych lub gestów. Wygodnie mi się korzystało z obu trybów, lecz z lekkim wskazaniem na gesty – ponieważ używam takiego sposobu nawigacji na co dzień i jest dla mnie bardziej naturalny.

Elementem wyróżniającym Note z pośród innych telefonów jest oczywiście S Pen. Nawet nie tyle ze względu na samą jego obecność, bo rysik bywa stosowany także przez LG czy Motorolę, ale ze względu na jego praktyczne wykorzystanie. Telefony z rodziny Galaxy Note to możliwość wykorzystania piórka jako pilota do robienia zdjęć, do tworzenia graficznych notatek wprost na ekranie blokady, do inteligentnej selekcji w wyodrębnianiem tekstu.

To także rozpoznawanie pisma i wygodna edycja obrazów w programach graficznych, oraz… długie minuty spędzone wraz z synem na zabawie w kolorowanie obrazków, którą kończył najczęściej dopiero znikający w oczach akumulator rysika. Dodatkowe funkcje aktywują się automagicznie, zaraz po wyjęciu piórka z przeznaczonego nań slotu i sygnalizowane są małym znaczkiem na ekranie.

Ale Samsung Note 10 Lite to nie tylko ładny GUI i funkcje związane z S Pen. Po włożeniu drugiej karty Orange Flex (pierwsza w postaci eSIM pozostała w iPhonie) okazało się, że telefon z marszu uruchomił VoLTE oraz pozwolił na ręczne uruchomienie VoWiFi, które przez cały okres testów funkcjonowało bez najmniejszych problemów. Z drugiej strony odłożony na dłużej Galaxy Note przejawia tendencję do usypiania aż nazbyt głęboko.

W rezultacie często było tak, że iPhone sygnalizował wiadomość z redakcyjnego Discorda albo z Messengera, a Galaxy Note 10 milczał. Po odblokowaniu telefonu wszystkie zaległe powiadomienia spływały hurtem – takie rozwiązanie delikatnie mówiąc mija się z celem. Usypianie aplikacji można wprawdzie całkowicie wyłączyć, albo dodać konkretne programy do wyjątków, ale uważam, że taki tryb oszczędzania energii powinien być włączany za zgodą użytkownika, a nie być aktywny domyślnie.

Oczko przedniej kamery (fot. Andrzej Libiszewski)

Wydajność

Zastosowane w Galaxy Note 10 Lite cięcia budżetowe (dwuletni SoC, pamięć UFS 2.1) musiały się przełożyć na niższą wydajność niż u starszych braci. Co nie znaczy, że jest ona niska – w praktyce podczas użytkowania nie pojawiły się ani razu momenty, w których telefon nie dawałby sobie rady.

Wyniki Geekbench 5:

Wyniki 3DMark:

Jak widać, najbardziej na oszczędnościach ucierpiała prędkość działania pamięci flash. Jest ona o połowę niższa w testach sekwencyjnych i o kilkanaście procent w testach losowych od Galaxy Z Flip czy Galaxy S20 Ultra. Układ WiFi natomiast radzi sobie całkiem nieźle, choć nie jest to najnowszy wariant WiFi 6.

Spis treści

  1. Specyfikacja, Wzornictwo i jakość wykonania, Wyświetlacz, Oprogramowanie, Wydajność
  2. Audio, Biometria, Zasilanie, Aparat, Podsumowanie

Audio

W Galaxy Note 10 Lite Samsung zdecydował się na przywrócenie gniazda audio mini jack 3,5 mm. Dołączone do zestawu słuchawki w związku z tym także mają mini jacka. I grają całkiem nieźle, o ile ktoś lubi dźwięk raczej neutralny, bez dużej ilości basu. Jest to jednak całkowicie kwestia słuchawek – po podłączeniu Koss Porta Pro i Audictus Leader nie zauważyłem żadnych braków w charakterystyce brzmieniowej telefonu.

Galaxy Note 10 Lite ma także wbudowany dekoder Dolby Atmos, który możemy wykorzystać podczas korzystania ze słuchawek. I w praktyce nie tylko do filmów – od jakiegoś czasu Tidal w subskrypcji HiFi, poza muzyką bezstratną i Master, udostępnia także utwory i albumy zakodowane przestrzennie przy użyciu Dolby Atmos. Brzmienie jest dość specyficzne, lecz godne uwagi.

