Xiaomi Mi 11 Ultra
Xiaomi Mi 11 Ultra (fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

Recenzja Xiaomi Mi 11 Ultra – kawał solidnej elektroniki

Gdy usłyszałam, że Xiaomi wprowadza na rynek smartfon, który kosztuje praktycznie tyle samo, co Samsung Galaxy S21 Ultra 5G, pomyślałam sobie, że ktoś tu oszalał. Po miesiącu testów smartfona, o którym mowa, czyli Xiaomi Mi 11 Ultra, mam dość mieszane uczucia. Z jednej strony oferuje hardware najwyższej klasy, z drugiej jednak – niedopracowane oprogramowanie. Nie czas jednak na spoilery – poniżej znajdziecie moją pełną opinię na jego temat. Zapraszam na test Xiaomi Mi 11 Ultra, aktualnie najdroższego smartfona w ofercie Xiaomi.

Specyfikacja Xiaomi Mi 11 Ultra:

  • wyświetlacz AMOLED 6,81″ o rozdzielczości 3200×1440 pikseli i odświeżaniu 120 Hz,
  • ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 888 z Adreno 660,
  • 12 GB LPDDR5 RAM,
  • 256 GB pamięci UFS 3.1,
  • aparat główny 50 Mpix + ultraszerokokątny 48 Mpix 128° + teleobiektyw 48 Mpix z 5x zoomem optycznym, 10x zoomem hybrydowym i 120x zoom cyfrowym,
  • przedni aparat 20 Mpix,
  • 5G,
  • NFC,
  • GPS,
  • dual SIM,
  • Bluetooth 5.2,
  • akumulator o pojemności 5000 mAh, ładowanie 67 W, bezprzewodowe ładowanie, ładowanie zwrotne 10 W,
  • IP68,
  • wymiary 164,3×74,6×8,39 mm,
  • waga: 234 g.

Cena Xiaomi 11 Ultra w momencie publikacji recenzji wynosi 5699 złotych

Xiaomi Mi 11 Ultra
binary comment

Wzornictwo

Wydaje mi się, że jeśli stwierdzę, że Xiaomi Mi 11 Ultra jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych smartfonów pod względem designu, to sporo osób się zgodzi z tym osądem. Wszystko za sprawą wyspy czy też kontynentu z aparatami, obok których znalazło się jeszcze miejsce dla 1,1-calowego ekranu.

Ta część wygląda po prostu, jakby była doklejona do reszty obudowy. Jest ogromna i gruba, co sprawia, że, jak się możecie spodziewać, telefon gibie się podczas próby korzystania z niego na płaskich powierzchniach. Zaskoczył mnie natomiast fakt, że telefon jest nieźle wyważony – wielka wyspa niespecjalnie wpłynęła na przeciążenie urządzenia.

Mi 11 Ultra sam w sobie jest dość cienki, przez co trzymając go w rękach można odnieść złudne wrażenie, że pod tym względem nie wyróżnia się na tle konkurencji. Wystarczy jednak wyprostować palec wskazujący, by poczuć, że tuż obok znajduje się wyspa, odstająca od obudowy na solidnych kilka milimetrów. W dodatku jej krawędzie wprost uwielbiają zbierać drobinki kurzu, przez co trudno utrzymać ten element w czystości.

Musicie też wiedzieć, że jest zupełnie inny „feeling” smartfona, korzystając z niego tak, jak został stworzony – czyli bez etui. Wydaje się smukły, nieszczególnie śliski – czuć, że mamy do czynienia ze sprzętem premium. Po założeniu etui ochronnego, które znajduje się w zestawie sprzedażowym, automatycznie zmienia się optyka – całość staje się dużo grubsza i można odnieść wrażenie, że to zupełnie inny smartfon. I, choć na co dzień polecam obcowanie z etui (znajomy tego nie zrobił, co zaowocowało pajęczyną na szkle), to raz na jakiś czas, dla własnej satysfakcji, warto zobaczyć, co pod tym kawałkiem gumy się kryje. A jest to kawał eleganckiej elektroniki, który jednak solidnie zbiera odciski palców.

Dolna i górna krawędź Mi 11 Ultra zostały ścięte na płasko. Na pierwszej z nich znajdziemy port podczerwieni, jeden z mikrofonów i głośników, a na drugiej – drugi głośnik (w kształcie fal akustycznych – mały detal, ale cieszy oko), drugi mikrofon, USB typu C oraz podwójny slot na karty nanoSIM. Jak słusznie wywnioskujecie, zabrakło tu 3.5 mm jacka audio i slotu kart microSD.

