Recenzja Sony Xperia X Compact. Najlepszy mały smartfon na rynku?

Chcąc kupić bardzo dobry smartfon z ekranem poniżej 5” musimy się skierować w stronę… No i tu pojawia się problem. Pierwszy na myśl przychodzi mi iPhone SE (na pewno nie 6s ani 7, bo ze względu na szerokie ramki nad i pod ekranem są większe niż wskazywałaby na to przekątna ekranu). Ewentualnie alternatywą może być Samsung Galaxy A3 2016, ale zdecydowanie nie można o nim powiedzieć, że jest flagowcem. Z tym większym zainteresowaniem podeszłam do Sony Xperia X Compact – smartfona, który zrobił na mnie negatywne pierwsze wrażenie. Przy dłuższym użytkowaniu jednak – co mnie bardzo zaskoczyło – moja opinia na jego temat uległa znacznej zmianie. Ale spokojnie, nie wszystko mi się podoba. Jest nawet kilka rzeczy, które mnie irytują.

Parametry techniczne Sony Xperia X Compact:

Cena w momencie publikacji recenzji: 2199 złotych

Wideorecenzja

Wzornictwo, jakość wykonania

Nie oceniaj książki po okładce. Nie patrz wyłącznie na wygląd, skup się też na tym, co jest w środku. Liczy się wnętrze. To wszystko to prawdy znane nie od dziś. Trudno jest jednak powstrzymać się od oceny wzornictwa sprzętu. Fajne jest to, że jednym dany produkt się podoba, a innym – wprost przeciwnie. Dzięki temu na rynku może istnieć tak wiele urządzeń, które pod względem wyglądu są od siebie totalnie różne, a każde z nich i tak znajduje swoich zwolenników. Tak też jest w przypadku smartfonów japońskiego koncernu.

Gdy wzięłam Xperię X Compact w dłoń pierwszy raz, w mojej głowie pojawiło się jedno skojarzenie: mydelniczka… Plastikowa obudowa, w dodatku dość gruba (jak na dzisiejsze standardy; 9,5 mm), zbierająca odciski palców jak oszalała. Nie mam problemów z urządzeniami wykonanymi z tworzywa sztucznego, ale tu nie dość, że mamy błyszczący plastik (jeśli się nie mylę i dobrze pamiętam, miał przywoływać skojarzenia z ceramiką), to jeszcze naprawdę uwielbia zbierać ślady naszych odcisków palców, co wygląda po prostu fatalnie. A dodatkowo urządzenie kosztuje 2200 złotych! W takich pieniądzach spodziewałabym się jednak lepszej/ładniejszej obudowy. Co więcej, jest ona dość śliska, przez co może się zdarzyć, że telefon wyślizgnie się z ręki.

„W praniu” wyszło również, że obudowa lubi się rysować. Na egzemplarzu, którego używałam od targów IFA 2016 w Berlinie, pojawiło się już sporo rys. I, nie, nie są to pojedyncze ryski, a całe skupiska. Musicie być zatem przygotowani, że Xperia X Compact pod tym względem słabo znosi upływ czasu. Z drugiej strony – przez te odciski palców rysy są ledwo widoczne. Tu od razu małe uspokojenie – o ile tył telefonu się łatwo rysuje, tak z przodu nie zauważyłam tego problemu.

Rzeczą, która dodatkowo rzuca się w oczy, są szczeliny między przednią taflą urządzenia a obudową – nad ekranem po lewej stronie jest mniejsza niż przy prawej (analogicznie z tyłu, jak i na dole przy krawędziach). Nie byłoby w tym nic irytującego, gdyby nie fakt, że jest to miejsce bardzo lubiące zbierać drobinki kurzu.

