Vivo X200 FE

Recenzja Vivo X200 FE. Każdy detal ma znaczenie

Duże smartfony cieszą się niesłabnącą popularnością ze względu na możliwość upchania większego akumulatora, lepszych aparatów i – oczywiście – większych wyświetlaczy niż w kompaktowych konstrukcjach. Nie każdy jednak chce korzystać z prawie 7-calowej patelni. Zresztą, moje serce też mocniej wciąż bije do mniejszych telefonów. Jednym z nich jest Vivo X200 FE, który właśnie trafił do sprzedaży w Polsce.

Pierwsze wrażenie zrobił na mnie jak najbardziej pozytywne. Ale czy testy kończę z tak samo dobrym odczuciem? Czas to sprawdzić.

Specyfikacja Vivo X200 FE:

  • płaski wyświetlacz AMOLED o przekątnej 6,31”, rozdzielczości 2640×1216 pikseli, jasności do 5000 nitów, odświeżaniu 120 Hz, LTPO,
  • ośmiordzeniowy procesor MediaTek Dimensity 9300+ z Arm Immortalis-G720 MP12,
  • 12 GB RAM LPDDR5X,
  • 512 GB UFS 3.1,
  • Android 15 z FunTouch OS 15, 5 lat aktualizacji systemu i łatek bezpieczeństwa,
  • aparat główny 50 Mpix f/1.88 OIS (Sony IMX921), ultraszerokokątny 8 Mpix f/2.2, teleobiektyw 50 Mpix f/2.65 z 3-krotnym zoomem optycznym i OIS (Sony IMX882),
  • aparat przedni 50 Mpix f/2.0,
  • 5G, eSIM,
  • dual SIM,
  • WiFi 7,
  • Bluetooth 5.4,
  • GPS,
  • NFC,
  • głośniki stereo,
  • akumulator o pojemności 6500 mAh, ładowanie przewodowe 90 W,
  • USB typu C 2.0,
  • czytnik linii papilarnych – optyczny w ekranie,
  • wymiary: 150,83 x 71,76 x 7,99 mm,
  • waga: 186 g,
  • IP68 / IP69.
Gdzie kupić?

Vivo X200 FE

ok. 3799 zł
(Przybliżona cena z dnia: 7 lipca 2025)
Zawiera linki afiliacyjne.

Cena Vivo X200 FE w momencie publikacji recenzji: 3799 złotych. W zestawie sprzedażowym jest przewód obustronnie zakończony USB C i gumowe etui.

Od dziś do 3 sierpnia 2025 roku obowiązuje oferta premierowa, w ramach której producent dorzuca gratis słuchawki Vivo TWS 3e ANC, ładowarkę FlashCharge 90 W i pakiet BlueCare, który obejmuje bezpłatną wymianę uszkodzonego ekranu i wydłuża okres gwarancji o rok (czyli do trzech lat).

Vivo X200 FE

Wzornictwo, jakość wykonania

Tak się złożyło, że mam przed sobą cztery smartfony, prezentujące podobną szkołę projektowania: płaski ekran, płaski tył, płaskie krawędzie. Pewnie się już domyślacie, że – poza testowanym Vivo – są to: Pixel 9 Pro, iPhone 16 Pro i Xiaomi 15. Gdy wyjęłam X200 FE z pudełka, cóż, poczułam się jak w domu – zwłaszcza, że on też ma matowe plecki zamiast błyszczących. I bardzo dobrze leży w dłoni.

Szybki rzut oka na krawędzie i okazuje się, że na górnej znajdziemy dwa mikrofony, podczas gdy na dolnej – gniazdo na dwa sloty kart nanoSIM, port USB C i jeden z głośników (drugi ulokowano nad ekranem, tuż pod górną krawędzią telefonu). Na prawym boku mamy przyciski regulacji głośności i włącznik, natomiast lewy pozostał niezagospodarowany. 

