Recenzja iPhone’a 11 Pro – w małym ciele wielki duch

Smartfony produkowane przez Apple nieodmiennie budzą ogromne emocje. Zwolennicy i przeciwnicy przy każdej okazji okopują się we wrogich obozach, przerzucając się niewybrednymi komentarzami. Sam używam iPhone’a od prawie 5 lat, ale równolegle z telefonami opartymi na Androidzie. W tym roku najtańszy wariant iPhone’a 11 Pro przebił barierę 5 tysięcy złotych. Czy warto w takim razie w ogóle go kupować?

Pytanie owo nasuwa się samo, gdy spojrzy się w specyfikację techniczną, gdyż element po elemencie wydaje się ona odbiegać na niekorzyść androidowej konkurencji:

  • wyświetlacz Super Retina XDR OLED, 5,8″ 2436 x 1125 pikseli, 458 ppi, 19,5:9, HDR Dolby Vision, HDR10+, jasność 800 nit / 1200 nit w trybach HDR,
  • procesor A13 Bionic (Hexa-core (2 x 2,65 GHz Lightning + 4 x 1,8 GHz Thunder),
  • 4 GB RAM,
  • iOS 13.1.2,
  • Face ID,
  • aparat:
    • 12 Mpix, f/1,8, 26 mm (szerokokątny), 1/2,55″, 1,4 µm, dual pixel PDAF, OIS,
    • 12 Mpix, f/2,0, 52 mm (standard – teleobiektyw), 1/3,6″, 1,0 µm, PDAF, OIS, 2x zoom optyczny
    • 12 Mpix, f/2,4, 13 mm (ultraszerokokątny), 1/3,6″, 1,0 µm, Fixed-Focus,
  • kamerka: 12 Mpix, f/2,2, 23 mm (szerokokątny), TOF 3D,
  • WiFi 802.11 a/b/g/n/ac/ax,
  • Bluetooth 5.0,
  • LTE+,
  • NFC (ale tylko do Apple Pay i paru innych usług pobłogosławionych przez Apple),
  • GPS, Glonass, Galileo, QZSS,
  • IP68 (odporność na kurz i zanurzenia w słodkiej wodzie do 4 metrów przez pół godziny),
  • głośniki stereo,
  • akumulator o pojemności 3046 mAh (11,67 Wh),
  • port Lightning,
  • ładowanie bezprzewodowe (indukcyjne) 10 W,
  • wymiary: 144 x 71,4 x 8,1 mm,
  • waga: 188 g.

Cena wersji 64 GB wynosi 5199 zł, wersji 256 GB – 5949 zł, a za model 512 GB – 6949 zł.

Za udostępnienie smartfona do testów pięknie dziękuję sklepowi x-kom!

Nie ma rewolucji w wyglądzie

Wzornictwo i jakość wykonania

Już od pierwszych przecieków nowy iPhone budził ogromne emocje swoim wyglądem. Przyczyną była olbrzymia, wystająca szklana wyspa, z jeszcze bardziej wystającymi z niej obiektywami potrójnego aparatu. Po tygodniu używania iPhone’a 11 Pro także uważam to za najmniej udany wzorniczo element konstrukcji, choć na szczęście w rzeczywistości wygląda to znacznie lepiej niż na renderach, a nawet na zdjęciach. Apple nie zdecydowało się także na zmiany wizualne w konstrukcji przedniego aparatu, dalej więc do czynienia mamy z dużym notchem, który może razić, szczególnie, jeśli spojrzy się na rozwiązania z najwyższych modeli Samsunga czy Huaweia – jest to jednak konsekwencja umieszczenia w nim rozbudowanego układu 3D TOF odpowiedzialnego za FaceID. Ponieważ telefon nie ma żadnej alternatywnej metody biometrycznej autoryzacji użytkownika wolę tu zdecydowanie skuteczność, a nie wygląd, niemniej pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłych edycjach uda się całość na tyle zminiaturyzować, by z wycięcia w ekranie można było zrezygnować.

Zgrzyt estetyczny. Na szczęście wyspa z aparatami na żywo wygląda lepiej.

Poza tymi dwoma kontrowersyjnymi elementami reszta stoi na najwyższym poziomie: ekran jest doskonale wkomponowany w ramkę z barwionej stali nierdzewnej, wypolerowanej na wysoki połysk, a tył telefonu chroni zmatowione szkło, które wygląda po prostu zjawiskowo i, co też istotne, bardzo słabo łapie odciski palców. Spotkałem się ze zdaniem, że w porównaniu z błyszczącym szkłem starszych modeli iPhone Xs 11 Pro jest przez to bardziej podatny na wyślizgnięcie się z dłoni, lecz nie mogę się do tego odnieść, gdyż do porównania mam tylko iPhone’a 7 Plus, który już ze względu na rozmiary w dłoni leżał gorzej.