Szkoda też, że telefon świeci się jak psu… wiadomo co, ze względu na błyszczący plastik. W dwóch miejscach jest on jednak matowy – na dolnej i górnej krawędzi. A skoro już o nich mowa, jest w nich kolejna zaleta. Bajerem (śmieję się, że nawet „killer-feature”) jest dla mnie fakt, że Xperia X Compact potrafi stabilnie pionowo stać na płaskich powierzchniach (dzięki czemu nie jest potrzebny do tego stojak – ja na przykład zawsze przy laptopie mam umieszczony telefon właśnie w stojaku). A gdy wtedy ktoś zadzwoni, porusza się po biurku – w swoisty taniec wprowadzają ją wibracje. Mała rzecz, a cieszy. Tak, czasami niewiele potrzeba, by sprawić mi radość ;).

Jest kilka rzeczy, które lubię w Xperii X Compact, ale najważniejszą jest… sama kompaktowość. Dzięki ekranowi o przekątnej 4,6”, udało się upakować wszystkie komponenty w bryle o wymiarach 129 x 65 x 9,5 mm. To wszystko sprawia, że testowany smartfon rewelacyjnie (powtarzam: rewelacyjnie) leży w dłoni. Korzysta się z niego bardzo komfortowo, a co najważniejsze – przyjemnie.

Rozmieszczenie przycisków jest dla mnie dyskusyjne. O ile włącznik, w którym zaimplementowano czytnik linii papilarnych, znajduje się w idealnym miejscu – na prawej krawędzi, nieco powyżej połowy jej wysokości, dzięki czemu kciuk naturalnie właśnie tam wędruje, tak przyciski do regulacji głośności, umieszczone poniżej, są dla mnie zagadką (w mojej opinii powinny znaleźć się powyżej włącznika). Jeszcze niżej mamy fizyczny spust migawki, który akurat jest w odpowiednim miejscu. Wszystkie przyciski są dobrze osadzone w obudowie, a samo korzystanie z nich jest bezproblemowe.

Dolna krawędź poświęcona została jedynie na port USB typu C, do którego można podłączyć pendrive’a, z kolei przeciwległa – na 3.5 mm jack audio. Na lewym boku mamy jedynie zaślepkę, pod którą mamy dostęp do dwóch gniazd – microSD i nanoSIM. Szkoda tylko, że za każdym razem, gdy wyjmujemy tackę i wsadzamy ponownie, telefon się restartuje (zatem sytuacja powtarza się zawsze, gdy chcemy zmienić kartę SIM lub microSD, co dla mnie, recenzenta, jest zawsze dość irytujące).

Z tyłu, w lewym górnym rogu, umieszczono obiektyw aparatu z diodą doświetlającą, natomiast z przodu – głośniki stereofoniczne, a także – nad ekranem: kamerkę, diodę powiadomień oraz czujnik światła, który działa naprawdę fenomenalnie (a wierzcie mi, że opóźnienia w zmianie jasności ekranu w innych modelach potrafią dać się we znaki).

I taka właśnie jest Xperia X Compact. Kompaktowa, ale urodą nie grzeszy. Choć oczywiście czekam na Wasze komentarze w tej sprawie!

Wyświetlacz

Jak przystało na Compacta, ekran nie może oferować dużej przestrzeni roboczej. I faktycznie, w Xperii X Compact mamy matrycę TRILUMINOS o przekątnej tylko 4,6” (i pomyśleć, że kiedyś to były „duże smartfony”) i rozdzielczości 1280 x 720 pikseli. Daje nam to zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 319 punktów, co w rzeczywistości oznacza, że czcionki są bardzo ostre i czytelne, idealne do codziennego korzystania z telefonu.

Żeby uświadomić Wam, że HD przy przekątnej 4,6” jest wartością całkowicie wystarczającą, posłużę się przykładem. Weźmy pierwszy z brzegu 7-calowy tablet, którego rozdzielczość to 1920 x 1080 pikseli – daje to 314 ppi, czyli nieznacznie niższą wartość niż w Xperii X Compact. Takich tabletów (7” Full HD) na rynku pojawiło się jak na lekarstwo, a wyższej rozdzielczości, przy tym rozmiarze ekranu, w ogóle nie było. Teraz już chyba wierzycie mi, że faktycznie HD w przypadku testowanego modelu, jest całkowicie słuszne i uzasadnione, choć początkowo mniej zorientowanym użytkownikom mogłoby się wydawać, że płacenie 2200 złotych za HD to przesada. Ale nie, nie w tym przypadku – tutaj Full HD po prostu nie może mieć miejsca.