Niestety, dobra zabawa kończy się w momencie odłączenia słuchawek. Samsung umieścił w Galaxy Note 10 Lite tylko jeden głośniczek, który niczym nie jest w stanie zachwycić. Dźwięk jest dość czysty, lecz mógłby być głośniejszy, przy czym po ustawieniu suwaka w maksymalnej pozycji słychać chrypienie. O basie oczywiście można zapomnieć.

Dolna krawędź urządzenia z gniazdami (fot. Andrzej Libiszewski)

Biometria

Samsung Galaxy Note 10 Lite jest kolejnym smartfonem tego producenta, który jako główne zabezpieczenie biometryczne oferuje wbudowany w ekran optyczny skaner linii papilarnych. I podobnie jak inne czytniki tego typu, z którymi miałem do czynienia, fatalnie ze mną współpracuje. Skanowanie trwa długo (czasem ponad sekundę), a mimo to czytnik rozpoznaje mnie raz na kilka razy. W warunkach polowych, gdy ręce nie są idealnie czyste, było jeszcze gorzej i często oznaczało to komunikat o blokadzie czytnika i konieczności odczekania 30 sekund na kolejną próbę. Nie pomagało dodanie kilku wzorców.

Ponieważ nie chciało mi się wierzyć, żeby te czytniki pracowały z natury aż tak słabo, o pomoc w weryfikacji źródła problemu poprosiłem żonę. Dodaliśmy jej odcisk palca (jeden) i dałem jej telefon na dłuższą chwilę do zabawy. I praktycznie każdy skan był udany, choć niektóre także trwały dość długo. Nie pozostało mi zatem nic innego niż przyznanie, że problemem są raczej moje linie papilarne, a nie czytnik. Co jednak ciekawe, nie mam żadnego problemu z korzystaniem ze skanerów pojemnościowych.

Proporcje 20:9 oznaczają znaczne wydłużenie obudowy (fot. Andrzej Libiszewski)

Drugą metodą biometrycznego zabezpieczenia jest rozpoznawanie twarzy. Jest oparte o aparat fotograficzny, pracuje w trybie 2D i nie ma żadnego specjalnego doświetlenia, umożliwiającego pracę układu w nocy – jeśli nie wystarczy światło emitowane przez ekran, to telefon nas nie rozpozna.

Osobną sprawą jest bezpieczeństwo – dwuwymiarowy skan można w teorii oszukać zdjęciem (mi się nie udało, ale też nie przykładałem się specjalnie) i bodaj żaden bank nie pozwoli na logowanie do swoje aplikacji czy autoryzację płatności za pomocą tej metody.

Lustereczko powiedz przecie, która wyspa najpaskudniejsza na świecie? (fot. Andrzej Libiszewski)

Zasilanie

Samsung Galaxy Note 10 Lite wyposażony został w akumulator o pojemności 4500 mAh. Do jego ładowania służy wyposażona w złącze USB-C szybka ładowarka o mocy 25 W, która jest w stanie napełnić akumulator w ~1:20, przy czym stan 50% osiągany jest po mniej więcej połowie godziny.

Jeśli chodzi o czas pracy, to wygląda on całkiem nieźle. Zaznaczam, że nie katowałem telefonu jakoś bardzo mocno, wychodząc z założenia, że ma on przede wszystkim zastąpić mi smartfon używany na co dzień. W tych warunkach Samsung wytrzymywał od półtorej doby do nieco ponad dwóch dni, przy dziennym SOT rzędu 2 h.

Przygotowując się do wypadu na zdjęcia telefon naładowałem do pełna wieczorem, dzień wcześniej. Podczas wyjazdu telefon przez mniej więcej godzinę pracował w trybie nawigacji, a łączny czas wypadu wraz z robieniem zdjęć wyniósł około 3 h. Po powrocie do domu bateria wskazywała mniej niż 30%, a po synchronizacji zdjęć z chmurą wskaźnik pokazał 20%. SOT tego dnia wyniósł 2 h 50 min, a łączny SOT od odpięcia od ładowarki około 3h 50.