Kolor, w jakim telefon trafił do mnie na testy, to teoretycznie czarny. W sensie producent określa go mianem czarnego, ale w rzeczywistości jest przygaszony i przez większość czasu wygląda na ciemny szary czy też grafitowy. Krawędzie z kolei rzeczywiście są czarne i fajnie, że zarówno one, jak i tył telefonu, są matowe. Trafia to w mój gust.

Telefon dostępny jest na rynku w jeszcze trzech innych wersjach kolorystycznych: Blue Breeze, Pink Vibe i Yellow Glow, a w Polsce tylko w jednej – niebieskiej, która niesamowicie przypadła mi do gustu (wygląda rewelacyjnie, serio).

Vivo X200 FE wykonany jest wzorowo – trudno powiedzieć na jego temat jakiekolwiek złe słowa. Jego konstrukcja dodatkowo może się pochwalić spełnianiem normy odporności IP68 / IP69.

Vivo X200 FE

Wyświetlacz 

Jeśli czytacie moje teksty, wiecie doskonale, że preferuję jeden z dwóch wariantów: albo całkowicie płaski ekran, albo – jeśli już zakrzywiony – to czterostronnie. Vivo X200 FE jest przedstawicielem smartfonów z ekranem bez żadnych zaobleń, co uważam akurat za sporą zaletę (choć jest to kwestia maksymalnie indywidualna).

Wyświetlacz testowanego telefonu wykonany jest w technologii AMOLED, dzięki czemu możemy liczyć na rewelacyjne czernie, świetne kąty widzenia i wysoką jasność (do niej za chwilę wrócimy). Domyślnie ekran ustawiony jest w trybie standardowym, w którym biel wpada w jasny beż – nie widać tego dokładnie bez bezpośredniego porównania z telefonem, który wyświetla białą biel (tak, wiem, masło maślane). W razie czego tryb kolorów można zmienić – podobnie zresztą jak wyregulować temperaturę barwową według własnych potrzeb.

Przekątna ekranu zastosowanego w Vivo X200 FE to 6,31”, a rozdzielczość – 2640×1216 pikseli (i taka też jest ustawiona domyślnie, choć w ustawieniach możemy ją obniżyć do 2344×1080 w celu oszczędzania energii). Częstotliwość odświeżania wynosi do 120 Hz, domyślnie ustawione jest inteligentne przełączanie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by przestawić odświeżanie w ustawienie ręczne – 60 Hz lub do 120 Hz.

Jasność ekranu producent podaje w ramach maksymalnej, lokalnej jasności szczytowej, która wynosi 5000 nitów. W rzeczywistości trudno jest osiągnąć taką wartość. W słoneczne dni nie musicie jednak martwić się o widoczność w słońcu – jest OK. Podobnie zresztą minimalna jasność schodzi do takich wartości, by nie razić oczu użytkownika. Co ważne, czujnik oświetlenia działa bezproblemowo, dzięki czemu automatyczne sterowanie jasnością ekranu nie sprawia najmniejszych problemów.

Muszę dodać jeszcze trzy grosze na temat funkcji, którą w smartfonie widzę chyba pierwszy raz, a jest to test czułości kontrastu. Po jego wykonaniu (co trwa około minuty) ekran staje się lepiej dostosowany pod wzrok użytkownika. Ciekawe.

Co ważne, nie zabrakło tu Always on Display, które – w przeciwieństwie do tańszych smartfonów Vivo, które miałam w ostatnim czasie w rękach – rzeczywiście jest always, co oznacza, że może wyświetlać się cały czas, a nie tylko po szturchnięciu telefonu. Wygląd AoD można zmieniać – jest dostępnych sporo motywów, spośród których każdy powinien znaleźć pasujący dla siebie.

Vivo X200 FE

Działanie, oprogramowanie

Vivo X200 FE działa pod kontrolą ośmiordzeniowego procesora MediaTek Dimensity 9300+ z Arm Immortalis-G720 MP12, 12 GB RAM LPDDR5X, 512 GB UFS 3.1 i systemu Android 15 z FunTouch OS 15. I cóż mogę powiedzieć – działa sprawnie i, choć w moje ręce trafił egzemplarz przedprodukcyjny, bez żadnych problemów.