Lewy bok pozostał niezagospodarowany, natomiast prawy skrywa w sobie przyciski do regulacji głośności i włącznik. Oba są odpowiednio wyczuwalne pod palcami, nie ma też żadnego problemu z ich klikiem. Dla odróżnienia ich od siebie, powierzchnia tego pierwszego jest gładka, a drugiego – chropowata.

Xiaomi Mi 11 Ultra jest wielkim smartfonem – jego wymiary to 164,3×74,6×8,39 mm i ciężkim – waży 234 gramy. Trzeba się do tego przyzwyczaić, zwłaszcza, że korzystanie z niego jedną dłonią jest arcytrudne. Dla porównania, Samsung Galaxy S21 Ultra 5G jest jeszcze minimalnie większy – mierzy 165,1 x 75,6 x 8,9 mm i waży 228 g.

Na koniec tej części warto dodać, że testowany smartfon ma pyło- i wodoszczelną obudowę z certyfikatem IP68.

Xiaomi Mi 11 Ultra

Wyświetlacz

Pod względem wyświetlacza Xiaomi Mi 11 Ultra to najwyższa półka – parametry ma właściwie bliźniacze z Samsungiem Galaxy S21 Ultra 5G. Urządzenie zostało wyposażone w 6,81-calowy ekran AMOLED o rozdzielczości 3200×1440 pikseli i częstotliwości odświeżania 120 Hz. Co ważne, podobnie, jak wspomniany Samsung, telefon umożliwia ustawienie najwyższego odświeżania przy maksymalnej rozdzielczości.

Do jakości ekranu nie mogę się przyczepić pod właściwie żadnym względem – ostrość czcionek, płynność animacji, jasność ekranu w pełnym słońcu, kąty widzenia – tu wszystko gra. Zastrzeżenie mam tylko jedno i dotyczy polaryzacji ekranu – patrząc na niego poziomo w okularach polaryzacyjnych, widoczne jest zniekształcenie kolorów.

Kwestię zakrzywienia wyświetlacza pozostawię Waszej indywidualnej ocenie – dla mnie najważniejszy jest fakt, że nie sprawia problemów z reakcją na dotyk przy krawędziach. Do refleksów po bokach można się przyzwyczaić, aczkolwiek bywają uciążliwe – zwłaszcza w słoneczne dni.

W ustawieniach ekranu znajdziemy tryb czytania (czyli filtr światła niebieskiego), schemat kolorów (automatyczny, nasycony, oryginalny oraz zaawansowane – gdzie sami możemy zmieniać poszczególne parametry ekranu oraz temperaturę barwową) oraz funkcje oparte o sztuczną inteligencję, jak poprawa jakości wyświetlanego wideo czy HDR.

Xiaomi Mi 11 Ultra

Always on Display szukajcie pod hasłem „zawsze na ekranie”. Domyślnie włączone jest wyświetlanie elementów przez 10 sekund po podświetleniu ekranu, ale można bezproblemowo zmieniać, by wyświetlane były stale.

Dodatkowo AoD może przybrać jeden z wybranych stylów oraz mieć różne motywy – opcji personalizacji trochę jest. AoD wyświetla godzinę, datę, poziom naładowania baterii oraz ikony aplikacji, w których czekają powiadomienia.

Dodatkowy ekran – przydatna rzecz, jednocześnie spora fanaberia

Z punktu widzenia smartfonowych innowacji chyba największe znaczenie odgrywa dodatkowy ekran AMOLED o przekątnej 1,1″, znajdujący się tuż obok obiektywów aparatów. Do czego się przydaje? I czy w ogóle?

Początkowo traktowałam go w ramach bajeru czy też zwykłej ciekawostki. Z czasem zaczęłam doceniać Always on Display, bo – kładąc telefon ekranem do dołu – stale mam podgląd na godzinę, a także podgląd powiadomień. Z jego pomocą można również odrzucać i odbierać połączenia telefoniczne – co ciekawe, rozmawiając z kimś, trzymając telefon przy uchu, osoba stojąca obok nas może rozłączyć rozmowę, przesuwając palec po ekranie.

Dodatkowy ekran można również wykorzystać jako lusterko podczas robienia selfie głównym aparatem. Nie włącza się on jednak automatycznie – należy tapnąć odpowiednią ikonę w interfejsie aparatu. Fajna sprawa, bo dzięki temu można zrobić sobie zdjęcie w maksymalnej jakości zamiast selfie przednim aparatem. 