Xperia X Compact pokazała się z bardzo dobrej strony pod względem jasności wyświetlacza. Minimalna wynosi 4 nity i jest OK podczas korzystania z telefonu nocą (choć nie pogardziłabym jeszcze niższą wartością), maksymalna natomiast – 530 nitów – spokojnie „daje radę” w słońcu; widoczność jest bardzo dobra. Ale i tak zwycięzcą dla mnie tutaj jest czujnik światła, który działa fenomenalnie – nie ma praktycznie żadnego opóźnienia w zmianie jasności ekranu względem zmiany panujących warunków oświetleniowych.

Kąty widzenia bez zarzutu, reakcja na dotyk – świetna. Dodatkowo trzeba powiedzieć o tym, że palec po ekranie ślizga się idealnie, bez żadnego oporu z jego strony, na co prosiliście, bym zwróciła uwagę. A co tam w ustawieniach ekranu piszczy? Przede wszystkim mamy trzy tryby ekranu: zwykły, X-Reality for mobile (poprawia jakość wyświetlanych zdjęć i wideo, nadaje obrazom ostrzejszy i bardziej naturalny wygląd) oraz tryb superżywych kolorów. Do tego możliwość zmiany balansu bieli oraz Inteligentne sterowanie podświetleniem – ekran jest podświetlany dopóki na niego patrzymy. Zapomniałabym, jest jeszcze tryb rękawiczek, naprawdę przydatny zimą.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie. Oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Czytnik linii papilarnych. Głośniki. Akumulator
4. Aparat. Podsumowanie

Działanie

Za 2200 złotych spodziewałabym się czterordzeniowego Snapdragona 820 (jak w większej i droższej Xperii XZ). Tymczasem mamy tutaj Snapdragona, owszem, ale sześciordzeniowego 650 z Adreno 510 (miast 530). Na otarcie łez otrzymujemy 3GB pamięci operacyjnej RAM, co jest naprawdę bardzo dobrym posunięciem ze strony Sony (z drugiej strony, jakby w tej cenie wrzucili 2GB RAM, to prawdopodobnie zostaliby wyśmiani). Nad całością czuwa Android w wersji 6.0.1 Marshmallow, który w ciągu kilku miesięcy zostanie zaktualizowany do najnowszej wersji, czyli 7.0 Nougat.

No dobrze, a jak to wszystko działa? Cóż, muszę przyznać, że naprawdę świetnie. Animacje są płynne, przechodzenie pomiędzy aplikacjami prawie natychmiastowe, ich włączanie również trwa dosłownie chwilę – w ciągu dwóch tygodni intensywnego użytkowania Xperii X Compact trudno jest mi powiedzieć coś negatywnego na temat jej działania. Dodatkowo muszę wspomnieć, że szybkiej pracy telefonu sprzyja również szybka pamięć wewnętrzna – zerknijcie na test pamięci systemowej (Androbench):
– szybkość ciągłego odczytu danych: 190,75 MB/s,
– szybkość ciągłego zapisu danych: 124,83 MB/s,
– szybkość losowego odczytu danych: 35,85 MB/s,
– szybkość losowego zapisu danych: 11,02 MB/s.

A jeśli interesują Was wyniki w testach syntetycznych, te też dla Was mam. Xperia X Compact w benchmarkach wypada następująco:

AnTuTu: 76412
Quadrant: 31912
Geekbench 4:
single core: 1382
multi core: 3312
3DMark:
Ice Storm: max
Ice Storm Extreme: max
Ice Storm Unlimited: 18806

Grafika Adreno 510 ze Snapdragona 620  z grami radzi sobie wyśmienicie. Nie są jej straszne takie tytuły, jak Asphalt 8, GTA: San Andreas czy Real Racing 3 – rozgrywka jest płynna i na możliwie wysokim poziomie. Mam tylko jedno „ale” – podczas dłuższego grania można wyczuć, że dolna część obudowa trochę się nagrzewa. Nie są to jednak temperatury, które powodowałyby konieczność odłożenia telefonu w celu schłodzenia; aż tak nie parzą dłoni.