Jeśli jednak chodzi o czystą wydajność, na podobnym poziomie działa np. Realme GT 7, którego można kupić o ok. 600 złotych taniej (przy czym – dodajmy – nie jest on kompaktową konstrukcją, a to jednak ważne).

Benchmarki:

  • AnTuTu: 1959649
  • Geekbench 5:
    • single core: 2209
    • multi core: 7239
    • OpenCL: 14787
    • Vulkan: 15345
  • 3DMark:
    • Wild Life Stress Test: 15443 / 7716 / 50%
    • Wild Life Extreme Stress Test: 4067 / 2385 / 58,6%

Kultura pracy na co dzień nie pozostawia wiele do życzenia – telefon jest szybki, a przy okazji nie grzeje się, co najwyżej staje się lekko ciepły, ale tylko podczas dłuższych sesji na 5G czy grania w gry plus oczywiście odpalając benchmarki. Na screenach z testów syntetycznych widać zresztą jak mocno grzeje się w takiej sytuacji – w AnTuTu telefon zanotował wzrost temperatury aż o 18,1° do 46,2°.

Co ważne, wszystkie smartfony Vivo, wydane w 2025 roku, mają zagwarantowane 5 lat wsparcia w postaci aktualizacji systemu Android, jak i łatek bezpieczeństwa. To zupełnie nieźle, ale warto mieć na uwadze, że niektórzy producenci oferują już nawet 7 lat wsparcia – jest zatem jeszcze nad czym popracować.

Podczas testów Vivo X200 FE strasznie uciążliwy był Messenger, który przez większość czasu można powiedzieć, że nie działał. Często miałam tak, że napisałam wiadomość, wysłałam, po czym okazywało się, że tej wiadomości nigdzie nie ma. Nagminnie nie mogłam też wysyłać zdjęć ani podglądać zdjęć, przesłanych przez innych, w dużym oknie. Do tego często w podglądzie czatów po otwarciu Messengera nie wyświetlały się bieżące wiadomości, choć po wejściu w konkretne konwersacje one tam były. Myślałam, że to problem telefonu, ale po przesiadce na Nothing Phone (3) dalej takowy występuje, więc to chyba jednak aplikacja ostatnio szwankuje :/

Vivo X200 FE

AI w Vivo X200 FE 

Właściwie mogłabym przekleić wszystko, co napisałam w recenzji Vivo V50, bo Vivo X200 FE oferuje dokładnie te same funkcje oparte o sztuczną inteligencję, co tańszy brat. A zatem mamy podstawy typu Gemini (uruchamiane dłuższym przytrzymaniem włącznika telefonu) oraz Circle to Search (uruchamiane dłuższym przytrzymaniem palca na ekranie tuż przy dolnej krawędzi).

Oprócz tego do naszej dyspozycji Vivo oddaje gumkę AI (działa z różnym skutkiem), możliwość usuwania obić z szyb (nie zawsze chce działać), ale także transkrybowania mowy na tekst (dyktafon radzi sobie z językiem polskim bez problemu), jak i podsumowywania notatek. Do korzystania z części z tych funkcji wymagane jest zalogowanie się na konto Vivo.

Zaplecze komunikacyjne

Skoro mamy do czynienia ze smartfonem za ponad trzy tysiące złotych, pod względem modułów łączności musi w nim być wszystko, co najlepsze. I rzeczywiście tak jest. Oznacza to, że na pokładzie Vivo X200 FE znajdziemy 5G z obsługą dwóch fizycznych kart nanoSIM lub jednej nanoSIM i eSIM (a zatem dual SIM obecny), WiFi 7, Bluetooth 5.4, GPS i NFC.

Żaden z wymienionych modułów nie miewał najmniejszych fochów podczas ostatnich kilku tygodni użytkowania. Wszystkie sprawdzały się bez najmniejszych problemów. Podobnie było zresztą z rozmowami telefonicznymi – ich jakość oceniam jak najbardziej OK. Żaden z rozmówców nigdy nie skarżył się, by cokolwiek było nie tak.