Jedynie słuszna strona na wyświetlaczu :)

 

O kolorach można mówić różnie. Apple zastosowało dość tradycyjną gamę, nie siląc się na eksperymenty, nowością jest jedynie zielony, który wygląda doskonale, ale… zielony jest tylko czasami. Do testów natomiast dostałem Space Gray, zwany także swojsko tytanowym. Doskonale się komponuje ze stalową ramką i czarnym szkłem ekranu, całość robi świetne wrażenie i daje poczucie, że mamy do czynienia z produktem klasy premium. Nie ma tu jednak wrażenia innowacyjności – dominuje solidność i pewność, a trochę brakuje wizualnej świeżości znanej z urządzeń konkurencji. Z drugiej strony na przykład niektóre eksperymenty z giętymi na krawędziach ekranami wybitnie mi nie odpowiadają, gdyż mam poczucie, że wystarczy mocniej na taki sprzęt spojrzeć, by coś się z nim stało. I prawdę mówiąc cieszę się, że Apple nie wpadło na podobny pomysł.

Do obsługi iPhone’a 11 Pro poza ekranem służy przycisk wybudzania i aktywacji Siri po prawej stronie, klawisze głośności i mechaniczny suwak wyciszania po lewej stronie. Klawisze spasowane są doskonale, mają dobrze dobrany i bardzo przyjemny skok, i leżą dokładnie tam, gdzie intuicyjnie po nie sięgamy.

iPhone 11 Pro przytył nie tylko w stosunku do iPhone’a 7 Plus :)

Klasycznie już na dole umieszczona jest maskownica głośnika oraz gniazdo Lightning. Nie ma oczywiście mini-jacka i – po raz kolejny – w zestawie nie ma także przejściówki Lightning – szkoda, że Apple oszczędził tych parę centów w tak drogim sprzęcie. Telefon jest urządzeniem dual-SIM, choć umieszczona pod klawiszem wybudzania tacka kryje tylko jeden slot na kartę nanoSIM – drugą kartę programuje się elektronicznie jako eSIM. W Polsce taką możliwość oferuje, póki co, tylko Orange, lecz jest ta możliwość może być szczególnie przydatna podczas wyjazdów za granicę, gdyż sporo zagranicznych operatorów umożliwia wykupienie usług i zaprogramowanie karty wprost z aplikacji.

Na zakończenie dodam, że przechodząc na okres testów z telefonu wyposażonego w przycisk TouchID na iPhone’a 11 Pro nie miałem żadnego problemu z adaptacją do nowego sposobu obsługi. W drugą stronę natomiast owszem :)

Czarny ekran, stalowe ramki – wygląda to całkiem nieźle

Wyświetlacz

Element ten jest udoskonaloną wersją ekranu znanego z zeszłorocznych modeli Xs. W dalszym ciągu mamy do czynienia z panelem OLED o przekątnej 5,8″ i rozdzielczości 1125 x 2436 (458 ppi). Zwiększeniu natomiast uległa jasność maksymalna, która typowo sięga 800 nit, a w trybach HDR nawet 1200 nit. Panel ma odświeżanie 60 Hz, natomiast digitizer odczytywany jest dwukrotnie częściej, z częstotliwością 120 Hz. Trochę szkoda, że Apple nie zdecydowało się na użycie szybszego wyświetlacza. Obsługiwane są oba tryby HDR, Dolby Vision i HDR10+, więc multimedia z dużą rozpiętością tonalną zakodowane obiema metodami nie sprawią żadnego problemu. Reprodukcja kolorów jest doskonała, ekran obsługuje szeroki gamut DCI-P3 – wg serwisu DisplayMate jest to w tej chwili najlepszy ekran użyty w smarfonie.

Mniejszy rozmiar, większy ekran

Wyświetlacz istotnie wygląda doskonale. Czerń i biel wyglądają perfekcyjnie, a użycie technologii TrueTone, zmieniającej balans bieli na podstawie wskazań czujnika, poprawia równowagę kolorystyczną obrazu w świetle odbiegającym barwą od słonecznego (czyli na przykład sztucznym). Do dyspozycji użytkownika pozostaje oczywiście filtr światła niebieskiego (Night Shift), którego osobiście używam jednak sporadycznie. Pokrycie ekranu zrobione jest ze szkła o zwiększonej odporności na zarysowania (co niestety nie znaczy, że nie da się go zarysować), do tego nałożona jest warstwa oleofobowa – przez okres testu działała bardzo dobrze i nie miałem problemów z odciskami palców na wyświetlaczu.