Czas pracy bez ładowania nie zbliżył się jednak do doby, co jest wynikiem dość przeciętnym przy niemałym, bądź co bądź, akumulatorze i wydaje się być konsekwencją zastosowania niemłodego i energożernego SoC. Wystarczy powiedzieć, że znacznie mniejszy akumulator w iPhone 11 Pro w tych samych warunkach pozwoliłby na półtorej doby pracy.

Galaxy Note 10 Lite pozbawiony został niestety ładowania bezprzewodowego. Średnio zrozumiałe posunięcie, przy niemałej kwocie, jaką należy zapłacić za telefon.

Incepcja (fot. Andrzej Libiszewski)

Aparat

Pośród obfitości smartfonów wyposażonych w matryce 48, 64, albo nawet 108 Mpix, zestaw aparatów umieszczony w Galaxy Note 10 Lite wygląda niezwykle tradycyjnie. Składa się on bowiem z trzech matryc 12 Mpix, z obiektywami o ekwiwalentach ogniskowych 12 mm (ultraszerokokątny), 27 mm (szerokokątny) oraz 52 mm (tele, a raczej standard):

Układ ten, szczerze mówiąc, mocno przypomina ten zastosowany w iPhone 11 Pro (także i tym, że jedynie podstawowa ogniskowa ma matryce Dual Pixel i że UWA nie jest stabilizowany), choć różni się jasnością obiektywów. Użyty zestaw ogniskowych uważam za dobrze dobrany, pokrywając mniej więcej 80-90% moich potrzeb.

Nie ma fajerwerków w postaci dodatkowych długich ogniskowych. Jest natomiast nieźle działający HDR, wkraczający przy zbyt dużej dynamice sceny, jest tryb AI, który wykrywa rodzaj fotografowanej scenerii i dobiera do niej kontrast i nasycenie kolorów, jest wreszcie tryb nocny oraz rozbudowany tryb Pro, w którym ręcznie można dobierać wszystkie parametry zdjęcia i fotografować w trybie RAW – brakuje właściwie jedynie histogramu, nie skorzystamy w nim też z obiektywu ultraszerokokątnego.

Aparat w Galaxy Note 10 Lite bez problemu współpracuje także z niestandardowymi trybami fotograficznymi w Lightroomie – działa między innymi RAW-HDR.

Zdjęcia wykonane w dzień oceniam pozytywnie. Odwzorowanie szczegółów jest na dobrym poziomie, ekspozycja i barwy są poprawne, choć te ostatnie, jak to u Samsunga, są raczej mocno nasycone. HDR dobrze pomaga w uchwyceniu scen o zbyt dużej dynamice na pojedynczą ekspozycję, nie generując przy okazji nienaturalnych efektów.

Jeśli chodzi o działanie algorytmów AI wykrywających i korygujących różne rodzaje scen, to działają dość delikatnie, choć, jak widać na próbnych zdjęciach, zmiany w nasyceniu kolorów są wyraźne. Osobiście jednak zdecydowałbym się na ich całkowite wyłączenie, gdyż niewiele wnoszą.

Osobnych parę słów wymaga obiektyw szerokokątny. Zdjęcia nim wykonane mają dobrą dynamikę i całkiem niezłą ilość szczegółów, lecz mają odrobinę inne barwy niż z pozostałych – widać przesunięcie w stronę zieleni. Do tego nie polecam fotografowania nim bez włączonej programowej korekcji geometrii – chyba, że podoba nam się ogromna dystorsja beczkowa na granicach kadru. Włączenie korekcji oczywiście skutkuje odcięciem skrajnych części kadru i pogorszeniem i tak niezbyt dobrej ostrości na rogach, lecz uważam, że efekt końcowy takie działanie uzasadnia. Co ciekawe, programową korekcję widać w EXIF zdjęć – ekwiwalent ogniskowej podawany przez oprogramowanie wynosi wtedy 13 mm, a nie rzeczywiste 12 mm.