Wiele też wskazuje na to, że Xiaomi będzie chciało rozwijać możliwości dodatkowego ekranu. Szczegóły na ten temat powinniśmy poznać w kolejnych tygodniach. Nie wiem, jak Wy, ja się już nie mogę doczekać!

Działanie, oprogramowanie

Wydajnościowo Xiaomi Mi 11 Ultra nie mogę nic zarzucić – to możliwie najwyższa liga. Ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 888 w połączeniu z 12 GB LPDDR5 RAM i pamięcią UFS 3.1 – to wręcz musi działać jak torpeda. I tak faktycznie jest – smartfon jest bardzo szybki, niezależnie od tego, co by się na nim robiło – zawsze staje na wysokości zadania. Kultura pracy zdecydowanie na plus.

Mimo tego… swoje problemy ma. Większość to kwestie typowo software’owe, a nie dotyczące bezpośrednio działania samego w sobie. Wśród nich:

  • robienie zdjęć z 5-krotnym zoomem trwa długo, często kilka długich sekund trzeba poczekać aż na podglądzie pokaże się ostre zdjęcie,
  • zacinanie się podczas nagrywania wideo (niezależnie od jakości, w jakiej nagrywamy),
  • screenshoty po edycji zapisywane są nawet kilkanaście sekund – a powinny być po pstryknięciu palcem,
  • dymki czatów Messengera wyświetlają się w losowych miejscach, najczęściej takich, których nie da się kliknąć – typu rogi ekranu,
  • tryb ciemny wymaga dopracowania – niektóre czarne elementy w czarnym motywie są niewidoczne, bo wciąż wyświetlają się na czarno,
  • zdarza się, że wiadomości, na które odpisujemy bezpośrednio z poziomu powiadomienia z górnej belki systemowej, nie zostają wysłane.

I jeszcze jedna rzecz – Xiaomi Mi 11 Ultra lubi się nagrzewać. Najbardziej odczuwalne jest to podczas korzystania z telefonu z ekranem w górnych wartościach jasności i na danych komórkowych lub w drugim scenariuszu – ładując go. Wtedy obudowa staje się odczuwalnie ciepła. Jedna uwaga – korzystając ze smartfona w etui, problem ten nie jest wybitnie uciążliwy – etui “zbiera” całe ciepło, przez co w rękach nie jest to przesadnie wyczuwalne.

Z 256 GB pamięci, do wykorzystania przez użytkownika zostaje 225 GB. Pamięci nie można rozszerzyć przez kartę microSD, bo go tu fizycznie nie ma.

Zaplecze komunikacyjne obejmuje wszystkie moduły, które tylko można było sobie wymarzyć – jest też port podczerwieni, który możemy wykorzystać jako pilot do telewizora czy innej elektroniki. WiFi, LTE (5G nie miałam okazji sprawdzić), GPS, Bluetooth, NFC – wszystkie moduły działały bez najmniejszych zastrzeżeń.

Xiaomi Mi 11 Ultra
binary comment

Audio

Zacznę od tego, że głośniki są dwa – umieszczone na przeciwległych krawędziach smartfona. Jeden z nich, dolny, wzornictwem nawiązuje do fali dźwiękowej – dokładnie taki sam zabieg zastosowało Xiaomi w podstawowym modelu Mi 11 i już wtedy pisałam, że jest on bardzo przyjemny dla oka. Drugi głośnik to już standardowe, okrągłe otwory w krawędzi – nie robią żadnego wrażenia pod względem wizualnym.

Xiaomi Mi 11 Ultra
binary comment

Przy okazji recenzji Xiaomi Mi 11 Kuba wspominał, że głośniki stereo są jego mocną stroną. Nie inaczej jest w przypadku Mi 11 Ultra. Właściwie mogę się powtórzyć – dźwięk generowany przez głośniki Harman Kardon jest przyjemny dla ucha, choć brakuje nieco niskich tonów i przydałoby się więcej basu. Ogólnie jednak – zdecydowanie na plus.

Jak już wiecie, smartfon nie został wyposażony w 3.5 mm jacka audio, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by do USB C podłączyć przewodowe słuchawki, wykorzystując do tego oczywiście odpowiednią przejściówkę.

Zabezpieczenia biometryczne

Jak przystało na flagowca, Xiaomi Mi 11 Ultra odblokujemy zarówno za pomocą czytnika linii papilarnych w ekranie, jak i rozpoznawania twarzy. Oba te rozwiązania działają niemal wzorowo – skaner w ekranie myli się bardzo rzadko i to w większości, gdy palec jest choćby lekko zmoczony, a rozpoznawanie twarzy ma problemy jedynie, gdy zaczyna brakować światła.