Oprogramowanie

Zacznę może od spostrzeżenia, które miałam od razu, gdy tylko dłużej zaczęłam korzystać z Xperii X Compact. Wcześniejsze smartfony innych firm przyzwyczaiły mnie do tego, że zawsze na ich pokładzie preinstalowane były dwie aplikacje – menadżer zadań oraz edytor tekstu (lub cały pakiet biurowy). Tutaj, w sprzęcie Sony, nie uświadczymy ani jednej aplikacji, ani drugiej. A osobiście nie wyobrażam sobie korzystania ze smartfona, który ich nie oferuje. Na szczęście braki te szybko można nadrobić, pobierając stosowne aplikacje z Google Play.

Przechodząc już natomiast do samego oprogramowania. Z pewnością większość z Was ucieszy fakt, że został tu zaimplementowany dwuklik – czyli funkcja, dzięki której wybudzamy ekran podwójnym tapnięciem w niego. Jest też szuflada aplikacji, a więc nie musimy tworzyć folderów na ekranach domowych w celu uporządkowania wszystkich aplikacji (ale oczywiście możemy to zrobić).

Oprócz tego mamy funkcje znane z poprzednich urządzeń Sony:
– kopia lustrzana: wyświetlanie kopii lustrzanej na telewizorze zgodnym z Miracast lub tablecie,
– przesyłanie ekranu: to, co wyżej, ale przy wykorzystaniu Google Cast (np. Chromecast),
– serwer multimediów: udostępnianie multimediów urządzeniom DLNA przez WiFI,
– Dualshock 4: możliwość podłączenia pada od PlayStation do smartfona,
– MirrorLink: możliwość sterowania urządzeniem z wyświetlacza radioodtwarzacza samochodowego,
– sporo motywów,
– tryb nie przeszkadzać,
– możliwość tworzenia trybów użytkowników.

Z 32GB pamięci wewnętrznej do wykorzystania zostaje stosunkowo niewiele, bo 21,7GB. Aż 10GB zabiera system oraz aplikacje – sporo! Pamięć można rozszerzyć dzięki kartom microSD – testowałam na kartach 128GB i są czytane bezproblemowo.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie. Oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Czytnik linii papilarnych. Głośniki. Akumulator
4. Aparat. Podsumowanie

Zaplecze komunikacyjne:

Czytnik linii papilarnych

Odniosłam wrażenie, że czytnik linii papilarnych działa dużo lepiej i sprawniej od tych, które miałam okazję testować w poprzednich smartfonach Sony. Jeśli tylko palec przyłożymy odpowiednio, odcisk rozpoznawany jest błyskawicznie. Gorzej, jeśli nie zakryjemy skanera w całości – wtedy zaczyna miewać problemy z prawidłowym rozpoznaniem. Acha, nie zrozumcie mnie źle – włącznik trzeba wcisnąć, by zadziałał skaner – samo przyłożenie palca nie działa.

Ogólnie oceniam go bardzo pozytywnie. A i samo umiejscowienie może się podobać, bo trzymając smartfon w prawej dłoni naturalne jest, że kciuk wędruje właśnie w połowę wysokości prawego boku. I to właśnie tu umieszczony jest czytnik linii papilarnych w Xperii X Compact.

Czytnik, poza funkcją odblokowywania ekranu, spełnia jeszcze tylko jedną rolę – pozwala szybko przejść do aplikacji aparatu z poziomu zablokowanego telefonu. Wystarczy dwukrotnie go nacisnąć. Ale jeszcze szybciej w podobnych warunkach aparat można uruchomić przez dłuższe przytrzymanie fizycznego przycisku migawki (pierwszego z dołu na prawym boku).