Z 512 GB pamięci wewnętrznej (UFS 3.1) do naszej dyspozycji zostaje dokładnie 455 GB. Test szybkości przeprowadzony w CPDT pokazał następujące wyniki: 

  • szybkość sekwencyjnego zapisu danych: 605,66 MB/s,
  • szybkość sekwencyjnego odczytu danych: 967,73 MB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 51,71 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 27,59 MB/s,
  • kopiowanie pamięci: 18,36 GB/s.

Zabrakło oczywiście slotu kart microSD.

Vivo X200 FE

Zabezpieczenia biometryczne

Bardzo rzadko którykolwiek producent decyduje się na zaskoczenia w zakresie implementowanych rozwiązań odpowiedzialnych za bezpieczeństwo naszych danych w smartfonie – i nie inaczej jest tym razem. 

Vivo X200 FE odblokujemy zarówno z użyciem rozpoznawania twarzy (2D), jak i optycznego czytnika linii papilarnych. Oba rozwiązania są szybkie i bezproblemowe – podczas kilku tygodni testów nie zdarzyło się, by któreś z nich mnie zawiodło. Do tego stopnia, że często wystarczył szybki rzut oka na telefon, by był odblokowany – bez szans, by zdążyć przyłożyć palec do skanera. Swoją drogą, ten jest optyczny, a nie ultradźwiękowy – trochę szkoda.

Vivo X200 FE

Głośniki

Największym atutem audio Vivo X200 FE jest idealny podział mocy 50 na 50, przez co budowana scena w każdym kierunku jest praktycznie taka sama. Warto dodać, że głośniki są wydajne i donośne. Nie mam nic do zarzucenia, jeśli chodzi o maksymalne możliwości tego audio. 

Bardzo fajnie grają tony wysokie i średnie. Jak najbardziej znajdziemy tu też dawkę basu. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to tak naprawdę to, że ten bas mógłby być głębszy i donośniejszy. A tak – do codziennego użytku jak najbardziej wystarczy.

Vivo X200 FE

Czas działania Vivo X200 FE

Panuje przekonanie, że mały smartfon = mała bateria. Nic z tych rzeczy – a przynajmniej nie w tym przypadku. W Vivo X200 FE mamy do czynienia z akumulatorem o pojemności 6500 mAh, który sprawdza się w boju dokładnie tak, jakbyśmy tego od niego oczekiwali, czyli po prostu świetnie.

Bez najmniejszego problemu ogniwo to pozwala na pracę telefonu przez cały dzień – niezależnie od tego, czy korzystamy z niego na WiFi, czy na danych mobilnych. Właściwie tylko raz udało mi się rozładować ten sprzęt w ciągu jednego dnia. W pozostałych przypadkach zawsze zostawał mi srogi zapas energii (często nawet 40-50% przy SoT na poziomie ok. 4 h).

Najniższy Screen on Time zaliczyłam w dniu, w którym wyszłam na kilkugodzinną przejażdżkę na rowerze (ostatni screenshot w galerii) – wtedy baterię drenowały aplikacje działające w tle jak Strava czy Bikewise Pro (apka od roweru). Widać jednak na tym screenie, że coś z tym monitorowaniem zużycia nie pykło, bo Strava była aktywna w tle kilka godzin, a nie mniej niż minutę. Najważniejsze jednak, że poprawnie zarejestrowała trening.

Vivo X200 FE naładujemy z maksymalną mocą 90 W, ale tylko z wykorzystaniem oryginalnej ładowarki FlashCharge. Ładowanie trwa mniej niż godzinę. Szkoda jednak, że producent nie zdecydował się na zastosowanie ładowania indukcyjnego.

Vivo X200 FE

Jakie zdjęcia robi Vivo X200 FE?

W skrócie? Bardzo dobre, a momentami wręcz świetne. Główny aparat, mający rozdzielczość 50 Mpix, jasność f/1.88 i optyczną stabilizację obrazu, pokazuje się z bardzo dobrej strony.