Tryb nocny w Galaxy Note 10 Lite dostępny jest dla obiektywu 27 mm oraz 13 mm. I trzeba powiedzieć wprost, że odstaje on swoimi możliwościami zarówno od zbliżonego układem optycznym iPhone’a 11 Pro, jak i od najlepszych obecnie fotograficznych smartfonów z Androidem. Widać to szczególnie, jeśli się porówna ziarnistość i ilość artefaktów. Nie można jednak powiedzieć, by uzyskiwane zdjęcia były nieprzydatne.

Wieczorna sesja zdjęciowa przyniosła też nieco wątpliwości, jeśli chodzi o oprogramowanie sterujące aparatem. O ile wcześniej nie sprawiało ono problemów, to po zrobieniu w dość szybkim tempie kilkunastu fotografii próbnych aplikacja aparatu zaczęła pracować coraz wolniej, by przy kolejnym zdjęciu całkowicie paść bez zapisania pracy.

Co gorsza, ponowne uruchomienie niewiele pomogło – wykonanie zdjęcia zwykłego i próba przełączenia się na tryb nocny powodowała powrót do pulpitu, podobnie zresztą jak próba przełączania obiektywów w trybie nocnym. Pomógł dopiero pełen restart telefonu, po którym wszystko wróciło do normy. Nie sposób jednak przewidzieć, czy problem nie pojawi się za jakiś czas ponownie.

Kamera przednia (32 MPix, f/2,2, 25 mm (szerokokątny), 1/2,8″, 0,8 µm) radzi sobie zupełnie nieźle zarówno w dzień, jak i przy świetle sztucznym. Co prawda odwzorowanie szczegółów jest raczej nieadekwatne do ilości megapikseli, lecz cóż… nie jest to niespodzianką.

Przy okazji parę słów o trybie portretowym – radzi sobie zupełnie dobrze, poprawnie separując obiekt od tła. Poziom bokeh można edytować już po zrobieniu zdjęcia, podobnie jak dodać efekty specjalne, których jednak nie ma zbyt wiele do wyboru.

S Pen to podstawa (fot. Andrzej Libiszewski)

Aparat w Samsungu Galaxy Note 10 Lite ma także dość rozbudowane tryby filmowe. Rozdzielczość nagrywanego materiału może wynosić 4K @ 60 fps, lecz w trybie tym nie ma dostępnych efektów wideo oraz  stabilizacji. W trybie 4K @30 fps dostępna staje się stabilizacja obrazu, podobnie jak w FHD @60 fps. Od FHD @30 fps w dół dostępne są zarówno efekty, jak i stabilizacja.

Jakość nagrywanych filmów jest na dobrym poziomie, lecz praktyczne wykorzystanie najwyższego trybu bez gimbala jest raczej mało prawdopodobne. Wybór natomiast między stabilizowanymi rozdzielczościami 4K i FHD jest już moim zdaniem subiektywny i zależy od przeznaczenia filmu.

Dwie Wieże (Dwie Wyspy) raz jeszcze (fot. Andrzej Libiszewski)

Podsumowanie

Samsung Galaxy Note 10 Lite to bardzo udany średniak, który próbuje udawać (raz lepiej, raz gorzej) produkt z półki premium. Jego głównym atutem pozostaje S Pen i wszystko, co za nim idzie w oprogramowaniu. Niezła wydajność, sprawnie pracujące oprogramowanie i całkiem przyzwoity czas pracy na baterii czynią go moim zdaniem interesującą propozycją.

Udawanie kończy się tam, gdzie zaczynają się oszczędności: brak choćby podstawowego certyfikatu IP, brak ładowania bezprzewodowego, a także sporo plastiku obecnego w konstrukcji mogą zniechęcić bardziej wymagających użytkowników. Wydaje się jednak, że Galaxy Note 10 Lite może być ciekawą propozycją dla osób nie dysponujących funduszami na Galaxy Note 10 lub Galaxy Note 10+.

Spis treści

  1. Specyfikacja, Wzornictwo i jakość wykonania, Wyświetlacz, Oprogramowanie, Wydajność
  2. Audio, Biometria, Zasilanie, Aparat, Podsumowanie
Exit mobile version