Minusem jest natomiast rezygnacja z 3D Touch, umożliwiającego identyfikację przez digitizer dwóch poziomów nacisku, na rzecz znanego już z iPhone’a Xr Haptic Touch. Rozumiem, że przewagą Haptic Touch jest niższy koszt wyświetlacza i uproszczenie jego konstrukcji, lecz nie działa to tak samo dobrze, szczególnie podczas wprowadzania tekstu na klawiaturze, gdzie brakuje możliwości przyciśnięcia mocniej gdziekolwiek w jej obrębie, by przesunąć kursor. Podobny efekt osiąga się wprawdzie przytrzymując dłużej spację, ale nie jest to tak wygodne, jak 3D Touch.

Jabłko przeniosło się na środek

Oprogramowanie

Corocznie premiera nowych modeli iPhone’ów zbiega się także z udostępnieniem kolejnej wersji systemu iOS, który odpowiada za obsługę urządzeń. Tym razem była to wersja 13 i mimo długich testów w fazie beta okazała się niepozbawiona błędów. Rychło doczekała się aktualizacji, a po niej następnej, i następnej… W efekcie w dwa tygodnie od rozpoczęcia sprzedaży, iPhone 11 Pro ma system już w wersji 13.1.2, a za moment zapewne będzie to 13.2. Tak szybkie wydawanie poprawek budzi oczywiście uśmieszki politowania miłośników Androida i cięte komentarze o jakości iOS. Jest w tym oczywiście trochę racji, niektóre z błędów, które trapiły początkowe wersje systemu, nie powinny wyjść poza wersję beta, lecz z drugiej strony cieszy szybkie tempo radzenia sobie z problemami. Wypuszczanie niedopracowanego oprogramowania nie ogranicza się zresztą do iOS, Android 10 na Pixelach także ma niemało błędów i także są one dość sprawnie łatane, natomiast użytkownicy innych urządzeń z zielonym robotem już tak wesoło nie mają. Z dwóch urządzeń na Androidzie, które mam, jedno wciąż ma Androida 8.1 z poprawkami z maja 2019, a drugie niedawno dostało Androida 9.1 i poprawki z sierpnia. Na żadnym raczej Androida 10 nie zobaczę.

Nawigacja w systemie odbywa się za pomocą gestów. Nie jest to żadna nowość, wprowadzenie takiego sposobu obsługi miało miejsce dwa lata temu wraz z premierą iPhone’a X, lecz dla mnie był to pierwszy dłuższy kontakt z jabłkową ich implementacją. Przejście z obsługi systemu przyciskiem okazało się bardzo łatwe, a gesty wyjątkowo intuicyjne – ostatnio bawiłem się nimi także na Androidzie i do tej wygody jeszcze daleka droga. Ekran przełączania się między aplikacjami mamy dostępny po przesunięciu palcem od dolnej krawędzi ekranu w górę, można też przesunąć palcem wzdłuż dolnej krawędzi ekranu – nie ma wtedy podglądu ekranów wszystkich ostatnio pracujących aplikacji, ale można tą metodą szybko przejść między ostatnio używanymi. Centrum sterowania dostępne jest przez przeciągnięcie palcem od górnego prawego rogu w dół. Delikatne przesunięcie na dole ekranu do jego krawędzi sprowadzi natomiast zawartość ekranu w dół, co ułatwi z pewnością obsługę góry ekranu osobom o drobnych dłoniach. Całość jest tak intuicyjna, że lawirując między testowym iPhonem 11 Pro, a prywatnym iPhonem 7 Plus, odruchowo usiłowałem stosować te same gesty, co oczywiście nie miało szans powodzenia na starszym modelu, lecz dobrze dowodzi przemyślanego ich charakteru.

Powłoka oleofobowa bardzo skutecznie chroni ekran przed odciskami palców

W iOS 13 pojawił się wreszcie systemowy tryb ciemny. Ma on sens nie tylko na ekranach OLED – przede wszystkim dlatego, że wygląda bardzo elegancko i schludnie. Już po premierze intensywnie aktualizowane były także aplikacje niezależnych deweloperów, by uwzględniały w swoich ustawieniach możliwość pracy w takim trybie. Apple bardzo mocno pilnuje przestrzegania wytycznych dotyczących UX aplikacji, w efekcie wszystko doskonale pasuje do siebie, spójność w warstwie graficznej jest zachowana niemal perfekcyjnie. Dla użytkowników przyzwyczajonych do androidowej wolności może to być szok, lecz dzięki temu unika się choćby burdelu na ekranie startowym, gdzie każda ikona wygląda inaczej i ma inny kształt.