To, co rzuca się w oczy przede wszystkim, to bardzo dobra ostrość zdjęć i nasycenie kolorów (tym co prawda można sterować, bo do dyspozycji są trzy tryby: Texture, Vivid i ZEISS, ale to ten środkowy ustawiony jest domyślnie i tak też fotografowałam przez cały okres testów).

Ładnie prezentuje się odcięcie fotografowanych obiektów pierwszoplanowych od tła, a – gdy zachodzi taka potrzeba – można skorzystać z trybu portretowego, który radzi sobie nie tylko z osobami, ale też przedmiotami – i to w dodatku nieźle. 

Czy do czegoś bym się jakoś szczególnie przyczepiła? Może odrobinę do tego, że zdjęcia potrafią charakteryzować się przejaskrawionymi kolorami i nieszczególnie szeroką przestrzenią barwową. Trudno jest też ostro uchwycić poruszające się przed obiektywem koty, ale tu pomaga przełączenie się w tryb migawki.

Muszę jednak przyznać, że o ile zdjęcia robione za dnia przekonują mnie do siebie, tak nocne… już nieszczególnie, a przynajmniej nie zawsze. W trybie automatycznym zdjęcia wychodzą dość ciemne, ale o ile wielokrotnie pisałam, że to nawet fajnie, bo dodaje to klimatu zdjęciom, tak tutaj tego po prostu nie czuję. Dodatkowo czasem włączenie trybu nocnego poprawia sytuację, a czasem nie daje nic względem trybu automatycznego – ciekawe.

Rozdzielczość ultraszerokiego kąta to zaledwie 8 Mpix, co już samo dużo o nim mówi. Względem głównego aparatu widać nie tylko degradację szczegółowości i ilości detali, ale również odchył kolorystyczny – i to naprawdę znaczny. Dodatkowo w gorszych warunkach oświetleniowych dochodzi spore zaszumienie ciemniejszych części kadrów. 

Nocą zdjęcia z ultraszerokiego kąta wychodzą złe lub lub jeszcze gorsze. Pomocny może być tryb nocny (rym niezamierzony ;)), ale gdy jest naprawdę ciemno – niewiele potrafi zdziałać. Próbuje rozjaśnić kadr, ale skutkuje to jednoczesnym jeszcze mocniejszym wyzuciem zdjęcia z detali.

Aaa, i dodam jeszcze ważną rzecz – fotografując z użyciem ultraszerokokątnego aparatu warto uważać, by widok nie obejmował kawałka kciuka (zdarzało mi się to nagminnie – zresztą, zostawiłam taki przykład w galerii, by dokładnie zobrazować, o czym mówię i jak to wygląda).

Zastosowany teleobiektyw sporo po sobie obiecuje – jego rozdzielczość to 50 Mpix, jasność f/2.65, optyczna stabilizacja obrazu i 3-krotny zoom optyczny. Rzeczywiście – 3-krotny wygląda świetnie, ale muszę przyznać, że nie tylko on. 5-krotny w większości przypadków prezentuje się nieźle, a i 10-krotny potrafi pokazać się z dobrej strony, ale muszą być co najmniej dobre warunki oświetleniowe.

Niestety, im większy zoom, tym gorzej. Co prawda maksymalnie możemy skorzystać z 100-krotnego zoomu, ale to już przerost formy nad treścią – dobrze wartość ta wygląda na papierze i nigdzie indziej.

Jeśli ktoś lubi fotografię makro, jest spora szansa, że poczuje się zawiedziony – Vivo X200 FE nie oferuje dedykowanego trybu makro ani supermakro. Niestety, nie ostrzy też z bardzo bliskiej odległości.

Zdjęcia robione przednim aparatem są niezłe, ale zasada jest generalnie prosta – im mniej światła, tym gorzej. Tryb portretowy domyślnie ustawiony jest z włączonym klasycznym upiększaniem, co daje nienaturalne efekty (patrz: zdjęcie niżej).

Kilka słów należy się możliwościom wideo. I trochę jestem niepocieszona, że w porównaniu do tańszego Vivo V50 nie zmieniło się w kwestii możliwości przełączania się między głównym aparatem a ultraszerokokątnym – ta opcja wciąż dostępna jest tylko w Full HD 30 FPS (dodajmy do tego, że to jest też maksymalna jasność, w jakiej w ogóle można nagrywać ultraszerokim kątem). 