Ogólnie jednak zdecydowanie nie ma powodu do narzekań – a na pewno nie pod względem tego, jak szybko i sprawnie działają te zabezpieczenia.

Czas pracy

Wielka konstrukcja, a wewnątrz niej całkiem spory akumulator – pojemność zastosowanego tu ogniwa wynosi 5000 mAh. Nie liczcie jednak na to, by Mi 11 Ultra miał pracować dłużej niż dzień – to, owszem, jest w zasięgu, ale wyłącznie, jeśli oszczędnie zarządzacie akumulatorem, a przy tak wypasionym smartfonie raczej jest to trudne – w moich rękach nie było to możliwe. Ale do rzeczy.

Jak możecie zobaczyć na załączonych screenach, czas pracy, jaki udawało mi się uzyskiwać podczas typowego użytkowania (dużo social mediów – w tym TikTok, Instagram, YouTube, a do tego Discord i inne bieżące aplikacje) – to 3,5-4,5 h SoT na LTE, 5,5-6 h na WiFi. Wyniki są porównywalne na odświeżaniu ekranu ustawionym na 120 Hz i 60 Hz.

Xiaomi Mi 11 Ultra obsługuje szybkie ładowanie i za sprawą 67-Watowej ładowarki naładujemy go w niecałe 40 minut. Co ważne, ładowarka znajduje się w zestawie sprzedażowym.

Smartfon wspiera też ładowanie indukcyjne.

Xiaomi Mi 11 Ultra
binary comment

Aparat 

Trochę się obawiałam tego, czy pod względem możliwości fotograficznych Xiaomi Mi 11 Ultra nie zawiedzie. Tymczasem… okazało się, że moje obawy są całkowicie nieuzasadnione. Aparat jest świetny, choć ma swoje fochy.

Na gigantycznej wyspie Xiaomi umieściło trzy aparaty – główny Samsung ISOCELL GN2 (1/1,12″) o rozdzielczości 50 Mpix z pojedynczym pikselem wielkości aż 1,4 µm, ultraszerokokątny 48 Mpix 128° z PDAF oraz teleobiektyw 48 Mpix z 5x zoomem optycznym, 10x zoomem hybrydowym i 120x zoom cyfrowym.

Pokuszę się o stwierdzenie, że Mi 11 Ultra robi zdjęcia porównywalne do Samsunga Galaxy S21 Ultra. Przy czym fotografie z drugiego z nich są bardziej powtarzalne. Zresztą, sami spójrzcie – w jednych kadrach lepiej radzi sobie Xiaomi, w innych – Samsung, przy czym to pierwszy z nich miewa problemy ze złapaniem ostrości, zwłaszcza robią zdjęcia z zoomem.

120-krotny zoom to oczywiście bajer i trudno oczekiwać od niego, by ujęcia z zastosowaniem tej maksymalnej wartości były jakkolwiek akceptowalne i nadawały się do użycia nawet w mediach społecznościowych. Jest to wartość aktualnie najwyższa na rynku i właściwie chyba tylko temu miało to służyć – by marketing miał odpowiednie argumenty, by “sprzedawać” ten produkt jako, pod pewnymi względami, najlepszy.

Ale muszę przyznać, że ujęcia z zastosowaniem 5-, 10- czy nawet 20- krotnego zoomu robią robotę. Bez problemu można przeczytać, co jest napisane na szyldach znajdujących się od nas kawałek drogi, a i kolorystyka nie odbiega względem głównego obiektywu. Pod tym względem Xiaomi sprawdza się bardzo dobrze.

Ultraszeroki kąt, jak możecie zobaczyć na przykładowych zdjęciach, zniekształca kadr, efektem czego widoczna jest “beczka”. Widać też odchył w balansie bieli czy też niższą szczegółowość, ale w ogólnym rozrachunku wyglądają po prostu dobrze.

Co ważne, wszystkie aparaty w trybie profesjonalnym umożliwiają zapisywanie zdjęć w RAW.

Selfie? A zobaczcie sami:

Nagrywanie wideo to zupełnie osobna kwestia. Za pomocą Mi 11 Ultra nagrałam dwa vlogi i nagrywanie każdego z nich było drogą przez mękę. Wszystko przez to, że… aparat zawiesza się w losowych momentach na kilka chwil – czasem na sekundę, czasem na dłużej, w wyniku czego głos rejestrowany jest poprawnie, a na ekranie widać zatrzymaną klatkę wideo. Jest to bardzo irytujący błąd, który jednocześnie jest w stanie wyeliminować aktualizacja, na którą usilnie podczas testów czekałam – niestety, nie doczekałam się.