Głośniki

Mało jest smartfonów dostępnych na rynku, które są wyposażone w głośniki stereo. Te znajdziemy jednak w Xperii X Compact, podobnie zresztą jak w większej Xperii X. Ich jakość nie określiłabym mianem rewelacyjnej, ale z całą pewnością zasługują, by nazwać je dobrymi. Zwłaszcza, gdy skorzystamy z całej mnogości funkcji poprawy dźwięku, a jest ich naprawdę sporo: DSEE HX, ClearAudio+, dynamiczny normalizator i korektor. Dźwięk nie jest super głośny, przez co czysty – nie ma mowy o żadnym trzeszczeniu.

Sama jakość dźwięku na wyjściu słuchawkowym jest bardzo dobra. Na pochwałę zasługuje też odtwarzacz muzyczny, ale w przypadku Sony to akurat nie powinno dziwić.

Akumulator

Bardzo, ale to bardzo cieszy mnie fakt, że w stosunku do Xperii X, w jej kompaktowej wersji akumulator nie uległ zmniejszeniu. Wprost przeciwnie – jego pojemność nieznacznie, ale jednak, wzrosła. Z 2620 mAh w Xperii X do 2700 mAh, w dodatku przy mniejszym ekranie (4,6” vs 5”). Za to odbiło się to na grubości 9,5 mm (vs 7,7 mm).

Czas pracy Xperii X Compact z całą pewnością przypadnie Wam do gustu. Średnio dzień z włączonymi danymi komórkowymi lub dwa dni w trybie mieszanym, z czego na włączonym ekranie 4-6,5 godziny, to bardzo dobre wyniki. Zwłaszcza, że część z nich uzyskiwana była z włączonym GPS-em na trasie, a to dodatkowo pożera procenty baterii.

Osoby mniej wymagające, jeszcze po włączeniu trybu Stamina, spokojnie będą osiągały dwa dni działania, a niewykluczone, że dociągną nawet i do trzech (mi się ta sztuka jednak nie udała).

Pełne naładowanie Xperii X Compact trwa nieco ponad godzinę. Co ważne, smartfon obsługuje szybkie ładowanie, ale… odpowiedniej ładowarki, niestety, nie znajdziemy w zestawie – tą można kupić osobno.

Jest jeszcze jedna kwestia – ładowanie adaptacyjne. W momencie, gdy podłączymy smartfon do ładowania na noc, ten standardowym trybem doładuje się do 90%, a kolejne 10% podładuje dopiero bezpośrednio przed ustawionym budzikiem. Niestety, nie udało mi się tego przetestować.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie. Oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Czytnik linii papilarnych. Głośniki. Akumulator
4. Aparat. Podsumowanie

Aparat

Sony dostarcza matryce dla wielu graczy ze smartfonowego rynku, którzy potrafią wykorzystać ich potencjał, podczas gdy w sprzęcie Sony jest on tłamszony, najprawdopodobniej przez oprogramowanie. To swego rodzaju paradoks – mieć świetny hardware i go do końca nie wykorzystywać. A odnoszę wrażenie, że tak właśnie jest w przypadku japońskiego koncernu. Zwłaszcza, że aparat w Xperii X Compact wcale nie jest lepszy od aparatu z poprzedników.

Mamy tu do czynienia z aparatem 23 Mpix z przetwornikiem RGBC-IR, który za pomocą podczerwieni mierzy wartość kolorów i analizuje je, przez co ma jeszcze lepiej niż dotychczas dostosowywać balans bieli. W rzeczywistości zdjęcia wychodzą bardzo dobre, ale zdecydowanie nie najlepsze na rynku – do Samsunga Galaxy S7, Huawei P9 czy LG G5 sporo mu brakuje.

Na pierwszy plan wysuwa się fakt, że po włączeniu aparatu, przez dłuższe przytrzymanie fizycznego spustu migawki, aparat uruchamia się naprawdę szybko i w mgnieniu oka jest gotowy do zrobienia zdjęcia. Dodatkowo szybko łapie ostrość, dzięki czemu rzadko kiedy zdarzyło mi się zrobić nim poruszone czy też rozmyte zdjęcie. Pod tym względem Sony należy się plus.