System doczekał się wreszcie poważniejszych zmian w menu udostępniania. Jest teraz bardziej przejrzyste i wygodniejsze w użyciu, mamy też oczywiście możliwość edycji dostępnych czynności. Dostępne akcje można dość swobodnie rozbudowywać za pomocą mechanizmu skrótów, korzystając z gotowych receptur (co jest bardzo proste) lub tworząc własne (co już takie proste nie jest).

Z ciekawszych funkcji (które nie są jednak żadną nowością) dla porządku wspomnę o Handoff, dzięki której czynności rozpoczęte na jednym urządzeniu można kontynuować na innym, zalogowanym do tej samej sieci lokalnej i do tego samego konta iCloud. Podczas testów było to o tyle przydatne, że połączenie głosowe odbierałem na telefonie, który akurat miałem najbliżej, nawet, jeśli akurat nie miał w ogóle założonej karty SIM. Można do tego zresztą wykorzystać i komputer, niestety wyłącznie z macOS – użytkownicy Windows z Handoff nie skorzystają.

Nie ma natomiast problemu we współpracy z chmurami różnych producentów. Oczywiście centralną dla iOS jest iCloud – niestety, za darmo wciąż dostaniemy wyłącznie 5 GB przestrzeni w chmurze, co pod koniec 2019 roku jest wartością śmieszną. Rozszerzenie jej do większej wartości jest niezbędne, jeśli chcemy korzystać z backupu w iCloud, przechowywać tam zdjęcia (szczególnie wskazana opcja dla użytkowników urządzeń z 64 GB pamięci). iOS zupełnie nieźle współpracuje także z chmurami innych dostawców – sam korzystam głównie z OneDrive (dzięki abonamentowi na Office 365 mam tam do dyspozycji 1 TB przestrzeni), gdzie także można przesyłać automatycznie zdjęcia i dokumenty (jest to najlepsza metoda współpracy z Windows) oraz Zdjęć Google.

Kończąc z wolna temat systemu operacyjnego wspomnę jeszcze o asystencie głosowym. W porównaniu z Androidem i Asystentem Google wygląda on (ona?) dość biednie – Siri wprawdzie potrafi wykonać sporo czynności związanych z obsługą sprzętu i wyszukiwaniem informacji, jednak wciąż nie jest w stanie porozumiewać się z użytkownikiem w języku polskim, a i z rozpoznawaniem angielskiego nie zawsze jest różowo. Wprawdzie Asystenta Google można zainstalować również i na iPhonie, lecz jego funkcjonalność jest mocno ograniczona, a wywołanie głosem wymaga… najpierw polecenia Siri aktywowania Asystenta.

Mikrofon, Lightning, głośnik

Wydajność

Kolejne edycje procesorów A niemal zawsze zajmują najwyższe pozycje w benchmarkach. Choć o ile pamiętam tym razem w Antutu nie było absolutnej dominacji A13 Bionic, to z całą pewnością wyniki plasują iPhone’a 11 Pro na jednej z najwyższych pozycji w rankingu.

Tak jest mimo tego, że iPhone 11 Pro otrzymał zaledwie 4 GB pamięci operacyjnej – jego androidowa konkurencja miewa trzykrotnie więcej. Inny mechanizm zarządzania pamięcią, bardziej rygorystyczny multitasking i przede wszystkim optymalizacja na kilkanaście modeli, a nie kilka tysięcy i efekt jest widoczny na pierwszy rzut oka. To nie tylko benchmarki – zwykła płynność działania nie ma sobie równych.

A13 to jednak nie tylko czysta żywa moc obliczeniowa, ale także wyspecjalizowane jednostki przetwarzania, które wspomagają procesor podczas obróbki obrazów statycznych i strumieni wideo. Nie bardzo da się zmierzyć podczas testów tę wydajność, jednak iPhone 11 Pro ma być zdolny do jednoczesnego przetwarzania 3 strumieni wideo UHD (możliwość taką oferuje o ile pamiętam FilMic Pro, jednak nie dysponując tą dość drogą aplikacją nie mogłem jej przetestować). Być może temu aspektowi pracy będę mógł się jeszcze przyjrzeć w późniejszym terminie.

Za udostępnienie smartfona do testów pięknie dziękuję sklepowi x-kom!

Spis treści

  1. Specyfikacja, Wzornictwo i jakość wykonania, Wyświetlacz, Oprogramowanie, Wydajność
  2. Audio, Biometria, Zasilanie, Aparat, Podsumowanie