Pomijając kwestię błędów z zawieszaniem się nagrywanego wideo, jakość nagrań jest bardzo dobra – stabilizacja stoi na świetnym poziomie, odwzorowanie kolorów w ciągu dnia też, a i na rozpiętość tonalną i szczegółowość narzekać nie można. Gorzej po zmroku – balans bieli potrafi zaszaleć i nagrywać zupełnie inne kolory, niż są w rzeczywistości.

Xiaomi Mi 11 Ultra
binary comment

O czym warto wiedzieć przy okazji możliwości wideo Mi 11 Ultra:

  • telefon miewa zawiechy – raz na jakiś czas, w bliżej nieokreślonych warunkach, zawiesza się podczas nagrywania, co skutkuje tym, że w wynikowym wideo albo obraz jest zawieszony, albo klatkuje – jest to widoczne również w dzisiejszym vlogu,
  • HDR jest dostępny tylko w 30 fps – zarówno w Full HD, jak i 4K (60 fps nie jest obsługiwany),
  • nagrywając wideo z HDR ten HDR… czasem wariuje,
  • nagrywając w 60 fps, niezależnie od tego, czy Full HD, czy 4K, nie można przełączać się pomiędzy ultraszerokim kątem a standardowym, w dodatku zoom z ultraszerokiego to tylko 2x,
  • nagrywając w 30 fps, maksymalny zoom w ultraszerokim to 15x,
  • ultraszeroki kąt nocą jest bezużyteczny,
  • można nagrywać w 8K, ale tylko 24 fps,
  • przedni aparat nagrywa maks. w Full HD 60 fps, ale z włączonym HDR – tylko w 30 fps.

Wszystko to, o czym wyżej wspomniałam, możecie zobaczyć na vlogach, które nagrałam Xiaomi Mi 11 Ultra:

Podsumowanie

Xiaomi Mi 11 Ultra jest świetnym smartfonem – to nie ulega wątpliwości. Największy znak zapytania mam jednak przy tym czy za telefon z logo marki Xiaomi – jakby nie było kojarzonej ciągle z tanimi modelami – warto dać 5699 złotych… Zwłaszcza, że nie jest to do końca dopracowany sprzęt. Oprogramowanie – zarówno sam interfejs, ale też software aparatu (podczas robienia zdjęć i nagrywania wideo) – wymaga większego dopieszczenia, bo na każdym kroku coś potrafi niekoniecznie miło zaskoczyć.

Mimo wszystko jednak Mi 11 Ultra jest doskonałym pokazem siły Xiaomi. Hardware’owo to zdecydowanie najwyższa półka – świetny aparat, doskonałe działanie, niezła bateria, rewelacyjny ekran. Producent chciał pokazać, co potrafi dać najlepszego i całkiem nieźle mu to wyszło (poza oprogramowaniem! – tego nie jestem w stanie przeboleć).

5699 złotych to kwota o kilkaset złotych wyższa, niż wynosi aktualna cena Samsunga Galaxy S21 Ultra 5G w wersji 12/128 (5249 złotych) – w mojej ocenie produktu bardziej stabilnego i przewidywalnego. Zresztą, jeśli chcecie, niebawem mogę opublikować porównanie obu modeli, bo mam praktycznie gotowe. A jeśli nie chcecie, to też to zrobię – a co mi tam ;)

Dajcie znać w komentarzach, co sądzicie na temat Xiaomi Mi 11 Ultra.

Xiaomi Mi 11 Ultra
Recenzja Xiaomi Mi 11 Ultra – kawał solidnej elektroniki
Zalety
ekran AMOLED, 3200x1440, 120 Hz
Snapdragon 888, gwarantujący świetną wydajność
możliwości aparatu w dzień
szybkie ładowanie (67 W)
głośniki stereo
dodatkowy ekran, który - wbrew pozorom - okazuje się przydatny
wsparcie dla ładowania indukcyjnego
port podczerwieni
67-Watowa ładowarka w zestawie sprzedażowym
etui
IP68
Wady
MIUI i jego humory
ogromna wyspa z aparatami
potrafi się nagrzewać
brak slotu kart microSD
brak 3.5 mm jacka audio
wielkość i waga
9.4
Ocena