Sama aplikacja aparatu nie zmieniła się znacznie względem poprzedniej wersji, aczkolwiek została lekko zmodernizowana – wreszcie w trybie profesjonalnym, pod ręką, pojawiły się opcje manualnej zmiany parametrów. I tak, możemy zmieniać ostrość, czas naświetlania (maks. 1 s), ekspozycję i balans bieli, a po wejściu nieco głębiej w ustawienia – dodatkowo ISO (do 3200), pomiar światła (twarz, wielopunktowy, centralny, punktowy, dotknij) oraz HDR. Sceny nie są dostępne w najwyższej rozdzielczości – by z nich skorzystać, należy zmniejszyć z 23 Mpix do 8 Mpix. A jak z jakością zdjęć?

Fotografie są szczegółowe, na liczbę detali nie można narzekać, zdjęcia robione w słoneczne dni zdecydowanie mogą się podobać – gorzej, gdy słońca jest coraz mniej lub do dyspozycji jest wyłącznie sztuczne światło. Ale największą zagadką dla mnie jest odwzorowanie kolorów – na sporej liczbie fotografii kolory są wyjątkowo nasycone, a czasem nawet przesycone, przez co nie oddają tego, co rzeczywiście widziałam. Dodatkowo makro nie daje rady – aparat ma trudności ze złapaniem ostrości w przypadku obiektów fotografowanych z naprawdę bliskiej odległości.

Kamerka przednia 5 Mpix – tu zaskoczenia raczej brak. W dobrym świetle selfiaki wychodzą bardzo przyzwoite, natomiast już gdy warunki się pogarszają, jest cała masa szumów i jakość ulega mocnemu obniżeniu. Tu powinnam jako przykład wstawić zdjęcie z Chwili z piwem w ręce, ale nie wiem czy wypada ;).

Aparat główny nagrywa wideo w Full HD (1080p) w 60 kl./s, natomiast kamerka – w Full HD, ale w 30 kl./s. W przypadku kręcenia wideo najbardziej istotna jest 5-osiowa stabilizacja obrazu (cyfrowa), która pojawiła się tu w zastępstwie optycznej stabilizacji obrazu. Jak sobie radzi? O tym możecie przekonać się oglądając wideorecenzję, wrzuconą na początku tego tekstu.

Zdjęcia wykonane aparatem Sony Xperia X Compact (jak zawsze w oryginalnej rozdzielczości – wystarczy otworzyć w nowym oknie):

Podsumowanie

Trudno jest mi jednoznacznie ocenić Sony Xperia X Compact. Z jednej strony jest to najlepszy androidowy smartfon z ekranem o przekątnej mniejszej niż 5 cali i co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Świetnie działa, ma bardzo dobry ekran, głośniki stereo i 32GB pamięci, kompaktowe wymiary w jego przypadku wychodzą na pierwszy plan, a i czasem pracy z pewnością nie będziecie zawiedzeni.

Ale z drugiej strony, od telefonu za 2200 złotych oczekiwałabym lepszych materiałów wykonania (a nie rysującego się, błyszczącego plastiku) i braku nierównych szczelin. Xperia X Compact jest też dość gruba jak na dzisiejsze standardy, nie jest wodoszczelna, o czym warto pamiętać, a sam aparat – tak przecież wychwalany przez Sony na każdym kroku – jest dobry, ale nie aż tak rewelacyjny. No i pozostaje jeszcze fakt, że 2200 złotych za ten smartfon to, według mnie, zdecydowanie zbyt wysoka kwota.

Co nie zmienia jednak faktu, że będziecie zdziwieni tym, co teraz napiszę. Bez wątpienia Xperia X Compact jest moim ulubionym smartfonem Sony.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie. Oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Czytnik linii papilarnych. Głośniki. Akumulator
4. Aparat. Podsumowanie

Exit mobile version