Maksymalnie możemy rejestrować wideo w jakości 4K 60 FPS zarówno głównym, jak i przednim aparatem, co zasługuje na pochwałę. Choć, z drugiej strony, w tej cenie to już raczej powinien być standard. Tryb ultrastabilizacji działa w Full HD 60 FPS.

A jak to wszystko wygląda jakościowo? Bardzo dobrze. Stabilizacja, łapanie ostrości, sama ostrość czy odwzorowanie kolorów – właściwie nie mam się do czego przyczepić (pod warunkiem, że jest dobre światło).

Z użyciem Vivo X200 FE nagrałam między innymi tego TikToka (nie zwracajcie uwagi na lagi – one w wyplutym z telefonu pliku nie występują, dodaje je prawdopodobnie program do napisów):

@tabletowo.pl

Bigme b751c to taki trochę czytnik e-booków, a trochę tablet czy też cyfrowy notatnik. Ma kolorowy, podświetlany, dotykowy ekran E Ink o przekątnej 7 cali, wygodną przestrzeń do trzymania i dwa przyciski ułatwiające korzystanie z niego zwłaszcza podczas czytania.

♬ dźwięk oryginalny – Tabletowo

Podsumowanie

Tak się złożyło, że jeszcze podczas testów Vivo V50 w ręce wpadł mi inny smartfon Vivo – X200 FE. W przypadku pierwszego z nich stwierdziłam, że jest po prostu zbyt wysoko wyceniony względem konkurencji i tego, co oferuje (UFS 2.2, procesor ten sam, co dwie generacje wcześniej i sporo braków: teleobiektywu, pełnego AoD, ładowania indukcyjnego, etc.). W przypadku nowego modelu jest sporo lepiej.

Jasne, w przypadku Vivo X200 FE też nie obeszło się bez braków, ale jest ich odczuwalnie mniej. Najbardziej odczuwalnym – patrząc przez pryzmat ceny – jest brak ładowania bezprzewodowego (konkurencja w tej cenie takowe ma). Niektórym może też brakować możliwości przełączania się w wideo z głównego aparatu na ultraszeroki w wyższej jakości (maks. jest teraz w Full HD 30 FPS) czy rozpoznawania twarzy opartego na skanie przestrzennym (ale to wciąż rzadko spotykany dodatek). 

Nie ma też ultradźwiękowego skanera odcisków palców, pamięć to UFS 3.2 (a nie 4.0), a USB jest w standardzie 2.0. Widać zatem wyraźnie gdzie Vivo postawiło na kompromisy. Ah, no i oczywiście procesor – to nie jest żaden flagowy chipset. Zresztą, wydajność na podobnym poziomie zapewnia tańszy o ok. 600 złotych Realme GT 7, na pokładzie którego znalazł się MediaTek Dimensity 9400e.

Vivo X200 FE na start kosztuje 3799 złotych. To bardzo fajny telefon – nie mogę stwierdzić nic innego. Mam jednak tylko wątpliwości czy wykazane wyżej cechy sprawiają, że jest wart aż takich pieniędzy. I z taką refleksją Was zostawię.

Vivo X200 FE
Recenzja Vivo X200 FE. Każdy detal ma znaczenie
Zalety
kompaktowe wymiary
(płaski) wyświetlacz AMOLED
czas pracy
szybkie ładowanie 90 W (ale tylko z wykorzystaniem oryginalnej ładowarki)
jakość wykonania
brak problemów z działaniem
IP68 / IP69
eSIM
Wady / braki
jakość zdjęć z ultraszerokiego kąta
optyczny czytnik linii papilarnych zamiast ultradźwiękowego
USB 2.0
UFS 3.2
rozpoznawanie twarzy 2D
brak ładowania indukcyjnego
przełączanie się w wideo z głównego aparatu na ultraszeroki maks. w Full HD 30 FPS
8.2
Ocena